W środę 30 maja 2018 sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży zaakceptowała rządowe poprawki do tzw. „ustawy Gowina” – reformie polskich uczelni i systemu prowadzenia badań naukowych, przygotowywanej pod kierunkiem wicepremiera i ministra nauki. Komisja zajmowała się poprawkami przez dwa dni i w sumie przyjęła ich aż 160.
Poprawki zgłaszane przez opozycję były konsekwentnie odrzucane. „Opozycja nie była wystarczająco zmobilizowana. Na 40 osób w komisji przyszło 30. Posłowie PiS byli wszyscy” – mówi OKO.press Aleksander Temkin z Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej, który obserwował obrady.
Przyjęte poprawki rządowe nie zmieniają w istotny sposób zasadniczych zapisów ustawy, przede wszystkim tych, które całkowicie wywracają do góry nogami system zarządzania uczelnią. Ustawa bardzo wzmacnia pozycję rektora i wprowadza Radę Uczelni, która ma składać się przede wszystkim z osób spoza niej i będzie pełniła funkcję rady nadzorczej.
Nowa ustawa, w odróżnieniu od starej, nie mówi także nic o strukturze wewnętrznej uczelni. Zdaniem Komitetu Humanistyki znaczy to, że może nie być już dziekanów czy rad wydziałów – istnienie tych instytucji będzie zależało od statutu uczelni, a nie będzie obligatoryjne.
Według krytyków ustawa wprowadza władzę absolutną rektora w uczelni.
Wyrok na mniejsze uczelnie
Jeśli ustawę przyjmie parlament i podpisze ją prezydent, wiele mniejszych uczelni straci uprawnienia do nadawania stopni naukowych. Według szacunków KKHP (ministerstwo nie przedstawiło własnych) np.
w województwie zachodniopomorskim na 20 jednostek naukowych, które dziś mają uprawnienia do nadawania stopni, po reformie pozostaną dwie. W Opolu czy Kielcach – żadna.
To oznacza, że na mniejszych uczelniach bardzo trudno będzie robić karierę naukową, bo stopnie trzeba będzie uzyskiwać w innych ośrodkach – np. w Warszawie czy w Krakowie, których relatywna pozycja wzrośnie.
Te dwa fundamentalne elementy zmian wprowadzonych przez Gowina raczej więc pozostaną. Wprowadzone przez rząd 160 poprawek to efekt – jak przyznał 25 maja wiceminister nauki Piotr Müller – w znacznej mierze stanowiska prezydenta Dudy, który zagroził wetem, jeśli nie zostaną wpisane do ustawy.
Czego te zmiany dotyczą?
- zniesiono możliwość uzyskiwania habilitacji według „szybkiej ścieżki” – za kierowanie prestiżowym grantem międzynarodowym (ściśle rzecz biorąc, zapowiedziano zniesienie jej na posiedzeniu plenarnym Sejmu);
- zniesiono wymaganie, aby przy uzyskaniu tytułu profesora (tzw. „belwederskiego”) niezbędne było doświadczenie w kierowaniu grantami oraz aktywność we współpracy międzynarodowej;
- przywrócono kolokwium habilitacyjne w naukach humanistycznych i społecznych, zniesione w czasie reform PO-PSL przed dekadą (kolokwium habilitacyjne to rodzaj egzaminu, podczas którego habilitantowi zadają pytania recenzenci oraz profesorowie z rady wydziału lub instytutu, która nadaje mu stopień naukowy; z reguły należy do najbardziej stresujących doświadczeń w całej karierze naukowej).
- złagodzono nieco wymagania dotyczące publikowania. Według oceny ministra liczyć się będą do dorobku – i oceny jednostki naukowej – artykuły opublikowane w czasopismach, które są w bazach międzynarodowych.
Pierwotnie obowiązek ten miał działać wstecz, czyli od 2017 roku. Po zmianach publikacje z lat 2017 i 2018 będą oceniane według starych reguł.
Ministerstwo zwiększy też z 250 do 500 liczbę grantów przyznawanych czasopismom na to, żeby mogły dostać się do międzynarodowych baz. Jest to postrzegane jako ustępstwo na rzecz humanistyki i nauk społecznych, w których często publikuje się w języku narodowym. - wydzielono także teologię z nauk humanistycznych i stworzono dla niej osobną dziedzinę „nauk teologicznych”, co Gowin obiecał Episkopatowi w październiku 2017 roku.
Ułatwi to teologom ubieganie się o granty, ponieważ nie będą musieli rywalizować o nie np. z historykami. W czasie spotkania z Gowinem biskupi narzekali, że wnioski o granty z teologii bywają odrzucane „z powodów ideologicznych”. Pisaliśmy w OKO.press niedawno, że w ocenach jakości prowadzonych badań naukowych uczelnie teologiczne nieodmiennie wypadają słabo.
Kościół zadowolony, profesorowie PiS wywalczyli swoje
Minister Jarosław Gowin nie zrezygnował więc z kluczowych elementów swojego projektu, robiąc równocześnie gesty w stronę związanych z PiS naukowców, którzy intensywnie protestowali przeciwko reformie, pisząc listy otwarte i próbując wpływać na prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
O potrzebie przywrócenia kolokwium habilitacyjnego mówił np. poseł PiS, prof. Włodzimierz Bernacki. Takim ustępstwem jest także rezygnacja z szybkiej ścieżki habilitacji za granty – jak słyszeliśmy, główny argument brzmiał „nie będzie nam zagranica decydować, kto w Polsce zostanie profesorem”.
Swoje dostał od Gowina także Kościół, który zabezpieczył teologię przed koniecznością rywalizacji z innymi naukami.
Jeżeli prezydent Duda będzie usatysfakcjonowany, ustawa – procedowana w ekspresowym tempie – ma szanse wejść w życie przed początkiem nowego roku akademickiego.