0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Robert Kowalews...

Natalia Sawka, OKO.press: Zwycięstwo Karola Nawrockiego doda Prawu i Sprawiedliwości wiatru w żagle. Wybór kandydata PiS na prezydenta to znak, że Polska dołącza do grona populistów – Donalda Trumpa, Victora Orbana czy Roberta Ficy. Co to mówi o kondycji naszego państwa?

Dr Kinga Wojtas-Jarentowska: Polska jest w tej grupie już od dawna. Kiedyś przedstawiciele populistycznych europejskich partii (węgierskiego Fideszu, czeskiej ANO, słowackiego Smeru i PiS-u) byli wybierani głównie przez osoby starsze, często rozczarowane transformacją.

Tymczasem, to co mnie w tych wyborach zaskoczyło, to fakt, że Karol Nawrocki wygrał wśród młodych. W grupie (18-29 lat) uzyskał 53,2 proc. głosów, a w grupie 30-39 lat – 54 proc. To o kilka punktów procentowych więcej niż Rafał Trzaskowski.

Nawrocki zyskał dzięki części wyborców Sławomira Mentzena, który bez wątpienia jest politykiem wyrazistym i liderem w mediach społecznościowych. Gdy rozmawiałam z młodymi na marszu Nawrockiego, wskazywali, że dla nich jest ważne, by Donald Tusk nie miał pełni władzy zarówno w rządzie, jak i w pałacu prezydenckim. Niemniej przez osiem lat mieliśmy rządy PiS i prezydenta, który realizował agendę partii Jarosława Kaczyńskiego.

Młodzi ludzie połączyli swoją antysystemową i antypaństwową postawę ze sprzeciwem wobec rządu. W ich oczach państwo nie jest żadnym punktem odniesienia, bo nie oferuje im realnego wsparcia. Państwo przez nich bywa postrzegane jako forma opresji.

Przeczytaj także:

Jak państwo prześladuje Kodeksem pracy

Dlaczego?

Weźmy przykład dotyczący regulacji związanych z czasem pracy. Młodzi mężczyźni, często z mniejszych miejscowości, chcą pracować nawet po 12 godzin dziennie, sześć dni w tygodniu, czasem na czarno – bo dzięki temu mogą więcej zarobić. Taki etap życia.

A kiedy państwo mówi, że mają podpisać umowę, która zobowiązuje do pracy 40 godzin tygodniowo, z pełnym oskładkowaniem, to dla nich to nie jest ochrona, tylko opresja.

Co więcej, wielu z nich nie korzysta jeszcze z pełni usług publicznych, nie chorują i nie widzą korzyści z redystrybucji. Dla nich dostęp do całości serwisu publicznego nie jest jeszcze atrakcyjny, bo z niego jeszcze nie korzystają. I właśnie dlatego ta antypaństwowa i buntownicza emocja tak mocno rezonuje wśród młodych mężczyzn mieszkających na wsi i w małych miejscowościach.

Można się też zastanowić nad tym, czy kobiety w podobny sposób nie zaczynają postrzegać państwa — przypomnijmy, aż 40,8 proc. kobiet w pierwszej turze głosowało na kandydatów sprzeciwiających się liberalizacji prawa do aborcji. Trzeba więc postawić pytanie, czy kobiety widząc, że rządzący nie realizują obietnic z tego obszaru, nie zaczęły kalkulować — skoro i tak nie mogę liczyć na władze publiczne w tym zakresie i jestem skazana na samą siebie, to czy powinnam utrzymywać to państwo? Może stąd popularność np. Sławomira Mentzena wśród kobiet.

Gdy robiliśmy badania młodych uczestników Marszy Niepodległości (osób w wieku 16-29 lat), zauważyliśmy, że młodzi ludzie wybierają sobie z programów partii różne elementy w zależności od tego, co jest im potrzebne. Nie mają usystematyzowanego światopoglądu.

Ja jednak mam wrażenie, że te wybory nie były „za kimś” tylko „przeciw” – w proteście do rządu, do Tuska, do PiS.

To jest uproszczenie. Dziś w Polsce mamy dwa silnie spolaryzowane obozy. To już nie jest tylko spór polityczny, to niemal dwie równoległe i odmienne wspólnoty światopoglądowe. Szczególnie to widać, gdy spojrzymy poza wielkomiejskie bańki. Polskie społeczeństwo jest tam silnie konserwatywne. Dlatego też progresywny kandydat nie ma szans przebić się do tej drugiej połowy Polski, mimo podejmowanych prób. A te dwie połówki są przecież niemal równe, różnice w wynikach to kilkaset tysięcy głosów.

Pani uwaga o głosowaniu „przeciwko komuś” jednak także jest zasadna — zwolennicy kandydatów lewicowych i prawicowych z pierwszej tury, biorąc udział w głosowaniu 1 czerwca, dokonywali często takiej właśnie kalkulacji.

Młode kobiety radzą sobie bez państwa?

Czy to prawicowa, nacjonalistyczna opowieść PiS okazała się bardziej atrakcyjna niż wizja Polski proponowana przez Trzaskowskiego? Kandydat KO próbował pozbyć się łatki „lewaka”, ale robił to nieudolnie, poprzez zapowiedzi ograniczenia 800 plus dla uchodźców z Ukrainy. Wiele osób tym do siebie zraził, a konserwatywnego elektoratu i tak nie przekonał. Czy właśnie tu leży źródło jego porażki?

Być może wśród Polaków kończy się emocja związana z chęcią bezwarunkowego wsparcia dla Ukrainy. Nawrocki powiedział, że Ukraina nie powinna znaleźć się ani w NATO, ani w Unii Europejskiej. To mogło rezonować – szczególnie w kontekście badań, które, choć nie pytają o stosunek do Ukrainy wprost, to pokazują spadek solidarności wobec osób z Ukrainy. Może być jeden z elementów, który pomógł Nawrockiemu osiągnąć taki wynik. I być może pomogło to Grzegorzowi Braunowi w pierwszej turze, on też mówił językiem wyraźnie antyukraińskim.

Różnice między kandydatami dotyczyły przede wszystkim polityki zagranicznej, roli Kościoła w państwie oraz kwestii praw reprodukcyjnych, w szczególności prawa do przerywania ciąży.

Najciekawsze będzie teraz przeanalizowanie, jak dokładnie w tej całej układance zachowały się młode kobiety. Bo wiemy, że młodzi mężczyźni w dużej części poparli Nawrockiego.

Ale co z dziewczynami? To może być ciekawe, by zrozumieć nową pokoleniową dynamikę.

Wybory pokazały też, że Polska jest dziś silnie podzielona. Co może być tego konsekwencją?

Ja na to patrzę jak na proces erozji legitymizacji systemu. Te wybory są sygnałem nie tylko odnośnie do nastrojów społecznych, ale odnośnie do głębokiego systemowego kryzysu zaufania do instytucji (np. nasze sądy, wasze sądy), państwa, a może i całego modelu demokracji liberalnej.

Mamy dwa obozy, mamy dwa razy po 10 milionów obywateli, którzy są zaangażowani, którzy poszli do urn, wzięli odpowiedzialność za państwo. Tylko widzą je w sposób zupełnie odmienny.

I teraz jak zbudować, utrzymać zaufanie dla instytucji, które są np. objęte przez inną opcję polityczną.

To jest tutaj pewnym zagrożeniem dla funkcjonowania Polski jako całości. No bo żeby móc rządzić, obywatele muszą uważać rządzących za prawomocnych, wierzyć, że mają oni do tego prawo. A teraz często są to nasi wrogowie, przeciwnicy i osoby, którym odbieramy na różnych poziomach prawo do podejmowania decyzji.

To jest niebezpieczne, bo niezależnie od tego, kto będzie rządził, to ma po drugiej stronie 10 milionów przeciwników.

Skąd się wziął Karol Nawrocki?

Do debaty w Końskich Karol Nawrocki wydawał się kandydatem miałkim i mało charyzmatycznym. Dopiero potem nabrał charakteru, ale ciągnęły się za nim afery – przejęte od pana Jerzego mieszkanie, Grand Hotel i ustawki. Ta przeszłość i kontrowersje wokół Nawrockiego w ogóle mu nie zaszkodziły. Tak jakby te afery go wzmocniły.

Największy problem polega na tym, że te wszystkie kontrowersje zupełnie odwróciły uwagę od tego, co w programie Trzaskowskiego było wartościowe. Zgubił się cały jego pozytywny plan, propaństwowa narracja, czy próba uczenia społeczeństwa myślenia w kategoriach wspólnotowych. To po prostu nie wybrzmiało.

W programie Trzaskowskiego można było odnaleźć dużo propozycji ekonomicznych, które miały realnie poprawić jakość życia Polaków. Ale to wszystko zniknęło, bo całą przestrzeń medialną zdominowała kawalerka i wątki biograficzne Karola Nawrockiego.

Zderzyły się dwa zupełnie różne rodzaje kampanii — początkowo widoczne wśród wszystkich kandydatów próby merytorycznej debaty zostały zastąpione komentarzami na temat doniesień o przeszłości kandydata PiS. I choć Trzaskowski nie mógł zignorować tych afer, to jego merytoryczny przekaz po prostu przepadł.

Nie wybrzmiał też mocno program skierowany do kobiet, mimo że kobiety lojalnie za nim zagłosowały.

Jakim prezydentem będzie Karol Nawrocki?

Nawiążę o klasycznej książki Stevena Levitsky’ego i Daniela Ziblatta “Tak umierają demokracje”. Jej autorzy wskazują, że kluczowym elementem obrony demokracji jest mechanizm selekcji elit przez stare i dojrzałe elity partyjne. To ten mechanizm chronił kiedyś Stany Zjednoczone przed politykami pokroju Trumpa. Problem polega na tym, że dziś w wielu miejscach ten mechanizm nie działa. Partie nie filtrują kandydatów, nie wybierają tych, którzy gwarantują przewidywalność decyzji czy kompetencje.

I tu pojawia się pytanie: czy Karol Nawrocki został wskazany dlatego, że będzie słuchał Jarosława Kaczyńskiego, czy dlatego, że przeszedł jakiś realny proces selekcji. Bo jeśli tej selekcji nie było, to ten mechanizm broniący demokrację przed przypadkowymi ludźmi nie zadziałał.

* Kinga Wojtas-Jarentowska: dr nauk społecznych w zakresie nauk o polityce (Uniwersytet Warszawski). Adiunkta, autorka koncepcji i kierowniczka specjalności studiów magisterskich Europa Środkowa oraz Analiza politologiczna i dyplomacja publiczna na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Ekspertka w projektach samorządowych. Współpracowniczka Krajowego Centrum Badań nad Politykami Publicznymi, NGO-sów z państw Europy Środkowej oraz Słowackiej Akademii Nauk. Popularyzatorka nauki i współzałożycielka naukowo-edukacyjnej Fundacji Stan. Ekspertka w projektach samorządowych i dotyczących rozwoju polityk publicznych.

;
Na zdjęciu Natalia Sawka
Natalia Sawka

Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.

Komentarze