Trzecia fala pandemii niebezpiecznie rośnie – w stosunku do poprzedniego tygodnia liczba wykrytych przypadków wzrosła o 75 proc. Liczba osób pod respiratorem sięgnęła już 2084 – to 98 proc. szczytu z listopada, który wydawał się wtedy nie do przebicia. Zapełniają się szpitale zwykłe i tymczasowe – w ciągu tygodnia liczba pacjentów wzrosła o 3 tysiące.
W tej trudnej sytuacji rząd postanowił odciążyć lekarzy Podstawowej Opieki Medycznej, którzy w zeszłym tygodniu wystawiali już ponad 32 tys. skierowań na testy PCR. Minister Adam Niedzielski przedstawił nową możliwość zgłaszania się do kwalifikacji na testy: poprzez rządową stronę, pod adresem www.gov.pl/dom.
„Jeśli mają Państwo objawy koronawirusa albo mieliście kontakt z osobą zakażoną, możecie wypełnić formularz na stronie. Oddzwoni konsultant i wystawi skierowanie na test” – mówił minister. Taka sama informacja pojawiła się na rządowych mediach społecznościowych.
Wydawało się, że to bardzo dobra wiadomość, bo w trzeciej fali znowu trudno jest umówić się na telewizytę. Szczególnie dla osoby z objawami wiszenie na telefonie może być bardzo męczące i stresujące.
Wydawało się też, że zgodnie z regułami języka polskiego „lub” jest spójnikiem współrzędnym rozłącznym, czyli wystarczą albo objawy COVID, albo kontakt z osobą zakażoną, żeby algorytm zakwalifikował na test. Byłby to przełom, bo od jesieni nie testuje się osób „z kontaktu”, tylko te z objawami. Ogranicza to znacznie możliwość kontrolowania epidemii i wygaszania jej ognisk – epidemiolodzy wskazują ograniczenie testowania jako jedną z przyczyn, dla których mamy wciąż tak dużo zakażeń i niestety zgonów.
Zagrożenie zakażeniem – NISKIE
Zaraz po konferencji prasowej zadzwoniłam więc do Kuby, który martwi się, bo ma COVID w rodzinie i chciałby wiedzieć, czy się zakaził. Ale żadnych objawów nie ma.
„System uznaje, że bezpośredni kontakt przez ponad 15 minut z osobą zakażoną przy zaznaczeniu dwóch objawów oznacza niskie ryzyko i nie dostaje się skierowania” – odpisał po chwili.
Potem na Facebooku odezwał się Robert: „Wchodzę na tę stronę. Pierwsze dwa pytania: czy miałeś kontakt z osobą z covidem. Jeśli odpowiem na oba „nie” dostaję informację że moje ryzyko jest niskie. I spadaj, testu nie będzie”.
Potem napisał Kamil:
„To jest jakaś kpina – właśnie znajoma pisała, mąż pozytywny, ona 38 stopni i brak wskazań do testu…”.
Spróbowałam i ja: zaznaczyłam kontakt powyżej 15 minut z osobą zakażoną, czyli kwalifikujące do kwarantanny kryterium Sanepidu. Dodałam jeszcze ból głowy, zmęczenie i biegunkę – bo w odróżnieniu od „starego” wariantu koronawirusa ten nowy brytyjski, który kolonizuje teraz Polskę, charakteryzuje się częściej dolegliwościami żołądkowymi, a nie utratą węchu lub smaku charakterystyczną dla dawniejszej odmiany.
System odpowiedział: „Zagrożenie zakażenia wirusem SARS-CoV-2 jest NISKIE” i zaproponował zainstalowanie aplikacji STOP COVID.
Trzy objawy i kontakt to za mało? Dodaję kaszel, gorączkę, duszności. NISKIE.
Dodaję grupę ryzyka: kontakt, otyłość, kaszel, gorączka, duszności, biegunka. NISKIE.
Próbuje też Adam Ozga z radia TOK FM: „Dołożyłem zmęczenie i też nic. Dopiero jak uzupełniłem objawy o biegunkę i utratę węchu oraz smaku, system łaskawie zgodził się na test. Dobrze, że nie dodał »i nie wracaj mi tu więcej«”.
Dołożyłem zmęczenie i też nic. Dopiero jak uzupełniłem objawy o biegunkę i utratę węchu oraz smaku, system łaskawie zgodził się na test.
Dobrze, że nie dodał "i nie wracaj mi tu więcej".
— Adam Ozga (@aozga) March 15, 2021
Zmęczenie plus utrata węchu oraz smaku okazały się kluczem do sukcesu. Jest WYSOKIE.
Dopisz sobie objaw
Tylko że to tak nie działa. Naukowcy z grupy MOCOS opracowali mapę objawów COVID-19. Nie ma objawów, które byłyby na tyle charakterystyczne, żeby występować w większości przypadków. Utrata węchu lub smaku wcale nie jest charakterystycznym objawem – choć występuje częściej u osób młodszych, które może chętniej korzystałyby z formularza online. Młodsi chorzy za to rzadko miewają trudności w oddychaniu.
Kiedy Ministerstwo Zdrowia jesienią wprowadzało kwalifikację na testy przez lekarzy POZ, ci walczyli, żeby zrezygnować z kryterium kwalifikacyjnego czterech objawów występujących jednocześnie: kaszlu, gorączki powyżej 38 stopni, utraty węchu lub smaku, duszności. Lekarze zwracali uwagę, że wszystkie te objawy naraz ma 4 proc. badanych.
Tymczasem formularz na stronie gov.pl najwyraźniej zakłada, że tych objawów musi być więcej niż cztery. Nie załapują się osoby z gorączką i chorym na COVID w domu. Pobawiliśmy się nim dzisiaj trochę, ale w tej formie nie jest pomocą dla chorych ani dla lekarzy POZ, do których zirytowani chorzy i tak w końcu zadzwonią – chyba że metodą prób i błędów będą sobie dopisywać kolejne „objawy”.
Pani Jędrysik jest zażartą zwolenniczką noszenia "kagańców" i jako taka ostro krytykowała Szwecję za niewymuszanie ich używania co miało skutkować rekordami śmiertelności. Oczywiście od tego czasu, mimo braku lockdownu (w polskim stylu) i mimo nieużywania maseczek Szwecja, jeśli chodzi o śmiertelność, została wyprzedzona o kilka długości przez Polskę w maseczkach i po pachy w lockdownie. Jakaś aktualizacja na temat porównania skuteczności władz w obu krajach???
Szwecja: liczba ludności: 10 327 789, liczba zgonów z powodu COVID: 13 146
Polska: liczba ludności: 38 386 000, liczba zgonów z powodu COVID: 47 206
źródła: wikipedia oraz https://www.worldometers.info/coronavirus/
Jakieś odniesienie się do treści artykułu?
Warto zauważyć, że kompletny brak ograniczeń w Szwecji to mit. Na przykład w grudniu Szwedzka Agencja Zdrowia Publicznego zaczyna zmieniać zdanie i wydaje zalecenie, żeby jednak w pewnych sytuacjach zasłaniać twarz. https://www.medonet.pl/koronawirus/koronawirus-na-swiecie,szwecja-i-maseczki–wladze-nie-pozwalaja-ich-nosic,artykul,90333908.html
https://www.rp.pl/Covid-19/201219351-Szwecja-wprowadza-najostrzejsze-jak-dotad-obostrzenia.html
Ale i to się zaczyna zmieniać, kolejne zalecenia zaczynają zmieniać w obowiązek:
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Szwecja-po-roku-pandemii-nasladuja-inne-kraje-i-dopuscila-lockdown-8069611.html
Ponadto u nich jest 70 tys przypadków na milion populacji. U nas 50 tys. To nie jest przypadek, tylko efekt działania obostrzeń.
Chciałam już odpisywać panu Słomianowskiemu, ale widzę, że Państwo zrobili to za mnie. A po roku pandemii jedno już wiem na pewno – czas na podsumowania przyjdzie, jak się pandemia skończy. Co nie przeszkadza wysunąć hipotezy, że nasze władze poszły praktycznie drogą szwedzką, co okazało się katastrofalne.
W Szwecji akurat ostatnio rząd się zaczął łamać (były spore naciski przeciwników głównego epidemiologa już od dawna), więc wprowadzili pewne ograniczenia, choć są one dalekie od lockdownu.
Natomiast ciężko jest w ogóle porównywać nasze kraje. Tam zgony, szczególnie pierwszej fali, były głównie w DPSach (wynik koszmarnych zaniedbań od wielu lat) oraz wśród imigrantów.
Do tego skutecznie się "zapomina", że w Polsce jest znacznie więcej ofiar covid niż tylko raportowane zgony. I nie chodzi mi o teorie spiskowe (choć nie wierzę za bardzo w rządowe statystyki), ale przede wszystkim ofiary depresji, przemocy domowej, braku leczenia czegoś innego "bo covid" i tak dalej… Porównywać można niby liczby, ale tu nie ma to sensu.
Poza tym skoro mówimy o Szwecji, to polecam wywiad na oko.press
https://oko.press/czy-szwedzki-model-walki-z-epidemia-sie-oplacil-wywiad
Mam zdecydowanie wrażenie, że osoby ze Szwecji są ogólnie zadowolone z tamtego modelu. Pani w wywiadzie wprost mówi o tym, że nie nosi maseczki (i raczej jest jej z tym dobrze).
to idiotyzm robić testy objawowym a nie robić testów z kontaktu lub przyjeżdżającym z zagranicy. W ten sposób to nigdy nie zapanuje się i nie ograniczy transmisji z ognisk. Gdzie jest do jasnej cholery kompetentny team naukowy w postaci komitetu kryzysowego! Przecież nawet kilkadziesiąt procent personelu medycznego to szuria i foliarze – nie szczepią się, nie noszą masek w pracy – to są jakieś kpiny. A, że nic w tym nie działa to wiemy – ja jestem emerytką i czekam, aż się wreszcie ogarna z tymi szczepieniami, bo nie chcę się denerwować. Moi znajomi już byli w kilku kolejkach do szczepienia i byli z nich wywalani… Oni chyba nie wiedzą co robią. Dyletanci
Nie martw się, że się nie zakwalifikowałaś na test, bo i tak nie dałabyś rady go wykonać. Radziłbym też sprawdzić, czy dzięki temu nie uniknęłaś aby kwarantanny, bo nie jestem pewny czy w tym zakresie regulacje uległy zmianie.
Jednym z objawow (Covid-19) jest: Mezczyzna. Szczesliwie dotkliwosc tego objawu jest stosunkowo niska 😉
A kto obecnie robi testy?
Wiadomo że są tak czule ze na ogół zawsze wyjdzie wynik fałszywie pozytywny
Dania. Moja żona miała na 17.03.2021r. zaplanowaną operację kręgosłupa. Na wszelki wypadek postanowiła sobie zrobić test na covid. Więc 15.30.2021r. zawiozłem ją do punktu, w którym wykonuje się testy. Wcześniej przez aplikację w telefonie – klikając na kilka ikonek, co zajęło raptem minutę – zarezerwowała sobie termin (godzinę) wykonania testu. Podwiozłem ją samochodem i umówiliśmy się, że czekam na nią na parkingu w miejscu, skąd będzie miała najbliżej do samochodu po wyjściu z testu. Podjechałem więc w dogodne, blisko wyjścia miejsce na parkingu i wyjąłem telefon żeby wykorzystując wolną chwilę przejrzeć pocztę. Ale gdy otworzyłem pierwszego emaila, żona już otwierała drzwi do samochodu. Wykonanie testu zajęło jej łącznie nie więcej, niż 5 minut, a tego samego dnia wieczorem dostała sms-em informację, że wynik testu był negatywny. Był to co najmniej siódmy test na covid robiony przez moją żonę w ciągu minionego roku. W jednym przypadku trafiliśmy na sporą kolejkę osób czekających na wykonanie testu i czekaliśmy w kolejce na zewnątrz jakieś 15-20 minut. Ja sam robiłem w ciągu minionego roku test na covid co najmniej sześć lub siedem razy. Testy w Danii dostępne są dla wszystkich, można też na test "wejść z ulicy", tzn. bez żadnego rezerwowania terminu. Są też wykonywane testy tzw. szybkie. Autobusy na Wyspach Duńskich jeżdżą z informacją-zachętą do poddawania się testom na covid. Wszystkie testy dla wszystkich osób mających prawo pobytu w Danii są wykonywane bezpłatnie. Od kilku tygodni rząd zachęca wszystkich, którzy nie pracują zdalnie oraz np. uczniów i studentów, do wykonywania testów dwa razy w tygodniu.