0:00
0:00

0:00

"Komisja ma szerokie poparcie wśród państw członkowskich do tego, żeby dalej wykonywać swoje obowiązki strażnika Traktatów" - mówił Timmermans 25 września 2017 na konferencji prasowej po posiedzeniu Rady ds. Ogólnych UE, w której z uczestniczyli ministrowie ds. europejskich.

Rada ds. Ogólnych to organ Rady Unii Europejskiej, w którym uczestniczą ministrowie ds. europejskich krajów członkowskich i przedstawiciele Komisji Europejskiej i który odpowiada za przygotowanie do szczytów Rady Europejskiej (najbliższy: 19-20października). I to właśnie w ramach przygotowania do tego szczytu Rada rozmawiała o aktualnym stanie praworządności w Polsce. Reformy Trybunału Konstytucyjnego i wymiaru sprawiedliwości w Polsce są – w opinii Komisji – sprzeczne z zasadami państwa prawa.

Ponieważ procedura kontroli praworządności trwająca od ponad roku została już wyczerpana, następnym krokiem będzie decyzja Rady Unii Europejskiej (tworzą ją szefowie rządów) o tym, czy uruchomić procedurę Artykułu 7 Traktatu o UE.

Dzisiejsze posiedzenie było dla Komisji ważne, bo do uruchomienia tego artykułu potrzeba zgody co najmniej 22 państw. Ale na pytanie dziennikarki, czy Komisja otrzymała w tej sprawie poparcie, Timmermans zrobił unik: "To jeszcze nie jest moment, by podejmować decyzje, lub ogłaszać działania".

Timmermans podkreślił, że wszystkie kraje zgodziły się z tym, że praworządność jest fundamentem Unii Europejskiej, a nie czymś, co jest opcjonalne, do wyboru. Bo łamanie zasad państwa prawa w jednym państwie dotyczy wszystkich członków i wpływa na funkcjonowanie unijnego rynku wewnętrznego.

Kolejny raz zaapelował też do polskiego rządu o wejście w dialog z Komisją – ponowił zaproszenie do Brukseli dla ministrów Ziobro i Waszczykowskiego. Sam też zgłosił gotowość przyjazdu do Warszawy. Odniósł się do dzisiejszej konferencji prezydenta Dudy i wezwał Polskę, by nowe prezydenckie projekty ustaw o Sądzie Najwyższym i KRS wysłała także do Komisji Weneckiej, organu Rady Europy, który "mógłby pomóc ocenić te akty pod kątem prawnym". Stwierdził, że Komisja Europejska też im się przyjrzy.

Procedura kontroli praworządności, której podstawą jest komunikat Komisji Europejskiej z 2014 roku, toczy się w sprawie Polski już od lipca 2016 roku.

Składa się z trzech etapów:

  • oceny sytuacji w danym kraju,
  • wysłania trzech zaleceń,
  • oceny, czy zalecenia te zostały wypełnione.

Jej celem jest konstruktywny dialog pomiędzy Komisją a krajem członkowskim. Komisja wysłała do Polski pierwsze zalecenie po uchwaleniu przez PiS drugiej nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, w lipcu 2016 roku. Drugie zaleceniezostało wysłane w grudniu 2016. Trzecie, czyli ostatnie przewidziane przez procedurę, zalecenie zostało wysłane przez Komisję w lipcu 2017. Oprócz zmian w Trybunale Konstytucyjnym dotyczyło ono także ostatnich zmian w sądownictwie. Polska miała miesiąc na ustosunkowanie się do argumentów Komisji i pod koniec sierpnia wysłała do Brukseli swoją odpowiedź. Obecnie kolegium komisarzy analizuje list od polskiego rządu. Podczas konferencji prasowej 31 sierpnia 2017 wiceprzewodniczący Komisji Frans Timmermans zapowiedział, że Bruksela nie odpuści, bo sprawa polskich sądów jest zbyt ważna dla całej Europy. Powiedział:

„Jesteśmy zdecydowani, żeby wykorzystać wszystkie narzędzia, które mamy do dyspozycji jako strażnicy traktatów, jeśli będzie to konieczne”.

Mimo że procedura kontroli praworządności jest prawnie niezależna od art. 7, to nazywana jest „przygotowaniem do artykułu 7”.

Na czym polega procedura Artykułu 7?

Na razie nie wiadomo, jakie zalecenia sformułuje Rada ds. Ogólnych dla szefów rządów, którzy zbierają się na szczycie 19-20 października. I czy znajdzie się dostateczna liczba państw członkowskich by wszcząć procedury związane z art. 7. Mimo, że ta sprawa jest omawiana od ponad roku, to nadal jej szczegóły nie są dobrze znane polskiej opinii publicznej. Dlatego przypominamy, jak to jest zapisane w Traktacie UE.

Artykuł 7 traktatu o Unii Europejskiej mówi o naruszeniu podstawowych wartości Unii Europejskiej – szacunku dla ludzkiej godności, wolności, demokracji, równości, poszanowania praworządności, praw człowieka oraz praw mniejszości. Jego pierwsza wersja pojawiła się w traktacie amsterdamskim UE, który wszedł w życie w 1999 roku.

Sama procedura składa się z dwóch etapów.

  1. Pierwszy to tzw. mechanizm prewencyjny. Do jego uruchomienia potrzeba zgody 4/5 Rady Unii Europejskiej (22 państwa) i 2/3 Parlamentu Europejskiego. Polega on na wystosowaniu oficjalnego ostrzeżenia dla Polski (krok ten został dodany po wycofaniu się Komisji z sankcji nałożonych na Austrię, w traktacie lizbońskim UE w 2009 roku).
  2. Drugi to tzw. mechanizm sankcyjny – jeśli polski rząd nie zareagowałby na ostrzeżenie. Może oznaczać zawieszenie praw Polski w Unii, m.in. prawa głosu. Do jego uruchomienia potrzeba jednak jednomyślności wszystkich członków UE. Sankcje wobec Polski prawdopodobnie zostałyby zawetowane przez Węgry Viktora Orbána.

Artykuł 7 miał chronić obywateli krajów unijnych przed konsekwencjami rządów populistycznej prawicy, która w późnych latach 90. zaktywizowała się w Europie. Unia Europejska zastosowała „sankcje dyplomatyczne” wobec Austrii w lutym 2000 roku, kiedy Partia Wolności (FPÖ) weszła do koalicji rządowej. Nie było to zastosowanie artykułu 7, ale dużo osób – w tym Austriaków – do tej pory tak uważa. W związku z sankcjami antyeuropejskie nastroje i popularność prawicy w Austrii tylko się wzmocniły, dlatego w czerwcu 2000 roku Unia się z nich wycofała. Od tego czasu Komisja Europejska ma alergię na sankcje – artykuł 7 jeszcze nigdy nie został zastosowany. W październiku 2015 roku Parlament Europejski odrzucił wniosek, by uruchomić art. 7 w sprawie Węgier. Reakcja polskiego rządu być może zmusi Komisję do zmiany kursu – byłby to precedens.

Fundacja Helsińska: "Uruchomienie art. 7 w interesie polskiego społeczeństwa"

Przedstawiciele Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Civil Liberties Union for Europe, organizacji pozarządowej skupiającej organizacje broniące swobód obywatelskich z 11 krajów członkowskich, wysłali 22 września do przewodniczącego Rady ds. Ogólnych list, w którym apelują o uruchomienie procedury Artykułu 7.

Argumentują to dobrem Polaków i Europejczyków. Ich zdaniem, zarówno zmiany w sądownictwie, jak i mediach publicznych zagrażają praworządności w Polsce. Przypominają weta prezydenckie oraz ustawę o sadach powszechnych, która weszła w życie i daje ministrowi sprawiedliwości nieograniczoną władzę powoływania prezesów sądów, jak również brak konsultacji publicznych w sprawie dalszych reform.

Oprócz tego zagrożona jest ich zdaniem wolność i pluralizm mediów, które z kolei są niezbędne dla wielostronnej, merytorycznej debaty. Jak piszą w swoim liście "w efekcie reform przyjętych w 2016 roku media publiczne w Polsce znajdują się pod silnym wpływem rządzącej większości. W ostatnich tygodniach przedstawiciele rządu informowali również o pomysłach zmian w zakresie funkcjonowania mediów prywatnych, co może wskazywać, że – podobnie jak na Węgrzech – zmierzać będą do rozszerzenia wpływu polityków także na ten sektor rynku medialnego. Umożliwiłoby to władzom kontrolowanie opinii publicznej w niedopuszczalnym stopniu".

List kończy bardzo mocne stwierdzenie, że Polska odchodzi od koncepcji demokratycznego i pluralistycznego państwa prawnego, które przestrzega praw człowieka. Dlatego apelują o uruchomienie procedury Artykułu 7:

"Świadomi gniewu, jaki możemy ściągnąć na siebie ze strony polskiego rządu, apelujemy do państw członkowskich Unii Europejskiej o obronę fundamentalnych wartości i zasad wprowadzonych dla ochrony Europejek i Europejczyków. Mając na względzie dobro polskiego społeczeństwa, apelujemy o uruchomienie procedury przewidzianej w Artykule 7 Traktatu o Unii Europejskiej".

;
Na zdjęciu Monika Prończuk
Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze