Od abonamentu RTV nie będą mogli już uciec użytkownicy płatnej telewizji. Jej operatorzy będą musieli przekazać dane klientów Poczcie, a ta zarejestruje ich odbiorniki i ściągnie należności. Zmiany oszczędzą widzów telewizji naziemnej. Operatorzy telewizji kablowych i cyfrowych protestują
Ministerstwo Kultury przygotowało projekt ustawy, mającej poprawić malejącą z roku na rok ściągalność abonamentu. Problem polega na tym, że abonament można ściągać tylko od właścicieli zarejestrowanych sprawnych telewizorów lub radioodbiorników. Poczta Polska, która się tym zajmuje, teoretycznie może wysłać kontrolera, który sprawdzi, czy w danym domu jest odbiornik, ale nikt nie ma obowiązku wpuszczenia go za próg.
W konsekwencji w 2016 r. zarejestrowany odbiornik miało jedynie 6,69 mln gospodarstw domowych, czyli niecała połowa. 3,5 mln z nich jest zwolnionych z opłaty - m.in. osoby po 75 roku życia.
Z pozostałych 3,2 mln gospodarstw abonament opłaciło zaledwie 1,117 mln. Łącznie Poczta zebrała w ubiegłym roku 750 mln zł
Ministerstwo kultury znalazło sposób na część osób ukrywających przed Pocztą, że mają w domu telewizor. W projekcie zmiany ustawy abonamentowej kluczowy jest przepis, według którego “domniemywa się”, że kto podpisał umowę na dostarczanie “telewizji płatnej”, musi mieć w domu sprawny odbiornik. Pocztowcy nie będą już musieli osobiście sprawdzać, czy telewizor stoi w salonie. Dowiedzą się tego od operatorów telewizji kablowych i platform cyfrowych.
Będą oni musieli w ciągu 60 dni od wejścia w życie ustawy przekazać Poczcie Polskiej dane swoich klientów. Imię i nazwisko lub nazwę firmy, adres zamieszkania lub siedziby, adres udostępniania usługi, PESEL, REGON, NIP lub KRS.
Po wejściu w życie ustawy w każdej chwili Poczta będzie mogła zażądać od dostawcy udostępnienia tych danych, a także dodatkowo daty rozpoczęcia świadczenia usługi, a dostawca będzie musiał odpowiedzieć w ciągu 14 dni.
Samo przekazanie danych klientów Poczcie nie oznacza jeszcze automatycznego zarejestrowania odbiornika i rozpoczęcia naliczania abonamentu. Klient musi sam zarejestrować odbiornik na Poczcie lub ewentualnie przekazać takie zgłoszenie dostawcy telewizji przy podpisywaniu umowy. Dostawca nie będzie pobierał i ściągał należności - za to wciąż będzie odpowiadać Poczta. Bez zmian pozostaje też stawka - 22,70 zł za miesiąc dla posiadaczy telewizorów.
Użytkownicy kablówek i cyfr nadal więc będą mogli udawać, że nie mają telewizorów, ale nie będzie im się to już opłacać. Jeśli Poczta stwierdzi, że ktoś płaci za telewizję, a nie zarejestrował odbiornika, nakłada karę 681 zł i nakazuje jego rejestrację.
Kto odmówi zapłaty, musi się liczyć z możliwością przekazania jego sprawy urzędowi skarbowemu, a ten będzie mógł położyć rękę na nadpłacie podatku dochodowego.
Kto zarejestruje telewizor w pierwszym miesiącu po wejściu w życie ustawy, kar nie będzie musiał się obawiać. Projekt ustawy wprowadza abolicję dla wszystkich, którzy nie zarejestrowali wcześniej odbiornika lub zalegali z opłatami.
Ministerstwo Kultury szacuje, że dzięki ustawie ściągalność abonamentu poprawi się o 730 mln zł w skali roku, a straty spowodowane abolicją wyniosą 110 mln rocznie.
Czysty zysk wyniósłby więc 620 mln zł. To ponad 40 proc. zeszłorocznego budżetu TVP.
Do projektu ustawy wiele zastrzeżeń mają operatorzy telewizji kablowych i platform cyfrowych.
Związek Pracodawców Mediów Elektronicznych i Telekomunikacji MEDIAKOM zwraca uwagę na to, że projekt uszczelnienia wpłat z abonamentu nie jest sprawiedliwy. Nie obejmuje m.in. operatorów dostarczających usługi VOD (telewizji na żądanie) oraz zarejestrowanych poza Polską. Ustawa nie dotyczyłaby np. Netfliksa. Od płacenia abonamentu nadal uchylać się mogliby użytkownicy bezpłatnej cyfrowej telewizji naziemnej i wszyscy właściciele radioodbiorników. Zdaniem Grupy Cyfrowy Polsat naruszałoby to konstytucyjną zasadę równości obywateli wobec prawa.
"Media publiczne powinny być finansowane wyłącznie z opłat abonamentowych uiszczanych przez wszystkich odbiorców radia i telewizji, tak aby realizowały one jedynie cele związane z misją publiczną. (...)
Natomiast projekt przedstawiony przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie wspiera powszechności płacenia abonamentu, gdyż wprowadza rozwiązanie, które traktuje obywateli w sposób wybiórczy i ma dotyczyć tylko części społeczeństwa"
- oświadczyła firma w swoim komunikacie.
Konsultacje nad projektem ustawy potrwają do 24 marca.
Minister kultury Piotr Gliński zapowiedział już, że ta ustawa działałaby jedynie do 2018 r. Później abonament zastąpić ma powszechna opłata audiowizualna, wynosząca ok. 6 zł miesięcznie i odprowadzana z podatkiem PIT, CIT i KRUS.
Ustawa wprowadzająca składkę audiowizualną musi jednak poczekać - składka jako nowa danina publiczna wymagałaby zatwierdzenia (notyfikacji) przez Komisję Europejską. To procedura, która może potrwać kilkanaście miesięcy.
Podany przez ministra Glińskiego termin jest więc mało realny. Nie ma jeszcze projektu nowej ustawy. Powstał jedynie projekt Krzysztofa Czabańskiego, pełnomocnika rządu ds. reformy mediów, który zakładał ściąganie składki od każdego licznika prądu.
Gdy w czerwcu 2016 r. na posiedzeniach sejmowej komisji okazało się, że projekt jest pełen błędów i luk, PiS zawiesił go na kołku.
Plan Glińskiego, by za publiczne media płacić razem z podatkiem, to powrót do planów poprzedniego składu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, z której analiz wynikało, że to najlepszy sposób na zastąpienie abonamentu.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze