0:000:00

0:00

"Z żalem informuję, że działania polskiego rządu są niewystarczające, a w Polsce nadal istnieje poważne ryzyko naruszenia praworządności" - powiedział Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, podczas debaty w Europarlamencie 13 czerwca 2018. Potwierdził też, że Komisja Europejska idzie do przodu z art. 7 i poprosiła Radę UE o tzw. wysłuchanie Polski, po którym możliwe jest głosowanie w sprawie stwierdzenia "wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia podstawowych wartości UE" przez Polskę.

Zapowiedział, że w najbliższy poniedziałek, 18 czerwca, przyjedzie na rozmowy z polskim rządem. Mówiąc Timmermans popełnił lapsus: "pojadę do Moskwy" - powiedział, choć chodziło o Warszawę. Błąd szybko poprawił i za niego przeprosił.

W debacie wzięli udział europosłowie, m.in. Janusz Lewandowski (Chrześcijańscy Demokraci), Josef Weidenholzer (Socjaliści i Demokraci) i Sophia in t'Veld z grupy Liberałów i Demokratów, która apelowała do Komisji o wszczęcie wobec Polski tzw. procedury dyscyplinującej w sprawie ustawy o SN. Wszyscy podkreślali wagę daty 3 lipca. To wtedy sędziowie Sądu Najwyższego mają przejść na wcześniejszą, wymuszoną emeryturę, a kadencja pierwszej prezes SN ma być zakończona (wbrew polskiej Konstytucji).

"To Polacy zdecydowali o przystąpieniu do Unii Europejskiej" – powiedział Timmermans. "Polski parlament ratyfikował Traktat o Unii Europejskiej, a rząd zobowiązał się do wprowadzenia go w życie. Traktat przyznaje krajom członkowskim prawa i obowiązki. Jednym z obowiązków jest przestrzeganie podstawowych wartości Unii Europejskiej, m.in. praworządności".

Działania Timmermansa poparł wcześniej premier Holandii Mark Rutte. Podczas swojego porannego przemówienia na temat przyszłości Unii Europejskiej w PE powiedział: "Frans, możesz liczyć na Holandię tam, gdzie praworządność jest ważna. (...) Mój rząd (...) popiera Komisję Europejską w pełni. Co do tego proszę nie mieć wątpliwości. Wiem, że cała Komisja Europejska też pana popiera". To o tyle ważne, że decyzję o następnym kroku art.7 podejmować będą właśnie rządy krajów członkowskich.

Nagranie debaty można obejrzeć na stronie Parlamentu Europejskiego.

KE uruchamia wobec Polski "broń atomową z opóźnionym zapłonem"

Przypomnijmy: 20 grudnia 2017 Komisja Europejska ogłosiła uruchomienie przeciwko Polsce procedury z art. 7 Traktatu o UE, który przewiduje sankcje za naruszenie podstawowych wartości Unii – ale jednocześnie dała rządowi PiS kolejną „ostatnią szansę”. To było odpalenie broni atomowej art.7, ale z opóźnionym zapłonem. Od tego czasu rząd PiS negocjuje z Brukselą, a procedura wciąż znajduje się na pierwszym etapie – cały czas nie doszło do głosowania nad stwierdzeniem „wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia” przez Polskę podstawowych wartości UE. Wszystko dlatego, że art.7 jest procedurą polityczną, a dotyczące jej decyzje podejmowane są przez rządy państw członkowskich. Wysłuchanie, które odbędzie się 26 czerwca, poprzedza głosowanie Rady UE nad stwierdzeniem "wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia" praworządności w Polsce. Ponieważ art. 7 nigdy wcześniej nie był zastosowany, nie wiadomo, czy głosowanie mogłoby odbyć się podczas tego samego posiedzenia.

Artykuł 7 Traktatu Unii Europejskiej miał chronić obywateli krajów unijnych przed konsekwencjami rządów populistycznej prawicy, która w późnych latach 90. zaktywizowała się w Europie. Unia Europejska zastosowała „sankcje dyplomatyczne” wobec Austrii w lutym 2000 roku, kiedy populistyczna Partia Wolności (FPÖ) Jörga Haidera weszła do koalicji rządowej.

Nie było to zastosowanie artykułu 7, ale wiele osób – w tym Austriaków – do tej pory tak uważa. W związku z sankcjami antyeuropejskie nastroje i popularność prawicy w Austrii tylko się wzmocniły, dlatego w czerwcu 2000 roku Unia się z nich wycofała. Od tego czasu Komisja Europejska ma alergię na sankcje – artykuł 7 nie został dotychczas zastosowany.

Procedura art. 7 składa się z trzch etapów.

  1. Pierwszy to tzw. mechanizm prewencyjny, czyli stwierdzenie „wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia” przez Polskę podstawowych wartości UE. I na tym etapie jest „sprawa Polski”. Do jego uruchomienia potrzeba zgody 4/5 Rady Unii Europejskiej (czyli 22 spośród 27 głów państw, bez udziału Polski) i 2/3 Parlamentu Europejskiego. Polega on na wystosowaniu oficjalnego ostrzeżenia dla Polski (krok ten został dodany po wycofaniu się Komisji z sankcji nałożonych na Austrię, w traktacie lizbońskim UE w 2009 roku).
  2. Drugi etap to „stwierdzenie istnienia poważnego i trwałego naruszenia” unijnych wartości. Taka decyzja musi zostać podjęta jednomyślnie przez Radę Europejską za zgodą Parlamentu Europejskiego.
  3. Trzeci etap to tzw. mechanizm sankcyjny – jeśli polski rząd nie zareagowałby na dwa poprzednie, a jego wyjaśnienia uznane zostałyby przez Radę za niesatysfakcjonujące. Może oznaczać zawieszenie praw Polski w Unii, m.in. prawa głosu. Do jego przegłosowania potrzebna jest większość kwalifikowana w Radzie Europejskiej (72 proc. członków Rady, w których mieszka co najmniej 65 proc. ludności Unii). Traktat w tym punkcie nie wymaga zgody Parlamentu.

W październiku 2015 roku Parlament Europejski odrzucił wniosek, by uruchomić art. 7 w sprawie Węgier. Dopiero konsekwentny atak rządu PiS na niezależność polskiego wymiaru sprawiedliwości zmusił Komisję do zmiany kursu – to precedens. Żeby rozpocząć procedurę art. 7 potrzebny jest wniosek Komisji Europejskiej, zgoda 1/3 krajów UE oraz Parlamentu Europejskiego. W przypadku Polski stało się to 21 grudnia 2017.

Timmermans: "Doceniam wysiłki polskiego rządu, ale są niewystarczające"

W swoim przemówieniu Timmermans nie pozostawił cienia wątpliwości: Komisja Europejska nie jest usatysfakcjonowana poprawkami do ustaw sądowych, przegłosowanymi przez polski rząd w kwietniu i maju 2018.

Timmermans powiedział: "Pomimo tych wysiłków, najważniejsze kwestie nie zostały rozwiązane".

Co miał na myśli? Mówił o przedwczesnym zakończeniu kadencji sędziów Sądu Najwyższego i pierwszej prezes Sądu Najwyższego oraz sędziów sądów powszechnych. Podkreślał, że prezydent zyskał - zdaniem Timmermansa niekonstytucyjną - władzę w zakresie powoływania sędziów, mówił o niekonstytucyjnym charakterze nowego składu Krajowej Rady Sądowniczej. Zdaniem Timmermansa, w Polsce nadal istnieje "ryzyko nieodwracalnych szkód" w sądownictwie. Również skarga nadzwyczajna ma charakter niekonstytucyjny – wiceprzewodniczący KE podkreślił, że może służyć np. do obalania wyroków związanych z wykładnią prawa europejskiego. Przypomniał też sprawę Trybunału Konstytucyjnego, która w opinii Komisji pozostaje nierozwiązana, a wyroki z 2016 "nie zostały opublikowane w takiej formie, jakiej wymaga praworządność".

Timmermans podkreślił, że nadal wierzy w dialog, ale że dialog musi też osiągać konkretne rezultaty: "znalezienie rozwiązania tej sytuacji leży we wspólnym interesie wszystkich krajów członkowskich. Poprawki do ustaw, które weszły w życie, nie rozwiązują problemu ryzyka naruszenia praworządności.

Działania polskiego rządu szkodzą praworządności i będą to robić dalej, jeśli nic się nie zmieni".

Komisja jest podzielona w sprawie Polski

Wprawdzie Frans Timmermans od początku sporu z Polską jest orędownikiem twardej linii negocjacyjnej, ale jego mocne słowa były lekkim zaskoczeniem, przemawiał bowiem w imieniu całej Komisji. A w sprawie Polski Komisja jest wewnętrznie podzielona: Timmermans chce kontynuacji procedury art. 7 wobec Polski, Juncker wolałby wykorzystać kosmetyczne ustępstwa PiS jako pretekst do zakończenia całej sprawy. Juncker i Martin Selmayr, sekretarz generalny Komisji Europejskiej,

obawiają się dwóch skutków ubocznych wywierania zbytniej presji na Polskę: po pierwsze, wzbudzenia nastrojów antyeuropejskich przed zbliżającymi się wyborami do europarlamentu – zwłaszcza w kontekście wyników wyborów we Włoszech.

A także tego, że nie zbierze się wystarczająca liczba krajów członkowskich do poparcia kolejnego kroku art.7, czyli stwierdzenia „poważnego ryzyka naruszenia praworządności” w Polsce. To oznaczałoby zatrzymanie procedury art.7, a dla KE – utratę mocnych argumentów wobec Polski.

Co z procedurą dyscyplinującą w sprawie ustawy o SN?

Jak nieoficjalnie dowiedziało się OKO.press, wszystko wskazuje na to, że ceną za kontynuację procedury art. 7 wobec Polski jest odstąpienie od skuteczniejszego sposobu nacisku – czyli tzw. procedury dyscyplinującej w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym. Tymczasem to procedura dyscyplinująca mogłaby zatrzymać odejście sędziów z Sądu Najwyższego – jeśli Trybunał Sprawiedliwości zdecydowałby o zastosowaniu środków tymczasowych. Sprawa ta została podniesiona podczas debaty przez Sophię in t'Veld z grupy Liberałów i Demokratów, która apelowała do Komisji o zdecydowane działania w tym kierunku.

"Chcę podkreślić, że my nie walczymy z polskim społeczeństwem. Walczymy o zasady, co do których wszyscy się zgodziliśmy. Chcę zachęcić Komisję Europejską do podania ustawy o Sądzie Najwyższym do Trybunału Sprawiedliwości UE. Macie władzę, macie narzędzia, macie też wsparcie większości posłów Europarlamentu. Ponieważ zostało tylko kilka tygodni, namawiamy też Trybunał Sprawiedliwości UE do zastosowania środków tymczasowych i zastopowania ustawy".

Obecnie oprócz art. 7 przeciwko Polsce toczy się już jedno postępowanie dyscyplinujące (na podstawie art. 258 Traktatu o Unii Europejskiej) w sprawie naruszenia zakazu dyskryminacji ze względu na płeć przy przejściu sędziów w stan spoczynku, czyli złamania dyrektywy 2006/54/WE w sprawie równości płci w dziedzinie zatrudnienia i pracy. W przeciwieństwie do artykułu 7 i procedury kontroli praworządności, jest to ścieżka sądowa, a nie polityczna. Procedura stosowana jest wobec krajów, które złamią obowiązujące prawo europejskie i może doprowadzić do postawienia kraju członkowskiego przed Trybunałem Sprawiedliwości UE.

Ale to nie wszystko. Komisja dostała bowiem zielone światło od Trybunału Sprawiedliwości UE, żeby wszcząć nową procedurę dyscyplinującą, tym razem w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym, oceniając ją pod kątem zasad skutecznej ochrony sądowej, niezawisłości sędziów i ich nieusuwalności z urzędu. Przełomowy wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w podobnej sprawie, który zapadł 27 lutego 2018 (w sprawie C-64/16 Associação Sindical dos Juízes Portugueses) dotyczył obniżenia zarobków portugalskich sędziów. Kluczowa była argumentacja Trybunału, który potwierdził, że ma kompetencje do oceny, czy prawo krajowe nie podważa niezawisłości sędziów. Następny ruch należy więc do Komisji.

;

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze