0:000:00

0:00

„Mam poważne wątpliwości, czy egzamin ósmoklasistów 21 kwietnia jest w ogóle możliwy. Byłbym całym sercem, żeby to się udało, ale nic na to nie wskazuje” – mówił w czwartek na antenie radia TOK FM Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego.

ZNP także jest pełne obaw co do pracy szkół podczas epidemii koronawirusa.

Minister edukacji Dariusz Piontkowski wydał zalecenia, z których wynika, że do piątku 20 marca dyrektorzy szkół mają za zadanie przygotować swoich pracowników i uczniów do pracy w wirtualnej szkole.

"Dyrektorzy zostali powiadomieni, że w ciągu dwóch dni mają przygotować się do wprowadzenia kształcenia zdalnego. To jest zadanie nie do wykonania przy dzisiejszych możliwościach sprzętowych szkół oraz uczniów".

– mówi OKO.press Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka prasowa ZNP.

Przeczytaj także:

Broniarz: Musimy przeskoczyć z XIX do XXI wieku

Uczniowie mają wrócić do szkół po świętach wielkanocnych, czyli 15 kwietnia – taki termin najpewniej znajdzie się w nowym rozporządzeniu MEN, które ma się ukazać w przyszłym tygodniu.

Jak przekonywał minister Piontkowski we wtorek na antenie TVP, gdyby tak się stało, egzaminy odbędą się w terminie. „Gdyby ta przerwa się wydłużała, oczywiście egzaminy nie mogłyby się odbyć, musielibyśmy je przenieść".

Te informacje potwierdził też szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.

Poważne obawy co do zapewnień MEN ma ZNP. Według Związku, żeby egzamin ósmoklasisty i matury odbyły się w terminie, uczniowie musieliby opanować cały przewidziany materiał, także ten z marca. Żeby to zrobić, szkoły musiałyby bardzo sprawnie przejść na tryb pracy zdalnej. A z tym może być problem.

"Musielibyśmy nagle przeskoczyć z XIX wieku w wiek XXI"

– mówił Broniarz w TOK FM.

Przypomniał, że rozporządzenie MEN z 11 marca, które obowiązuje, wyklucza nauczanie zdalnie. Jest w nim jedynie mowa o „czasowym zawieszeniu zajęć dydaktyczno-wychowawczych”. Czyli w tej chwili nauczyciele pracują zdalnie właściwie na własną rękę. Dokładne wytyczne co do nauczania zdalnego mają się znaleźć w nowym rozporządzeniu planowanym na przyszły tydzień.

17 marca Piontkowski wysłał do dyrektorów szkół zalecenia, jak mają się przygotować do zdalnego trybu pracy. Dyrektorzy mają m.in.:

  • sprawdzić, czy szkoły mają kontakt internetowy ze wszystkimi uczniami, rodzicami i nauczycielami;
  • przygotować możliwość zdalnej realizacji programów nauczania;
  • przygotować możliwości zdalnego monitorowania i oceniania postępów uczniów.

Minister dał na to dyrektorom dwa dni.

To niewykonalne

„Moja szkoła korzysta od kilku miesięcy z platformy internetowej, większość nauczycieli i uczniów potrafi z niej korzystać. Dzięki temu teraz mamy łatwiej. Ale wiem, że w wielu szkołach, z którymi mam kontakt, takich platform nie było. Trudno mi sobie wyobrazić, że od przyszłego tygodnia zdalne nauczanie ma sprawnie ruszyć w całej Polsce” – mówi OKO.press dyrektorka jednego z warszawskich liceów.

Jednak nawet u niej jest po kilka osób, szczególnie w klasach pierwszych, które z platformy nie korzystają.

Bardziej krytyczne jest ZNP. Przestawienie się w kilka dni na zdalną pracę szkół jest niewykonalne – mówi wprost OKO.press rzeczniczka ZNP i wylicza problemy, z którymi nagle muszą sobie poradzić dyrektorzy, nauczyciele, uczniowie i rodzice.

Przede wszystkim nie wszyscy uczniowie i nauczyciele dysponują odpowiednim sprzętem.

"To nie jest tak, że każdy uczeń ma laptop i smartfon z internetem. Nie możemy zakładać takiej wielkomiejskiej perspektywy.

Mamy bardzo dużo sygnałów od nauczycieli, że tak nie wygląda przeciętny polski nastolatek. Ba, są szkoły, które nie mają nawet dziennika elektronicznego, czyli najprostszej komunikacji internetowej z uczniami” – opowiada Kaszulanis.

Jej zdaniem sprawdzenie w ciągu dwóch dni przez dyrektora, który ma 700 uczniów, czy wszyscy mają odpowiednie warunki techniczne, graniczy z cudem.

Zresztą jeden komputer z internetem w domu to także często nie jest rozwiązanie. Co, jeśli w domu jest np. dwójka dzieci oraz rodzic, który pracuje zdalnie.

"Jeden brat będzie miał matematykę, a drugi o tej samej godzinie język polski. I co, mają sobie wyrywać ten komputer?"

– mówił Broniarz w TOK FM.

Jak mówi nam Kaszulanis, nauczyciele boją się, że znów będą musieli kosztem własnym i kosztem swojej rodziny wdrażać rozwiązania MEN.

„Dostajemy sygnały, że niektórzy już myślą o kredycie na drugi laptop, bo przecież nauczyciele też mają dzieci, którym komputer będzie potrzebny do nauki" – mówi OKO.press rzeczniczka ZNP.

Co z egzaminami?

Zdaniem ZNP w wyniku problemów z nauczaniem zdalnym MEN razem z CKE będzie musiał bardzo poważnie przemyśleć termin i treść egzaminów. Uczniowie nie mogą zostać zaskoczeni pytaniami z materiału, którego w wyniku epidemii nie zdążyli przerobić.

Czy pytania egzaminacyjne można ewentualnie przerobić tak, żeby np. materiał z marca pomijały? Zdaniem Kaszulanis nie, bo testy są przygotowywane dużo wcześniej.

„Nie sądzę, żeby takie zmiany były możliwe w ostatnich tygodniach. Na pewno teraz instytucje rządowe pracują nad jakimś kwietniowym planem B, tyle tylko, ze uczniowie, nauczyciele i ich rodziny powinni znać ten scenariusz dużo wcześniej, bo poziom stresu i niepewności w domach ósmoklasistów i tych, którzy mają przystąpić do matury, jest bardzo wysoki”.

;

Udostępnij:

Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze