Marek Edelman wielekroć podkreślał, że to, co zrobił Ratajzer przez kilka dni kwietnia i maja 1943 roku z powodzeniem mogłoby wypełnić wiele długich, bohaterskich życiorysów. „Kazik” zmarł 22 grudnia w Jerozolimie. Na świecie nie ma już nikogo, kto walczył w Powstaniu w Getcie. O niewiarygodnym życiu Szymona Ratajzera – Symchy Rotema pisze Paweł Smoleński
„Gdy w ciemnościach wychodzi z kanału, widzi tylko łuny pożarów i światła niemieckich reflektorów przeczesujących teren. Ma pewność, że jest ostatnim żyjącym Żydem w getcie. Wraca do kanału, gdzie przypadkiem natyka się na zmordowanych bojowców z grupy Marka Edelmana”.
22 grudnia zmarł w Jerozolimie Symcha Rotem, czyli Szymon Ratajzer. Był jednym z głównych członków Żydowskiej Organizacji Bojowej i ostatnim żyjącym uczestnikiem Powstania w Getcie. Pisze o nim dla OKO.press Paweł Smoleński
Mówiono o nim, że jest chłopakiem z warszawskiego Powiśla, a wówczas lekko się wściekał i tłumaczył, że ul. Podchorążych to Czerniaków, przed wojną za taką pomyłkę można było zarobić po gębie. Prababcia prowadziła karczmę, do której schodzili się robotnicy od Sucharda i Wedla, często wybuchały awantury i bójki, jak to na wielkomiejskim łobuzerskim przedmieściu. Była delikatną, bardzo drobną kobietą i Ratajzer nigdy nie odkrył, z jakiego powodu cieszyła się wielkim szacunkiem oraz posłuchem wśród czerniakowskiej żulii.
Ojciec Szymona był religijnym chasydem, brodatym, zawsze w chałacie. Za to matka, po której odziedziczył urodę, miała blond włosy i niebieskie oczy. Gdy ją pytano: „A dlaczego szanowna pani, taka piękna i jasna, wyszła za tego pejsatego Żyda?”, odpowiadała: „Najpewniej z miłości”.
Rodzice prowadzili mydlarnię, sprzedawali też artykuły chemiczne i spirytus przemysłowy. Szymon rozrabiał z miejscowymi apaszami, a kiedy nachodził go specjalnie psotny humor i jacyś Żydzi prosili, by może pomógł im w pracy przed szabatem, rzucał z przekąsem: „Ja, szanowna pani, u Żydków nie robię”. Miał akcent z Czerniakowa i tzw. dobry wygląd, mówił po polsku jak lokalna chuliganeria, co podczas wojny kilkukrotnie uratowało mu życie.
Gdy Ratajzer skończył 12 lat, spotkał Mordechaja Anielewicza (akurat chłopaka z Powiśla, syna handlarki rybami), niewiele starszego działacza syjonistycznego. Pamiętał to spotkanie, gdyż Mordka opowiadał mu o nigdy nie widzianej Palestynie oraz o tym, że już niebawem zbudują tam prawdziwy komunizm. O ile wizja żydowskiej Palestyny spodobała się Szymkowi, o tyle komunizm niespecjalnie.
We wrześniu 1939 roku niemiecka bomba trafiła w kamienicę na Podchorążych; zginęła część rodziny Ratajzerów. Odtąd mieszkał w gospodarstwie rolnym na wówczas podwarszawskich Siekierkach, gdzie żydowska młodzież do wybuchu wojny przygotowywała się do emigracji do Palestyny. Do getta trafił dopiero w 1942 roku.
Z getta zapamiętał głód i nieznośny smród oraz zwłoki leżące na ulicach. Zajmował się przemytem żywności, wielekroć nielegalnie wychodził za mur. Na krótko przed powstaniem wyprowadził z getta rodziców i jedną z sióstr. Ze względu na znakomitą znajomość polskiego i blond czuprynę ryzykował po aryjskiej stronie muru nieco mniej niż Żydzi z semickimi rysami. Związał się z Żydowską Organizacją Bojową, przyjął pseudonim Kazik; czasem myślano, że jest polskim współpracownikiem żydowskich konspiratorów. Jego bezpośrednim zwierzchnikiem był Henoch Gutman, a potem Marek Edelman.
Gdy 19 kwietnia 1943 roku wybuchło powstanie, Ratajzer był na ul. Nalewki. Miał pistolet vis i jeden granat. 30 kwietnia, czyli 11 dnia powstania Marek Edelman prosi Kazika, by poszedł na aryjską stronę muru i zorganizował ucieczkę dla resztki bojowców. Ratajzer zapamiętał to właśnie jako prośbę, a nie rozkaz. Nocą, razem z Zygmuntem Frydrychem idą dawnym tunelem przemytniczym na ul. Bonifraterską. To w zasadzie misja samobójcza.
Gdy rankiem 1 maja 1943 Kazik i Zygmunt wyjdą z podwórka kamienicy przy Bonifraterskiej, wnet natkną się na grupę szmalcowników, których nie zwodzi dobry wygląd Kazika. Szczęśliwie przejeżdża ciężarówka, więc czepiają się paki i uciekają. Na Woli znajdują Icchaka Antka Cukiermana, przedstawiciela żydowskich bojowców po aryjskiej stronie (Antek ma wygląd polskiego szlachcica, lecz mówi z mocnym żydowskim akcentem). Opowieści z getta i z powstania są tak przerażające, że łączniczka Cukiermana następnego dnia popełni samobójstwo.
Po aryjskiej stronie nic nie jest przygotowane do ewentualnej ucieczki powstańców z getta. Po przypadkowej wpadce Armia Krajowa zrywa kontakty z ŻOB ze względów bezpieczeństwa.
ŻOB ma jeszcze kontakty z komunistami. Kazik przypadkiem spotyka na ul. Zielnej Franciszka Jóźwiaka ps. „Witold” z Gwardii Ludowej. Jóźwiak kontaktuje go z „Krzaczkiem” - Władysławem Gaikiem (zginie zastrzelony przez swoich za domniemaną zdradę). „Krzaczek” załatwia kontakt z człowiekiem, który uchodzi za „króla szmalcowników”, mieszkającym przy Prostej, tuż obok muru getta i wejścia do kanału. Sprzedaje mu bajkę o akcji AK: po żydowskiej stronie muru został polski oddział i trzeba go wydostać. Znajduje dwóch kanalarzy-przewodników. Wchodzą pod ziemię nocą z 8 na 9 maja.
Kazik ma ze sobą butelkę wódki i pistolet. Poi kanalarzy i straszy bronią.
Gdy w ciemnościach wychodzi z kanału, widzi tylko łuny pożarów i światła niemieckich reflektorów przeczesujących teren. Ma pewność, że jest ostatnim żyjącym Żydem w getcie. Wraca do kanału, gdzie przypadkiem natyka się na zmordowanych bojowców z grupy Marka Edelmana.
10 maja 1943 z kanału na Prostej wyszło ok. 40 powstańców. Na oczach przechodniów, opodal niemieckiego posterunku, wsiedli do ciężarówki wynajętej pod pretekstem przewozu mebli. Dostrzegł ich oficer granatowej policji; już idzie w stronę niemieckiej wachy. Kazik podchodzi do niego: „To operacja polskiego podziemia”.
Ciężarówka może odjeżdżać, ale pod ziemią są jeszcze ludzie; część bojowców odeszła do wyższych kanałów, gdzie było więcej powietrza i mniej ścieków. Cywia Lubetkin (przyszła żona Antka; to ona pozwoliła rozejść się po kanałach, choć Kazik mówił wyraźnie, że mają tkwić przy włazie) nalega, by zostać. Ratajzer nakazuje odjazd do Łomianek, gdzie na prawie dwa tygodnie skryli się w zagajniku.
Ale jeszcze raz Ratajzer wraca do włazu. Na Prostej zobaczył trupy tych, którym nie udało się wyjść z pierwszą grupą. Marek Edelman wielekroć podkreślał, że to, co zrobił Kazik Ratajzer przez kilka dni kwietnia i maja 1943 roku z powodzeniem mogłoby wypełnić wiele długich, bohaterskich życiorysów.
Ratajzer ukrywał się w Warszawie, ale też jeździł po kraju, szukając niedobitków ŻOB-u. Walczył w Powstaniu Warszawskim w oddziale Armii Ludowej na Starym Mieście, ewakuował powstańców na Żoliborz. Tuż po wojnie wyemigrował z Polski. Był w Rumunii i w Niemczech. Należał do „Mścicieli”, grupy Abby Kownera, planującej zatrucie wodociągów w wielkich niemieckich miastach oraz jedzenia przeznaczonego dla niemieckich więźniów. Obie akcje spaliły na panewce, jeśli nie liczyć 2 tys. podtrutych arszenikiem SS-manów w obozie pod Norymbergą. Abba Kowner został aresztowany przez Brytyjczyków na statku z Palestyny do Europy, gdy wiózł puszki z trucizną; najpewniej wydali go żydowscy przywódcy z Palestyny, by akcja „Mścicieli” nie skomplikowała relacji z Anglikami.
Kazik niechętnie opowiadał o historii „Mścicieli”. Prócz stwierdzenia, że „gdyby taka konspiracja była w warszawskim getcie, powstanie nigdy by nie wybuchło”.
Mówił też, że po latach jest bardzo zadowolony, iż akcja na wodociągi nie powiodła się, gdyż nie wie, jak poradziłby sobie z ciężarem odpowiedzialności za śmierć tysięcy niewinnych. Żałował tylko, że nie wypaliły zamachy na SS-manów. Do końca życia nienawidził broni.
Wyemigrował do Izraela, gdzie przyjął nazwisko Simcha Rotem. Mieszkał w Jerozolimie. W 2008 roku został honorowym obywatelem Warszawy, a w 2013 odznaczony Krzyżem Wielkim Polonia Restituta.
Zmarł 22 grudnia. Był ostatnim żyjącym powstańcem warszawskiego getta.
Komentarze