Polska ma największe zalesienie w Europie - mówił na Kongresie Gospodarczym min. Tchórzewski, wywołując wesołość specjalistów, bo jesteśmy niżej średniej UE. Twierdził, że nie tylko człowiek decyduje o wzroście CO2, a drzewa zużywają go setki razy więcej niż naprawdę. Powielał mity, np.: Islandzki wulkan wyrzucił tyle zanieczyszczeń, ile ludzie przez 10 lat.
Na IX Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach (10-12 maja 2017), w obecności licznych zebranych gości z Polski i zagranicy, w tym Maroša Šefčoviča, wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej, komisarza ds. unii energetycznej, głos zabrał polski minister energii – Krzysztof Tchórzewski.
Krzysztof Tchórzewski to od blisko 30 lat człowiek zaufania prezesa Jarosława Kaczyńskiego, należy do tzw. żelaznego zakonu PC, w którym był od 1990 roku, nawet w roli wiceszefa. Szefował Srebrnej, spółce zarządzającej nieruchomościami PiS. Jest ministrem po raz trzeci: w rządzie Buzka - był ministrem transportu (1997-2001), u Kaczyńskiego - ministrem gospodarki (2007), w rządzie Szydło - ministrem energetyki. Z wykształcenia inżynier elektryk, na swoich stronach podkreśla, że działał w "Solidarności" 1980-81, potem prowadził działalność opozycyjną jako "współpracownik organizacji charytatywnych współpracujących z Kościołem oraz uczestnik kolportażu prasy opozycyjnej i wydawca Naszego Czasu. Kładzie też nacisk na swój katolicym i konserwatyzm.
Tekst dr. Marcina Popkiewicza* - znanego analityka, dziennikarza i popularyzatora nauki - ukazał się pierwotnie na portalu naukaoklimacie.pl. Korzystamy z niego - w nieco zmodyfikowanej wersji - za uprzejmą zgodą autora. Zachęcamy do zapoznania się z rozbudowaną argumentacją, do której autor odsyła, demaskując kolejne mity podtrzymywane przez Tchórzewskiego.
Wypowiedzi Krzysztofa Tchórzewskiego na temat klimatu budzi zdumienie i konsternację, bo mówi wszak minister polskiego rządu, odpowiedzialny za energetykę, a problem CO2 to jedno z wyzwań cywilizacyjnych. W kuluarach wręcz naśmiewano się z jego braku wiedzy. Niestety, naśmiewano się słusznie.
Nie zgadzam się, że tylko człowiek decyduje o zanieczyszczeniu powietrza, to CO2 o którym tak głośno mówimy i tak się boimy, to jednak 20-letnia topola potrzebuje 700 kg tego CO2 rocznie, żeby żyć; ale nawet sosna 25-letnia potrzebuje 200 kg żeby istnieć
Nikt nie twierdzi, że „tylko człowiek decyduje o zanieczyszczeniu powietrza”. Prawdą jest jednak, że gdyby nie nasze emisje dwutlenku węgla (a tego dotyczyła dyskusja), to koncentracja CO2 w atmosferze utrzymywałaby się na poziomie około 280 ppm (milionowych części), a nie skoczyła do ponad 400 ppm, w dodatku rosnąc w tempie 3 ppm rocznie.
W ciągu ostatnich 10 tysięcy lat poziom dwutlenku węgla w atmosferze pozostawał mniej więcej na stałym poziomie. Dopiero CO2 emitowany w wyniku działalności człowieka zaburzył tę równowagę. Nadmiar CO2 w atmosferze powoduje m.in. zakwaszanie pochłaniającej go wody, co ma znaczenie dla wielu ekosystemów morskich. Przede wszystkim jednak wywołuje wzrost temperatury powierzchni Ziemi.
W kontekście zanieczyszczania atmosfery dwutlenkiem węgla, które minister tak otwarcie lekceważy (patrz Mit: Dwutlenek węgla nie jest zanieczyszczeniem) opinia, że „tylko my decydujemy o zanieczyszczeniu powietrza” jest jak najbardziej prawidłowa.
Rysunek 1. Zmiany stężenia CO2 w ostatnich 10 000 lat. „0” oznacza 1 rok n.e. Źródło EPA.
Nauka jednoznacznie stwierdza, że tak gwałtowny wzrost CO2 to wynik naszej działalności (patrz też Mit: Dwutlenek węgla emitowany przez człowieka nie ma znaczenia, Mit: Nie ma empirycznych dowodów na antropogeniczność globalnego ocieplenia).
Co do podanych przez pana ministra Tchórzewskiego wartości pochłaniania CO2 przez drzewa, to są one zawyżone i to nawet kilkadziesiąt razy. Chętnie poznalibyśmy źródło, na którego podstawie wypowiada się pan minister.
Ilość CO2, który jest magazynowany w drzewie zależy od jego wieku i gatunku, a także klimatu, gleby, nasłonecznienia i wielu innych czynników, ale w naszym klimacie jest to typowo kilka do kilkunastu kilogramów CO2 rocznie. A nie kilkaset, jak podaje Tchórzewski.
W Europie najwydajniejsze lasy wychwytują dwutlenek węgla w tempie około 9 ton CO2 rocznie. Na hektar!
Jeżeli spojrzymy na Polskę, która ma największy procent zalesienia w Europie i jako jedyna zwiększyła od 1990 roku o 2 proc. zalesienie – wszystkie inne zmniejszyły, możemy powiedzieć, że tego CO2 żeby nasze drzewa mogły dobrze się rozwijać, trzeba sporo
Pan minister zdecydowanie powinien bardziej uważać na to, co mówi o przyrodzie. Czy Polska faktycznie jest krajem o największym procencie zalesienia w Europie? Taki mit pokutuje wśród wielu Polaków i Polek, dumnych z naszych lasów i borów. Ale mamy smutną wiadomość - Polska nie tylko nie jest liderem, ale jej zalesienie (31 proc. w 2015) jest wręcz poniżej średniej UE (38 proc.), a wyprzedzają nas m.in.: Austria (47 proc.), Czechy (35 proc.), Niemcy (32 proc.) nie mówiąc o krajach skandynawskich (Szwecja 69 proc., Finlandia 73 proc.), czy Rosji (50 proc.).
Rysunek 2. Procent pokrycia lasami krajów Unii Europejskiej. Dane: Bank Światowy.
A czy wszystkie inne kraje zmniejszyły zalesienie? To również widzimy na wykresie - w przytoczonym przez pana ministra okresie 1990-2015 lesistość spadła jedynie w Portugalii; w wielu krajach wzrosła znacznie bardziej niż w Polsce – w Bułgarii czy Włoszech o ponad 5 punktów procentowych, a w Hiszpanii aż o blisko 10 punktów procentowych.
Co do zdania, „że tego CO2 żeby nasze rośliny drzewa mogły dobrze się rozwijać i rosnąć, to w Polsce jednak potrzeba sporo”, przypuszczamy, że minister Tchórzewski zapożyczył to stwierdzenie od swojego kolegi z rządu - pana ministra Szyszki, który właśnie za nie dostał nagrodę „Klimatyczna Bzdura Roku 2015”.
Przypomnijmy, że bezpośrednio po zakończeniu szczytu klimatycznego w Paryżu, minister środowiska Jan Szyszko zapewniał, że
"Będziemy się starali łagodzić jego negatywne skutki dla polskiej gospodarki, w tym węgla, m.in. pokazując, że dwutlenek węgla emitowany w Polsce jest gazem życia dla żywych zespołów przyrodniczych, by stawały się coraz lepsze".
Chociaż dwutlenek węgla faktycznie jest niezbędny dla życia roślin, to niestety polskiego dwutlenku węgla nic pod tym względem nie wyróżnia. Warto też zauważyć, że przed rozpoczęciem epoki przemysłowej koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze wynosiła ok. 278 ppm, a roślinność miała się bardzo dobrze. W roku 2014 średnia koncentracja CO2 wynosiła już 398 ppm (o 43 proc. więcej), co ma liczne negatywne skutki. Dalsze "nawożenie" świata za pomocą CO2 nie jest potrzebne. Zwłaszcza, że i roślinom na dłuższą metę to nie służy. Upały, susze i pożary oraz problemy z dostępem do innych składników odżywczych, będące konsekwencjami wzrostu ilości CO2 w atmosferze, ograniczą wzrost roślin.
Wymowa obu tych fałszywych informacji - o ogromnym zalesieniu w Polsce i wielkich potrzebach CO2 ze strony drzew - jest jasna: minister Tchórzewski uważa, że nie ma co przesadzać z ograniczaniem w Polsce emisji dwutlenku węgla.
Kolejne stwierdzenie ministra to wariacja na temat nieśmiertelnego mitu o wulkanach, tym razem w podkręconej wersji, przy czym tutaj minister pomylił się wiele tysięcy razy.
W 2010 roku miał miejsce wybuch wulkanu w Islandii. I otóż to co podały ośrodki, to ilość zanieczyszczeń, które wulkan był uprzejmy wyrzucić na Europę równał się temu prawie 10-letniemu wytworzeniu zanieczyszczeń przez ludzi
Islandzki wulkan Eyjafjallajökull w maksimum erupcji wyrzucał dziennie 150-300 tysięcy ton CO2. Dla porównania, antropogeniczne emisje CO2 są rzędu 100 milionów ton dziennie (czytaj więcej Korzenie mitu „Wulkany emitują więcej CO2 od nas”), a sama największa polska elektrownia węglowa w Bełchatowie wyrzuca do atmosfery ponad 100 tysięcy ton CO2 dziennie. W sumie wszystkie wulkany na świecie emitują mniej niż 1 proc. tego co my ze spalania paliw kopalnych.
Odnośnie stwierdzenia pana ministra: "Więc to wszystko trzeba obserwować i na wszystko patrzeć z pewną rezerwą, ponieważ świat i natura kierują się swoimi prawami", to możemy tylko powiedzieć, że
jak najbardziej trzeba obserwować i patrzeć, a także orientować się w prawach, którymi kierują się świat i natura – w każdym razie, jeśli chce się na ten temat publicznie zabierać głos.
*Dr Marcin Popkiewicz jest z wykształcenia fizykiem jądrowym, a poza tym to analityk megatrendów, ekspert i dziennikarz zajmujący się powiązaniami w obszarach gospodarka-energia-zasoby-środowisko. Autor bestsellerów '"Świat na rozdrożu" i "Rewolucja energetyczna. Ale po co?". Redaktor portali ziemianarozdrozu.pl i naukaoklimacie.pl. Przewodniczący polskiego oddziału ASPO (Association for the Study of Peak Oil) i członek rady programowej INSPRO. Laureat "Dobromira Roku 2013", głównej nagrody "Dziennikarze dla klimatu" 2015 oraz "Economicus 2016" za najlepszą książkę szerzącą wiedzę ekonomiczną.)
Tekst dr Popkiewicza był konsultowany przez prof. Szymona P. Malinowskiego, fizyka atmosfery i profesora nauk o ziemi w Uniwersytecie Warszawskim
Komentarze