"Nie grożą nam żadne kary i to jest wyraźnie zapisane" - mówił dziennikarzom minister środowiska Jan Szyszko. Nieprawda. Polsce grozi kara co najmniej 100 tys. euro za każdy dzień wycinki. A Trybunał Sprawiedliwości UE wątpi, czy Polska uczciwie przestrzega nałożonych na nią ograniczeń
Podczas wspólnej konferencji prasowej 21 listopada minister środowiska Jan Szyszko, wiceminister Andrzej Konieczny i Dyrektor Generalny Lasów Państwowych Konrad Tomaszewski przekonywali media, że nigdy nie naruszali postanowień Trybunału zakazujących wycinki w Puszczy Białowieskiej.
Nie grożą nam żadne kary i to jest wyraźnie zapisane we wniosku tymczasowym [...]. Polska nie może być obciążona jakimikolwiek karami za działalność w przyszłości, [...] gdyż Polska w 100 proc. wykonuje [...] zalecenia KE zawarte we wniosku tymczasowym.
W poniedziałek 20 listopada 2017 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wydał decyzję w sprawie tylko jednego z wątków sporu z pozwu Komisji Europejskiej przeciwko Polsce związanego z dewastacją Puszczy Białowieskiej.
Chodzi o zignorowanie tzw. środka tymczasowego, czyli nałożonego przez Trybunał na Polskę natychmiastowego zakazu wycinki w Puszczy do czasu rozpatrzenia sporu miedzy Komisją Europejską a Polską o złamanie dyrektyw środowiskowej i ptasiej przez nadmierna wycinkę Puszczy. Ponadto, TSUE zobowiązał Polskę do tego, by w ciągu 15 dni poinformowała Komisję Europejską (KE) o tym, w jaki sposób dba o bezpieczeństwo publiczne Puszczy Białowieskiej. By można było ocenić, czy Polska nie dopuszcza się nadużyć. I czy - w związku z tym - nie będzie konieczne nałożenie kar finansowych.
Szerzej pisaliśmy o tym tu:
Tymczasem minister Szyszko zapewniał dziennikarzy, że Polsce nie grożą żadne kary. I że jest to zapisane w samym postanowieniu. Przekonywał, że jeśli ktoś twierdzi inaczej, to znaczy, że nie zrozumiał treści pisma Trybunału. Podkreślił też, że Polska respektuje postanowienie TSUE. I bardzo się denerwował, gdy dziennikarze próbowali pytać go o jego przyszłość w rządzie premier Beaty Szydło w związku z zaistniałą sytuacją.
Przypomnijmy, że TSUE w lipcu tego roku wezwał Polskę do:
Zakaz dopuszcza jeden wyjątek: sytuacje zagrażające bezpieczeństwu publicznemu. Trybunał nie określił precyzyjnie tego pojęcia, bo dla ludzi dobrej woli jest ono zrozumiałe - to są sytuacje nadzwyczajne, w dodatku wycinanie drzew jest ostatnim środkiem, wcześniej np. można zakazać wstępu w zagrożony rejon.
Trybunał w dobrej wierze założył, że Polska podejdzie do interpretacji tego zapisu zdroworozsądkowo.
I przyjmie, że zapewnianie bezpieczeństwa publicznego to np. powalanie uschniętych drzew w pobliżu ważnych szlaków komunikacyjnych - dróg łączących miejscowości czy tras turystycznych. Ale już nie wycinanie suchych drzew w głębi lasu, bo rzekomo mogą się przewrócić na przypadkowego grzybiarza.
Lasy Państwowe wykorzystały jednak nieprecyzyjny zapis i rozciągnęły pojęcie zagrożenia do granic groteski. W tej interpretacji zagrożeniem jest cała przyroda. Skorzystano z tego, że bezpieczeństwo publiczne nie jest zdefiniowane ani w prawie polskim, ani europejskim.
Lasy Państwowe bezpieczeństwo publiczne w Puszczy Białowieskiej określiły absurdalnie szeroko, by wyjątek dany przez Trybunał wykorzystać do intensywnej wycinki.
Podobnie Lasy postąpiły z zakazem wywożenie ściętego drewna z lasu. Zasłoniły się bezpieczeństwem przeciwpożarowym .
W postanowieniu Trybunału z 20 listopada jest wyraźnie napisane, że Trybunał ma wątpliwości co do tego, czy Polska wywiązuje się z respektowania środka tymczasowego (zakazu wycinki do czasu rozstrzygnięcia sporu głównego). A więc tego, czy zostały wstrzymane działania takie jak "cięcia sanitarne, zalesiania i cięcia odnowieniowe".
Ale - co również jasno stoi w postanowieniu - Trybunał ma wątpliwości co do tego, czy Polska będzie w przyszłości respektowała środek tymczasowy. Wątpi również to, że polska strona właściwie interpretuje zapisy z wcześniejszego postanowienia mówiące o możliwości dokonania cięć z powodu konieczności zapewnienia bezpieczeństwa publicznego.
Między innymi z tego powodu Trybunał wskazał, że wycinka jest możliwa tylko i wyłącznie "w bezpośrednim otoczeniu dróg komunikacyjnych lub innej ważnej infrastruktury". I tylko i wyłącznie wtedy, gdy nie istnieje możliwość zastosowania alternatywnego, mniej radykalnego, rozwiązania (np. czasowego zakazu wejścia do lasu).
Z tego względu Trybunał uznał za niezbędne - "by wzmocnić skuteczność zarządzonych [...] środków tymczasowych" - możliwość nałożenia kary finansowej na Polskę. "W razie stwierdzenia naruszenia, Trybunał nakaże Polsce zapłatę na rzecz Komisji kary pieniężnej w wysokości co najmniej 100 tys. euro dziennie od dnia doręczenia Polsce [...] postanowienia" - czytamy w komunikacie prasowym TSUE.
Na to, że Polska przekracza zdroworozsądkowe minimum określone przez pojęcie "bezpieczeństwa publicznego", wskazywały już organizacje pozarządowe zaangażowane w obronę Puszczy Białowieskiej. Od 12 do 21 sierpnia 2017 obywatelskie patrole aktywistów ekologicznych z Greenpeace, Fundacji Dzika Polska i Obozu dla Puszczy przeprowadziły kilkadziesiąt wizji lokalnych. Robiły to w tych częściach Puszczy, w których prowadzona była wycinka po 27 lipca, czyli już po wydaniu przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) zakazu wycinki. Okazało się, że:
Szerzej OKO.press pisało o tym tu:
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze