Fala przemocy narastająca w Polsce za przyzwoleniem rządu, to nie tępy bandytyzm. W Polsce narasta przemoc - skierowana wobec osób LGBT, ale też migrantów, Żydów, osób o “innym” kolorze skóry. Jest to forpoczta faszyzmu - piszą aktywiści Akcja Demokracja w polemice z Jackiem Żakowskim. - Niezrozumienie tego może przyczynić się do klęski demokracji liberalnej
Publikujemy polemikę Weroniki Paszewskiej* i Jakuba Kocjana**, aktywistów Akcji Demokracji z tekstem Jacka Żakowskiego "To są zwykłe oprychy, a nie faszyści". Autorzy odnoszą się do sześciu stwierdzeń Żakowskiego, ale zaczynają od osobistego wprowadzenia.
Jakub Kocjan: "Idąc po ulicach Białegostoku w sobotnie wczesne popołudnie, uchylając się od petard, jajek i kamieni bałem się sto razy bardziej niż kiedykolwiek nocą na rodzinnej warszawskiej Pradze, która uchodzi za miejsce pełne »oprychów«.
Bo przede mną stali nie podpici panowie, którzy nie pogardziliby moim telefonem albo może nie spodobałby się im mój wzrok, ale sfanatyzowany tłum, który z różańcami w dłoniach dokonywał, niezwykle istotnego w swoim mniemaniu, aktu oczyszczenia społeczeństwa. Na tym polega faszyzm, a nie pospolity bandytyzm".
Weronika Paszewska: "Niepokój towarzyszy mi codziennie. Czuję strach widząc mężczyznę z symbolami narodowymi spoglądającego na mnie, kiedy na przystanku trzymam dziewczynę za rękę. Redaktor Żakowski może widzieć wśród sprawców przemocy w Białymstoku oprychów.
Ja, jako lesbijka, mniej uprzywilejowana w naszej narodowej wspólnocie, widzę w Białymstoku (i jeszcze w kilku innych miejscach) faszystów, którzy zagrażają mojemu bezpieczeństwu, zdrowiu i życiu".
Redaktor Żakowski to jeden z nielicznych dziennikarzy, który już w III RP dostrzegał, że neoliberalne myślenie i samozadowolenie elit to prosta droga do klęski. Tym bardziej jesteśmy przerażeni, czytając jego słowa: "To są zwykłe oprychy, a nie faszyści".
Niezrozumienie, w którą stronę jako społeczeństwo zmierzamy w Polsce, ale też we Włoszech i całej Europie, czy Ameryce, może okazać się jedną z głównych przyczyn klęski demokracji liberalnej.
Obecna fala przemocy narastająca w Polsce za przyzwoleniem rządu, to nie tępy bandytyzm, charakteryzujący się ogólnym upadkiem norm społecznych i indolencją państwa. W Polsce narasta przemoc - skierowana wobec lesbijek, gejów, osób transpłciowych, biseksualnych, ale też migrantów, Żydów, osób o “innym” kolorze skóry. Jest to forpoczta faszyzmu - ideologii, która wychodzi coraz śmielej z ukrycia i wchodzi do umysłów rządzących, hierarchów Kościoła, dziennikarzy telewizji publicznej, a właśnie teraz trafia pod strzechy. Państwo totalne, rządy silnej ręki i prymat narodu nad prawami jednostek, to nie są już skrywane wstydliwe fantazje, ale niemal powszechnie pożądane wartości.
Faszystą może być osoba bez spójnej, uporządkowanej wizji świata. Tak było w historii i tak jest również dzisiaj. Faszyzm to ideologia, która łączy w sobie wiele sprzeczności: unicestwianie związków zawodowych i wychwalanie robotnika, wsłuchiwanie się w głos ludu i terroryzowanie go, przywiązanie do chrześcijańskich wartości i pogańskie fascynacje. Zupełnie wystarczającym, wspólnym mianownikiem, który obserwujemy już dzisiaj w Polsce, jest akceptacja zorganizowanej przemocy wobec grupy spełniającej kryteria “innego” oraz kierowanie się totalnym posłuszeństwem wobec tych, którzy wskazują kierunek działania.
Wizja jest. Czujemy ją na co dzień przyglądając się homofobicznym wpisom na ścianach mijanych budynków, czy hasłom “Stop seksualizacji dzieci”.
Ta idea zrównuje osoby nieheteronormatywne z przestępcami seksualnymi, odmawia im praw, dyskryminując w sposób systemowy i konsekwentny, wypycha ludzi poza nawias wspólnoty.
To, że nie wszyscy uczestnicy, zorganizowanej przemocy w Białymstoku, zdają sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji brali udział, nie oznacza, że nie są oni faszystami. Faszysta nie musi być intelektualistą. Nie wszyscy członkowie faszystowskich bojówek we Włoszech, czy Niemczech rozumieli dalekosiężne konsekwencje swoich działań. Wręcz większość z nich nie była tego świadoma. Wiedzę o tym dostarczają nam chociażby opracowania dotyczące pogromów.
Redaktor Żakowski stawia tezę, że chodzi tylko o dziką sadystyczną przemoc. W Białymstoku widzieliśmy ludzi w koszulkach “Zakaz pedałowania”, którzy dokładnie wiedzieli, że to “pedał” jest ich wrogiem. Nie szukali kibiców innej drużyny, nie wyładowali swojej agresji na ławkach, czy witrynach sklepowych, jak czynią to chuligani. Na Marszu Równości wydarzyło się zupełnie coś przeciwnego. Zawarty został “pakt o nieagresji”. Niepałające do siebie sympatią grupy kibiców ogłosiły, że wszystkie barwy klubowe na ulicach stolicy Podlasia są dozwolone - prawdziwym przeciwnikiem jest bowiem osoba LGBT+.
Nie będziemy się spierać z redaktorem Żakowskim, co było gorsze: faszyzm, czy demokracje lat 30. ze swoimi - to prawda - podłymi stronami. Faszyzm to totalitarna ideologia, którą zainfekowane państwo staje się morderczym reżimem, od którego nie sposób się uwolnić, tymczasem najgorszą demokrację da się jednak zmienić. Takie porównania uważamy za szkodliwe, prowadzić mogą do banalizacji i normalizacji faszyzmu, bo przecież działy się inne straszne rzeczy na świecie.
W jednym punkcie jest zgoda: odpowiedzialność za zdarzenia w Białymstoku ponoszą hierarchowie kościelni,
którzy otwarcie nawoływali do przemocy, politycy rządu, którzy bagatelizowali przemoc ("też ich rozumiem") i sami ją nakręcali, ogłaszając krucjatę “w obronie tradycyjnej rodziny”, ale również ci politycy, którzy milczeli lub jąkali się, kiedy należało głośno krzyczeć: “Nie ma zgody na przemoc wobec osób LGBT”, lub kiedy należało zapewnić tym osobom podstawowe prawa.
Weronika Paszewska (rocznik 1984)* - aktywistka, w 2015 roku współzałożyła Akcję Demokrację, która m.in. prowadzi kampanie na rzecz ograniczenia wpływu na życie publiczne faszystowskich grup, a 1 sierpnia, w centrum Warszawy, kiedy w rocznicę Powstania przejdzie marsz ONR, wywiesi baner z hasłem “Wolna Warszawa. Bez faszyzmu”;
Jakub Kocjan (rocznik 1998)**- kampanier Akcji Demokracji w obszarze demokracji i praw człowieka; współzałożyciel Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie studiuje prawo.
Polemika napisana dla OKO.press ukazuje sie jednocześnie w "Wyborczej"
Komentarze