0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Krystyna Pawłowicz (rocznik 1952, posłanka PiS drugi raz w Sejmie) jest znana przede wszystkim z tabloidowego szokowania publiczności, okrzyków i wyzwisk. Ale ma też inne twarze, a w każdym razie miała.

Twarz najnowsza. Twitterowa rekordzistka (ćwierka co godzinę)

W 2013 mówiła w wywiadzie, że ma starą komórkę, nie umie wysłać SMS-a ani obsługiwać komputera.

Dziś, jeśli chodzi o widoczność na Twitterze, 67-letnia posłanka Krystyna Pawłowicz jest w absolutnej czołówce polityków obozu rządzącego. Policzyliśmy - przez cały okres swojej aktywności w serwisie, publikowała średnio 18,7 tweeta dziennie.

To oznacza, że Pawłowicz ćwierka średnio raz na godzinę (zakładając, że sypia tylko 5,3 godziny i natychmiast po obudzeniu rzuca się do klawiatury).

Przebija ją tylko europarlamentarzysta Jacek Saryusz-Wolski, który tweetuje średnio 19,7 raza dziennie. Na trzecim miejscu jest poseł Dominik Tarczyński z 14,5 tweeta na dobę. To jedna z przyczyn fenomenu popularności Pawłowicz. Dalej peleton goni wicepremier Jarosław Gowin, z 6,6 tweeta dziennie.

Pawłowicz obserwuje 45 tys. osób. To mniej niż np. 90 tys. ministra Brudzińskiego, ale zważywszy na liczbę tweetów siła rażenia Pawłowicz jest większa.

Chętnie wypowiada się także poza internetem. W ostatnim „Do Rzeczy” pokusiła się o klasyfikację niesprzyjających rządowi naukowców. Wyróżniła dwie kategorie: „naukowy palikotyzm” (to ci humaniści, którzy zwracają uwagę na prawa człowieka, np. prawa kobiet czy mniejszości seksualnych) i „prawniczych anarchistów” (to z kolei prawnicy, którzy nie popierają poczynań PiS).

Są też w wywiadzie z „Do Rzeczy” swoiste recenzje konkretnych osób. „Hartman, jako antyklerykał, pewnie wolałby uczestniczyć w czarnej mszy niż we mszy świętej” – mówi z właściwym sobie poczucie humoru.

To nie koniec żartów Pawłowicz. Mówiąc: „Od profesora powinno się oczekiwać nie tylko tytułu, lecz także pewnej kultury osobistej (…)” i stwierdzając, że krytykowani przez nią naukowcy „zamiast wiedzą, wykazują się tabloidowym szokowaniem publiczności” – wykazała się chyba sporą autoironią.

Bo to Pawłowicz jest znana przede wszystkim z tabloidowego szokowania publiczności, okrzyków i wyzwisk.

Ostatnio celem uczyniła wdowę po prezydencie Adamowiczu, kandydującą na europosłankę Magdalenę Adamowicz. Wcześniej obrażała – dość szkaradnie - Annę Grodzką i gejów, posłów PO i Nowoczesnej, nauczycieli… Lista jest długa. Nie warto epatować cytatami.

Wypowiedzi Pawłowicz to gotowce dla portali, szukających prostych treści. Nabijają kliki zarówno oburzeni skandalicznymi wypowiedziami posłanki, jak i ucieszeni ich oburzeniem skrajni zwolennicy PiS.

Dlatego w OKO.press staramy się ograniczać cytowanie obliczonych na skandal wypowiedzi.

Młoda twarz Pawłowicz. Okrągły Stół i teksty do „Wyborczej”

Ale początki były zupełnie inne. Jako młoda prawniczka o opozycyjnych poglądach Pawłowicz była przy Okrągłym Stole, w grupie roboczej ds. stowarzyszeń. Przy tym samym Okrągłym Stole, który politycy PiS przedstawiali potem jako „założycielską zdradę” wolnej Polski.

Gdy powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego, Pawłowicz pisała projekt nowej, „zachodniej” i demokratycznej ustawy o zgromadzeniach publicznych. Pracowała nad nią razem z Małgorzatą Fuszarą, ministrą ds. równego traktowania w rządzie Tuska-Kopacz, dziś działaczką Kongresu Kobiet, współtwórczynią gender studies na UW i członkinią rady programowej Archiwum im. Wiktora Osiatyńskiego.

Współautorami byli także: bliski współpracownik prezydenta Wałęsy Lech Falandysz oraz Jacek Kurczewski. Projekt miał poparcie liberalnych publicystów – np. Wandy Falkowskiej, która obszernie analizowała go na łamach „Gazety Wyborczej” (wydanie z dnia 17 sierpnia 1989, str. 3.).

Pawłowicz pisywała też zresztą wtedy artykuły do „Wyborczej”. Spierała się np. o rolę Najwyższej Izby Kontroli z senatorem Zbigniewem Romaszewskim, wówczas reprezentującym Klub Obywatelski, później Ruch Odbudowy Polski, a od 2005 do 2011 – PiS.

Pawłowicz broniła wówczas neutralności politycznej NIK, przestrzegała przed nadmiernym uzależnianiem Izby od parlamentu, podobnie zresztą jak prokuratury. Nie chciała, by NIK stał się „sejmowym organem o politycznym w zasadzie charakterze” („Gazeta Wyborcza” z 9 października 1990, s. 3.).

Zanim została walczącą o „wstanie Polski z kolan” posłanką, Krystyna Pawłowicz była w III RP m.in. sędzią Trybunału Stanu. Ubiegała bezskutecznie się o miejsce w Trybunale Konstytucyjnym – w 2010, czyli na długo przed tym, zanim PiS go „odzyskał”. Zasiadała też w czasach pierwszego rządu Donalda Tuska w radzie nadzorczej Telewizji Polskiej, obok m.in. ludzi związanych z SLD (w latach 2009-2010).

Twarz trzecia. Wykładowczyni, którą Hania zwolniła

Jest autorką licznych publikacji prawnych. Habilitowała się za pierwszych rządów PiS (2005), 25 lat po doktoracie na temat NIK. Dziennikarzom opowiadała, że utrudniano jej habilitację.

Przez 40 lat prowadziła zajęcia na Uniwersytecie Warszawskim. Zakończyła pracę w 2011 roku Marcinowi Wójcikowi z „Gazety Wyborczej” w 2013 roku powiedziała: "Musiałam odejść, bo Hania Gronkiewicz-Waltz odbierała mi zajęcia". Chwaliła się też dobrymi relacjami ze studentami – wersję tę potwierdzał materiał „Polityki”, którego autor Marcin Kołodziejczyk, rozmawiał z byłymi uczestnikami jej zajęć.

Gronkiewicz-Waltz i Pawłowicz były koleżankami z uczelni. Pawłowicz była zaangażowana w powołanie Gronkiewicz-Waltz w 1992 na szefową Narodowego Banku Polskiego – kandydaturę polityczki wspierał wtedy Lech Wałęsa. Panie były wtedy politycznie blisko – przyszła prezydent Warszawy współpracowała m.in. z ZChN czy Stowarzyszeniem Rodzin Katolickich.

To nie jedyny kontakt Pawłowicz z ludźmi dzisiejszej opozycji. Opowiadała też Wójcikowi, że 2004 roku zgłosił się do niej Roman Giertych – by napisała dla Ligi Polskich Rodzin skargę na traktat akcesyjny. „Dostałam za to bukiet róż i płytę z koncertem chopinowskim. A dzisiaj Giertych mówi w programie Moniki Olejnik: »Strzeżcie się PiS, bo kiedy wróci, będziecie mieli taki rząd, że ministrem spraw wewnętrznych będzie Macierewicz, a Pawłowicz sprawiedliwości«”.

Na emeryturze Pawłowicz wykładała jeszcze w Wyższej Szkole Administracji i Prawa w Ostrołęce. Koniec tej pracy zbiegł się z jej skandaliczną wypowiedzią o samobójstwie 14-letniego Kacpra. Chłopiec prześladowany był ze względu na swój homoseksualizm i zabił się zaszczuty przez rówieśników. Pawłowicz napisała wtedy: "liberalno-lewackie środowiska najpierw propagują wśród dzieci i młodzieży podatnych na różne niestandardowe zachowania - nienaturalne postawy i relacje, a potem, gdy te zaburzone zachowania są przez rówieśników brutalnie wytykane i w skrajnych sytuacjach kończą się tragicznie, to lewaccy ideolodzy patologii obyczajowych odwracają kota ogonem i fałszywie, bezczelnie lamentują”. I apelowała: „Nie siejcie patologii, nie będzie jej śmiertelnego żniwa”.

Przeszło 2000 osób, w tym ok. 200 naukowców, podpisało wówczas petycję o zwolnienie Pawłowicz z pracy na uczelni.

Jak informowały władze WSAiP, posłanka rozwiązała umowę za porozumieniem stron. Pawłowicz napisała na Facebooku, zwracając się do „lewactwa”: „Sama się wcześniej zwolniłam, by mieć więcej czasu na obronę polskich spraw przed wami”.

Twarz czwarta. Skrzydłowa Piotrowicza w komisji

„Lewacki chlew” na komisji

Dość podobnie jak w internecie posłanka zachowuje się podczas posiedzeń sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, w której dziś zasiada. Doskonale uzupełnia się z szefem komisji posłem Stanisławem Piotrowiczem, choć ten wyraża się mniej kwieciście. Wcześniej, gdy pierwszy została wybrana do Sejmu w 2011 roku, była w Komisji ds. Unii Europejskiej.

Podczas dyskusji o zmianie prawa o prokuraturze (19 lipca 2018) Pawłowicz proponowała, by jakoś „rozwiązać” kwestię istnienia opozycji: „A oni się wszyscy śmieją, panie przewodniczący. Oni się cieszą, że nas prowokują. Ja proponuję, żebyśmy znaleźli sposób, który pozwoli po prostu to zakończyć”. Merytoryczne uwagi posłanki-prawniczki na tamtym posiedzeniu? „Wy chlew tu zrobiliście. Robicie tu chlew”, „Lewackie chamstwo robi tu chlew” (słowa „chlew” Pawłowicz użyła na tamtym posiedzeniu 13 razy, co można łatwo policzyć w stenogramie).

Przy okazji jednej z kolejnych nowelizacji ustawy o IPN (13 marca 2019) Pawłowicz pytała z kolei na komisji sejmowej „poza trybem” prezesa IPN Jarosława Szarka,

„czy nie mógłby zastanowić się i podjąć inicjatywy, żeby przewidzieć procedurę, która pozwoli zakończyć sprawę pana prezydenta Lecha Wałęsy (…) terroryzującego opinię publiczną, naukowców, pracowników nauki”.

Posłanka Barbara Dolniak z Nowoczesnej próbowała rozmawiać na temat. Pawłowicz rzuciła jej ostro: „Gasiuk-Pihowicz nr 2 niech się nie odzywa”.

Nie atakować ministra

Pawłowicz w komisji często bardziej skupia się na zwalczaniu opozycji, niż pracy nad danym tematem. Było tak np. podczas dyskusji o problemach więziennictwa. Poseł Michał Szczerba z PO zwrócił 12 marca 2019 uwagę, że w polskich więzieniach przypada „1 wychowawca na 40 osadzonych i 1 psycholog na 200 osadzonych. W celach jest tylko po 3 m kw. na osadzonego. Nie są to cele jedno-, dwu-, ani trzyosobowe. Standardem są cele 11 osobowe. Pojawiają się również cele 18-osobowe, np. w Białymstoku. Jest to niezgodne z jakimikolwiek standardami”.

Szczerba zwrócił też uwagę na „braki kadrowe, niskie wynagrodzenia i nadgodziny (dwa miliony!)” w Służbie Więziennej, mówił też o problemie z traktowaniem więźniów chorych psychicznie, wiążąc to z zabójstwem prezydenta Pawła Adamowicza.

Pawłowicz przyjęła inne spojrzenie na problem. „Ja wiem, że chcecie błysnąć swoim atakowaniem ministra… Teraz ja mówię! ...Chciałabym prosić, żeby na pytania odpowiedzieć na piśmie i zadawać pytania, które pokazują problem, a nie takie, które go zaciemnieją. Szkoda czasu na takie popisy i przerzucanie się danymi. I tak przegracie wybory”. Jak dodała, „ani minister, ani ktokolwiek inny nie przychodzi do Sejmu z wiedzą o takich szczególikach jak te, ilu więźniów weszło do kibla, a ilu z niego wyszło".

Zamykamy dyskusję

Są momenty, kiedy Pawłowicz udaje się skutecznie zamknąć usta opozycji. 12 lutego 2019 komisja debatowała o Trybunale Konstytucyjnym. Posłanka Gasiuk-Pihowicz zwracała uwagę, że niemiecki TK wydaje na rozpatrzenie jednej sprawy w przeliczeniu ok. 16 tys. zł, a w Polsce to jest około 152 tys. zł. Gasiuk-Pihowicz tytułowała jednocześnie prawniczkę wybraną w grudniu 2015 głosami posłów PiS na prezesa TK „sędzią Przyłębską”.

Posłanka Pawłowicz złożyła wtedy wniosek o zamknięcie obrad przed udzieleniem odpowiedzi

– „ponieważ absolutnie uwłaczające godności, pozycji i obraźliwe dla organu konstytucyjnego wypowiedzi przekraczają wszystkie możliwe normy, powtarzają się obelgi wobec pani prezes, oszczerstwa wobec działalności TK, używane są inwektywy zarzucające, insynuujące kłamstwo i manipulację”. Przewodniczący komisji, poseł Stanisław Piotrowicz, przychylił się do wniosku, posłowie PiS go przegłosowali. I po dyskusji.

To nie jedyny moment, gdy Pawłowicz i Piotrowicz działali jak tandem. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar prezentował na posiedzeniu komisji 18 lipca 2018 swój raport - „Informacje o stanie przestrzegania praw człowieka i obywatela w 2017 roku”. Gdy stwierdził, że „w sprawach, które mają znaczenie ustrojowe, w których istnieje głęboki interes polityczny, nie można liczyć, moim zdaniem, na niezależność TK. To jest związane z orzekaniem osób, które nie są do tego, moim zdaniem, uprawnione…” przewodniczący Piotrowicz zamknął posiedzenie komisji. Wcześniej krytykę Piotrowicza ze strony posłów opozycji Pawłowicz określiła dwukrotnie „lewackim chamstwem”.

Twarz piąta, radiomaryjna. Odezwy szczęść Boże

Od lat Pawłowicz jest felietonistką Radia Maryja. Jej radiowe felietony noszą zbiorczy tytuł „Myśląc Ojczyzna” i mają prosty format. Posłanka nagrywa przez telefon 5-7 minutowe odezwy na antenę, zaczynając i kończąc „Szczęść Boże!”. Czasem ktoś spisuje je na stronę internetową, czasem dostępne jest na niej tylko nagranie.

Czasem Pawłowicz po prostu przystępnie i perswazyjnie tłumaczy słuchaczom linię partii. Tak było np. ze strajkiem nauczycieli. Zdekonspirowała go jako komunistyczny, antyrządowy spisek. „Działacze ZNP zagrozili polskim uczniom, że zablokują przeprowadzenie ich życiowych egzaminów szkolnych, od których zależą przecież dalsze losy tych dzieci (...) zdradzili ich” - mówiła 11 kwietnia.

Nauczyciele dali się „zmanipulować postkomunistycznym liderom ZNP i byłemu komuniście z PZPR panu Broniarzowi, na śmierć walczącemu z narodowym, polskim rządem Prawa i Sprawiedliwości”.

Na antenie Pawłowicz szerzy również swoje teorie ustrojowe. Komentowała np. „sfałszowane” wg części zaplecza PiS wybory samorządowe z roku 2014. Stwierdziła, że "samo techniczne wrzucenie głosów przez zdezorientowanych wyborców nie daje prawa do sprawowania władzy osobom w takich ułomnych procedurach wyłonionym" (4 grudnia 2014).

Komentując wystąpienie premier Beaty Szydło w PE zauważyła: „Jednak Opatrzność czuwa nad Polską i dzięki Jej za to! Szczęść Boże!" (21 stycznia 2016).

Twarz szósta. Histeria wyborcza

Opatrzność opatrznością, ale im bliżej do wyborów, tym bardziej trzeba jej pomagać. Przynajmniej według felietonistki Pawłowicz, która zaostrza coraz bardziej ton. W marcu omawiała program partii Wiosna – zdaniem posłanki finansowanej przez Niemców. Piętnowała na antenie obronę „wynaturzonych homoseksualistów, lesbijek, transwestytów, zoofilów, nekrofilów, kazirodców, pedofilów i tym podobnych”.

Opatrzności może pomóc oczywiście karta wyborcza. A jak nie pomoże, będzie źle.

„Jeśli PiS nie wygra [wyborów do Parlamentu Europejskiego – przyp. WM], stracicie państwo wszystko, co dla Polski i Polaków zrobiła Zjednoczona Prawica. (...)

Polska stoczy się w otchłań antychrześcijańską, otchłań zła, gdyż nie będzie w Unii chroniona wystarczająco. Cofnięte programy zastąpi wsparcie dla homoseksualistów, by zrównać ich ze zdrowymi ludźmi; i wsparcie, by sprowadzić do polski islamskich imigrantów, którzy zniszczą polską tożsamość kulturową i religijną bezpowrotnie.

Tylko zwycięstwo PiS uratuje Polskę przed agresją zewnętrznego, zbrodniczego lewactwa”.

Choć straszy unijnym „zbrodniczym lewactwem” i krytykowała podpisany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego traktat lizboński, Pawłowicz podkreśla, że nie chce Polexitu. Jako argument przeciwko podaje przykład Brexitu – że nawet dużo bogatsza Wielka Brytania ma z opuszczeniem wspólnoty duże kłopoty. A także zagrożenie ze strony Rosji.

Koniec Krystyny Pawłowicz? To by oznaczało awans Piłki

16 grudnia 2018 Krystyna Pawłowicz ogłosiła – oczywiście na Twitterze – odejście z polityki. Dotąd tego nie zrobiła, ale czy naprawdę to planuje?

Rozmaici publicyści wielokrotnie pisali o tym, że jej działalność raz jest, a raz nie jest na rękę prezesowi Kaczyńskiemu. Z pewnością nie na rękę byłaby mu rezygnacja Pawłowicz z mandatu jeszcze przed końcem bieżącej kadencji. Na jej miejsce wszedłby wtedy startujący z listy PiS w tym samym okręgu Marian Piłka, bliski współpracownik Marka Jurka z Prawicy RP. Pawłowicz, choć bliska Radiu Maryja, gra w drużynie Kaczyńskiego i jest lojalna. A środowisko Jurka już raz w imię ultrakatolickich pryncypiów opuściło prezesa, gdy ten w 2007 roku nie doprowadził do zaostrzenia zakazu aborcji. Kaczyński nie chce pozwolić sobie na utratę szabel.

Prasa, prawicowa i nie tylko, pisała o snutych rzekomo przez Pawłowicz planach wejścia w poczet sędziów „odzyskanego” Trybunału Konstytucyjnego.

;

Udostępnij:

Witold Mrozek

dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.

Komentarze