Donald Trump kolejny raz podważa solidarność między państwami NATO. Tymczasem jedyny raz, gdy kraje sojuszu przyszły swojemu członkowi na pomoc to rok 2001, po zamachach terrorystycznych na nowojorskie World Trade Center
„Wiecie, jaki jest największy problem, jaki mam z NATO? Naprawdę, znam ich bardzo dobrze. To moi przyjaciele. Ale jeśli Stany Zjednoczone miałyby kłopoty i zadzwonilibyśmy do nich, mówiąc: ”Francjo, mamy problem, mamy problem„. Innych krajów nawet nie wspomnę. Myślicie, że ruszyliby nam na pomoc? Mają taki obowiązek. Ale nie jestem pewien [czy by to zrobili]” – mówił 6 marca Donald Trump do dziennikarzy w gabinecie owalnym.
Podważanie jedności krajów NATO to nic nowego w repertuarze Donalda Trumpa. Amerykański prezydent wielokrotnie też domagał się od krajów sojuszu znacznie większych wydatków na zbrojenia w stosunku do PKB. I wielu przypadkach – a prymat wiedzie tu Polska – w ostatniej dekadzie udało się te wydatki znacznie zwiększyć.
Jednak sugerowanie, że kraje sojuszu nie wypełniłyby swoich zobowiązań traktatowych, to krok dalej niż dotychczasowa retoryka Trumpa w sprawie NATO.
Spójrzmy na kluczowy artykuł piąty traktatu o NATO z 1949 roku:
„Strony zgadzają się, że zbrojna napaść na jedną lub więcej z nich w Europie lub Ameryce Północnej będzie uznana za napaść przeciwko nim wszystkim i dlatego zgadzają się, że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każda z nich, w ramach wykonywania prawa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony, uznanego na mocy artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych, udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie, jak i w porozumieniu z innymi Stronami, działania jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego”.
Artykuł piąty został w 75-letniej historii traktatu uruchomiony tylko raz: w obronie USA, po ataku terrorystycznym na nowojorskie drapacze chmur World Trade Center 11 września 2001 roku.
Co ciekawe, to nie Amerykanie poprosili wtedy o pomoc. To ówczesny sekretarz generalny NATO, Brytyjczyk George Robertson jeszcze 11 września zatelefonował do amerykańskiego sekretarza stanu Colina Powella i przekonywał go, że uruchomienie artykułu piątego wobec takiego ataku na Stany Zjednoczone będzie ważnym gestem politycznej woli członków sojuszu i potwierdzeniem tego, że atak na członka NATO to atak nie tylko na jedno państwo, ale na wszystkich członków grupy. Amerykanie sami podkreślali później, że to nie oni prosili o pomoc.
Była to specyficzna sytuacja – ataku dokonało nie państwo, a międzynarodowa grupa terrorystyczna. W pierwszym momencie nie było wiadomo nawet, kto stoi za atakiem.
W ramach artykułu piątego uruchomiono dwie wspólne operacje wojskowe.
Pierwszą pod nazwą Active Endeavour – przeprowadzono na Morzu Śródziemnym. Jej deklarowanym celem była ochrona ruchu morskiego w Cieśninie Gibraltarskiej przed atakami terrorystycznymi. Operacja miała też uniemożliwić transport broni masowego rażenia drogą morską. Operacja trwała aż 15 lat, a wzięli w niej udział żołnierze z 27 państw sojuszu, a także z sześciu krajów spoza NATO (w tym Ukrainy i – uwaga – Rosji).
Druga operacja o nazwie Eagle Assist dotyczyła już ściśle ochrony zaatakowanego członka sojuszu. Od października 2001 do maja 2002 natowskie samoloty wczesnego ostrzegania patrolowały przestrzeń powietrzną Stanów Zjednoczonych. W operacji wzięło udział 830 członków załóg z 13 państw NATO.
Członkowie NATO kilkukrotnie powoływali się na możliwość uruchomienia artykułu piątego. To choćby przypadek zestrzelenia tureckiego samolotu przez armię syryjską w 2012 roku; cyberataku na Albanię, o który podejrzewano Iran w 2022 roku. W sierpniu 2022 roku Brytyjczycy argumentowali, że intencjonalny atak na ukraińską Zaporoską Elektrownię Atomową, który wywoła wyciek radiacyjny, może zostać uznany za atak na sojusz. Ostatecznie w żadnym z tych przypadków artykuł piąty nie został uruchomiony.
A to oznacza, że przez trzy czwarte wieku historii użyto tego kluczowego zapisu tylko jeden raz. To pokazuje, że artykuł piąty rzeczywiście służy przede wszystkim odstraszaniu. Oznacza to też, że sojusz nigdy nie został sprawdzony w wypadku regularnej inwazji armii jakiegoś państwa na państwo NATO.
Te i podobne słowa Trumpa sugerują, że reakcja USA w przypadku takiej inwazji w Europie może być chłodna. Traktat nie mówi bowiem o tym, w jakim zakresie Amerykanie muszą pomóc zaatakowanemu krajowi. Trumpowa retoryka osłabia jednak efekt odstraszania, jaki niesie za sobą artykuł piąty.
Pojedyncze uruchomienie artykułu piątego nie oznacza, że wojska NATO działały wspólnie tylko w tym wypadku. Wszystkie operacje wojskowe NATO miały miejsce po 1989 roku, po zakończeniu Zimnej Wojny. Większość z nich – jak operacja w Afganistanie (rozpoczęta w grudniu 2001 roku, pod kierownictwem NATO od sierpnia 2003) czy powietrzna kampania w Libii w 2011 roku – miały mandat ONZ.
Najbardziej kontrowersyjną pozostaje operacja „sojusznicza siła” z 1999 roku w Serbii. Ta nie miała mandatu Narodów Zjednoczonych. Operacja miała poparcie zachodniej opinii publicznej, wzburzonej serbskimi zbrodniami w Chorwacji, Bośni i Kosowie, a jej głównym pomysłodawcą były Stany Zjednoczone. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego stanowiła jednak naruszenie suwerenności Jugosławii. Przede wszystkim zaś była przeprowadzona na podstawie artykułu szóstego traktatu o NATO, nie piątego.
Dziś priorytety strategiczne USA się zmieniły i Amerykanie niemal na pewno nie naciskaliby na podobną operację. To jednak coś zupełnie innego niż traktatowe zobowiązanie, by pomóc zaatakowanym sojusznikom. Wiele interwencji w ramach NATO, jak właśnie Jugosławia czy Afganistan działy się z inicjatywy Amerykanów lub były podejmowane w ich interesie. Polska nazywana jest przez amerykańskiego sekretarza obrony Pete'a Hegsetha modelowym sojusznikiem. Ale nic Polsce po tej modelowości, jeśli USA nas zlekceważą w przypadku zagrożenia.
W lutym w tekście na „New York Times'a” polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski pisał do amerykańskich czytelników:
„Sojusz transatlantycki nigdy nie był ulicą jednokierunkową. Stany Zjednoczone wspierały europejską obronność przez dziesięciolecia po II wojnie światowej, ale jedyny raz, gdy powołano się na artykuł 5 NATO, nastąpił w odpowiedzi na [zamachy terrorystyczne] 11 września, gdy sojusznicy przyszli Stanom Zjednoczonym na pomoc. Polska wysłała brygady do Afganistanu i Iraku i utrzymywała je tam przez niemal dwie dekady. Nigdy nie wysłała rachunku”.
Trump często rzuca słowa na wiatr, a w przypadku ewentualnej konieczności pomocy USA w ramach NATO może to robić bezkarnie. Bo dziś szansa, że armia wrogiego państwa zaatakuje Stany Zjednoczone na własnym terytorium, jest bliska zeru. Zagrożenie ze strony Rosji dla Europy Środkowo-Wschodniej jest realne. Trump rzucając słowa o tym, że nie wie, czy Francuzi pomogliby Amerykanom, osłabia nie tylko europejskie bezpieczeństwo, ale też wiarygodność USA jako sojusznika.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze