"Wynik prezydenta Andrzeja Dudy oraz kandydata Konfederacji pokazuje, że potrzebna jest mobilizacja, także w debacie publicznej. To również apel do mediów. Stoimy dziś przed ogromnym zagrożeniem radykalnego skrętu w prawo" - komentuje dla OKO.press Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, szefowa sztabu Roberta Biedronia
Maria Pankowska, OKO.press: Wynik Roberta Biedronia w pierwszej turze wyborów prezydenckich jest mocno poniżej oczekiwań - niecałe 3 proc. Jakie emocje panują teraz w sztabie? Jesteście rozczarowani?
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk: Dominującą emocją jest wdzięczność dla wszystkich wyborców, którzy mieli odwagę postawić na Roberta Biedronia. Na jedynego kandydata, który w tej kampanii niezależnie od sugestii, presji, sondaży potrafił trwać przy swoich wartościach. Stał w prawdzie.
Robert Biedroń dał świadectwo temu, co powinno być standardem, być oczywiste. Że ludzie to ludzie, a nie ideologia.
Że kobiety mają i powinny mieć pełnię wolności i praw, w tym prawo do tego, by decydować, kiedy i czy w ogóle chcą zostać matkami. Kandydata, który niezależnie od wszystkiego stoi tam, gdzie lewica stać powinna. Czyli po stronie ludzi, a nie zysku i wielkiego kapitału. Po stronie młodych ludzi, którzy czekają na dach nad głową, na mieszkanie.
Taka postawa się nie opłaca?
Trwanie w takich wartościach, w tej postawie bywa trudne. Czasami także nieopłacalne, ale długofalowo jest tym, co czyni politykę sensowną i wartościową. Dlatego dominującą dziś wśród nas emocją, wśród wszystkich środowisk tworzących Lewicę i stojących za Robertem Biedroniem jest wdzięczność, że konsekwentnie trwał w tych przekonaniach. Wierzymy, że to w przyszłości zaprocentuje.
Mamy też poczucie, że gdyby Lewicy nie było w tej kampanii, to debata publiczna wyglądałaby dramatycznie inaczej. Dzięki nam byli ludzie, którzy stanęli w obronie młodych protestujących czy to pod Trójką, czy to pod Pałacem Prezydenckim, kiedy Andrzej Duda wypowiedział te haniebne słowa. To wartość, której Lewicy nikt nie odbierze. Nawet jeżeli dziś wynik nie jest oczywiście w pełni satysfakcjonujący, to wierzymy, że to zaprocentuje. Trzeba stać po tej właściwej stronie.
Skąd tak słaby wynik? Czy Lewicę czekają gorzkie rozliczenia?
Analizy takiego wyniku przed nami. Czeka nas wiele pracy i namysłu nad tym, jak lepiej docierać z naszym przekazem i wartościami do wyborców i wyborczyń.
Epidemia ograniczyła kontakty z wyborcami, uniemożliwiła kontakty bezpośrednie, w których Robert Biedroń wypada najlepiej. To zresztą było widać w ostatnim tygodniu w sondażach, bo widzieliśmy pewne odbicie w czasie od odmrożenia spotkań do wyborów. Czas był tutaj naszym największym rywalem.
Analizy i wiele pracy jeszcze przed nami. Ale Lewica jest na to gotowa, jest silna. Mamy poczucie, że musimy stać na straży fundamentalnych wartości i praw człowieka. Tak, żeby nikt z naszej wspólnoty nie był wykluczany.
Co po tych wyborach stanie się z Robertem Biedroniem?
Robert Biedroń pozostaje jednym z liderów Lewicy.
Pozostaje także europosłem i w Parlamencie Europejskim będzie walczył np. o to, by środki z Funduszu Odbudowy Europy w kwocie 280 mld złotych trafiły do Polski, tak jak to było zapowiadane. Będzie dalej reprezentował tam interesy i poglądy tych Polek i Polaków, którzy chcą sprawiedliwej transformacji energetycznej, osiągnięcia neutralności klimatycznej. Tych którzy chcieliby, aby w Polsce obowiązywały prawdziwie europejskie standardy praw człowieka, w tym praw kobiet. Będzie dalej robił swoje.
Lewica nie żałuje dziś, że nie postawiła w tych wyborach na kobietę?
W tym wyścigu prezydenckim kobieta była, ale została podmieniona na innego kandydata przez jedno ze środowisk. Znana jest moja opinia o tym, że w polityce kobiet jest zbyt mało. To wielkie zadanie dla Lewicy, by ich do polityki wprowadzać więcej. Mam poczucie, że to zadanie już wykonujemy, dopominając się o prawa kobiet i eksponując fantastyczne posłanki z różnych środowisk, także z organizacji pozarządowych. Walczymy o obecność kobiet w polityce.
PO kandydata podmieniła. Lewica teoretycznie mogła zrobić to samo.
Ja stoję na stanowisku, że jest czas wyboru kandydata, czas kampanii i walki o to, by wybrany przez nas kandydat zdobył jak najlepszy wynik.
Kandydata nie wybiera się na billboard, na ulotkę, tylko z przekonaniem, że najlepiej się do tego nadaje.
Wszystkie partie tworzące Lewicę zdecydowały się postawić na Roberta Biedronia, później nastąpił czas, byśmy wszyscy walczyli o ten wynik. W imieniu własnym i całego sztabu mogę powiedzieć, że tę pracę wykonywaliśmy najlepiej, jak potrafiliśmy.
Robert Biedroń znów jest jedynym kandydatem, który potrafi upomnieć się o kobiety w polityce. I roztoczyć wizję, w której może już za 5 lat to właśnie kobieta będzie prezydentką Polski.
Nie mam cienia wątpliwości co do tego, że Robert Biedroń stoi po stronie kobiet.
Czy Robert Biedroń poprze w drugiej turze Rafała Trzaskowskiego?
Kiedy ktoś pyta mnie o przekazywanie poparcia, głosu, mówię, że wyborcy to nie jest worek kartofli, który można po prostu przekazywać. Wyborcy mają swój rozum, swoje przekonania. To oczywiste, że stoją po stronie demokracji i Konstytucji, praw człowieka.
Ale odpowiedzialnością kandydata opozycji, który dostanie się do drugiej tury, jest pozyskanie wyborców Lewicy. Przekonanie ich, że w trakcie drugiej tury warto wyjść z domu i pójść do lokali wyborczych.
To może odbyć się tylko na drodze dialogu, szacunku. Nie na drodze presji, zastraszania czy emocjonalnych szantaży. Wszystko jeszcze przed nami. Robert Biedroń zadeklarował otwartość na rozmowę z tym kandydatem opozycji, który dostanie się do drugiej tury. Jeśli taka wola będzie, to do takich rozmów na pewno dojdzie.
Co nas czeka w drugiej turze?
Za wcześnie dziś jeszcze na obstawianie wyników.
Ale wynik prezydenta Andrzeja Dudy oraz kandydata Konfederacji pokazuje, że potrzebna jest mobilizacja, także w debacie publicznej. To także apel do mediów. Stoimy dziś przed ogromnym zagrożeniem radykalnego skrętu w prawo.
W kierunku braku poszanowania dla praw człowieka. Wszyscy, którzy chcą tytułować się demokratami - zarówno politycy, jak i media - muszą zdać sobie z tego sprawę. Tę brunatną falę trzeba będzie powstrzymać.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze