Koalicja rządząca zaczęła się sypać. Nie było jedności podczas nocnych maratonów głosowania nad „piątką dla zwierząt”, były awantury między PiS a Solidarną Polską o ustawę wprowadzającą „bezkarność plus” – i mamy rządowy impas. Zbigniew Ziobro dostał weekend na przemyślenie sprawy, posłowie PiS, którzy głosowali przeciw ustawom chroniącym zwierzęta, zostali zawieszeni. Tymczasem Jarosław Kaczyński nie wygląda na bardzo zdenerwowanego.
Czy będą nowe wybory? Co o tym wszystkim sądzi jeden z najbardziej przenikliwych polskich politologów, prof. Rafał Matyja? Odpowiedź poniżej.
Według Rafała Matyi:
- spór jest poważny, bo z dwoma koalicjantami na raz i w dodatku z potrzebą ustawienia własnej partii;
- nawet komentatorzy, którzy mają dostęp do źródeł w Prawie i Sprawiedliwości, mogą być wprowadzani w błąd;
- z drugiej strony otoczenie Kaczyńskiego coraz lepiej analizuje jego zachowania;
- Platforma Obywatelska zupełnie nie jest przygotowana do nowych wyborów;
- „ruch Trzaskowskiego” to żadna nowa jakość.
Prof. Rafał Matyja był doradcą Szymona Hołowni w pierwszych miesiącach tworzenia się jego ruchu.
Agata Szczęśniak, OKO.press: Obserwujemy największy kryzys obozu rządowego w historii?
prof. Rafał Matyja, politolog, wykłada na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie: Na pewno. Dotąd spory nie tylko nie były rozstrzygane w tak dramatyczny sposób, ale też nie było dwóch sporów na raz, a tu mamy spór z oboma koalicjantami i próbę poustawiania własnej partii. Wygląda to poważnie.
Z czego wziął się ten spór? Wywołała go ustawa o ochronie zwierząt, ustawy o bezkarności urzędników, negocjacje nad umową koalicyjną? Coś innego?
Skorzystam z komfortu, na który większość dziennikarzy nie może sobie pozwolić i powiem, że nie wiem. Bez wątpienia ten konflikt w dużej mierze wziął się z głowy Jarosława Kaczyńskiego, który ma jakiś cel. Nie wątpię, że to jest rozgrywka, w której coś sobie założył. Ale moim zdaniem rozgrywa to tak, żeby to było nieprzejrzyste nie tylko dla nas, ale także dla partnerów — Ziobry i Gowina.
Czasem Kaczyński rozsiewa wokół siebie dym, wznieca kurz czy pył, żeby było niejasne, jaka jest jego ostateczna intencja i w którą stronę chce zamknąć rozgrywkę. Klasycznym przykładem takiego wzniecania kurzu było to, co działo się wokół Andrzeja Leppera w 2007 roku. Lepper prowadził wtedy za pośrednictwem Przemysława Gosiewskiego rokowania z Samoobroną i LPR-em. Wtedy też padały zobowiązania, że partnerzy mają być nie na jedną kadencję, tylko na dłużej, dogadajmy to i tak dalej. Kaczyński to wyczekał. To stanowiło zasłonę dymną, żeby Lepper się nie połapał.
Bywa też, że Kaczyński mówi coś, co ma nas sprowokować, co jest obliczone na reakcję komentariatu, jak choćby słowa o gorszym sorcie. Ale to nie jest ten przypadek. Tu nie chodzi o satysfakcję, że my, komentatorzy, nie wiemy, o co chodzi. Ziobro i Gowin też nie są pewni, co się stanie. Choć mogą zakładać, że ta rozgrywka ma jakiś cel. Nawet ktoś, kto ma dostęp do źródeł w PiS-ie, może być wprowadzany w błąd. Jeśli ktoś jest na bakier z Kaczyńskim, też może nie wiedzieć, o co chodzi.
Nie wiem, jaka tu jest intencja. Może wie o niej cztery czy pięć osób w najbliższym otoczeniu Kaczyńskiego?
Jesteśmy wspólnikami Kaczyńskiego
To, co Pan mówi, sugeruje, że Kaczyński to ten wielki strateg, który zarządza polską polityką, jak chce. A wydaje się, że w tym przypadku został jednak zaskoczony. Musiał się wycofać z ustawy o bezkarności. Ziobro się nie ugiął. A jeszcze zbuntowali mu się z ludzie z jego partii. Dlaczego mamy zakładać, że Kaczyński kontroluje to, co się dzieje?
Kaczyński jest dobrym taktykiem. Ale nie jest nieomylny, a przede wszystkim działa w otoczeniu, które ciągle uczy się odczytywać jego zachowania. I robi to coraz lepiej. To już było widać w wiosennej wygranej Gowina. To widać w grze, którą prowadzi Ziobro. Kaczyński lubi ryzyko, nie jest politykiem, który podejmuje tylko te wyzwania, w których wygrana jest prawie pewna. Ale podkreślam: dużo działań, które podejmuje, to gry obliczone na zmylenie przeciwnika.
Dlatego uważam, że z dwóch powodów nie należy spekulować. Po pierwsze jak się nie wie, to lepiej powiedzieć, że się nie wie. Po drugie, pytaniem, czy Morawiecki jest delfinem, czy wypchnie Ziobrę, wzniecamy dodatkowy pył dookoła i robimy zamieszanie.
Coś przegapiamy?
Odwrotnie. Widzimy więcej, niż jest naprawdę.
Wykonując nasze zadanie i próbując objaśniać politykę, nie objaśniamy, tylko uczestniczymy w gmatwaniu sytuacji przez Kaczyńskiego. Jesteśmy jego nie do końca uświadomionymi i na pewno nie zamierzonymi wspólnikami.
To jest rozgrywka gabinetowa. Nie sądzę, żeby tu chodziło o bardzo wielkie rzeczy. Chodzi o jakieś cele partyjne. Nie wykluczałbym, że może chodzić o chęć rozstania się z koalicjantami.
A to nie jest duży cel? Zmiana konstrukcji obozu rządzącego?
Po wyborach prezydenckich uważałem, że to, co zrobi Kaczyński zależy od tego, czy Duda wygra, czy przegra. Jeśli przegra, pole manewru będzie bardzo niewielkie, jeśli wygra, będzie chciał dodatkowego zwycięstwa. Już wtedy nie wykluczałem, że Kaczyński będzie chciał pozbyć się Gowina, żeby zwiększyć pola manewru. Przy takich relacjach z koalicjantami może myśleć, że będzie mu się trudno rządziło.
Pierwsze cztery lata PiS-u to było rządzenie w komfortowych warunkach. Kaczyński może liczyć na powrót do tego stanu idealnego: rządzenie tylko ze swoją partią, dodatkowo oczyszczoną z ludzi, którzy mu się postawili w nocy podczas głosowania nad ustawą o ochronie zwierząt. Może powiedzieć, że woli rządy takie, jak miał, albo żadne.
Ale tych scenariuszy i kalkulacji może być bardzo wiele.
Wybory mniej prawdopodobne niż klajstrowanie układu
Wśród nich faktycznie są przedterminowe wybory czy to tylko straszak na koalicjantów?
Dość popularne jest twierdzenie, że Kaczyński raz przegrał przedterminowe wybory i dlatego więcej tego nie zrobi. Ale Kaczyński jest za dobrym graczem, żeby powiedzieć, że skoro raz na czymś przegrał, to już mu to do głowy nie przyjdzie. Przyjdzie. Ale będzie ostrożniejszy.
Uczciwie mówię: nie wiemy, co będzie. Jednak nie wykluczałbym wyborów, choć wydaje mi się to mniej prawdopodobne niż zaklajstrowanie układu na warunkach Kaczyńskiego.
Ten sygnał, że jest gotowy pójść na wybory, był nie tylko do Ziobry i Gowina, którzy raczej musieli to zlekceważyć. Był skierowany przede wszystkim do własnego klubu. To była próba zobaczenia, kto zaryzykuje we własnej partii. Gdyby sprzeciwili się tylko Gowinowcy i Ziobryści, sprawa byłaby jasna. A Kaczyński zobaczył, że nawet przy straszaku „na pewno nie znajdziecie się na listach wyborczych”, jakaś część swoich go zawiodła. Dlaczego Henryk Kowalczyk tak się zachował? To bardzo ciekawe. To bardzo ważny człowiek dla PiS-u w poprzedniej kadencji.
A czy po wyborach prezydenckich coś zmieniło się nie w układzie władzy, ale w świecie społecznym, powstała jakaś nowa szansa, z której Kaczyński może chcieć skorzystać?
Nie widzę niczego takiego. W moim polu widzenia jest jedna rzecz, bardzo wielka niewiadoma: wirus. Nad tym Kaczyński na pewno nie panuje. To jest zmienna, która może wywracać jakieś plany. Pierwszy lockdown nie zmienił bardzo Polaków w wymiarze politycznym, ale jeśli jesienią będziemy mieli kłopoty, to nałożą się na poprzednie, już tak prosto nie będzie.
Nowa jakość, jaką miał być Trzaskowski, nie robi wielkiego wrażenia
Opozycja jest przygotowana do wyborów?
Litości!
Być może Platforma jest przygotowana do wyborów w Platformie, ale nie w kraju. Nie skorzystała z tego handicapu, jaki dał jej dobry wynik Trzaskowskiego. To był bardzo dobry moment, żeby zacząć myśleć i zachowywać się inaczej, poprawić relacje w opozycji, narzucić własne tematy PiS. Ale później liczba gaf, błędów i złych posunięć przeszła moje oczekiwania. Platforma sprawnie wróciła do sytuacji z kwietnia.
Te wybory odbyłyby się jeszcze w dawnym stylu. Dynamika przekształceń i po stronie władzy i opozycji zacznie się, jeśli nie będzie wyborów.
Dlaczego?
Ludzie z Platformy będą się zastanawiać, dokąd ta partia zmierza. Tam jest rozczarowanie. Manewr lipcowy z wielką koalicją na rzecz podwyższenia pensji politykom był absolutnie katastrofalny dla opozycji i zaufania do jej zdrowego rozsądku. Nie można bronić demokracji przed PiS-em przez pięć lat, a potem powiedzieć: „A jeśli chodzi o nasze przychody, to PiS jest całkiem fajnym partnerem i się z nim dogadamy”. Jeśli jest tam ktoś, kto myśli o dobrym wyniku i odzyskaniu miejsca, które pozwala przejąć władzę, to powinien wyciągnąć wnioski. Tą drogą na pewno się nie wygra. Ani liczeniem na to, że Borys Budka jako lider przywróci PO świetność, jakąś miała za Tuska. To zupełnie niewiarygodne.
Nie wygra się też drogą, którą poszedł Trzaskowski: dziwny ruch społeczny, o bardzo niejasnych relacjach i z podmiotami społecznymi, które już istnieją, i z Platformą.
Propozycja PO jest cały czas bardzo słaba, a nowa jakość, jaką miał być Trzaskowski też nie robi wielkiego wrażenia. Nie mówię o jego wpadkach, nie widzę tam ciekawego pomysłu.
Nową jakością ma być Szymon Hołownia. Jest?
Tu można zastosować miarę, o jakiej mówił kiedyś Janusz Palikot: ważne rzeczy dzieją się w polityce, kiedy mówi o nich ulica, przeciętny człowiek. Pojawienie się Hołowni już jest takim faktem, pokazał to wynik wyborów prezydenckich. Ruch Trzaskowskiego czymś takim się nie stał i będzie bardzo trudno to zrobić.
Prof. Rafał Matyja jest historykiem i politologiem. Był twórcą i wykładowcą Wydziału Studiów Politycznych i kierownikiem Zakładu Studiów Politycznych Wyższej Szkoły Biznesu – National Louis University w Nowym Sączu oraz redaktorem naczelnym „Praktyki Politycznej”. Zasłynął jako twórca pojęcia i orędownik budowy IV Rzeczypospolitej. Ostatnio wydał „Wyjście awaryjne. O zmianie wyobraźni politycznej”. Był doradcą Szymona Hołowni w pierwszych miesiącach tworzenia się jego ruchu.
Bardzo mnie cieszy, że Pan prof. Matyja mówi rzecz najważniejszą "Nie wiem jakie są zamysły Kaczyńskiego i nie będę spekulował" (pewnie trochę przekręciłem wypowiedź, ale jej sens był czytelny). Mam nadzieję na powstrzymanie się rozlicznych "najmądrzejszych" komentatorów od podawania oceny sytuacji. Czekać, mili Państwo. Que sera, sera.
Komentować nie mam zamiaru, ale mam prawo i nawet obowiązek głośno i publicznie powiedzieć co o tym sądzę. Co o tym sądzę powiem posługując się cytatami. Po pierwsze to co się dzieje trudno opisać, bo jak stwierdził prof. Jerzy Zajadło cyt. „Nie od dzisiaj wiadomo, że jedną z cech władzy PiS jest odwracanie znaczeń – jawne bezprawie nazywa prawem, autorytarny dyktat demokracją, a interes partii państwową racją stanu.” Ja to nazywam woluntaryzmem politycznym i ekonomicznym. Jednak nie ma co narzekać na rządzących, bo jak rzekł George Bernard Shaw cyt. „Demokracja jest przedsięwzięciem, które gwarantuje, że otrzymujemy nie lepsze rządy niż te, na które zasługujemy.” Takich rządzących sobie wybraliśmy i weźmy za to odpowiedzialność. Co z tego, że obecnie rządzący zdają się nie rozumieć, że praworządność, czyli: nadrzędności prawa, równości wobec prawa i pewności prawa, jest ważna. Stanowi solidny fundament, na którym możemy wznosić gmach państwa. Tworzy dla obywateli i instytucji czytelne reguły działania, dzięki którym czujemy się bezpieczni w relacjach z potężniejszym od nas aparatem administracji. W tym znaczeniu praworządność jest strażnikiem naszej wolności. cdn
cd. Państwo budowane z pominięciem stabilnego prawa i niezależnego od polityków systemu jego egzekwowania nie będzie ani silne, ani trwałe. Jednak jak powiedział Zygmunt Freud: „Większość ludzi tak naprawdę nie pragnie wolności, ponieważ wolność niesie ze sobą odpowiedzialność, …a odpowiedzialność jest dla większości ludzi przerażająca”. To co obserwujemy pasuje do słów Woltera "Jeden Polak to istny czar, dwóch Polaków – to awantura, trzech Polaków och, to już jest polski problem." Oby się tylko nie sprawdziła teza Friedricha Wilhelma Nietzschego "Szaleństwo u jednostek jest rzeczą rzadką, ale u grup, partii, narodów i epok jest regułą." Bo finał może być taki jak to opisał Benjamin Franklin „Ci, którzy poświęcają fundamentalne wolności dla tymczasowego bezpieczeństwa, nie zasługują ani na wolność, ani na bezpieczeństwo oraz zarówno wolność, jak i bezpieczeństwo, ostatecznie stracą”
Ja zadam inne pytanie: co by się stało gdyby opozycja zamiast być uwiedzioną nagłą a cyniczną miłością Kaczyńskiego do zwierząt powstrzymała się od wzruszeń i NIE zagłosowała za kolejnym gniotem prawnym, przygotowanym na kolanie i obliczonym na wzniecenie kolejnej fali emocji tym razem rozczulenia nad obdzieranymi żywcem ze skóry norkami, czy psami, którym łańcuch zastąpił skórę i sierść? Może by się okazało w końcu, że ten cholerny monolit zlepiony dotąd skutecznie łapówkami i łupami nazywanymi "etatami w spółkach Skarbu Państwa" nie jest takim monolitem i Kaczyński przegrał ewidentnie głosami swoich partyjnych posłów. Może by się Straszny-a-Cwany Dziadunio wkurzył i pogubił i w szale zarządził przedterminowe wybory, które ma nadzieję wygrać bez przystawek, a których by nie wygrał, bo tzw. Opozycja w końcu i w porę by się połapała, że głupie hamletyzowanie dobre jest dla samobójców.
" Opozycja w końcu i w porę by się połapała, że głupie hamletyzowanie dobre jest dla samobójców."
Jednyne czego można być pewnym, to że się nie połapie i będzie maszerować pod tęczową flagą.
Nie tylko autor komentarza nie wie w co gra Kaczyński. Myślę, że on sam tego nie wie. Po prostu J. Kaczyński korzysta z okazji i "wykorzystuje ją" nie wiedząc jakie będą jej końcowe rezultaty. Robi to, bo czuje się pewnie. Bo wie, że ma pod kontrolą rząd, media i własny klub parlamentarny w Sejmie i Senacie. Rozgrywka o władzę z Kaczyńskim pokazuje też, ne nie jest on "starszym panem" oderwanym od rzeczywistości. Obserwuje i kontroluje ją sam wraz ze swoimi współpracownikami.
