0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja GazetaAdam Stepien / Agenc...

Budapeszt i Bratysława zaskarżyły do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu decyzję Rady UE z 22 września 2015 roku, która ustanawiała relokację 120 tys. uchodźców z obozów tymczasowych w Grecji i we Włoszech do innych krajów członkowskich. Ich zdaniem,

  • tryb przyjęcia tej decyzji było wadliwy (wady proceduralne, wybór niewłaściwej podstawy prawnej);
  • decyzja jest nieproporcjonalna do celu, czyli pomocy Grecji i Włochom.

Polska oficjalnie poparła te argumenty.

Trybunał Sprawiedliwości 6 września 2017 odrzucił oba te argumenty i oddalił skargę w całości.

Kilka godzin po ogłoszeniu wyroku komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos zapowiedział, że jeśli Polska, Czechy i Węgry nie zmienią swojego postępowania "w nadchodzących tygodniach", Komisja jest gotowa skierować sprawę do Trybunału Sprawiedliwości. To już ostatni, trzeci etap procedury dyscyplinującej.

„Trybunał podjął decyzję sprawnie. Zajęło mu to tylko trochę więcej niż miesiąc od opinii Rzecznika Generalnego. Komisja prawdopodobnie czekała z dalszymi krokami na ogłoszenie tego wyroku. Teraz ma już zbadaną przez Trybunał pod kątem ważności podstawę prawną, żeby domagać się wykonania decyzji przez Polskę, Czechy i Węgry, także przed Trybunałem” – mówi dr Maciej Taborowski z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.

Co to jest procedura relokacji i dlaczego jest potrzebna?

Przypomnijmy: relokacja to transfer osób ubiegających się o azyl z Grecji i Włoch do innych członków Wspólnoty. Procedurę relokacji rozpoczęły w 2015 roku decyzje Rady Unii Europejskiej, wydane na podstawie art. 78.3 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Dotyczy on pomocy krajom członkowskim, które znajdują się w sytuacji kryzysowej w związku z napływem obywateli krajów trzecich.

Polski rząd na czele z premier Ewą Kopacz w 2015 roku zobowiązał się do przyjęcia ponad 6 tys. osób i to ta liczba obowiązuje Polskę - według Komisji Europejskiej.

Komisja ma więc niezbędną podstawę prawną, żeby postawić Polskę, Czechy i Węgry przed Trybunałem Sprawiedliwości. Procedurą relokacji objęte są osoby pochodzące z państw, których lista jest stale aktualizowana przez Komisję Europejską – aktualnie to m.in.: Syria, Bahrajn, Erytrea i Jemen.

Podstawą prawną procedury dyscyplinującej jest artykuł 258 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Procedura składa się z dwóch etapów – przedsądowego i sądowego. W pierwszym etapie wysyłany jest list z zarzutami, tj. formalne ostrzeżenie – w przypadku Polski, Węgier i Czech ten etap został rozpoczęty 15 czerwca 2017 roku. Następnie wystosowywana jest tzw. uzasadniona opinia. W tym wypadku Komisja wysłała ją 26 lipca.

W drugim etapie (sądowym), jeśli dany kraj nie zmienia swojego postępowania i dalej łamie unijne prawo, Komisja może pozwać jego rząd przed Trybunał Sprawiedliwości UE. Jego wyrok jest wiążący.

Jeśli kraj się do niego nie zastosuje, Trybunał Sprawiedliwości może na wniosek Komisji nałożyć karę finansową na podstawie art. 260 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej.

Do tego, zanim zapadnie wyrok, Komisja ma możliwość wnioskowania do Trybunału Sprawiedliwości o tzw. środki tymczasowe, np. nakaz zamrożenia wprowadzanych zmian w prawie pod groźbą kar finansowych – tak jak postąpiła w przypadku wycinki Puszczy Białowieskiej.

Relokacja jest prawnie wiążąca

Słowacja i Węgry argumentowały, że podejmując decyzję o relokacji, popełniono błąd proceduralny - przyjęto ją kwalifikowaną większością głosów Rady Unii Europejskiej, składającej się z ministrów krajów członkowskich. I nie przeprowadzono konsultacji z parlamentami krajowymi. Tymczasem Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że nie ma w tym nieprawidłowości.

Według Trybunału art. 78.3 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, na podstawie którego została podjęta decyzja o relokacji, nie wymaga zastosowania trybu ustawodawczego - a tego domagały się Słowacja i Węgry. Ich zdaniem decyzja powinna być podjęta przez Radę Unii Europejskiej i Parlament Europejski przy udziale parlamentów krajowych. Trybunał się nie zgodził.

Jak podkreśla dr Maciej Taborowski z WPiA UW, tryb podjęcia decyzji nie zmienia jego mocy prawnej: dokument o relokacji jest ważny dla państwa członkowskiego UE tak samo, jakby był aktem ustawodawczym.

Ocena decyzji nie zależy od jej skutków

Trybunał odrzucił też drugi argument: że relokacja była środkiem nieproporcjonalnym do celu. Węgry i Słowacja twierdziły bowiem, że art. 78.3 mówi o "środkach doraźnych mających na celu rozwiązanie sytuacji kryzysowej", nie można więc zaliczyć do nich rozłożonej na dwa lata relokacji. Trybunał stwierdził jednak, że cel – pomoc Włochom i Grecji – nie mógł zostać osiągnięty przy pomocy mniej restrykcyjnych środków. Dodał też, że nie można kwestionować ważności tej decyzji, oceniając jej skutki. Rada Unii Europejskiej podjęła słuszną decyzję "w świetle informacji i oceny danych statystycznych, którymi wówczas dysponowała". Zdaniem Trybunału niską liczbę relokacji można tłumaczyć wieloma czynnikami, między innymi brakiem współpracy krajów członkowskich.

Do tej pory ze 160 tysięcy zaplanowanych osób przesiedlono 28 tysięcy, w tym zero do Polski. Czechy przyjęły zaledwie 12 osób, Węgry nie zaproponowały miejsc dla nikogo i nikogo też nie przyjęły. Do procedury relokacji podłączyły się nawet Norwegia i Liechtenstein, które nie są członkami Unii Europejskiej. Przykładowo, Łotwa, w której mieszka niecałe 2 miliony osób przyjęła 321 uchodźców. Tymczasem, jak szacuje Komisja Europejska, we Włoszech przebywa ponad 26 tysięcy Erytrejczyków oczekujących na relokację, w Grecji uchodźców zarejestrowanych do procedury relokacji jest 27 tysięcy.

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze