Ponad 700 tysięcy osób bawiło się w Sylwestra w centrum Berlina. Zgłoszono trzynaście przypadków molestowania. Najczęściej łapanie za krocze i za pośladki, była jedna próba gwałtu. Nie było "hord uchodźców" ani masowego gwałcenia. Była świetna zabawa jak co roku i biały namiot Czerwonego Krzyża z feralnym napisem „Strefa bezpieczeństwa dla kobiet”
Wielka zabawa sylwestrowa w centrum Berlina stała się kolejną okazją do straszenia Polaków uchodźcami. Prawicowe portale obszernie informowały o specjalnych strefach bezpieczeństwa dla kobiet. Również szef MSWiA Mariusz Błaszczak wykorzystał ten fakt i powiedział w TVP Info: "Polska jest bezpieczna. Widzieliśmy to, co działo się w Zakopanem i to, co działo się w Berlinie czy pod Paryżem. U nas samochody nie płonęły, w Polsce nie tworzyliśmy stref bezpieczeństwa dla kobiet…".
W Polskim Radiu 2 stycznia 2018 minister Błaszczak miał jeszcze dalej idące przemyślenia co do bezpieczeństwa na Zachodzie Europy: "Trudno wyjść po zmroku na ulice w metropoliach zachodnich, bo tam jest niebezpiecznie, a u nas jest bezpiecznie".
OKO.press bardzo się przejęło tą opinią ministra i poprosiło czytelników aby z hashtagiem #Europapozmroku nadsyłali filmiki i zdjęcia o niebezpiecznym życiu na Zachodzie. A oto co otrzymaliśmy.
Mit o wielkim zagrożeniu przez islamskich uchodźców - których Niemcy przyjęły blisko półtora miliona w ciągu minionych dwóch lat - podczas wielkiej zabawy sylwestrowej w Berlinie można włożyć między bajki.
To jeden z pierwszych fake newsów roku 2018.
Ewa Wanat, mieszkająca w Berlinie dziennikarka, b. wieloletnia dyrektorka radia Tok FM, napisała dla OKO.press jak to naprawdę było z bezpieczeństwem w Sylwestra w Berlinie.
Specjalne „strefy bezpieczeństwa dla kobiet” powstały w Monachium w 2003 roku. Molestowanie seksualne, a nawet gwałty, zdarzają się przy okazji monachijskiego święta piwa Oktoberfest od lat. W 2009 ”Die Tagezeitung” pisał: „Oficjalne statystyki mówią o średnio 10 gwałtach na każdym Oktoberfest, szacuje się jednak, że naprawdę jest ich około dwustu.” Szacunkowa liczba bierze się z badań, jakie w 2004 przeprowadzili naukowcy z Uniwersytetu Technicznego w Dortmundzie. Przepytali w całych Niemczech 10 tysięcy kobiet między 16. a 85. rokiem życia, 1177 przyznało, że padło ofiarą przemocy seksualnej, tylko 5 proc. z nich zgłosiło to na policję.
W ramach kampanii "Bezpieczny Oktoberfest dla dziewcząt i kobiet" organizatorzy imprezy stworzyli specjalne Punkty Bezpieczeństwa, gdzie pomocy, wsparcia i porady udzielają aktywistki organizacji AMYNA i IMMA zajmujących się przeciwdziałaniem przemocy seksualnej wobec kobiet.
Podobne punkty pojawiły się w tym roku na miejskiej imprezie sylwestrowej w Berlinie. I natychmiast biały namiot Niemieckiego Czerwonego Krzyża z napisem "Women's Safety Area" stał się powodem awantury w niemieckich mediach i na portalach społecznościowych.
„Katastrofalną wiadomością” nazwał informację o strefie bezpieczeństwa przewodniczący związku zawodowego policjantów Rainer Wendt: „Ten, kto to wymyślił, nie rozumie wymiaru politycznego tej idei. W ten sposób ogłaszamy, że istnieją strefy bezpieczne i strefy niebezpieczne. To koniec równouprawnienia, swobody i samostanowienia“ - powiedział Wendt gazecie "Neue Osnabrücker Zeitung".
Alice Weidel, współprzewodnicząca parlamentarnej frakcji AfD (Alternatywa dla Niemiec - skrajnie antyuchodźcza i eurosceptyczna partia), napisała na Facebooku: „ To całkowita kapitulacja państwa przed imigrancką przestępczością. Nasze kobiety mają spędzić sylwestra w strzeżonych rezerwatach, podczas gdy północnoafrykańskie gangi mogą bez przeszkód terroryzować niewinnych obywateli? Dwa lata po sylwestrze w Kolonii klasa polityczna nadal niczego się nie nauczyła. Absolutny absurd!”
„Żadna kobieta nie jest w stanie bez uczucia mdłości, cieszyć się na imprezę noworoczną jeżeli wie, że taka strefa może być konieczna dla jej ochrony” - oburzyła się w „Die Welt” Antonia Niecke, przewodnicząca frakcji młodych CDU. - "Koncepcja stworzenia stref ochronnych tylko wysyła kobietom sygnał: Nie idź tam!".
Apokaliptyczny ton zapanował nie tylko w Niemczech, nawet "New York Times" napisał: "Strefy ochronne dla molestowanych kobiet należą teraz do krajobrazu Niemiec”.
„Totalnym idiotyzmem” nazwała tę krytykę Regina Radke-Lottermann, rzeczniczka Niemieckiego Czerwonego Krzyża (DRK)w Berlinie. "Rzeczywistość jest dużo mniej spektakularna” - napisała.
Namiot nie stanął pod Bramą Brandenburską po raz pierwszy. Niemiecki Czerwony Krzyż rozstawia go tam co roku. Różnica jest taka, że po raz pierwszy pojawił się na nim napis „Strefa bezpieczeństwa dla kobiet” i że sprawa została nagłośniona przez berlińską policję, która z inicjatywą takiego napisu wyszła.
Tylko napis jest nowy, reszta jest po staremu, jak co roku - namiot Czerwonego Krzyża to centrum pomocy w nagłych wypadkach. Zawsze, również w tym roku, otwarty zarówno dla mężczyzn i dla kobiet. Również w przeszłości pracownicy Niemieckiego Czerwonego Krzyża opiekowali się kobietami, które były molestowane seksualnie. Zawsze są na miejscu przeszkolone psychologicznie osoby, które mogą pomóc.
Namiot był wyłącznie punktem, gdzie kobieta mogła natychmiast zgłosić przypadek molestowania, pracownicy Czerwonego Krzyża pomagali jej zwrócić się do policji, żeby złożyła skargę. Namiot nie był żadną wydzieloną, zamkniętą strefą, gdzie kobiety miały przebywać, żeby nie być narażone na molestowanie.
Pod Bramą Brandenburską bawiło się w tym roku ponad 700 tysięcy osób. W trakcie imprezy zgłoszono trzynaście przypadków napaści na tle seksualnym. Najczęściej chodziło o łapanie za krocze i za pośladki, była jedna próba gwałtu. Siedmiu podejrzanych aresztowano. Policja nie chciała odpowiedzieć na pytanie, czy molestowanie zgłaszały tylko kobiety. Biorąc pod uwagę, że według badań naukowców z Dortmundu, tylko 5 proc. kobiet zgłasza napaści, można oszacować, że przypadków molestowania było w tym roku na sylwestrowej imprezie w Berlinie zapewne ok. 260.
Dziennikarka radiowa i telewizyjna, w latach 2003–2012 redaktor naczelna radia Tok FM, a w latach 2013–2015 redaktor naczelna i dyrektor programowa Polskiego Radia RDC. W 2015 wspólnie z Rafałem Betlejewskim i Tomaszem Stawiszyńskim założyła radio Medium Publiczne w ramach projektu o tej samej nazwie, tworzonego przez zespół dziennikarzy zawodowych i obywatelskich, ekspertów oraz działaczy społecznych. Jest współautorką – z Andrzejem Depko książki „Chuć, czyli normalne rozmowy o perwersyjnym seksie” (2012), autorką zbioru wywiadów „Biało-Czarna” (2016) oraz autorką książki „Deutsche nasz. Reportaże berlińskie” (2018), za którą otrzymała nagrodę im. Beaty Pawlak. Obecnie mieszka w Berlinie.
Dziennikarka radiowa i telewizyjna, w latach 2003–2012 redaktor naczelna radia Tok FM, a w latach 2013–2015 redaktor naczelna i dyrektor programowa Polskiego Radia RDC. W 2015 wspólnie z Rafałem Betlejewskim i Tomaszem Stawiszyńskim założyła radio Medium Publiczne w ramach projektu o tej samej nazwie, tworzonego przez zespół dziennikarzy zawodowych i obywatelskich, ekspertów oraz działaczy społecznych. Jest współautorką – z Andrzejem Depko książki „Chuć, czyli normalne rozmowy o perwersyjnym seksie” (2012), autorką zbioru wywiadów „Biało-Czarna” (2016) oraz autorką książki „Deutsche nasz. Reportaże berlińskie” (2018), za którą otrzymała nagrodę im. Beaty Pawlak. Obecnie mieszka w Berlinie.
Komentarze