0:000:00

0:00

Do ustalonej daty wyjścia Wielkiej Brytanii z UE zostało siedem tygodni (29 marca 2019), a chaotyczny Brexit bez wynegocjowanego porozumienia przestał być scenariuszem niewyobrażalnym. Jeśli do niego dojdzie, otwarta granica między Irlandią a Irlandią Północną będzie zagrożona.

Na znak unijnego jednomyślnego sprzeciwu wobec takiego scenariusza Przewodniczący KE Jean-Claude Juncker i Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk spotkali się 6 lutego 2019 z premierem Irlandii Leo Varadkarem. W przeddzień przyjazdu Theresy May do Brukseli.

Przeczytaj także:

Niestabilna sytuacja polityczna w Wielkiej Brytanii najlepiej dowodzi, że mechanizm awaryjny chroniący otwartą granicę jest niezbędny - podkreślili Tusk i Varadkar podczas wspólnej konferencji prasowej. Mechanizm ten nie może ich zdaniem podlegać renegocjacji.

Ryzyko fiaska rozmów zmusza Unię do intensywnej pracy nad planem awaryjnym - stwierdził Tusk. Mechanizm ma utrzymać swobodę przepływu osób i dóbr na wyspie na wypadek chaotycznego Brexitu. Obawa, że powrócą kontrole graniczne, stanowiła jeden z głównych powodów wizyty Varadkara.

Kochać jak Irlandię Północną

Niemal trzy miesiące po zakończeniu negocjacji umowy brexitowej Theresa May wraca do Brukseli z mandatem, który zaprzecza wszystkiemu, czego oczekiwali przedstawiciele UE i państw członkowskich. Wcześniej umowę przyjęły wszystkie rządy krajów UE. Od tego momentu przekaz dla Londynu był jeden: czas rozmów się skończył. Brytyjska premier miała obowiązek doprowadzić do ratyfikacji uzgodnionych warunków.

Ale tego nie zrobiła. Debata w brytyjskim parlamencie trwała 50 godzin. A ostateczne głosowanie 15 stycznia 2019 roku zapisało się w historii brytyjskiego parlamentaryzmu jako największa porażka urzędującego rządu od czasu wprowadzenia powszechnego prawa głosu.

Dwa tygodnie później deputowani w Izbie Gmin przegłosowali serię poprawek do stanowiska May. Najważniejsza z nich dotyczy przyszłej relacji Irlandii Północnej z Unią Europejską.

Pokój bez granic

Współpraca między Irlandią Północną i graniczącą z nią Republiką Irlandii podlega szczególnej ochronie. Mówi o tym porozumienie pokojowe z Wielkiego Piątku 1998, które zakończyło krwawy konflikt domowy. Otwarcie granic miało gwarantować bliskie stosunki obu Irlandii. Brexit je znów zamyka.

Umowa dotycząca wyjścia Wielkiej Brytanii z UE nie określa jej przyszłych stosunków z państwami członkowskimi Unii.

Londyn może, ale nie musi, zdecydować się na pozostanie w unii celnej. Większość zwolenników Brexitu jest przeciw. Chcą, żeby Wielka Brytania odzyskała kontrolę nad polityką handlową. Jeśli postawią na swoim, poza unią celną znajdzie się także Irlandia Północna. A to oznaczać będzie przywrócenie granicy z Republiką Irlandii - niezbędne dla kontrolowania wpływu towarów na teren Unii Europejskiej z krajów ościennych (do których dołączy Wielka Brytania). Dla Dublina i Brukseli to nie do zaakceptowania.

Backstop: dla jednych gwarancja, dla innych dyktat

W umowie brexitowej zapisano mechanizm awaryjny (ang. backstop). Zgodnie z nim Irlandia Północna pozostanie częścią wspólnego rynku UE na czas nieokreślony. Ma to ochronić otwartą granicę do czasu wypracowania trwałego porozumienia między Unią Europejską a Wielką Brytanią.

Co to oznacza? Po upływie okresu przejściowego w grudniu 2020 roku Wielka Brytania musiałaby przestrzegać wszystkich reguł unijnych. Ale jest też druga możliwość: Londyn mógłby pogodzić się z istnieniem wewnętrznej granicy gospodarczej między Irlandią Północną a resztą Królestwa.

Zwolennicy Brexitu, którzy kampanię referendalną prowadzili pod hasłem „odzyskania kontroli”, widzą w tym wytrych. Ich zdaniem backstop pozwoli Brukseli szantażować Londyn i narusza integralność terytorialną państwa. Proponują ustalenie limitu czasowego funkcjonowania mechanizmu lub możliwość jego jednostronnego wypowiedzenia przez Wielką Brytanię.

Tusk: „Nieodpowiedzialni eurosceptycy zasługują na specjalne miejsce w piekle”

Atakując brytyjskie elity polityczne, Tusk ostrzegł, że UE nie przedstawi żadnej nowej propozycji w sprawie Irlandii Północnej. Przewodniczący RE jest w Brukseli uznawany za optymistę wierzącego w to, że Brexit można powstrzymać. W czasie konferencji potwierdził jednak, że nie widzi w Wielkiej Brytanii żadnej politycznej siły ani faktycznego przywództwa na rzecz pozostania w UE.

Na zakończenie konferencji Tusk przyznał, że „zastanawia się, jakie miejsce w piekle czeka na tych, którzy promowali Brexit mimo braku jakiegokolwiek planu na to jak bezpiecznie go przeprowadzić”.

tweet Donalda Tuska o brexicie i piekle

Wypowiedź okazała się niezwykle popularna (prawie 80 tys. polubień na Twitterze), wywołując szerokie zainteresowanie w światowych mediach oraz alergiczne reakcje wśród części brytyjskich polityków i tabloidów.

Europejska próba sił

Obrona interesów Irlandii i atak na brytyjską scenę polityczną są zrozumiałe z punktu widzenia instytucji unijnych. Tusk pokazuje, że UE nie zamierza się uginać ani łamać wewnętrznej solidarności, skoro wspólnie z rządem brytyjskim wynegocjowała umowę dotyczącą Brexitu.

To ważne. Ich fiasko negocjacji z Londynem stałoby się jednym z głównych tematów nadchodzącej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego.

Gdyby opinia publiczna uznała, że instytucje unijne są współwinne chaosu, osłabiłoby to partie prounijne i wzmocniło ruchy antyestablishmentowe.

Miły, ale słaby Donald Tusk uprzejmie proszący Brytyjczyków o rozsądek potwierdziłby stereotyp apatycznej, nieudolnej władzy w Brukseli. To z kolei ułatwiłoby krytykę byłego premiera na krajowym, polskim podwórku. Zamiast tego na Theresę May czeka piekło.

;

Udostępnij:

Miłosz Wiatrowski

Historyk i ekonomista, doktorant na Wydziale Historii Uniwersytetu Yale. Wcześniej pracował jako konsultant w Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Współpracuje z "Gazetą Wyborczą”, „Polityką Insight” oraz Instytutem In.europa. W Oko.press pisze o Brexicie.

Komentarze