Na koniec z przykrością stwierdzam, że w pełni się zgadzam z tezą autora, że cała obecna opozycja nie jest zdolna do przeciwstawienia się tej swoistej grze politycznej jaką uprawia J. Kaczyński. I nie jest zdolna do mobilizacji jeśli dojdzie do takiej ewentualności jak przedterminowe wybory.
Taki oderwany od rzeczywistości żoliborski karzeł uskutecznia sobie swoje gierki naszym kosztem, kosztem tego kraju a my bawimy się w spekulacje o co mu chodzi. Coś tu jest nie tak z tym krajem, a w zasadzie z nami…
Wszystko jest nie tak z tym krajem i z tym "suwerenem". Trzon tego suwerena na internet mówi enternit, oburza się na słowa p. Urbana, że rząd się sam wyżywi a na p. Cimoszewicza że trzeba się było ubezpieczyć. Oba stwierdzenia obu panów były i nadal są absolutnie słuszne i prawdziwe ale suweren uznał, że p. Urban to drań a p. Cimoszewicz to łobuz i cynik. OMG! Idiotami jesteśmy od zarania. I Kaczyński może robić co mu tylko w duszy zagra. Jeżeli p. Michnik ma rację, że Kaczyński jest taki inteligentny i dowcipny to jest już po frytkach. i trzeba skończyć to bicie piany.
"Litości!" – to najcenniejsze słowo Profesora w tej rozmowie.
To jedno słowo Profesora wystawia wg mnie ocenę polityki PiS. Ja to odczytuję po swojemu: miernota intelektualna, genetycznie pańszczyźniana głupota, wyjątkowa pazerność na doczesne profity wynikająca z marności zasad etycznych, a przede wszystkim prostactwa umysłowego wszelkiej natury.
Dla mnie to dno. Dno moralne i etyczne; dno grząskie wybitnie, bez szans na wypłynięcie i złapanie życiodajnego oddechu.
Polityka sięgnęła dna i to dno już dawno przebiła… W mule się międoli i tapla.
Dopóki politycy nie zrozumieją sensu słów, że POLITYKA JEST SŁUŻBĄ W IMIĘ WSPÓLNEGO DOBRA TEJŻE WSPÓLNOTY – nie będzie lepiej, mądrzej, uczciwiej. Goowno będziemy mieli na co dzień, a o demokracji liberalnej – w najlepszym tego słowa znaczeniu – będą mogły pomarzyć jakieś kolejne pokolenia, ale na pewno nie moje dzieci, nie moje wnuki…
Pies ich osrał…
Szlag niech trafi zakłamańców i hipokrytów, którzy robią wodę z mózgu współobywatelom mniej świadomym.
I nie zamierzam przepraszać za swoje słowa.
A do opozycji, pożal sie boże: z szulerami nie siada się do kart. I nie ma Pani za co przeprszać.
Potwierdzam: polityka to spory na tematy kluczowe a nie gra w 3 kubki.
Myślę, że to pan Matyja ( i wielu innych) widzi więcej niż jest naprawdę. Kaczyński od czasu do czasu wchodzi w fazę "ego wieżowiec, we łbie stodoła" i puszczają mu nerwy. Dlatego, na szczęście, nigdy nie będziemy mieli Budapesztu w Warszawie.
Dziel i rządź. Jeśli wyjdą z koalicji partie Ziobry i Gowina PiS wzmocni się. Kaczor łatwiej poradzi sobie ze sporami wewnątrz parti. Łatwiej mu także będzie korumpować i manipulować opozycję. Zwłaszcza, że PO nie odbuduje się do wyborów i będzie nadal rozważać modyfikację pozycji parti na politycznym rynku.
a ja sie pytam gdzie sa PISSdzielskie trolle? ferdinand pseudowspanialy i in.? p.Kolasie dziekuje za wspanialy komentarz,
zadne przedterminowe wybory,niech PISSda zezre ta zabe.vide 2008 r. winter is coming
Może i nic nie wiemy na pewno ale – moim skromnym zdaniem – program Koryto+ skutecznie wszystkich pojedna i utwierdzi w przekonaniu że szaleć jednak nie warto. Ale zobaczymy, pewnie już jutro.