0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

"Jakiś tydzień temu stanęliśmy na tym dworcu i zobaczyliśmy, co tam się dzieje - nieprzebrany tłum ludzi, poszukujący wszystkiego - pomocy, informacji, mieszkania, biletu. Zaczęliśmy chaotycznie, biegaliśmy jak szaleni, dawaliśmy jedzenie, picie, pomoc medyczną, kupowaliśmy bilety, zabieraliśmy ludzi do naszego schroniska", mówi OKO.press Adriana Porowska* z Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej. Opowiada nam, jak - razem z grupą wolontariuszy - zorganizowała pomoc na Dworcu Zachodnim.

Teraz Porowska apeluje o pomoc. Bo na Dworcu Zachodnim wiele rzeczy działa tylko dzięki niesłychanemu wysiłkowi ludzi, którzy organizują pomoc dla uciekających z Ukrainy. I pracują kilkanaście godzin na dobę. Są tam m.in. wolontariusze z grupy Protestea, Grupy Zasoby, Fundacji Dobra Fabryka. I wielu wielu innych.

JAK POMÓC NA DWORCU ZACHODNIM?

  • Dworzec Zachodni potrzebuje przede wszystkim wolontariuszy, czyli rąk do pracy. Pod tym KODEM QR znajduje się formularz dla chętnych wolontariuszy:

Magdalena Chrzczonowicz: Jak to się stało, że zaczęliście organizować pomoc na Dworcu Zachodnim?

Adriana Porowska, szafowa Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej: Jestem szefową Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej, pracuję od 16 lat i pomagam osobom doświadczającym bezdomności. Na Dworzec Zachodni jeżdżę właśnie dlatego. Nie tylko ja, jeżdżą moi pracownicy, streetworkerzy, pomoc medyczna. I jakiś tydzień temu stanęliśmy na tym dworcu i zobaczyliśmy, co tam się dzieje - nieprzebrany tłum ludzi, poszukujący wszystkiego - pomocy, informacji, mieszkania, biletu.

Zaczęliśmy chaotycznie, biegaliśmy jak szaleni, dawaliśmy jedzenie, picie, pomoc medyczną, kupowaliśmy bilety, zabieraliśmy ludzi do naszego schroniska - mamy dwie sale w sumie na 17 osób. W siedmioosobowej umieściliśmy kobiety z niemowlakami. Na strychu, który może pomieścić 10 osób położyliśmy kobiety z dziećmi, ale starszymi.

Zaczęliśmy wozić na dworzec jedzenie, gorące napoje. Ja zaczęłam też pisać o tej sytuacji w mediach społecznościowych. Dzięki temu, że jestem w strukturach Polska 2050, mam kontakt z Szymonem Hołownią, mogłam go poprosić o pomoc i wsparcie. Dzięki temu coraz więcej osób zaczęło pomagać, zaczęli przyjeżdżać wolontariusze. Pomogli też posłowie, szukali ludzi, którzy mogliby to skoordynować, bo nawet nie było wiadomo, czy to miasto, czy wojewoda.

Po tygodniu już jakoś funkcjonujemy. Jestem w stałym kontakcie z władzami m.st. Warszawa, w stałym kontakcie z dyrektorem Polonusa [firma przewozowa - przyp. red].

Ile jest osób na tym dworcu?

Dworzec Zachodni jest olbrzymim centrum przesiadkowym dla osób z Ukrainy, a jest na to kompletnie nieprzygotowany. Bo jednocześnie przecież nadal funkcjonuje jako zwykły dworzec, z którego korzystają podróżni. A jeszcze obok jest dworzec PKP.

Skala? Powiem tylko o autobusach, które wożą osoby z Ukrainy. To jest 80 autobusów na dobę po 70 osób. 40 autobusów to są autobusy rejsowe. Drugie tyle to są autobusy spontanicznie przewożące ludzi, którzy uciekają przed wojną. Czasem te autobusy przyjeżdżają naraz, wysiada kilkaset osób.

Wśród tych ludzi w ostatnim tygodniu zaczęli działać wolontariusze, różne oddolnie zwołane grupy, organizacje pozarządowe. Każdy przychodzi i robi, ile może. Czasem przyniesie jedzenie, czasem kupi komuś bilet, czasem da komuś pieniądze na toaletę. Każdy przybysz potrzebuje czegoś innego.

Po kilku dniach takiego biegania - jednoczesnego ogarniania jedzenia, picia, noclegów - usiedliśmy i spróbowaliśmy się jakoś zorganizować. Głównie z osobami z Dobrej Fabryki [fundacja założona przez Szymona Hołownię pomagająca głównie w krajach Globalnego Południa], którzy wiedzą, jak szybko zorganizować różne rzeczy, pomoc specjalistów itp.

I tak - ja wymyśliłam koncepcję, jak zorganizować pracę wolontariuszy. Wymyśliłam, że wolontariusze będą nosić kamizelki w trzech kolorach i będą miały/mieli ulotki w trzech kolorach. Każdy kolor udziela innego rodzaju informacji i innej pomocy. W skrócie: Zielony - pomoc dla tych, co potrzebują noclegu. Niebieski - pomoc dla tych, co chcą się przesiąść i jadą dalej. Czerwony - pomoc dla tych, co potrzebują więcej informacji i np. potrzebują tłumacza.

Co jeszcze?

Zidentyfikowaliśmy także całą masę innych problemów, które ciągle wymagają rozwiązania, nie tylko na Dworcu Zachodnim:

  • darmowe toalety - były płatne, a polski bilon to raczej ostatnia rzecz, którą mają osoby uciekające przed wojną. Ale to już jest załatwione;
  • dobre WI-FI - na dworcu jest słabe, a gdy mamy kilkaset dodatkowych osób, to już masakra. A dzięki sieci te osoby mogłyby odciążyć wolontariuszy, bo same sobie znajdą informacje w internecie. Trwa wzmocnienie sieci;
  • bankomat, który - uwaga - ma w środku pieniądze. Bo był taki, w którym zaraz nic nie było;
  • dostępna przechowalnia bagażu.

Następnie trzeba było uporządkować kwestie stoiska z jedzeniem i piciem. Ono stało pierwotnie na samym środku dworca, zabierało miejsce, zagradzało drogę. Ludzie przynosili jedzenie, czasem ono się marnowało, za chwilę brakowało. A jednocześnie brakowało np. gniazdka, więc nie było prądu, by zagrzać herbatę. Kosmos. Pomogło nam wtedy “Bistro 144”, ale z kolei nie było w stanie normalnie funkcjonować. Teraz mamy namiot na zewnątrz, który prowadzi pani Olga Kwiecińska z grupą “Zasoby”.

Ludzie mogą tam pójść, usiąść, zjeść, napić się herbaty, odetchnąć, zjeść zupę przy stole.

I kolejny problem - pojawiło się dużo osób, które wcale nie uciekały przed wojną, ale takich, które chcą skorzystać z darmowego jedzenia i darów. Wiem, jak to jest. Wydzieliliśmy więc przestrzeń dla faktycznych podróżnych, żeby po tym, co ich spotkało, mogły się poczuć bezpiecznie.

Na dworcu do tej pory działało EWL [agencja pośrednictwa pracy]. Teraz do ich siedziby mogą wejść matki z dziećmi, mogą odpocząć, dzieci przewinąć, jest tam ciszej i cieplej.

Od niedzieli są też pod dworcem autobusy, które wożą do miejsc noclegowych tych, którzy potrzebują dachu nad głową na 2-3 dni, bo potem jadą dalej. Nie muszą siedzieć na dworcu i czekać.

Teraz stawiamy kontener, w którym będzie punkt medyczny. Przecież przyjeżdżają osoby chore albo potrzebujące opieki medycznej. W niedzielę jedna kobieta o mało nie urodziła na tej hali. Dobrze, że ją wyłapali wolontariusze i odwieźli do szpitala na Solec.

Teraz zajmujemy się też mapą pomocową dworca - żeby każdy wiedział, gdzie co jest.

Dworzec jak miasto

Właśnie, żeby była jasność - ja tych osób na dworcu nie chcę zatrzymywać. Dworzec jest z definicji miejscem przejściowym, przesiadkowym. Oczywiście, będą też osoby, które nie bardzo wiedzą, co ze sobą zrobić - też ważne, żeby je oddzielić od tych, którzy mają jasny cel.

Koordynacja dopiero się tworzy, nikt wcześniej nie pomyślał o organizacji. Ludzie z “Dobrej Fabryki” zrobili nam teraz aplikację, przez którą zgłaszają się wolontariusze. Będziemy ich mogli kierować od razu w dobre miejsce i nie będzie tak, że wszyscy będą zajmowali się wszystkim. I za chwilę będą ulotki w trzech kolorach, które nieco ten chaos uporządkują.

Gdzie jest samorząd, wojewoda? Inne podmioty?

W tej chwili mogę powiedzieć, że mam bardzo dobrą komunikację z prezesem Polonusa i z m.st. Warszawa. Od dwóch dni mam kontakt do jakiejś osoby od wojewody, ale od kontaktu z wojewodą jest miasto. Mam dobry kontakt z dyrektorką Ośrodka Pomocy Społecznej na Woli, która bardzo pomaga.

Rozumiem, że jednak wszystko zrobiliście rękami organizacji, nieformalnych grup, pojedynczych osób?

Nie wszystko. Miasto widzi pewne potrzeby, ale my pomagamy to zaplanować. Kontener medyczny jest postawiony rękami miasta, autobusami zajęło się miasto. Namiot z jedzeniem jest postawiony przez grupę „Zasoby”, EWL to prywatna inicjatywa, która pomaga matkom z dziećmi. Także Ośrodek Pomocy Społecznej ma swoje miejsce dla kobiet z dziećmi.

Jasne, czyli zadanie na najbliższe dni to dobre skoordynowanie tych działań?

Tak. Po to właśnie tworzymy tę bazę wolontariuszy, żeby połączyć nasze działania z działaniami innych organizacji np. Ukraińskim Domem, Dobrą Fabryką. Zgłosili się do nas magicy komputerowi i będziemy to tworzyć.

I drugie zadanie: usprawnienie infrastruktury dworca. Dzięki temu pomysłowi trzech kolorów.

Jak długo tak wytrzymacie?

Nastawiamy się na bardzo długi marsz, dwa miesiące na tym dworcu to jest minimum, które zakładamy. Ale wszyscy musimy się na to nastawić. Mój apel - trzeba dzisiaj ustąpić miejsca uchodźcom, wszyscy musimy ustąpić im miejsca.

Proszę powiedzieć, czego wam teraz potrzeba? Do czego można się przydać?

Potrzebujemy wolontariuszy do obsługi dworca, rąk do pracy w skrócie. Osób, które podarują swój czas. Nie darów, nie rzeczy, tylko czasu. Mamy problem z obstawieniem szczególnie nocy, a wczoraj w nocy było tu 2 tys. osób z Ukrainy.

Czy takie zgłaszające się osoby powinny coś umieć, wiedzieć?

Oczywiście, idealnie by było, gdyby znały języki, ale naprawdę po krótkim szkoleniu i bez języka dadzą radę. Potrzebujemy też koordynatorów, osób, które będą zarządzać pomocą na dworcu. Ale usłyszeliśmy, że pieniędzy na to nie będzie.

Kto tak powiedział?

Każdy, kogo pytałam, tak to ujmę. Nawet nie wiem, kto powinien to opłacić, miasto czy wojewoda. W każdym razie nie ma. Na razie łatamy to osobami z mojej organizacji i innymi.

Czy ja dobrze rozumiem, że to całe ogromne przedsięwzięcie na dworcu nie ma żadnego wsparcia finansowego od władz - którychkolwiek władz?

Nie, dobrze pani zrozumiała. Nie dostajemy żadnego wsparcia finansowego, wszystko robimy rękami wolontariuszy. Zrobiłam zbiórkę na 10 tys. zł, uzbierałam 3 tys. Po moim dramatycznym apelu o wsparcie, pomógł też Adam Bodnar, Szymon Hołownia, mamy 13 tys. zł. Zresztą problem polega na tym, że to będzie długi marsz. Bo teraz to wspólnymi siłami łatamy - ktoś zrobi coś za darmo, coś dowiezie, pozyska, kupi za własne. Ale potem?

Potrzeba profesjonalnej obsługi, koordynatorów, którzy to naprawdę ogarną, a nie tylko ludzi dobrej woli, którzy nie śpią i nie jedzą, bo robią.

Gdyby to zostało dobrze zorganizowane, przygotowane, nie byłoby tego chaosu, przepracowania. Podam przykład - gdyby osoby podróżujące z granicy na wczesnym etapie dostawały te wszystkie informacje, nie musielibyśmy ich wyłapywać na dworcu w Warszawie. Od razu wiedziałyby, gdzie iść. A tak stają na tej granicy, albo nawet wsiadają w jakiś pociąg i nie wiedzą nic. Nic a nic. Powinien być np. wszędzie wywieszony KOD QR do pakietu takich informacji. Konduktor powinien mówić w pociągu, w autobusie powinny lecieć komunikaty po ukraińsku. Tego wszystkiego nie ma.

Adriana Porowska - prezeska Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej. Należy do Polska 2050 Szymona Hołowni. Ukończyła studia wyższe zawodowe w zakresie pracy socjalnej na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Ponadto ma ukończone kursy: mediacja, język migowy, praca socjalna z osobami z zaburzeniami psychicznymi. Jest członkiem Rady Społecznej RPO, współprzewodniczącą Komisji Ekspertów ds. Przeciwdziałania Bezdomności i Ministra Pracy i Polityki Społecznej. Przez wiele lat pełniła funkcje w Prezydium Warszawskiej Rady Opiekuńczej - Komisji Dialogu Społecznego ds. Bezdomności. Stoi na stanowisku, że nie ma bezdomności z wyboru.

;

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze