Strajk w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie trwał 16 dni. Od 24 maja do 8 czerwca 2016 media relacjonowały protest pielęgniarek z najnowocześniejszego szpitala dziecięcego w kraju. Przez cały czas władze CZD i urzędnicy ministerstwa informowali, że w placówce panuje chaos, który grozi nawet jej likwidacją. W 14. dniu strajku władze Centrum podjęły decyzję o zamknięciu czterech klinik. Dyrektorka Syczewska 6 czerwca tak informowała o tej decyzji:
„Robimy to z ciężkim sercem, ale pamiętamy, że na końcu tego naszego sporu są pacjenci i musimy przede wszystkim troszczyć się o nich”.
Zamknięte zostać miały: endokrynologia, diabetologia, urologia i immunologia. Wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz, zapowiadał, że dzieci z kolejnego oddziału – gastroenterologii – mogą zostać przeniesione do szpitala przy ul. Trojdena w Warszawie.
8 czerwca minister Radziwiłł przemawiał w Sejmie. Oskarżał pielęgniarki: przekroczyły granicę, której wcześniej nikt w Polsce nie przekroczył – odeszły od najciężej chorych dzieci (patrz: 10. minuta wystąpienia poniżej). Wcześniej minister podziękował kierownictwu Ministerstwa Zdrowia – czyli także sobie – za to, że „dwoi się i troi, żeby załatwić dla każdego dziecka miejsce, w którymś ze szpitali w Polsce”. Dziękował również mazowieckiemu NFZ oraz „tym pracownikom CZD, którzy mimo strajku (…) opiekują się dziećmi”.
Dyrekcja szpitala i resort zdrowia przedstawiały sytuację tak: drastyczne metody protestu pielęgniarek zmuszają władze do zamknięcia części szpitala, ponieważ nie da się już zapewnić bezpieczeństwa małym pacjentom. Taki też był przekaz większości mediów. „Fakty” TVN 6 czerwca w materialne otwierającym wydanie pokazały puste łóżka w Centrum. Następnego dnia „Nasz Dziennik” na pierwszej stronie zamieścił tekst „Oddziały na kłódkę”.
Do mediów nie przebiły się informacje podawane przez pielęgniarki, że dzieci z zamkniętych klinik tylko poprzenoszono do innych sal, gdzie pozostają pod opieką tego samego personelu. Wbrew tworzonemu przez władze obrazowi strajku szpital przeprowadzał zabiegi i operacje. Według danych z Izby Przyjęć 6 czerwca, w szczytowym momencie strajku, w Centrum leczyło się 318 dzieci, a 7 czerwca – 438. Te liczby nie odbiegają od normy. Na te dokumenty powoływała się Magdalena Nasiłowska.
Co mówią taśmy?
OKO.press dotarło do taśm nagrywanych w gabinecie dyrektorki Centrum, Małgorzaty Syczewskiej. Tuż przed podpisaniem porozumienia – 8 czerwca – w obecności ministra Konstantego Radziwiłła, członków jego gabinetu politycznego, czterech pielęgniarek z komitetu strajkowego i prawników obu stron – mówiła ona:
„(…) pacjenci urologiczni są częściowo na chirurgii, częściowo na nefrologii. Pacjenci z immunologii są na nefrologii, a z kolei diabetologia z endokrynologią jest na Wieloprofilowym Oddziale Pediatrycznym. Ale ci pacjenci tam są…”
Z kilkunastu godzin nagrań wybraliśmy jeszcze kilka fragmentów. W rozmowach udział biorą m.in. dyrektorka CZD, Małgorzata Syczewska, Magdalena Nasiłowska, przywódczyni strajku, minister zdrowia Konstanty Radziwiłł oraz prawnicy obu stron.
Pod koniec jednego z nagrań prawnik Centrum Zdrowia Dziecka namawia pielęgniarki do podpisania protokołu ze spotkania, a kiedy one odmawiają, mówi, że przedstawiona propozycja porozumienia jest ważna do proponowanej przez niego godziny kolejnej rundy rozmów. „Mamy jasny komunikat: ta propozycja jest aktualna jutro do godziny 9:00. Jeżeli panie nie usiądziecie z nami do rozmowy jutro o 9:00, to wracamy do propozycji 250 złotych [podwyżki – przyp. red.]”. Pielęgniarki oskarżają prawnika o szantaż. W odpowiedzi słyszą, że sprawą strajku interesuje się prokuratura.
Prawnik Centrum Zdrowia Dziecka: „Pielęgniarki powinny zarabiać więcej. Ale jesteśmy w Polsce”.
Konstanty Radziwiłł: „Nie mogą panie oczekiwać ubezwłasnowolnienia porozumienia. Bo ja wkroczę”.
Aktualizacja:
Z naszych informacji wynika, że decyzję o zamknięciu oddziałów podjął w rzeczywistości wojewoda na wniosek dyrekcji CZD.