„Moim zdaniem wielu wspaniałych pedagogów odejdzie ze szkoły. Mówią nam, że jeżeli się nie podoba, to można zmienić pracę, i my to możemy zrobić. Tylko gorzej będzie w drugą stronę – nikt do zawodu nie przyjdzie. I to będzie dopiero problem”. Barbara Chyłka, dyrektorka podstawówki w Chrząstowicach opowiada OKO.press o strajku nauczycieli w wiejskiej szkole
"Mówi się o nauczycielach, że biorą dzieci na zakładników, myślę, że jest odwrotnie. To oni są zakładnikami. Ale nauczyciele nie zostawili swoich wychowanków. Kadra z mojej szkoły mówi, że strajkuje między innymi po to, żeby szkoła była lepsza, żeby dzieci nie były tak obciążone, przemęczone, miały czas na swoje pasje", mówi OKO.press Barbara Chyłka, dyrektorka szkoły podstawowej z Chrząstowicach w woj. opolskim.
"Po egzaminach nauczyciele mówili mi, że musieli dokonywać bardzo trudnych wyborów. Ja uważam, że to były bohaterskie wybory. Ci nauczyciele, którzy postanowili strajkować, dla mnie są bohaterami".
Co może wyniknąć ze strajku? "Niektórzy się łamią ze względów finansowych. Trochę biorą ich głodem, nie chcę używać takich określeń, ale w maju dostaną bardzo uszczuplone pensje przez strajk. Ja sama nie myślałam, że to będzie aż tyle trwało. Myślałam, że jesteśmy poważną grupą, z którą można rozmawiać, a jesteśmy lekceważeni. Powątpiewam, czy warto zostać w zawodzie.
Sądzę, że wiele moich kolegów i koleżanek w najbliższym czasie złoży wypowiedzenie".
Ale gorsze niż strajk jest, zdaniem dyrektor Chyłki, coś innego: "Wielu moich znajomych nauczycieli popadło w taką edukacyjną apatię, która odbije się na dzieciach. I ta apatia jest dużo większym problemem niż strajk. (...)
Z drugiej strony mam poczucie, że jako rada pedagogiczna wyszliśmy zwycięsko z tego strajku. Byłam co do niego sceptyczna, nie myślałam, że nauczyciele tyle wytrzymają i teraz jestem dumna, że jestem nauczycielką, jestem dumna z moich kolegów i koleżanek, gdziekolwiek są, w całej Polsce".
Magdalena Chrzczonowicz, OKO.press: Ilu nauczycieli strajkuje u Pani w szkole?
Barbara Chyłka, dyrektorka szkoły podstawowej w Chrząstowicach (woj. opolskie): Od początku strajkuje cała załoga [13 osób]. To mała wiejska szkoła, 105 uczniów. Ja jako dyrektor nie mogę niestety strajkować, ale popieram moich nauczycieli. Za godną pracę należy się godna płaca. W pewnym momencie ten strajk przestał być zresztą strajkiem o wynagrodzenie, zaczął ewoluować i obnażył inne problemy polskiej szkoły.
Jakie?
Pokazał to, co my mówiliśmy już trzy lata temu, gdy pani minister Zalewska objawiła swoje pomysły na reformę edukacji. Na pewno system edukacji potrzebował jakiejś reformy, ale nie takiej – nie zrobionej na kolanie, bez konsultacji. Te tak zwane rozmowy przed reformą nie były merytoryczne, to było spędzanie ludzi, a te najważniejsze osoby, czyli nauczyciele, którzy codziennie pracują w obszarze edukacji, także rodzice, zostali pominięci.
Mówi się o nauczycielach, że biorą dzieci na zakładników, myślę, że jest odwrotnie. To oni są zakładnikami. Nauczyciele nie zostawili swoich wychowanków. Kadra z mojej szkoły mówi mi, że strajkuje między innymi po to, żeby szkoła była lepsza, żeby dzieci nie były tak obciążone, przemęczone, miały czas na swoje pasje. Nasze dzieci po egzaminie z matematyki płakały, że są niezadowolone, że boją się, że źle im poszło. Gdzie tu jest miejsce i czas na rozwijanie pasji? Wyszedł ostatnio raport przygotowany na zlecenie Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, w którym czytamy, co polska szkoła robi z uczniami - zabija umiejętność pracy w grupie, kreatywność, pasję.
Nauczyciele starają się przez ten strajk pokazać, że szkoła może być inna. Niektórzy pomimo tej płacy trwają w tym systemie. My się zastanawialiśmy w szkole, że może ten protest powinien przybrać jakąś inną formę np. że zrezygnujemy ze wszystkich dodatkowych aktywności, nie będziemy zapraszać ciekawych gości, ale po chwili zaczęliśmy planować kolejne rzeczy, ktoś rzucił pomysł jakichś warsztatów. Bo ci nauczyciele chcą robić te dodatkowe rzeczy.
Moim zdaniem, wielu wspaniałych pedagogów odejdzie ze szkoły. Mówią nam, że jeżeli się nie podoba, to można zmienić pracę, i my to możemy zrobić. Tylko gorzej będzie w drugą stronę - nikt do zawodu nie przyjdzie. I to będzie dopiero problem.
Jak w Pani szkole wyglądał egzamin ósmoklasisty?
Wszystko zostało przeprowadzone zgodnie z procedurami. Nauczyciele się umówili – i to była ich decyzja – że będą dwójkami chodzić do komisji, a reszta strajkuje. W końcu przeprowadziliśmy egzaminy własnymi siłami, chociaż ja do końca nie wiedziałam, jak będzie. Straszyli mnie, że tu przyjadą z zewnątrz, jeżeli komisja sie nie zbierze.
Nikt nikogo łamistrajkiem nie nazywał, to była wspólna decyzja nauczycieli.
Po egzaminach nauczyciele mówili mi, że musieli dokonywać bardzo trudnych wyborów. Ja uważam, że to były bohaterskie wybory. Ci nauczyciele, którzy postanowili strajkować, dla mnie są bohaterami.
Rozmawiam z nauczycielką i ona mi opowiada: jestem wychowawcą w gimnazjum, dzieci chcą zdawać egzamin, płaczą i ja płaczę. Mam nie iść na komisję? Jakiego wyboru mam dokonać? To są tragiczne wybory. Tu dzieci płaczą, a ktoś mówi, że ona jest łamistrajkiem. I ona idzie z tymi dziećmi, one piszą te egzaminy i są z nich zadowolone. To jest bezcenne. Albo są takie sytuacje, że dzieci boją się podejść do osób strajkujących, bo ktoś im powiedział, że ten strajk jest przeciwko nim. Takich rzeczy się nie pokazuje, wszyscy się skupiają na polityce.
Nikt nikogo nie chce obalić, nauczyciele chcą w spokoju pracować.
Ja mam taki apel jako nauczyciel - zostawcie nam jakieś 15 lat na to, aby edukacja nie była ciągle na nowo reformowana. Każda opcja polityczna ma własny pomysł na to, jak powinna wyglądać szkoła. Słyszę dużo o fińskim systemie, szkołach demokratycznych itp. Dlaczego nie możemy stworzyć własnego, polskiego systemu edukacji, poprzedzonego rzetelnymi rozmowami z każdą ze stron (nauczyciele, rodzice, uczniowie), popartego wieloma latami debat, a nawet eksperymentów. Mam marzenie, że edukacja będzie apolityczna. Dziś są to chyba z mojej strony tylko mrzonki.
Co dalej ze strajkiem w Pani szkole? Co zrobią nauczyciele?
Teraz właśnie, dziś i jutro, nauczyciele będą debatować, co dalej ze strajkiem. Przyjmę każdą ich decyzję, bo są dla mnie bardzo ważni, są moimi bohaterami. Zresztą bardzo dużo o tym rozmawiamy, trzymamy się razem. Ja właśnie czasem mówię, że "my" strajkujemy, chociaż ja przecież nie strajkuję, bo nie mogę.
Niektórzy się łamią ze względów finansowych. Trochę biorą ich głodem, nie chcę używać takich określeń, ale w maju dostaną bardzo uszczuplone pensje przez strajk. Ja sama nie myślałam, że to będzie aż tyle trwało.
Myślałam, że jesteśmy poważną grupą, z którą można rozmawiać, a jesteśmy lekceważeni. Ja się czuję bardzo zlekceważona. Powątpiewam, czy warto zostać w zawodzie. Wiem, ze wielu moich kolegów i koleżanek ma takie same myśli jak ja. Sądzę, ze wielu wypowiedzenie złoży w najbliższym czasie.
Ludzie nie wytrzymują psychicznie.
Ja jako dyrektor bardzo źle się czuję w swojej roli w ostatnich dniach. Z jednej strony są naciski, że gdy nie zrobię egzaminów, poniosę konsekwencje dyscyplinarne. Jeden z dyrektorów mówił mi, że zagrozili mu, że poniesie konsekwencje finansowe. Z drugiej strony trzeba zostawić nauczycielom możliwość wyboru - strajkować, czy nie. I jeszcze w tym wszystkim wyważyć, że musimy ze sobą dalej pracować, że najważniejsze w tym wszystkim są relacje. Bardzo trudno jest zachować w tym wszystkim rozsądek.
Przy okazji tego strajku wyszło wiele nieprawidłowości. I myślałam, że teraz ktoś będzie z nami rozmawiał. Bardzo podobała mi się debata w TVN 24 w ostatnią niedzielę. Fajna, rzeczowa. Ale tych debat zabrakło przed reformą. Taka reforma powinna być rzetelną rzeczową debatą poprzedzona. I to nie jedna debata na województwo, tylko co najmniej 5 lat dyskusji i przygotowań.
Coś się zmieni w szkołach po strajku?
Po tym strajku zwłaszcza w małych szkołach edukacja już nie będzie wyglądała tak samo. Na pewno bardzo mocno spadnie motywacja.
Z wykształcenia jestem katechetką, uczę też niemieckiego i historii. Od września 2018 r. jestem dyrektorką szkoły. Obejmując kierownictwo, naiwnie myślałam, że będę mogła tę szkołę trochę zmieniać, budować coś innowacyjnego. Teraz straciłam nadzieję. Należę do grupy Superbelfrzy RP, w której dyskutujemy o edukacji i staramy się ją zmieniać oddolnie. Ale wielu moich znajomych nauczycieli popadło w taką edukacyjną apatię, która odbije się na dzieciach. I ta apatia jest dużo większym problemem niż strajk.
Z drugiej strony mam poczucie, że jako rada pedagogiczna wyszliśmy zwycięsko z tego strajku. Byłam co do niego sceptyczna, nie myślałam, że nauczyciele tyle wytrzymają i teraz jestem dumna, że jestem nauczycielką, jestem dumna z moich kolegów i koleżanek, gdziekolwiek są, w całej Polsce.
Trwają, chociaż jest im ciężko, są wielkie emocje, strajkujący są opluwani. Słyszałam przemocy w stosunku do osoby strajkującej ze strony przechodnia. Mimo to chcą lepszej szkoły, lepszej dla uczniów. I to jest zwycięstwo tego strajku.
Jak na strajk reagują rodzice i uczniowie?
Reakcje rodziców są różne, niektórzy nas wspierają, inni uważają, że to jest stracony czas. W zeszłym tygodniu rodzice przynieśli nam tu ciastka, powtarzali, że z nami są i wspierają. Powiedzieli, że wiedzą, że my walczymy też o ich dzieci. One codziennie do domu przychodzą zmęczone, a niektóre treści nauczane w szkole są z kosmosu.
Powtarzają, że wiedzą, że strajkujemy też dlatego, że chcemy zmienić szkołę. Przyszła do nas mama z rady rodziców, powiedziała, że nas wspiera.
Bardzo negatywnych reakcji nie odczuwamy, ale może na zebraniu rodziców coś wyjdzie.
Z uczniami dużo rozmawiamy, staramy się informować ich o wszystkim. Najczęściej nas wspierają. Podczas egzaminów widzieli, że nauczyciele byli ubrani na czarno i mieli wykrzykniki, żeby zamanifestować strajk. Ale sami uczniowie są niepewni co do przyszłości, bo to będzie ten podwójny rocznik.
A jak nas traktują ludzie odpowiedzialni za to, co się dzieje w kraju? Nikt nie chce z nami rozmawiać, manipuluje się faktami. Jest mi przykro, że nie jesteśmy ważni dla decydentów.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze