Już oficjalnie Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przyznała, że traktowanie transpłciowości jako zaburzenia psychicznego jest niezgodne z obecną wiedzą medyczną i przyczynia się do stygmatyzacji osób trans. To kolejny krok na drodze do uznania pełni praw osób, które odczuwają inną identyfikację płci niż ta określona przy urodzeniu
18 czerwca 2018 WHO opublikowała aktualizację Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych - ICD-11. "Naszą intencją jest redukcja przeszkód stojących na drodze do opieki [red. - medycznej]" - mówił 26 lipca 2016 roku w wywiadzie dla New York Times'a dr Geoffrey Reed, psycholog, jeden z koordynatorów prac nad nowym kształtem klasyfikacji.
Kwestie związane z transpłciowością zostały w dokumencie usunięte z listy zaburzeń psychicznych i przeniesione do rozdziału związanego szeroko ze zdrowiem seksualnym ("Conditions Related to Sexual Health"). Zmieniły się też kategorie. Zamiast zaburzeń i zmedykalizowanych terminów takich jak transseksualizm (zobacz niżej) zostały one podzielone na dwie kategorie:
Prace nad poprzednią wersją (ICD-10) rozpoczęły się w 1983 roku. Wtedy terminy związane z transpłciowością* zostały wrzucone do przepastnego rozdziału dotyczącego zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania.
Zgrupowane w kategorii F64 (zobacz niżej) przez ostatnich 25 lat uznawane były za "zaburzenia identyfikacji płciowej".
Na zmiany w klasyfikacji od lat naciskali aktywiści na rzecz osób trans. Momentem przełomowym w dyskusjach była publikacja wyników badań (w lipcu 2016) w czasopiśmie „The Lancet Psychiatry”. Przeprowadzone przez pracowników National Autonomous University of Mexico dla WHO na reprezentatywnej próbie osób transpłciowych potwierdziły to, co od lat sygnalizowały same osoby trans.
Problemy psychiczne, z którymi się borykają, wynikają z braku społecznej akceptacji, a nie wewnętrznego rozdarcia związanego z odczuwaną tożsamością płciową.
W raporcie opublikowanym na stronie WHO można przeczytać: "(...) dowody jasno świadczą o tym, że nie jest to zaburzenie psychiczne i w istocie klasyfikowanie [niezgodności płciowej] w ten sposób może powodować olbrzymią stygmatyzację osób, które są transpłciowe [...] wciąż istnieją jednak znaczne potrzeby zdrowotne, którym w najlepszy sposób można sprostać, jeśli będą zapisane w ICD".
Dokument zostanie zatwierdzony w maju 2019 roku, a implementacja na poziomie krajowym zapowiadana jest na 2022 rok.
Na filmie poniżej dr Lale Say z WHO w szczegółach opowiada o zmianach w ICD-11 dotyczących niezgodności płciowej.
Organizacje działające na rzecz osób trans na całym świecie od lat zwracały uwagę, że definiowanie odmiennej identyfikacji płciowej jako "zaburzenia" wzmacniało stygmatyzację. Edyta Baker z Fundacji Trans-fuzja mówi OKO.press: "Lekarze w Polsce niewiele wiedzą na temat transpłciowości. Skoro w ICD transpłciowość znajdowała się na osi F oznaczającej zaburzenia psychiczne to i lekarze dostając w dokumentach diagnozę F64 tak ją odbierali. To od środowiska medycznego do społeczeństwa przedostała się informacja o tym, że osoby transpłciowie są zaburzone.
A to oznacza, że w społecznym odbiorze jesteśmy niestabilni, niespełna rozumu, nieprzewidywalni, niedorozwinięci, nie umiemy przystosować się do życia w społeczeństwie. Dlaczego więc brać nas na poważnie?
Do dziś słyszymy głosy, które mówią: »aha, wydaje mu/jej się, że jest kimś innymi niż jest«. WHO odrywając łatkę zaburzenia od transpłciowości robi równie istotny krok, jak wtedy gdy ogłosiła, że homoseksualność i biseksualność to naturalna seksualności człowieka, a nie zaburzenie czy dewiacja. Oczywiście można się zastanawiać nad sensem nowej klasyfikacji. Mieszanie tożsamości płciowej ze zdrowiem seksualnym jest mylące, szczególnie w Polsce. WHO myśli jednak po angielsku i dla nich zdrowie seksualne ma szerszy wydźwięk. W Polsce termin "seksualny" już dawno przestał być kojarzony ze swoimi korzeniami, czyli płcią człowieka. Dziś kojarzy się głównie z erotyką. No więc osoba trans-seksualna to pewnie jakiś zboczeniec.
Spodziewam się, że zmiany w świadomości i lekarzy i społeczeństwa będą postępować powoli. My edukujemy już od kilkunastu lat i efekty są bardzo różne. Dlatego nie wyciągałabym wniosku, że będzie nam dużo łatwiej. Decyzja WHO to dobry punkt wyjścia do dyskusji, ale przed nami jeszcze lata pracy u podstaw, zanim będziemy postrzegani tak, jak chcemy".
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze