0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Wiech / Agencja GazetaTomasz Wiech / Agenc...

"Zmiany w systemie ocen oddziaływania na środowisko, które proponuje Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska Andrzej Szweda-Lewandowski, są przygotowane na zamówienie wpływowego biznesu narciarskiego, skupiającego m.in. najbogatszych Polaków" - mówi OKO.press Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.

"To, co wcześniej było niemożliwe, po zmianie prawa stanie się faktem. Na przykład wielkoskalowe inwestycje narciarskie w samym sercu Tatrzańskiego Parku Narodowego" - dodaje.

To reakcja na projekt rozporządzenia w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko. Zmiany w przepisach, proponowane przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska (GDOŚ), znacznie liberalizują przepisy związane z wydawaniem tzw. decyzji środowiskowych dotyczących inwestycji narciarskich w górach. W opinii GDOŚ to racjonalizacja aktualnego stanu prawnego. Ale innego zdania są 74 organizacje ekologiczne, które podpisały się pod apelem do premiera o wstrzymanie prac nad rozporządzeniem.

"Zmiana prawa spowoduje niekontrolowaną zamianę ostatnich enklaw dzikiej przyrody w narciarskie lunaparki kosztem bezcennej przyrody i okolicznych mieszkańców" - piszą eko-NGO.

Przeczytaj także:

"Społeczeństwo nie będzie mogło bronić górskiej przyrody"

Projekt rozporządzenia zakłada, że na chronionych obszarach górskich - np. parkach narodowych, rezerwatach i obszarach Natura 2000 - będzie można wybudować np. ośrodek, tor, lub wyciąg narciarski bez oceny oddziaływania na środowisko, jeśli prace związane z przekształceniem terenu pod inwestycję nie będą przekraczały powierzchni 5 ha. Natomiast poza terenami chronionymi proponowane przepisy dopuszczają realizację inwestycji narciarskich bez konieczności uzyskania decyzji środowiskowej do 10 ha przekształcenia terenu.

Niebezpieczeństwo - jak przekonywali ekolodzy w krakowskiej "Wyborczej" - zawiśnie nie tylko nad znajdującym się pod nieustanną narciarską presją Tatrzańskim Parkiem Narodowym. Inne góry, w których planuje się wybudować, bądź zmodernizować już istniejące ośrodki narciarskie, też nie byłyby bezpieczne. To m.in. Beskid Sądecki, Beskid Żywiecki i Beskid Mały.

"Ani kompetentne organy, ani społeczeństwo zainteresowane ochroną przyrody, nie będą mogły stanąć w obronie górskiej przyrody. To skandal porównywalny z nielegalną wycinką Puszczy Białowieskiej" - mówi OKO.press Ślusarczyk.

Zdaniem prezesa Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, proponowane przez GDOŚ zmiany w prawie demolują dobrze funkcjonujący mechanizm ocen oddziaływania na środowisko (OOŚ) dla inwestycji narciarskich. "OOŚ to procedura, która miała na celu zbadać wpływ inwestycji na przyrodę i rozstrzygnąć finalny kształt inwestycji. Na podstawie OOŚ były wprowadzane działania minimalizujące wpływ inwestycji lub w momencie zniszczeń chronionych gatunków – działania kompensacje. W przypadku znaczącego negatywnego oddziaływania odmawiano zgody na realizację" - wyjaśnia Ślusarczyk.

"Ten mechanizm - zgodnie z zasadą »zanieczyszczający płaci« - powodował, że inwestor musiał ponieść koszty minimalizacji lub kompensacji. Brak decyzji środowiskowej oznacza zwolnienie inwestorów z kosztownych działań związanych z zabezpieczeniem środowiska" - dodaje.

Ślusarczyk podkreśla, że system OOŚ jest bardzo ważny nie tylko dla przyrody, ale i ochrony krajobrazu, klimatu czy też zdrowia i jakości życia ludzi. "W dobie kurczenia się terenów przyrodniczo cennych, masowego wymierania gatunków i zmiany klimatu,

każda zmiana prawa powinna iść w stronę wzmacniania systemu OOŚ jako dbałości o naszą wspólną przyszłość. Zamiast tego GDOŚ dba o zyski wąskiej grupy interesu, kosztem nas wszystkich i naszego wspólnego dobra, jakim jest przyroda" - dodaje Ślusarczyk.

Wystarczy arbitralna decyzja ministra

GDOŚ broni się przed takimi zarzutami, uważając je za fałszywe. Na swojej stronie internetowej pisze, że na obszarach chronionych - takich jak rezerwaty czy parki narodowe - istnieje szereg zakazów mających często zastosowanie względem infrastruktury narciarskiej. To m.in.: zakaz wykonywania prac ziemnych trwale zniekształcających rzeźbę terenu, zakaz likwidowania i niszczenia zadrzewień i zakrzewień śródpolnych, czy zakaz lokalizacji obiektów budowlanych w pobliżu cieków i zbiorników wodnych.

"Oznacza to, że inwestycje te, planowane w obszarach chronionych, nawet o powierzchni nie przekraczającej 5 ha, dla której wg projektowanej zmiany rozporządzenia nie będzie wymagane uzyskanie decyzji środowiskowej, nie będą mogły powstać, jeżeli inwestor będzie planował przemieszczanie mas ziemnych, formowanie stoku, które to czynności trwale zniekształcą rzeźbę terenu" - pisze GDOŚ. "Analogiczna sytuacja będzie występowała w sytuacji, kiedy inwestor będzie chciał oczyścić teren z zadrzewień śródpolnych, czy też lokalizować infrastrukturę w pobliżu cieków wodnych" - czytamy dalej w komunikacie.

"To pustosłowie mające rozwodnić problem i zamieszać w głowach dziennikarzom i opinii publicznej" - ostro krytykuje Ślusarczyk. "Zapisy mówiące o tym, że inwestycje narciarskie nie mogą powstać, jeżeli np. wymagają niwelacji terenu, nie istnieją ani w obowiązującym prawie, ani tym bardziej w projekcie zmiany. Z prostej przyczyny – każda inwestycja narciarska wymaga niwelacji terenu" - dodaje. Zaś faktyczne intencje stojące za pomysłem zmian stają się jasne, gdy sięgniemy do uzasadnienia projektu rozporządzenia:

"GDOŚ otwarcie przyznaje, że zaproponowane działania mają przyczynić się do rozwoju infrastruktury narciarskiej w Polsce przez likwidację barier prawnych i usprawnienie procesu pozyskiwania niezbędnych zezwoleń. To »usprawnienie« oznacza wyłączenie z procesu oceny oddziaływania na środowisko zainteresowanego społeczeństwa i lekceważenie wymogów ochrony przyrody".

GDOŚ próbuje się bronić - podkreślając, że obszarów chronionych dotyczą dodatkowo zakazy wynikające z ustawy o ochronie przyrody (art. 15 ust. 1). A te "z góry wykluczają możliwość realizacji inwestycji narciarskich w ich obrębie". To m.in. zakaz budowy lub przebudowy obiektów budowlanych i urządzeń technicznych, czy umyślnego uszkadzania, zanieczyszczania i dokonywania zmian obiektów przyrodniczych. "Zmiana omawianego rozporządzenia w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko nie ma związku z tymi ograniczeniami i ich nie znosi" - przekonuje GDOŚ.

"Problem polega na tym, że minister środowiska swoją arbitralną decyzją może zezwolić na odstępstwo od tych zakazów. Takie odstępstwa były już wielokrotnie wydawane, np. dla modernizacji Kolei na Kasprowy Wierch czy dla inwestycji w Karkonoskim Parku Narodowym" - odpowiada Ślusarczyk.
;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze