Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski
"Znany warszawski sędzia na zawsze naznaczył życie młodej kobiety. Dodajmy - dziś ciężko chorej kobiety" - donosili niedawno dziennikarze "Alarmu" TVP. W programie sugerowano, że sędzia, po miłosnym zawodzie, prześladuje kobietę i wykorzystuje swoją pozycję, by wtrącić ją do więzienia. Ale to sędzia jest ofiarą 20-latki, skazanej za oszustwo i wyłudzenie
Piotr Gąciarek z Sądu Okręgowego w Warszawie jest jedną z medialnych twarzy Iustitii - największego w Polsce stowarzyszenia sędziów, ostro krytykującego „reformy” wprowadzane przez obecną władzy w wymiarze sprawiedliwości.
Gąciarek, jako wiceprezes warszawskiego oddziału Iustiti, często występuje w dyskusjach o sądownictwie, odbywających się w prorządowych mediach. Broni w nich niezależności sądów.
Teraz musi bronić samego siebie. Pod koniec maja 2018 roku program interwencyjny „Alarm” w TVP1, wyemitował materiał, w którym sugerowano, że w wyniku miłosnego zawodu, sędzia skrzywdził młodą kobietę i wykorzystał swoje znajomości w sądzie, by skazać ją na więzienie.
"Dla mnie to jest absolutnie przerażająca osoba w tym momencie", "Zwyczajnie się go boję" - wyznawała w programie sama zainteresowana. Sugerowała, że Gąciarek użył swojego stanowiska do „zniszczenia innego człowieka” (czyli jej). I przekonywała, że powinien zmienić zawód.
Autorka materiału - Kamila Kuzar - zestawiła relację kobiety z tym, że sędzia krytykował „reformę” sądownictwa wprowadzaną przez PiS i nową Krajową Radę Sądownictwa.
Historia, do której nawiązywał "Alarm" rozegrała się w 2013 roku. Gąciarek był wtedy po rozwodzie, żył w emocjach. Korzystając z jednego z portali randkowych, nawiązał internetową znajomość z kobietą z północnej Polski. Wyznał jej, że jest sędzią. "Trwało to kilka miesięcy. Chciałem się z nią spotkać, ale ona szukała wymówek. Mówiła np. że ma komplikacje rodzinne. To ona skończyła znajomość. Mówiła, że nie chce rozwodnika, że poznała kogoś nowego i, że jest z nim w ciąży. Byłem z nią jeszcze w kontakcie przez kolejnych kilka miesięcy. Pisałem maile i dzwoniłem, bo chciałem zwrotu pieniędzy, które jej pożyczyłem. Umówiliśmy się nawet na spotkanie w kancelarii prawnej, by się rozliczyć. Nie przyszła. Nigdy się z nią nie spotkałem" - mówi OKO.press Piotr Gąciarek. I dodaje: "Sędziowie z mojego sądu wiedzieli o tej znajomości. Ostrzegali mnie. Mówili: „Bądź ostrożny, nie wiesz w co się pakujesz. Robisz głupotę”".
Sędzia po zakończeniu znajomości zawiadomił prokuraturę, bo poczuł się oszukany przez internetową znajomą. Śledczy przyznali mu rację. W lutym 2015 roku Prokuratura Rejonowa Warszawa - Mokotów oskarżyła 22-letnią wówczas kobietę, że w celu osiągniecia korzyści majątkowej doprowadziła sędziego Gąciarka do niekorzystnego rozporządzenia mieniem o wartości 17 tys. 565 złotych. Czyli o czyn opisany w artykule 286 prf. 1 kodeksu karnego.
Śledczy zarzucili jej, że wprowadziła sędziego w błąd, podając się na portalu internetowym za kogoś innego. Wymyśliła imię, nazwisko, wiek, polsko - portugalskie pochodzenie, wykształcenie, status majątkowy i wykonywany zawód. Pisała, że ma prestiżową pracę za granicą.
Sędzia wysłał jej paczką około 13 tys. złotych w gotówce, telefon komórkowy za 2 tys. zł, perfumy za 360 zł, zegarek za 839 zł i okulary słoneczne. Rzeczy miały jej być potrzebne za granicą, a pieniądze - na bilet do Polski.
Z aktu oskarżenia wynika, że kobieta obiecała zwrócić pieniądze i równowartość podarowanych jej rzeczy po powrocie do kraju. Mówiła Gąciarkowi, że gdy wróci, chce zawiązać z nim trwały związek. Ale gdy dostała paczkę i pieniądze, zakończyła znajomość. Sędzia zaczął domagać się zwrotu pieniędzy. Bezskutecznie. Jak napisał w akcie oskarżenia prokurator, kobieta podawała różne wymówki. Gąciarek nabrał wtedy podejrzeń, że mógł paść ofiarą przestępstwa i złożył zawiadomienie do prokuratury. Wtedy okazało się, że kobieta ma 20 lat (a nie 30 - jak pisała sędziemu) i wykształcenie gimnazjalne. I że nie pracuje za granicą, tylko w polskim hotelu, jako recepcjonistka.
Podczas przesłuchania w prokuraturze kobieta nie przyznała się do zarzuconego jej czynu. Złożyła jednak wyjaśnienia, które jak odnotował prokurator są zbieżne z „ustaleniami poczynionymi przez organy ścigania”. Przyznała, że podawała się na portalu randkowym za kogoś innego, by podnieść swoją atrakcyjność. Potwierdziła, że sędzia przekazał jej rzeczy i pieniądze. "Ja mu to może zasugerowałam. Ja żartowałam, chciałam żeby mi to wysłał, ale nie wierzyłam, że on to zrobi" - wyjaśniała. Zapewniała, że chciała spłacić pożyczkę, ale sędzia miał nie być zainteresowany i miał jej mówić, że „pokaże jej jak działa wymiar sprawiedliwości”.
Ostatecznie kobieta złożyła wniosek o dobrowolne poddanie się karze (10 miesięcy więzienia w zawieszeniu i naprawienie szkody) i skazanie bez rozprawy. W kwietniu 2015 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa skazał ją na 10 miesięcy więzienia, w zawieszeniu na 3 lata.
Mimo wyroku kobieta jednak nie oddała Gąciarkowi pieniędzy. Szukał ich komornik, ale nie znalazł, więc egzekucję w 2017 roku umorzył. W uzasadnieniu umorzenia napisał, że dłużniczka jest bezrobotna.
W związku z tym, że szkoda sędziego nie została naprawiona, gdański sąd (właściwy ze względu na miejsce zamieszkania kobiety) zarządził wykonanie kary więzienia. "Sąd Rejonowy Gdańsk - Południe 20.12.2017 roku wydał zarządzenie dotyczące wykonania kary. Skazana nie podjęła wezwania do stawienia się w celu odbycia kary, w związku z czym 27.03.2018 roku wydano polecenie osadzenia. W dniu 10.05.2018 roku sąd ponaglił komisariat policji w Gdańsku o wykonanie polecenia osadzenia” - napisało w odpowiedzi na pytania OKO.press, biuro prasowe Sądu Okręgowego w Gdańsk.
W czasie gdy internetowa znajoma Piotra Gąciarka miała się stawić w więzieniu, wystąpiła w programie „Alarm” w TVP. Zapewniała, że nic nie wyłudziła. Mówiła, że boi się sędziego. I że dla niej sędzia to „było zawsze takie wow, powinien być to człowiek szczerozłoty”, a nie ktoś, kto „nie umiał przełknąć jakiegoś rozczarowania i w związku z tym użył swojego stanowiska do zniszczenia innego człowieka”. Przekonywała, że Gąciarek ma znajomości i możliwości w sądzie, z których korzystał. I narzekała, że przez tę sprawę ma nerwicę i źle śpi.
Sędzia nie chciał rozmawiać z TVP. Dziennikarka programu „Alarm” pytała go na korytarzu w sądzie czy „wykorzystał swoje stanowisko, swoje koneksje do tego żeby doprowadzić do skazania 20-letniej kobiety”.
W materiale nie podano, że internetowa znajoma podawała się za kogoś innego, że potwierdziła w prokuraturze fakty opisane w akcie oskarżenia i, że dobrowolnie podała się karze. Nie wspomniano również, że nie stawia się do więzienia, by odbyć karę. Pokazano ją jako „ofiarę” sędziego, który krytykuje nową KRS i reformę sądów PiS.
Sędzia Piotr Gąciarek rozważa teraz pozew przeciwko TVP oraz przeciwko internetowej znajomej za sugestie, że po znajomości załatwił w sądzie wyrok skazujący kobietę. "Sędzi, która wydała ten wyrok w ogóle nie znam" - zapewnia w rozmowie z OKO.press.
W maju br. Gąciarek został wybrany przez warszawskich sędziów do Kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie. Wybory do kolegiów odbyły się w całym kraju, bo z mocy nowej ustawy o sądach rozwiązano dotychczasowe składy. Gąciarek wybór do kolegium traktuje jako wyraz zaufania ze strony stołecznych sędziów.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze