0:000:00

0:00

Maria Szonert, konsul honorowa RP w Ohio, zamieściła na Facebooku zdjęcie Donalda Tuska w mundurze SS. W piątek 28 kwietnia pokazała je na Twitterze dziennikarka "Gazety Wyborczej" Dorota Wysocka-Schnepf.

Tak samo jak w przypadku Nowosielskiej ten wpis - w prywatnej części FB, dostępnej tylko dla znajomych - to nie jednorazowy wypadek. Na fejsbukowym publicznym profilu Szonert można znaleźć np. ilustrację sugerującą, że powieszony powinien zostać Radosław Sikorski:

W publicznej, ogólnodostępnej części profilu Szonert dominują zdjęcia kościołów i informacje związane z katastrofą smoleńską. Ale są też karykatury Baracka Obamy, przywódców europejskich (Juncker, Merkel, Holland) czy Grzegorza Schetyny. Szonert udostępniła zawierający antysemickie podteksty artykuł Stanisława Michalkiewicza, znanego z wielu rasistowskich i szowinistycznych wypowiedzi.

Maria Szonert za swoje wpisy nie przeprosiła. Poinformowała jedynie (w piątek 28 kwietnia o godz. 20), że zawiesza swoją działalność na FB:

W piątek późnym wieczorem Ministerstwo Spraw Zagranicznych zdystansowało się od poglądów Marii Szonert:

View post on Twitter
View post on Twitter

Komunikat MSZ sugeruje, że dopiero wypowiedzi od czasu, gdy Szonert-Binienda jest konsulem, podlegają ocenie opinii publicznej. A wpis o szubienicy dla Sikorskiego pochodzi z 7 lutego, czyli sprzed jej nominacji. Tyle że art. 120 ustawy Prawo konsularne mówi, że konsulem honorowym może być obywatel "posiadający wysoki autorytet oraz dający rękojmię wykonywania działań zgodnie z interesami Rzeczypospolitej Polskiej".

"Posiadający" autorytet, a nie - "zdobywający autorytet po nominacji".

Po północy 29 kwietnia MSZ poinformował, że dzień wcześniej, 28 kwietnia, Szonert-Binienda oddała się do dyspozycji ministra Waszczykowskiego i zadeklarowała, że "w przypadku dalszej możliwości pełnienia funkcji konsula honorowego całkowicie zawiesi swoją dotychczasową działalność polityczną i publicystyczną w mediach społecznościowych".

Nie jest jasne, czy Tusk w mundurze Wehrmachtu to działalność polityczna czy publicystyczna.

Nienawistny język urzędników

21 kwietnia opinię publiczną oburzył wpis Beaty Nowosielskiej, dyrektor ds. edukacji i komunikacji w Ministerstwie Środowiska: "Powitanie dla Tuska? Kajdanki i szubienica".

Przeczytaj także:

Po tym skandalu Ministerstwo Środowiska pisało: "Poglądy te stanowią wyłącznie prywatną opinię Pani Nowosielskiej". Jednocześnie "Ministerstwo wyraża dezaprobatę dla tego typu wypowiedzi w przestrzeni publicznej". Beata Nowosielska złożyła dymisję.

"Nie ma czegoś takiego jak prywatne profile społecznościowe urzędników czy osób zaufania publicznego" - mówiła OKO.press ekspertka od hejtu w sieci, Joanna Grabarczyk z kampanii HejtStop.

"Bardzo często osoby na stanowiskach używają mowy nienawiści albo obrażają, używają agresywnego języka i powinny za to ponosić odpowiedzialność" - zaznaczała Grabarczyk. "Takie wypowiedzi należy nagłaśniać. Osoby, które posługują się nienawistnym językiem powinny się wstydzić".

Opinia publiczna ma prawo krytykować takie wypowiedzi - uważa prawnik Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, Bartosz Wilk. Mówi OKO.press: "Z jednej strony każdy z nas ma swobodę wypowiedzi, między innymi na portalach społecznościowych. Z wolności tej pani konsul czyni użytek. Z drugiej zaś strony osoby publiczne muszą mieć świadomość tego, że są oceniane - w tym także w mediach społecznościowych.

Czy Pani konsul powinna wyrażać poglądy w takiej formie, z uwagi na funkcję, którą pełni? Możemy o tym dyskutować i oceniać, a ta dyskusja nie powinna Pani Konsul zaskakiwać".

Problematyczne jest używanie przez publiczne urzędy mediów społecznościowych do komunikacji - zwraca uwagę Bartosz Wilk: "W jakim przepisie znajdziemy podstawę prawną do prowadzenia konta urzędu na Facebooku? Na jakiej zasadzie urząd korzysta z określonego serwisu społecznościowego, podpisuje z nim umowę i reklamuje jego usługi (poprzez zamieszczenie odnośnika na stronie ministerstwa)? - to są wątpliwości, powstałe w związku z aktywnością urzędów w social media".

"Od urzędów oczekiwałbym bardziej rzetelnego udostępniania informacji w Biuletynie Informacji Publicznej, niż aktywności w mediach społecznościowych".

A z tym MSZ ma problem. Do dziś OKO.press i Sieć Obywatelska nie otrzymały ekspertyz w sprawie wyboru Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej, o których informował Witold Waszczykowski.

Kim jest Maria Szonert-Binienda

Od trzech tygodni jest szefową konsulatu honorowego w Ohio. Konsul jest wolontariuszem i sam finansuje swoją działalność. Witold Waszczykowski tłumaczył, że nie było innych chętnych. Placówkę utworzono zaledwie miesiąc temu, jednak o nominacji Marii Szonert było wiadomo od jesieni 2016, pisał o niej „Newsweek”. Jest znaną działaczką polonijną, była wiceprzewodniczącą Kongresu Polonii Amerykańskiej. Jest też członkinią Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy Marszałku Senatu RP. Z wykształcenia prawniczka, po studiach w Rutgers University, reprezentuje kilka "rodzin smoleńskich" .

Prywatnie jest żoną Wiesława Biniendy - jednego z ekspertów Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy w Smoleńsku, którym kierował od 2010 roku Antoni Macierewicz. Binienda był uważany za głównego ideologa zamachu smoleńskiego, autora teorii wybuchu na skrzydle samolotu. Jego żona w równym stopniu zasługuje na to miano - ma rozbudowaną koncepcję "zamachu". I jest jej aktywną promotorką - uważa, że katastrofę przygotowały polskie i rosyjskie służby specjalne.

Wojna psychologiczna

Wokół Smoleńska toczy się zdaniem Szonert-Biniendy wojna propagandowa. Katastrofę poprzedził etap przygotowawczy, kiedy to na potęgę szkalowano Lecha Kaczyńskiego, następnie przeprowadzono zamach, a potem zwolniono dziennikarzy, którzy pisali o zamachu prawdę.

OKO.press wybrało kilka cytatów z wystąpień Marii Szonert:

Chciałam na początku nawiązać do wojny psychologicznej, która ściśle wiąże się z tym tematem. Są to środki skierowane przeciwko świadomości ludności cywilnej, przede wszystkim, ale również przeciw administracji państwowej, systemowi nadzoru. Celem wojny psychologicznej jest oddziaływanie na przeciwnika tak, aby działał on wbrew swojemu interesowi. To jest sformułowanie z wojskowej doktryny rosyjskiej (…) z lutego 2010 roku. Mówi ona, że cechą współczesnego konfliktu militarnego jest wdrożenie środków wojny informacyjnej w celu osiągnięcia efektów politycznych bez użycia siły militarnej a następnie zapewnienie pozytywnej reakcji na użycie siły zbrojnej. (…) Z tym właśnie stwierdzeniem wiąże się również fragment wypowiedzi pana Litwinienki z 2006 roku – krótko przed jego śmiercią; Polityczne morderstwa trzeba odpowiednio sprzedać społeczeństwu. Propagandowa akcja przygotowawcza rozpoczyna się na długo przed sama egzekucją.

Strategia wirusa

Do wnętrza organizmu przeciwnika czynnik analogiczny do wirusa który przenika świadomości środowisk władzy, wtapia się w grupy opiniotwórcze. Strategia wirusa polega na tym, żeby osadzać swoich ludzi w sferze ideologii w strukturach władzy i rekomenduje żeby promować idiotów, karierowiczów, bezideowców. To są elementy tej właśnie strategii wirusa.

Mity polityczne

Zawsze mówcie prawdę, ale nigdy całej prawdy. W skali społecznej stosuje się takie metody, które zmieniają nasz światopogląd w ten sposób. To są właśnie te mity polityczne. One są skuteczne w obliczu nieoczekiwanej niebezpiecznej sytuacji. Człowiek wtedy jest podatny na mity polityczne (…). Każde oddziaływanie społeczne wymaga określonego dozowania prawdy – to jest wg strategii pana Lisiczkina. (…) Dopiero na tle odpowiedniej ilości prawdy można budować niezbędne porcje fałszywych danych. Tutaj jest taki mechanizm budowania tych potrzebnych mitów politycznych. Na podstawie prawdziwych faktów buduje się fałszywą strukturę informacyjną. Takie mity tworzy się następująco: Rozczłonkowuje się dane zjawisko, wypreparowuje niektóre dane. A następnie utożsamia się te wypreparowane dane z całym zjawiskiem.

W tekście „Media vs. Democracy. Case of Poland" (Media a demokracja. Przypadek Polski) z marca 2016 - typowej PiS-owskiej narracji o katastrofie smoleńskiej - Maria Szonert opowiada też po swojemu historię mediów w ostatnich latach. „Za koalicji PO-PSL (2008-2015) zostały kompletnie zniszczone fundamenty wolności prasy w Polsce” - pisze.

"Po katastrofie smoleńskiej w 2010 roku miała miejsce fala masowych zwolnień we wszystkich polskich mediach. Niemal wszyscy niezależnie myślący dziennikarze zostali wówczas zwolnieni z mainstreamowych mediów, bez słowa sprzeciwu ze strony zachodnich organizacji strażniczych działających na rzecz wolności słowa i praw człowieka".

W mediach publicznych faktycznie wówczas zwalniano. Z TVP - ponad 300 osób, głównie pracowników administracyjnych. Konsul ma zapewne na myśli zwolnienia prawicowych dziennikarzy z 2010 roku. Zostały wówczas zdjęte m.in. programy Anity Gargas, Joanny Lichockiej, Wojciecha Cejrowskiego, Jana Pospieszalskiego, Jacka Karnowskiego, Bronisława Wildsteina, Tomasza Terlikowskiego.

Co wie Szonert-Binienda

Pani konsul nie jest zbyt dobrze zorientowana w bieżących wydarzeniach: w czasie, kiedy w Stanach Zjednoczonych trwały największe od czasu wojny w Wietnamie protesty przeciw wyborowi prezydenta Trumpa (250 tys osób zgromadziło się w Chicago, po 100 tys. osób maszerowało w Los Angeles, Bostonie czy Londynie), mówiła w wywiadzie dla wPolityce:

"cały czas oglądam różne kanały, które nadają sprawozdanie z inauguracji (...). W tych relacjach media nie pokazywały żadnych protestów. Pojawiły się tylko informacje o protestach w Nowym Jorku i w samym mieście Waszyngtonie".

Dodała też wnikliwą analizę polityczną:

"jak ktoś słusznie zauważył, to jednak prezydent Trump wybrał sobie aż dwie żony z Europy Centralno-Wschodniej, więc miejmy nadzieje, że interes tego regionu będzie brał pod uwagę".

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze