0:00
0:00

0:00

Ostatni tydzień kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi w Białorusi upłynął w dużym napięciu. Wciąż nie wiadomo, jak zakończy się fala wielotysięcznych wieców poparcia dla Swiatłany Cichanouskiej, która utożsamia dzisiaj oddolny i masowy sprzeciw wobec władzy Aleksandra Łukaszenki.

Po wiecu w parku przy rondzie Bangalore, który zebrał ponad 63 tys. osób, białoruskie władze odwołały wszystkie zaplanowane na ostatni tydzień wydarzenia organizowane przez połączony sztab białoruskiej nowej opozycji organizując w ich miejsce różnego rodzaju państwowe pikniki czy obchody nieoczywistych świąt.

Przed odgórnym zakazem doszło jednak do serii niepokojących prowokacji, których celem mogła być sama Cichanouska. W trakcie przejazdów między białoruskimi miastami konwój Cichanouskiej był niejednokrotnie zatrzymywany przez drogówkę, a po jednej z takich „rutynowych” kontroli okazało się, że samochód, którym wieziona była kandydatka, ma przecięte opony.

W związku z tym oraz z realnym zagrożeniem zatrzymania opozycyjnej kandydatki w Berezie liderki połączonego sztabu zmuszone były same odwołać to spotkanie z wyborcami.

Białoruś i hymn rewolucji

W odpowiedzi na represje nowa opozycja zdecydowała się po raz kolejny w trakcie kampanii wykorzystać butę i nieokrzesanie białoruskiej władzy. W czwartek na placu Kijowskim w Mińsku, pojawiło się kilkanaście tysięcy osób w białych koszulkach i z białymi wstążkami na przedramionach, wykorzystując tym samym możliwość legalnego zgromadzenia się w trakcie zorganizowanego przez państwowe władze „Dnia otwartych drzwi ośrodków edukacji dodatkowej”.

Przeczytaj także:

Skuteczne wykorzystanie nieudolności białoruskiego systemu przyćmiło jednak nieoczekiwane i szeroko komentowane wydarzenie – w trakcie koncertu akordeonisty wynajętego na potrzeby realizacji programu kulturalnego oficjalnych obchodów, reżyserzy dźwięku obsługujący ten mini-koncert wykorzystali nagłośnienie do odtworzenia utworu kultowego na poradzieckim obszarze zespołu KinoChcemy zmian, piosenki towarzyszącej pierestrojce i niejednej już kolorowej rewolucji.

DJ-eje włączyli utwór dokładnie o godzinie 19, czyli planowanej godzinie rozpoczęcia wiecu Cichanouskiej i podnieśli w górę ręce przewiązane białymi wstążkami. Organizatorzy państwowej uroczystości wyłączyli nieoficjalny hymn rewolucji w połowie, ale zebrany na placu tłum i tak był w euforii po usłyszeniu pierwszych nut doskonale znanej mu melodii.

Kirył Halanau, jeden z mężczyzn za konsolą, udzielił również wywiadu dziennikarce relacjonującej te wydarzenia, którym ujął cały białoruski internet. Razem z Uadzislauem Sakalouskim, drugim z mężczyzn, stał się tym samym symbolem nadchodzących w Białorusi zmian oraz załamującego się systemu.

Tego samego dnia wieczorem obaj zostali aresztowani, a dzisiaj wiadomo już, że za swój symboliczny wyraz nieposłuszeństwa dostali wyroki po 10 dni aresztu.

Przemoc władzy jest bardzo realna

Wciąż nie ustaje w Białorusi przemoc resortów siłowych. Od kilku dni w ulicznych łapankach uczestniczą nie tylko OMON i funkcjonariusze w cywilu, ale również wojska wewnętrzne, które dotychczas zachowywały bierność. Zatrzymania wciąż pozostają brutalne i towarzyszą im niekiedy pobicia. W piątek pomocy wymagał człowiek pobity w więźniarce.

Dzień po dniu odławiani są kolejni działacze, członkowie sztabów wyborczych czy dziennikarze – łączna liczba zatrzymanych już prawie miesiąc temu przekroczyła tysiąc, a kilkadziesiąt osób ma przed sobą widmo kryminalnych zarzutów grożących wieloletnimi wyrokami bezwzględnego więzienia.

Mimo że dzisiejsza sytuacja w Białorusi napawa nadzieją na zmianę, to działania i słowa Aleksandra Łukaszenki pozostają skrajnie niepokojące. Buduje on narrację oblężonej twierdzy, rzucając oskarżeniami na Wchód i Zachód. Jeszcze nigdy w białoruskich państwowych mediach nie było tak otwartej krytyki wobec Rosji i jeszcze ani razu imaginowany przez te media wróg nie był tak niekonkretny i iluzoryczny.

Najbardziej wstrząsające są słowa Łukaszenki ze spotkania w sprawie przyznania medali lekarzom, na którym stwierdził, że skoro przeszedł on przez zakażenie COVID-19, to teraz powinien dzielić się swoją krwią z innymi, szczególnie z opozycjonistami, bo w reanimacji będą potrzebowali każdej kropli.

Wizja otwartej przemocy władzy wobec obywateli, takiej jak w trakcie Euromajdanu, pozostaje wciąż realna, mimo że nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak potoczą się wypadki. To zresztą dominująca narracja wśród ekspertów i publicystów zajmujących się sprawami Białorusi. Wszyscy powtarzają, że nikt nie wie co się wydarzy.

Dominuje jednak przekonanie, nawet w obozie Cichanouskiej, że w poniedziałek 10 sierpnia oficjalnie zostanie ogłoszone dominujące zwycięstwo Łukaszenki i wybuchną protesty – trudno natomiast ocenić ich skalę i efekt, a najtrudniej ocenić reakcję resortów siłowych.

Niewyobrażalne liczby zwolenników

Doświadczeni opozycjoniści, którzy mają za sobą przeżycia 2006 i 2010 roku, są zdania, że reakcja władzy będzie jednolita i złamie siłę protestów nowej opozycji. To jednak chyba jedyne tak zdecydowane głosy, gdyż reszta osób zajmujących się tematyką Białorusi, włączając w to ekspertów do spraw bezpieczeństwa, twierdzi, że nie da się tak łatwo przewidzieć przebiegu następnych tygodni.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że doświadczenia opozycjonistów rzutują na ich ogląd dzisiejszej sytuacji. Jednym z ważniejszych argumentów pozostaje powszechne przeświadczenie, że Łukaszenko po raz pierwszy stracił akceptację większości społeczeństwa i wydaje się, że wierzą w to wszyscy, włączając w to obóz dyktatora.

Kampania wyborcza Cichanouskiej od skromnych początków rozwijała się harmonijnie z tygodnia na tydzień, aż osiągnęła efekty, które zaskoczyły wszystkich, a przede wszystkim Łukaszenkę.

Setki tysięcy ludzi, których udało się jej zebrać na ulicach białoruskich miast to liczby wręcz niewyobrażalne w Białorusi w ostatnich dwudziestu latach.

Czwartkowy więc w Mińsku, który zebrał kilkanaście tysięcy osób miał wszelkie cechy nielegalnego zgromadzenia, i mimo że został zwołany w miejscu państwowych obchodów, to uczestnicy tej demonstracji mieli wszelkie prawo uważać, że są zagrożeni zatrzymaniami i pobiciami, a mimo to tak licznie zebrali się na placu Kijowskim. Do bieżących wydarzeń w końcu zaczęły się nieco bardziej zdecydowanie odnosić państwa Zachodu, co też może mieć znaczenie w momencie podejmowania przez Łukaszenkę decyzji o sposobie poradzenia sobie z kryzysem.

Wiadomo dzisiaj, że 9 sierpnia 2020 roku będzie dla Białorusi historyczną datą, na razie nie wiadomo tylko, czy będzie wspominany żałobnymi zniczami czy radosnym świętem.

;
Na zdjęciu Nikita Grekowicz
Nikita Grekowicz

Niezależny dziennikarz specjalizujący się w tematach Białorusi i Europy Wschodniej. Od 2022 pracuje w Dziale Edukacji Międzynarodowej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2009 roku związany ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Wolna Białoruś, członek Zarządu Stowarzyszenia w latach 2019-2021. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW z dyplomem zrealizowanym na kierunku Artes Liberales. Grafik i ilustrator. Z pochodzenia Białorusin.

Komentarze