0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

Tusk poparł, i to bardzo szybko, propozycję Komisji Europejskiej, aby karać kraje, które odmówią przyjęcia uchodźców kwotą 6 mln euro. (...) Polska musiałaby płacić ponad 3 mld euro z tytułu nieprzyjęcia uchodźców.
Półprawda: była mowa o karach, ale innych, poza tym to nie przeszło.
Wywiad dla portalu wPolityce.pl,06 października 2016
We wrześniu 2015 r. Komisja Europejska zaproponowała państwom członkowskim unii program relokacyjny migrantów napływających wówczas masowo przez Morze Śródziemne. Każde państwo zobowiązało się do przyjęcia określonej liczby uchodźców z Iraku, Syrii i Erytreii. Polska (wówczas jeszcze reprezentowała nasz kraj premier Ewa Kopacz) wyraziła zgodę na przyjęcie 5 tys. osób.

Tusk chwali rząd

W październiku 2015 r. Donald Tusk wypowiedział się o postawie polskiego rządu (już PiS) w tej sprawie. Stwierdził, że polski rząd „świetnie wywiązuje się z zadania, by pokazać, że jest się gotowy do współpracy, bo my czasami też potrzebujemy pomocy, (...) a jednocześnie stawiać pewne limity, ale przy pomocy języka, który jest zrozumiały w Europie”. Mówił także: „Jeżeli Polska wyrzekłaby się języka solidarności, to prędzej czy później może się to odbić także na naszych interesach” - ocenił.

Do wiosny 2016 r. program relokacji okazał się porażką - z zaplanowanych 160 tys. osób relokowano zaledwie 900. Wiele krajów Unii nie wypełniało przyjętych kilka miesięcy wcześniej zobowiązań (w tym Polska).

„Wierzę w Zmartwychwstanie, ale nie wierzę w relokację” – powiedział podobno na spotkaniu unijnych przywódców w lutym 2016 r. włoski premier Matteo Renzi.

Polska uchodźców nie przyjmuje

Rząd PiS nie wycofał się z realizacji zobowiązań podjętych przez Kopacz od razu, otwarcie jednak deklarował w tej sprawie sceptycyzm i odwlekał przyjmowanie uchodźców. WedługBiuletynu Migracyjnego” (czasopisma wydawanego przez Centrum Badań nad Migracjami na Uniwersytecie Warszawskim) na wiosnę 2016 r. MSWiA przygotowało projekt rozporządzenia, według którego w 2016 r. do Polski miałoby być relokowanych maksymalnie 400 cudzoziemców starających się o ochronę. „Oznaczałoby to, że w 2017 r. musiałoby zostać przyjętych prawie 4,7 tys. osób, gdyby Polska chciała przyjąć całą zadeklarowaną przez poprzedni rząd kwotę uchodźców” - komentował „Biuletyn migracyjny”.

Przeczytaj także:

Nawet to rozporządzenie nie zostało jednak przyjęte. W czerwcu 2016 r. minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak poinformował, że dotychczas Polska nie zdecydowała się na przyjęcie żadnego uchodźcy, ponieważ nie udało się potwierdzić tożsamości ani jednego z nich, a tym samym nie udało się uzyskać „całkowitej gwarancji bezpieczeństwa”.

Kary – tak, ale nie 3 miliardy euro

30 kwietnia 2016 r. „La Stampa” ujawniła, że komisja ma plan karania krajów odmawiających (wbrew przyjętym wcześniej zobowiązaniom) relokacji uchodźców kwotą nawet 250 tys. euro za osobę (a więc nie 6 mln, jak twierdzi Czarnecki). Kilka dni później te doniesienia potwierdziła sama Komisja. Pomysł zdecydowanie odrzucili ministrowie spraw zagranicznych różnych krajów Unii, w tym Czech, Węgier i Polski. Węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto nazwał go „szantażem”, a Polak Witold Waszczykowski – żartem.

Gdyby propozycja przeszła, a Polska odmówiła przyjęcia uchodźców, mogłoby to kosztować nas 1,75 mld euro (a nie 3 mld, jak mówił Czarnecki).

Ryszard Czarnecki twierdzi, że kwota 6 mln euro za jednego uchodźcę znalazła się w wywiadzie z nim przez pomyłkę.

To oczywiste przekłamanie dziennikarki, mówiłem o 250 tys. euro, poproszę, żeby to poprawiono - twierdzi w rozmowie z OKO.press Ryszard Czarnecki. - Kiedy przemnożymy je przez kilkanaście tysięcy osób, wyjdzie 3 mld euro.

Europoseł PiS twierdzi, że o „kilkunastu tysiącach osób” trzeba mówić dzisiaj, bo liczba uchodźców docierających do Europy okazała się znacznie wyższa niż wcześniej szacowano - a więc proporcjonalnie więcej należałoby relokować do Polski.

„Oku” nie udało się odnaleźć żadnej wypowiedzi Tuska jednoznacznie popierającej kary dla krajów, które nie przyjmują - wbrew podjętym wcześniej zobowiązaniom! - uchodźców.

Mówił, i to wielokrotnie, o potrzebie solidarnej postawy krajów Europy wobec kryzysu. Musiał jednak tę propozycję formalnie zaakceptować.

Na razie Polska wobec kryzysu humanitarnego na Bliskim Wschodzie przyjęła bardzo oszczędną postawę. Jak pisze portal uchodzcy.info: „Polska zadeklarowała najmniejszy udział w pomocy ofiarom pozostającym w regionie walk: zaledwie 3 mln euro. Co ciekawe, nasz kraj wpłaci dużo mniej niż rządy znacznie mniejszych Czech (7 mln euro), Słowacji (4,7 mln euro), czy Węgier (5 mln euro). Tymczasem Wielka Brytania i Norwegia zobowiązały się do przekazania w sumie dodatkowych 2,9 mld euro na pomoc dla Syryjczyków do 2020 roku, a w czasie konferencji zebrano łącznie ponad 9 mld euro.

Polska przeznaczy również dodatkowe 1,5 mln euro na pomoc uchodźcom w państwach ościennych – to środki, które są wpłacane za pośrednictwem ONZ, Unii Europejskiej i w ramach współpracy bilateralnej. Łącznie w 2016 roku nasz kraj przeznaczy łączną kwotą 4,5 mln euro na walkę z kryzysem humanitarnym i pomoc uchodźcom poza granicami naszego kraju (nie wliczając w to kwoty przekazanej Turcji w ramach umowy o wspólnym rozwiązaniu kryzysu migracyjnego). Jest to jedna z najniższych sum pośród krajów Europy”.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze