0:000:00

0:00

Konflikt w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie trwa od kilku miesięcy. Pracownicy zarzucają ustępującemu dyrektorowi Januszowi Kijowskiemu mobbing, a kontrola z urzędu marszałkowskiego wykazała nieprawidłowości przy podpisywaniu umów na duże kwoty. Dyrektor, niegdysiejszy lewicowiec, broni się i pisze wiernopoddańcze apele do ministra kultury Piotra Glińskiego. Ten bierze jego stronę, a w teatrze pojawił się nagle niewidziany od lat drugi związek zawodowy. Rozpisany już konkurs zostaje wstrzymany.

O co chodzi w sporze o olsztyński teatr?

Mobbing i ciche umowy

W maju 2018 ujawniono umowy, na podstawie których dyrektor Janusz Kijowski wypłacał sobie dziesiątki tysięcy złotych obok dyrektorskiego uposażenia. Podpisywała je wicedyrektorka teatru Beata Ochmańska, prywatnie partnerka życiowa Kijowskiego.

To, na ile poszczególne "dzieła" z umów pokrywały się z obowiązkami dyrektora, a na ile nie, jest dyskusyjne. Kontrowersje budzą zwłaszcza "konsultacje" przy spektaklach dyplomowych studentów z przyteatralnego studium aktorskiego, którego dyrektorem jest Kijowski. Spektakle reżyserowali inni artyści, a Kijowski inkasował 20 tysięcy zł za jeden spektakl.

Kontrola z urzędu marszałkowskiego przeprowadzona na przełomie marca i kwietnia wykazała, że zawierając umowy, Kijowski nie występował o pozwolenie urzędu, do czego zobowiązywał go dyrektorski kontrakt.

Kilkoro pracowników skarżyło się także na mobbing, publiczne upokarzanie i podważanie kompetencji, a także pomijanie w systemie nagradzania. Po przeprowadzonej w kwietniu i maju kontroli inspektor Państwowej Inspekcji Pracy zawiadomił prokuraturę, która bada sprawę. Dyrektor zaprzecza oskarżeniom.

"Monitorujemy i będziemy dążyć do wprowadzenia zaleceń pokontrolnych, zapisanych w raporcie PIP. Już została wprowadzona procedura antymobbingowa, która ma na celu jak najszybsze przeciwdziałanie zachowaniom o znamionach mobbingu" - mówi OKO.press Grzegorz Gromek ze Związku Zawodowego Pracowników Teatru, zrzeszonego w OPZZ.

Janusz Kijowski na krytykę reagował nerwowo. Na jednej z konferencji rzucił z przekonaniem: „Teatr jest instytucją feudalną”, protestując przeciwko pomysłowi przeprowadzenia konkursu na swojego następcę, forsowanego jako demokratyczne rozwiązanie. W mediach społecznościowych nazywał protestujących podwładnych „chamami”. Za to ostatnie przeprosił po fali krytyki.

Ministrze Gliński, ratuj!

Po długim namyśle i 15 latach rządów Kijowskiego w olsztyńskim „Jaraczu” zarząd województwa zdecydował się na konkurs. Pozostawienia Kijowskiego w teatrze chciał za to minister Gliński, zapytany zgodnie z prawem o opinię, która nie wiąże jednak samorządu.

Ustępujący dyrektor wystosował odezwę do Glińskiego. Kijowski - były kandydat do Sejmu z list Partii Demokratycznej i SLD - uderzył w bogoojczyźniane i lojalistyczne tony. Swoich oponentów przedstawił jako prowadzącą nagonkę „skrajną lewicę”, choć przeciwko sobie ma po prostu związek zawodowy OPZZ, a o sprawie pisały równolegle: „Wyborcza”, związane z PiS media braci Karnowskich, „Gazeta Polska” czy „Fakt”.

Prosząc o protekcję ministra kultury, porównał władzę samorządu Warmii i Mazur do rozbicia dzielnicowego:

"Jestem polskim reżyserem, pracuję w polskich instytucjach artystycznych od 30 lat, podlegam jurysdykcji polskich Ministrów Kultury, którzy stoją na straży jakości i poziomu Sztuki Narodowej. Moją „małą ojczyzną – z wyboru – jest Warmia. Ale Ojczyzną Wielką jest polska Sztuka Teatralna i Filmowa... Czyżbyśmy dożyli powrotu do »rozdrobnienia dzielnicowego« z XII/XIII wieku?

Protestuję i proszę o ratunek... Nie dla siebie, ale dla Teatru. Może nie jest jeszcze za późno, by uratować olsztyńską scenę narodową!"

Po odwołaniu Kijowskiego na p.o. dyrektora powołano Zbigniewa Marka Hassa - współpracownika i poprzednika obecnego dyrektora. Zapowiedział na razie w teatrze tylko jedną premierę - "Annę Kareninę" w reżyserii właśnie Kijowskiego. "Będą rządzić na przemian jak Putin i Miedwiediew" - słyszę obawy jednego z pracowników teatru.

Hass ma pełnić funkcję do rozstrzygnięcia konkursu, ale nie dłużej niż do końca sierpnia 2019 roku - zgodnie z decyzją zarządu województwa.

Wstrzymany konkurs

Konkurs został jednak wstrzymany, bo nagle się okazało, że w komisji brakuje przedstawiciela Związku Zawodowego Aktorów Polskich. W komisji konkursowej zgodnie z prawem powinni znaleźć przedstawiciele działających w teatrze związków, w jej składzie pojawił się jednak tylko OPZZ (czyli Związek Zawodowy Pracowników Teatru).

Brak zauważył eksdyrektor Kijowski, choć informację o działających w instytucji związkach (konkretnie: jednym), składała wcześnie jego partnerka - wicedyrektor Ochmańska. W teatrze można usłyszeć, że Kijowski gra na zwłokę - liczy, że na Warmii i Mazurach po wyborach samorządowych zmieni się władza i odmieni jego los.

Gdyby związek faktycznie z jakichś przyczyn pominięto, samorządowcy mogliby to naprawić w ciągu jednego dnia - wydając zarządzenie zmieniające poprzednie zarządzenie o składzie komisji konkursowej.

Dlaczego tak się nie dzieje? "Zachodzi konieczność wnikliwego zbadania sprawy z uwagi na fakt, że dyrekcja Teatru twierdzi, iż związek działa nieprzerwanie od 2010 roku. Zmiana składu komisji to forma wyjścia, która również brana jest pod uwagę. Jednakże Urząd Marszałkowski obowiązuje ustalenie stanu faktycznego"- tłumaczy biuro prasowe urzędu.

Dyrekcja teatru zmieniła w tej sprawie zdanie. Jak poinformował nas urząd, „informacja z Teatru dostarczona przez dyrekcję przed ogłoszeniem konkursu (24 maja 2018) wskazała jednoznacznie 1 związek zawodowy, tj. Związek Zawodowy Pracowników Teatru [czyli komórkę OPZZ – przyp. red.]”.

Przewodniczący tego drugiego związku Cezary Ilczyna twierdzi z kolei, że Zarząd Główny ZZAP poinformował urząd marszałkowski o działaniu swojego związku w teatrze właśnie 13 czerwca - choć zapytany został o to pod koniec maja.

W teatrze można usłyszeć, że ZZAP to "żółty" związek, ożywiony naprędce, by wbrew OPZZ bronić dyrektora. Przewodniczący Ilczyna zaprzecza, by tak było: "Działania Zarządu Głównego ZZAP i Komisji Zakładowej były niezależne i nie miały nic wspólnego z pismem Dyr. Kijowskiego, wytykającym nieprawidłowości przy powoływaniu komisji konkursowej" - powiedział OKO.press.

Spotkanie (nie)założycielskie

Sprawa sprowadza się do tego, czy ZZAP przez ostatnie lata istniał, czy nie. OKO.press dowiedziało się, że jego spotkanie założycielskie odbyło się 12 czerwca, a zapowiedziany pod koniec maja konkurs ogłoszono formalnie 13 czerwca.

Sekretariat teatru - już pod rządami pełniącego obowiązki dyrektora Hassa - nie chciał udostępnić notatki o tym spotkaniu, zasłaniając się ochroną danych osobowych. Na propozycję, by zamazać personalia, odpisał jedynie, że „podtrzymuje swoje stanowisko”.

Pismo udostępnił nam dopiero warmińsko-mazurski urząd marszałkowski. Podpisane jest przez przewodniczącego Cezarego Ilczynę. Pierwsze zdanie notatki brzmi: „Informuję, że w dniu 12.06.2018 roku odbyło się zebranie założycielskie Komisji Związku Zawodowego Aktorów Polskich, na którym dokonano wyboru nowego Zarządu i reaktywowano działanie Związku”.

Ilczyna mówi jednak OKO.press: "Nie było to zebranie założycielskie, ponieważ w dniu 12 czerwca Komisja Zakładowa ZZAP była reprezentatywna, 11 członków ZZAP nieprzerwanie płaciło składki członkowskie".

Jeśli nawet składki były opłacane, to związek nie wykonywał swoich zadań. Jak poinformowało nas biuro prasowe marszałka warmińsko-mazurskiego: „Z dokumentacji i informacji przedkładanej przez dyrekcję Teatru od co najmniej 5 lat nie wynika, aby Komisja Zakładowa Związku Zawodowego Artystów Polskich (KZ ZZAP) funkcjonowała”.

Obudzony po latach

Jak można sprawdzić czy związek działał? Są sytuacje, w których ma on obowiązek wydać pisemne stanowisko. Np. zarząd województwa przedłużał umowę Kijowskiemu w 2013 roku, zaś sejmik zmieniał statut teatru w 2012. W obu tych przypadkach ZZAP nie złożył wymaganych przez prawo opinii od działającego w instytucji związku zawodowego. Robił to natomiast teatralny OPZZ.

Ilczyna: "Ponieważ wybrano mnie na przewodniczącego z dniem 12 czerwca 2018 roku, nie biorę odpowiedzialności za przeszłość Związku. Poprzednia przewodnicząca, przebywająca na długim zwolnieniu lekarskim po poważnej chorobie, a obecnie będąca na rencie, nie przekazała mi żadnej dokumentacji. Dodatkowo, zrezygnowała z członkostwa w ZZAP na rzecz ZZPT " [czyli OPZZ - przyp. red.].

Jak do tej sprawy odnosi się drugi, działający od lat związek zawodowy?

"Mamy nadzieję na jak najszybsze rozwiązanie tej patowej sytuacji, czyli na przeprowadzenie transparentnego konkursu. Dla dobra sprawy, oraz próby ratowania zespołowości, postanowiliśmy dobrowolnie oddać jedno miejsce kolegom z ZZAP. Nie chcemy iść do sądu i wytaczać sprawy przeciwko naszym kolegom, przecież jutro trzeba wyjść razem na scenę..." - mówi Grzegorz Gromek z OPZZ.

Kto po Kijowskim?

Tymczasem ujawniono większość kandydatów biorących udział we wstrzymanym konkursie. Są wśród nich reżyserzy i menadżerowie kultury z dyrektorskim doświadczeniem:

  • Zenon Butkiewicz - były dyrektor naczelny Teatr Współczesnego w Szczecinie, za rządów Bogdana Zdrojewskiego dyrektor Departamentu Narodowych Instytucji Kultury w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, później wicedyrektor Domu Pracy Twórczej w Radziejowicach.
  • Giovanny Castellanos - reżyser pracujący m.in. w Olsztynie.
  • Piotr Jędrzejas - były dyrektor teatru im. Norwida w Jeleniej Górze.
  • Magda Grudzińska - była dyrektorka Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu i festiwalu Krakowskie Reminiscencje Teatralne, a także kuratorka związana z niezależnym teatrem Komuna Warszawa.
  • Jakub Porcari - reżyser, do niedawna dyrektor Teatru im. Solskiego w Tarnowie.
  • A także aktorzy: Krzysztof Grabowski, Dariusz Kordek.

Startuje też Ryszard Adamski, wieloletni dyrektor studenckiego Teatru Akademickiego w Warszawie. Według wyemitowanego przez TVN reportażu, Adamski miał dopuścić się molestowania seksualnego wobec zaangażowanych w grupę studentek.

Kolejnych dwóch kandydatów nie wyraziło zgody na ujawnienie swoich nazwisk.

Jak dowiedziało się OKO.press, w roli zastępców ds. artystycznych u Grudzińskiej i Butkiewicza mieliby pojawić się reżyserzy, odpowiednio: Wojciech Faruga i Piotr Ratajczak. Ten ostatni kilkakrotne pracował w Olsztynie. Obaj artyści potwierdzili swój udział w konkursie.

Czekamy na kolejny akt teatralnego dramatu z życia teatru w Olsztynie.

;

Udostępnij:

Witold Mrozek

dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.

Komentarze