0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Adrianna Bochenek / Agencja GazetaAdrianna Bochenek / ...

Od niedzielnego ranka 2 czerwca media publiczne żyją sukcesem Radia Wnet, które "dotarło do programu politycznego przygotowanego przez ekspertów dla liderów opozycji, który w myśl autorów ma zostać ogłoszony 4 czerwca na uroczystościach w Gdańsku". Radio opublikowało zrobione telefonem komórkowym (BlackBerry) zdjęcia dziewięciu stron "memo" z 21 maja 2019 opisującego program "Wielka Polska Obywatelska", autorstwa prof. Macieja Kisilowskiego i Piotra Lisiewicza. Podało na twitterze, że te materiały znaleziono w samolocie, ale potem ta informacja zniknęła.

"Memo" jest wersją znanego od miesięcy projektu "Zdecentralizowana RP". Najpierw opiszemy ten krótki dokument, a potem projekt.

Co naprawdę jest w dokumencie "Wielka Polska Obywatelska"

Autorzy uważają, że aby wygrać wybory z PiS i zatrzymać w Polsce postępy tzw. wyborczego autorytaryzmu (tak nazywa się ustrój Węgier Orbána, który nie jest już liberalną demokracją) trzeba sięgnąć po ambitny program reform systemowych, osłabiający władzę centralną na rzecz władz regionalnych i zwiększonej kontroli obywatelskiej.

Do programu Wielka Polska Obywatelska - według autorów - należałoby zaprosić "wszystkich polityków i samorządowców, którzy bezpośrednio nie brali udziału w naruszaniu porządku demokratycznego w latach 2015-2019". Stoi za tym więc koncepcja jednej koalicji opozycyjnej.

Dla Platformy ogłoszenie takiego programu oznaczałoby przekierowanie politycznej energii z obrony status quo ante (czyli III RP) na nowe otwarcie.

Wartości, na których trzeba się oprzeć to "więcej wolności, solidarności a także silna odnosząca sukcesy Polska”.

PiS nie udało się zrealizować zakładanych celów: ani poprawić sytuacji demograficznej (500 plus zawiodło), ani ożywić inwestycji, ani zbudować pozycji lidera regionalnego. A zamiast "wstać z kolan" Polska stała się "chorym człowiekiem" Europy.

Odpowiedzią ma być budowa państwa silnego swoją różnorodnością, która zostaje zaakceptowana dzięki decentralizacji, "Polska pojemna", gdzie jest miejsce i dla osób konserwatywnych i "lewicowców".

Zdaniem twórców programu kluczowe jest wzmocnienie roli samorządu, zwłaszcza wojewódzkiego, z silną pozycją marszałka, który zarządzałby swoim regionem tak jak robią to dzisiaj prezydenci dużych miast. Wiele kwestii w polityce społecznej, a także tzw. kontrowersyjnych tematów obyczajowych (prawa osób LGBT, dostęp do legalnej i bezpiecznej aborcji itp.; w OKO.press wolimy nazywać to po prostu prawami człowieka, a nie "kwestiami obyczajowymi" – przyp. red.), mogłoby być rozstrzygane na poziomie województw, także w zakresie legislacji.

"Podkarpacie może stać się polską Bawarią, a Pomorze polską Kalifornią i żaden z tych regionów nie będzie wpływał na decyzje podejmowane w pozostałych województwach” – deklarują odważnie twórcy programu.

Towarzyszyłaby temu zwiększona kontrola obywatelska (oddolna) i odgórna przez nową instytucję Kolegium Województw.

Polska centralistyczna wyczerpała swe możliwości. Autorzy proponują opracowanie listy resortów do decentralizacji (w tym edukacja!), silne naczelne sądy wojewódzkie, a w dalszej kolejności m.in. przekształcenie Senatu w Izbę Marszałków Województw i przeniesienie podatków CIT i PIT na poziom lokalny.

Ta wizja Polski zdecentralizowanej jest połączona z zachowaniem silnej kontroli centrum nad bezpieczeństwem państwa: międzynarodowym, wewnętrznym, ekonomicznym, energetycznym i ekologicznym.

Program wchodzi w szczegóły rozwiązań legislacyjnych i kreśli ścieżkę dojścia do takiego państwa w ciągu 3-4 lat przez siły opozycyjne, o ile uda im się wygrać jesienne wybory.

Na czym naprawdę miałby polegać decentralizacja Polski?

Ideę decentralizacji (nie federalizacji, a tym bardziej rozbiorów) przygotowała obywatelska inicjatywa, stowarzyszenie Inkubator Umowy Społecznej. W zarządzie są m.in. prawnik Maciej Kisilowski, historyk Antoni Dudek, socjolog Mikołaj Herbst, politolożka Anna Wojciuk (prezeska). W prace zaangażowało się ponad 100 osób, prawników, ekonomistów, socjologów. Ludzi o różnych doświadczeniach i poglądach (od prawicy do lewicy). Jak głosi hasło programu "zgoda, jesteśmy różni".

Głównym celem decentralizacji jest rozładowanie konfliktu politycznego.

Twórcy Zdecentralizowanej RP chcą walczyć z praktyką "zwycięzca bierze wszystko", czyli przejmowania przez partie wygrywające wybory wszystkich instytucji państwowych i spółek skarbu państwa, a także kontroli nad legislacją i forsowanie w skali całego kraju swoich rozwiązań ustrojowych i swojego systemu wartości. Idzie też o "rozładowanie" centralnie przeprowadzanych reform, których największe skutki odczuwają właśnie regiony. Przykładem reforma edukacji Anny Zalewskiej.

Idzie o to, by:

  • przenieść dużą część uprawnień w dziedzinach m.in. nauki, edukacji, rolnictwa, czy gospodarki do regionów;
  • pozostawić w centrum m.in. sprawy energetyki, obronności, ochrony zdrowia;
  • podzielić między regiony spółki skarbu państwa;
  • podatki dochodowe - PIT i CIT - przekształcić w podatki wojewódzkie, przy zachowaniu udziału gmin oraz wdrożeniu programów służących wyrównywaniu nierówności między regionami;
  • wykorzystywać narzędzia demokracji bezpośredniej (takich jak referenda), co ma dać mieszkańcom większe poczucie sprawczości;
  • obsadzać część centralnych instytucji przedstawicielami regionów - m.in. Senat, Krajowa Rada Sądownictwa.

Szukanie poparcia

Po zamknięciu prac koncepcyjnych Stowarzyszenie przystąpiło do propagowania swego programu. Koncepcja była wielokrotnie przedstawiana publicznie, 21 marca odbyła się duża konferencja w Pałacu Staszica Warszawie, ukazywały artykuły w "Rzeczpospolitej", "Newsweeku", "Respublice", wiele publikacji w prasie lokalnej np. w Dzienniku Zachodnim, rozmowa z prezeską Anną Wojciuk w "Wysokich Obcasach"... Konsultowano się z niemal 200 samorządowcami w całej Polsce.

Krytycy wyrażali obawę, czy można różnicować regionalnie zasadnicze kwestie dotyczące np. programów nauczania, nie mówiąc już o fundamentalnych wartościach. Zwracano też uwagę, że regionalizacja przenosi tylko problem zasadniczych podziałów na szczebel niżej, bo przecież wszędzie postawy się różnią.

Prof. Kisilowski podkreśla, że propozycja decentralizacji łagodzi jednak główne napięcie polityczne. I jest przy tym korzystna dla obu stron konfliktu politycznego i dla obozu władzy, i dla opozycji.

Główny zysk polega na tym, że w razie porażki wyborczej (czasem minimalnej) strona przegrana nie traci "wszystkiego", choć oczywiście strona wygrana nie zyskuje pełnej kontroli nad całym państwem.

Prof. Anna Wojciuk, prezeska stowarzyszenia, tłumaczy OKO.press, że “projekt jest w szczegółach dostępny na naszej stronie internetowej (www.ZdecentralizowanaRP.pl) - dla wszystkich zainteresowanych. Tworzymy go w formule »open access« i każdy może z niego skorzystać. Nie jesteśmy partią polityczną ani think tankiem żadnej partii”.

Analiza z 21 maja 2019 była adaptacją idei decentralizacji, w formie propozycji programu politycznego. Autorem nie jest całe stowarzyszenie, ale indywidualnie dwóch z ponad 100 jego członków.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze