0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Jeśli potwierdzą się doniesienia wielu mediów, że to Karol Nawrocki będzie kandydatem PiS w wyborach prezydenckich, Rafał Trzaskowski stanie przed zadaniem trudniejszym, niż może się dziś wydawać. Ale nie tylko z powodu tego konkretnego kandydata PiS-u kampania 2025 nie będzie dla Trzaskowskiego łatwizną.

Prawo i Sprawiedliwość ma ogłosić, kogo wystawi w wyborach prezydenckich w niedzielę 24 listopada o godz. 16:00. Najprawdopodobniej będzie to Karol Nawrocki, obecnie szef Instytutu Pamięci Narodowej. PiS przedstawi go jako kandydata obywatelskiego, którego partia jedynie poprze.

Zdefiniować Nawrockiego

Sztab Trzaskowskiego musi to zrobić, zanim zrobi to PiS.

Anonimowość jest jedną z największych wad Nawrockiego, która może stać się jego największą zaletą.

Kandydata nieznanego, bez budowanego latami wizerunku można i trzeba od zera namalować przed oczami wyborców. Przemysław Czarnek musiałby zmagać się z tym, jak go widzą szerokie rzesze wyborców: zamordysta z niewyparzonym językiem, czyli polski Trump. Żeby przekonać do siebie wyborców spoza twardego elektoratu PiS, musiałby wykonać wiele narracyjnych fikołków.

O Nawrockim nikt nic nie wie (poza garstką fanów jego działalności w IPN i garścią krytyków tej działalności). Ludzie za chwilę zaczną klikać, by sprawdzić, któż to taki. Na razie z artykułów na pierwszych miejscach w wyszukiwarkach dowiedzą się, że to były bokser, historyk będący na celowniku rosyjskich służb. Nawrocki jest bowiem na liście osób poszukiwanych przez rosyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych za „niszczenie pomników żołnierzy radzieckich”.

Fragment bazy danych z nazwiskami osób poszukiwanych przez rosyjskie służby. Napisane cyrylicą: Karol Nawrocki, źródło: Mediazona
źródło: Mediazona , źródło

W najbliższych tygodniach będziemy zapewne oglądać wyścig, kto pierwszy opowie w przekonujący sposób o Nawrockim. Jego własny sztab czy sztab Trzaskowskiego? Bo pierwsza opowieść, pierwsze wrażenie czerpane z mediów (w tym społecznościowych) ma szansę się utrwalić.

Pierwsze cegiełki do wizerunkowej budowli konstruowanej przez PiS już są: chłopak z gdańskiego podwórka, uprawiający z sukcesami (Puchar Polski) sport raczej ludowy niż elitarny, może nie biegał z kałachem za komunistami jak Sikorski w Afganistanie, ale obalał radzieckie pomniki w Polsce. No i nie splamił się przynależnością do żadnej partii. Może charyzmą nie powala, ale da się zbudować kilka skojarzeń, które ludzie z łatwością zapamiętają. Może trochę przynudza o historii, ale za to w pogadankę o przeszłości umie wpleść odniesienia do CPK.

Co z tym zrobi sztab Trzaskowskiego? Zaśpi czy ruszy z jakąś kontropowieścią?

Czy da się powtórzyć Jagodno?

Akcja demobilizacja – tak można w skrócie określić kandydaturę Karola Nawrockiego.

Zwycięstwo w 2023 roku koalicja rządząca zawdzięcza historycznej mobilizacji. A zwłaszcza młodym, którzy ruszyli do urn, często po raz pierwszy. Głosowali przeciwko obciachowemu PiS-owi, odbieraniu praw kobietom. Głosowali też przeciwko ministrowi edukacji Przemysławowi Czarnkowi i ze złości na szkołę czasów pandemii. I pewnie też po prostu w geście sprzeciwu wobec władzy (jaka ona by nie była).

Czy ci sami ludzie pójdą do wyborów w maju? Albo jacyś nowi, ale liczni?

To jest jedno z największych wyzwań Trzaskowskiego: porwać, poderwać, doprowadzić do urn. Spot, który wypuścił w prekampanii, odwołuje się do mobilizacji z 2020 roku. Tylko tamta mobilizacja nie wystarczyła.

Na mobilizację w 2023 roku przez lata pracowały organizacje społeczne (te kobiece, te zaangażowane w sprawy klimatu czy edukacji). Frekwencja wśród młodych była po części efektem bezprecedensowych akcji profrekwencyjnych w mediach społecznościowych. Czy te same organizacje zrobią podobną robotę? Mimo że bywają przez obecną władzę traktowane po macoszemu?

Jeśli PiS faktycznie wystawi Nawrockiego, to głównie po to, żeby osłabić poczucie zagrożenia w elektoracie Koalicji 15 października. Uśpić. Rozcieńczyć konflikt. Jacek Gądek z „Newsweeka” cytował niedawno jednego z polityków PiS: gdyby kandydatem był Czarnek, to byłoby „Jagodno w całej Polsce” (czyli kolejki do urn, by poprzeć blok wokół Tuska).

Nieznany szerzej Nawrocki niespecjalnie nadaje się na symbol rządów Prawa i Sprawiedliwości. W rządzie nie był, do partii nie należy. Nie ma związku ani z Funduszem Sprawiedliwości, ani z Willą Plus (chyba że jeszcze o czymś nie wiemy). Zdjęcia z Kaczyńskim ma, ale czy to wystarczy?

Z drugiej strony: Nawrocki może z takim zapałem demobilizować, że zdemobilizuje też własny elektorat. Jeśli poza prawym sierpowym i referatami o żołnierzach wyklętych i zbrodniach komunistycznych nie będzie miał nic więcej do powiedzenia, może nie przyciągnąć też – upragnionych przez PiS – wyborców Konfederacji.

„Dorzynanie watahy” AD 2025

„Spisane są słowa i czyny, poeta pamięta. (...) Jeszcze jedna bitwa, dorzniemy watahy, wygramy tą batalię” – powiedział w 2007 roku podczas konwencji przedwyborczej Platformy Obywatelskiej Radosław Sikorski. Potem przez lata się z tych słów tłumaczył. A propagandowe media PiS puszczały je do znudzenia jako dowód, że politycy PO posługują się mową nienawiści.

Pomijając te watahy, przed Rafałem Trzaskowskim faktycznie stoi dziś „jeszcze jedna bitwa”, która pozwoli wygrać batalię. Dopiero wówczas Koalicja 15 października będzie mogła powiedzieć, że naprawdę wygrała z PiS-em.

I kandydatura Nawrockiego jest obliczona właśnie na to, żeby strzały przeszły obok. Tu wracamy do poprzedniego punktu: Nawrocki (nawet jako nominat PiS-u, przy czym – warto pamiętać – wybrany na szefa IPN również głosami PSL-u) raczej nie prezentuje się jako ucieleśnienie rządów Kaczyńskiego i Morawieckiego. Niby PiS-owiec, ale niezupełnie.

W kampanii Trzaskowski będzie musiał strzelać ponad jego głową.

Nawrockim Kaczyński próbuje uderzyć w najtrwalszy klej obecnej koalicji i jej wyborców: anty-PiS.

Ataki na Nawrockiego? Na razie pudło

Przez media już kilka miesięcy temu przewinęły się zdjęcia Nawrockiego z Patrykiem Masiakiem – zawodnikiem freak fightów MMA o ksywie „Wielki Bu”, który dwa lata przesiedział w więzieniu. O znajomości z gangsterami, których spotykał na bokserskim ringu, zapytał Nawrockiego Miłosz Kłeczek z Telewizji Republika w programie „Kłeczek w ruchu”.

„Na sali bokserskiej spotykam różnych ludzi” – odpowiedział prezes IPN. Ale druga część odpowiedzi jest ciekawsza. O przestępcach bowiem mówi: „Polska, tak jak chrześcijaństwo, daje im drugą szansę (...) Ci ludzie mają szansę, aby dojrzeć do miłości do pana boga, do miłości do Polski”. A z przestępcami prywatnych relacji, jak twierdzi, nie miał.

Kontra do zarzutów już wymyślona. W dodatku w sosie kaznodziejskim. A kaznodziejski styl nieźle (patrz: Szymon Hołownia) lub bardzo dobrze (patrz: Andrzej Duda) w Polsce się sprzedaje.

Karol Nawrocki i Miłosz Kłeczek, źródło: Telewizja Republika
źródło: Telewizja Republika

Zwolennicy Trzaskowskiego już zdążyli dać popis braku wyczucia.

W sieci pojawiło się zdjęcie jednego z pracowników IPN-u, który wykonuje gest hajlowania. Bartosz Wieliński z „Gazety Wyborczej” stwierdził, że był to Karol Nawrocki, a zdjęcie podawało w mediach społecznościowych wielu sympatyków Koalicji 15 października o znanych nazwiskach.

Tymczasem chodziło nie o Nawrockiego, lecz o Tomasza Greniucha. Na początku lutego 2021 pisali o nim w OKO.press Estera Flieger i Przemysław Witkowski: „Przez większość życia był znany jako jeden z założycieli ONR, nacjonalista, organizator licznych demonstracji o antysemickim, antyunijnym i szowinistycznym charakterze”. Pod koniec lutego Greniuch został zdymisjonowany (w dodatku przez poprzedniego prezesa IPN, a nie przez Nawrockiego).

Po mediach wspierających PiS już się rozniosło, że obóz rządzący atakuje Nawrockiego fejkami. Telewizja Republika poświęciła „brudnej kampanii” jeden z pierwszych materiałów w sobotnim programie „Dzisiaj”. Republika mówi o „festiwalu hejterskiej żenady i przemyślanej manipulacji”.

Z prawej kobieta, z lewej mężczyzna z mikrofonem. Podpis: „Brudny początek kampanii”, źródło: Telewizja Republika
Z prawej kobieta, z lewej mężczyzna z mikrofonem. Podpis: „Brudny początek kampanii”, źródło: Telewizja Republika

Co prawda, Wieliński i inni przeprosili, jednak do potencjalnych wyborców przekaz już poszedł:

będą opowiadać różne brzydkie rzeczy o Nawrockim, nie wierzcie w to, bo to fałszywki.

Nie pierwszy raz sympatycy obozu rządzącego ulegają owczemu pędowi i przekazują informacje bez ich sprawdzenia lub nie czekając na weryfikację. Tak samo było w przypadku „nagrania” Zbigniewa Stonogi z rzekomego kolegium Kanału Zero (Krzysztofa Stanowskiego).

Tutaj na starcie kampanii Nawrocki dostał tarczę obronną. Jego sztabowcy musieli się ucieszyć.

Od polityków PiS słyszałam, że superbronią Trzaskowskiego jest to, że jest teflonowy – wszystko po nim spływa, żadna afera się nie przykleja. Pytanie, czy warstwa teflonu na Nawrockim nie okaże się jeszcze grubsza.

Prowadzić kampanię z 2025 roku, a nie z 2020

W czasie prawyborczej kampanii Radosław Sikorski narzucił jej temat: „trudne czasy”, bezpieczeństwo, wielkie wyzwania globalne. Trzaskowski, choć ostatecznie wygrał, niemal przez cały czas był w defensywie. Sikorski rzuca hasło: „Bo czasy się zmieniły”, to Trzaskowski odpowiada hasłem: „Prezydent na każde czasy”.

Inna sprawa, że Sikorski ma rację: czasy się zmieniły. Co Trzaskowski zaproponuje na te nowe czasy?

Polacy dziś z jednej strony martwią się podwyżkami, z drugiej – pragną rozwoju. Na razie umieją to pragnienie nazwać tylko trzema literami: CPK. Ale w różnych badaniach (również tych przywoływanych przez polityków) wychodzi, że Polki i Polacy chcieliby od Polski czegoś więcej, jakiegoś gospodarczego skoku, zmiany widocznej gołym okiem – tak jak kiedyś autostrady.

W 2015 roku Platforma Obywatelska przegapiła aspiracje klasy ludowej. Czy Trzaskowski będzie umiał nie przegapić aspiracje klasy średniej? Również tej z mniejszych miejscowości?

Najtrudniejsze zadanie

Jeśli chodzi o wojnę, to miejmy nadzieję, że Trzaskowski nie wejdzie w licytację, kto jest twardszy i groźniejszy, i nie będzie podbijał bębenka militarnego maczyzmu. Zresztą nie byłby w tym wiarygodny.

Ale z bezpieczeństwem wiąże się jeszcze jedna kwestia. Co prawda kandydatura Nawrockiego może obniżyć temperaturę kampanii, ale inni szatani wciąż będą tam czynni (od Mateckiego po Giertycha).

Paradoks polega na tym, że być może, aby wygrać, Trzaskowski musi powtarzać, jaki PiS jest zły i siłą rzeczy antagonizować wyborców partii Kaczyńskiego. Ale jeśli zagrożenie wojenne jest realne, to w dłuższej perspektywie taka strategia będzie straceńcza. Wiemy bowiem, że więzi społeczne należą do podstawowego arsenału broni. A rola prezydenta – polityka z największym mandatem społecznym – w budowaniu poczucia wspólnoty, zaufania do instytucji i siebie nawzajem jest nieoceniona.

;
Na zdjęciu Agata Szczęśniak
Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze