0:00
0:00

0:00

Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, nawet jeśli są czyimś zdaniem wynikiem spotkania grupy kolesi przy kawie, podlegają publikacji. Tak stanowi Konstytucja. Nie wchodząc w szczegóły można przyjąć, że orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego dotyczące aktów normatywnych ogłaszanych w Dzienniku Ustaw należy niezwłocznie opublikować w tymże Dzienniku Ustaw. Pozostałe orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego publikuje się w Monitorze Polskim. Za publikację orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego odpowiada Prezes Rady Ministrów i podlegli mu/jej urzędnicy.

Przynajmniej dwa wyroki Trybunału Konstytucyjnego, odnoszące się do spraw najważniejszych dla obywateli, oczekują na publikację w Dzienniku Ustaw od dwóch lat. Wiele wskazuje na to, że nie zostaną opublikowane przez czas bliżej nieokreślony.

W kodeksie karnym (art. 231 KK) jest tzw. przestępstwo nadużycia funkcji, potocznie określane, jako przestępstwo urzędnicze. Jego sprawcą może być wyłącznie funkcjonariusz publiczny. Zatem jest to przestępstwo indywidualne. Wyczerpująca lista osób, które są funkcjonariuszami publicznymi jest zawarta w art. 115 § 13 KK. Otwiera ją, co zrozumiałe, Prezydent RP, a blisko końca figuruje - nomen omen - funkcjonariusz Służby Więziennej, czyli osoba, która pilnuje tych, którzy złamawszy prawo, trafiają do więzienia.

W sprawie nieopublikowania wyroków Trybunału Konstytucyjnego było prowadzone śledztwo. Jak powszechnie wiadomo zostało umorzone, choć nie do końca wiadomo, dlaczego. Teraz - dzięki Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka - publikowane są dokumenty, na podstawie których śledztwo zostało umorzone, w tym zeznania szefowej Rządowego Centrum Legislacji Jolanty Rusiniak, z których może wynikać, że w sprawie decyzji o niepublikowaniu wyroków możemy mieć do czynienia ze świadomym działaniem premier Beaty Szydło, której skutkiem jest dwuletnia przewłoka.

Przeczytaj także:

Helsińska Fundacja Praw Człowieka wraz z kilkoma innymi organizacjami złożyła w zeszłym roku zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez premier Szydło. Ich zdaniem, premier nie miała kompetencji do podważania wyroku Trybunału i nadużyła swoich uprawnień. Prokuratura nie zgodziła się wtedy z taką argumentacją i odmówiła wszczęcia śledztwa. Organizacje złożyły zażalenie do sądu. Po decyzji sądu do śledztwa jednak doszło, ale zostało szybko umorzone.

Na prośbę Marcina Szweda z HFPCz, Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga udostępniła zarówno postanowienie o umorzeniu śledztwa, jak i protokoły z zeznań kluczowych świadków w sprawie. Jolanta Rusiniak, dyrektor Rządowego Centrum Legislacji i sekretarz Rady Ministrów zeznała: „Pani Premier poleciła mi, abym nie kierowała sprawy do zredagowania i ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. Polecenie otrzymywałam każdorazowo przy okazji wydawania przez Trybunał kolejnych orzeczeń".

Z zeznań Rusiniak wynika również, że w czasie największej eskalacji politycznego sporu o TK Beata Szydło "przejęła osobiście kompetencję związaną z wdrażaniem dyspozycji o skierowaniu orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego do publikacji".

Gdyby tak istotnie było, otwiera się droga do zastosowania art. 231 KK. Bo skoro wyroki Trybunału Konstytucyjnego podlegają publikacji z mocy prawa, prawo musi przewidywać odpowiedzialność urzędniczą za ich niepublikowanie. W ten sposób koło się zamyka.

Polityków takich jak Prezes Rady Ministrów i członkowie Rady Ministrów – gdyby okazało się, że są uwikłani w akcję „nie publikujemy” – może czekać Trybunał Stanu, instytucja równie szacowna, co bezczynna (po 1989 r Trybunał Stanu wydał wyrok w jednej sprawie!).

Gorsze perspektywy mają przed sobą potencjalni podżegacze – vide art. 18 § 3 KK i art. 19 KK - czyli ci, który mogli szeptać do ucha premier „nie publikuj”, nakłaniając ją w ten sposób do niepublikowania wyroków Trybunału Konstytucyjnego.

Im może nie pomóc nawet immunitet poselski (art. 105.1. Konstytucji RP). Bo ten wyłącza odpowiedzialność posła tylko w zakresie czynności wchodzących w zakres sprawowania mandatu.
;

Komentarze