0:000:00

0:00

„Media niezłomne”, związane z partią rządzącą, mają narastający kłopot z ogromnymi protestami przeciwko forsowanym przez PiS ustawom o sądach. Destrukcja wymiaru sprawiedliwości jest podobno w interesie społeczeństwa, a "sądy mają zostać oddane obywatelom". Tymczasem właśnie ci obywatele i obywatelki masowo wyszli na ulice i apelują do prezydenta, by ustawy zawetował.

Prorządowe media stosowały różne strategie, żeby zaprzeczyć oczywistym faktom fali buntu: ignorowały protesty, umniejszały ich wielkość i temperaturę (zgodnie z interpretacją ministra Błaszczaka, że demonstranci tak sobie tylko “spacerują”). Były też próby sprowadzania manifestacji do “incydentów” (do znudzenia wyświetlana w telewizji publicznej scena, gdy Adam Michnik krzyczy na dziennikarza, który go próbował rozliczać z działań przyrodniego brata).

Kramek pisze scenariusz rebelii

W końcu znalazł się pomysł, jak sobie poradzić z dziesiątkami tysięcy ludzi, którzy dzień w dzień wychodzą na ulice: „to nie są spontaniczne protesty” - pisze portal wPolityce.

“Kto pisze scenariusz rebelii?” - pytają „Wiadomości” TVP.

„Widać, że to było przemyślane w każdym szczególe. Dobór muzyki, dobór aktorów, język, jakim się posługują, strój, w jakim występują” - objaśnia widzom "Wiadomości" Jacek Karnowski, szef tygodnika "W Sieci", a lektor dopowiada: „W internecie właśnie został opublikowany scenariusz przewrotu, który totalna opozycja realizuje krok po kroku”.

„UJAWNIAMY. 16 kroków, które mają sparaliżować Polskę i odsunąć PiS. Inżynierowie zbiorowej histerii mają chytry plan: «Wyłączmy rząd!»” - ogłosiła wczoraj, 22 lipca, Marzena Nykiel, redaktor naczelna portalu wPolityce. Nykiel cytuje tekst Bartosza Kramka, szefa Rady Fundacji Otwarty Dialog. Kramek pisze, jak wykorzystać doświadczenia ukraińskiego Euromajdanu i amerykański mechanizm government shutdown (kiedy nie uda się uchwalić budżetu, federalne urzędy się zamykają) i w 15 punktach kreśli plan masowych protestów bez przemocy (w tym naiwnej wizji powszechnego strajku nauczycieli), które doprowadzą do "wyłączenia rządu". Dalej doszłoby do negocjacji z obecną władzą lub przyspieszonych wyborów. Takich political fiction jest w sieci pełno.

Nie wiadomo, dlaczego akurat Kramek miałby pisać scenariusz rebelii.

Jego opinia - jaka by nie była - nie może mieć wpływu na zachowanie tysięcy ludzi w dziesiątkach miast z najprostszego powodu pod słońcem: o Kramku nikt nie słyszał, jego tekstu prawie nikt nie czytał.

Dokładniej - zanim "Wiadomości" rozreklamowały Kramka, tekst miał 52 udostępnienia i 500 komentarzy, w tym sporo trolli.

"Wiadomości" popadają w kolejną humorystyczną sprzeczność. Jeżeli Kramek jest tym tajnym przywódcą buntu, który pisze scenariusze, by zaskoczyć i obalić władzę, to dlaczego ogłasza je publicznie?

Niegroźna to rebelia, której plan wisi otwarcie na Facebooku.

Aby z Kramka zrobić demiurga rewolucji, „Wiadomości” posługują się sprawdzoną metodą „strzałek”, czyli powiązań między Bartoszem Kramkiem a m.in. Dominiką Wielowieyską z „Gazety Wyborczej” (via ojciec dziennikarki Andrzej Wielowieyski). Wcześniej „Wiadomości” wielokrotnie próbowały w ten sposób oczernić organizacje pozarządowe. Przeciwko takim manipulacjom protestował nawet wicepremier Piotr Gliński. Określił podejście "Wiadomości" jako "zupełnie niepotrzebną krucjatę przeciwko sektorowi pozarządowemu" i twierdził, że tezy dziennikarzy TVP "studenci dziennikarstwa powinni badać jako przykład dziennikarskiej pracy populistycznej i propagandowej”.

Przeczytaj także:

Astroturfing. Uwaga: nie chodzi o patrzenie w niebo!

Portal wPolityce dodał nowy koloryt - pojęcie “astroturfing” od 22 lipca robi zawrotną karierę w prawicowych mediach społecznościowych, a w pozostałych stało się przedmiotem kpin.

Chodzi o technikę marketingową, która polega na tym, że to, co zaplanowane, udaje spontaniczne. Dotyczy to głównie biznesu. Korporacje finansują i organizują kampanie w internecie albo w rzeczywistości, a przedstawiają je jako ruchy oddolne. Chodzi też o opłacanie korzystnych dla korporacji badań naukowych albo tworzenie sprzyjających korporacyjnym celom organizacji pozarządowych.

Wszystko to podobno właśnie dzieje się w Polsce. Również na ulicach. Okazuje się, że manifestacje nie są spontaniczne (dowód: takie same świece!), a ich prawdziwym celem nie jest obrona sądów (tylko sprowadzenie uchodźców).

We wpisach dziennikarzy (z odległych sobie redakcji "Rzeczpospolitej" i naTemat) i internautów wPolityce dopatruje się skoordynowanej manipulacji: "Nie może być mowy o przypadkach":

Tak samo robili w PRL

Wszystko to są klasyczne techniki propagandowe, w wersji wyjątkowo prymitywnej - insynuacje, sugerowanie obcych wpływów, odbieranie uczestnikom podmiotowości i sprawczości. Celem jest odebranie ducha oporu, zasianie wątpliwości, kto za tym stoi.

“Element antypolski”, który podburza niczego nieświadome polskie społeczeństwo - to był stały element propagandy PRL.

OKO.press coś to przypomina. W czerwcu 1977 roku na pierwszej stronie “Trybuna Ludu" pisała o Komitecie Obrony Robotników: "Ludzi twierdzących, że występują w naszej rzekomej obronie, dobrze znamy i mamy o nich wyrobioną opinię. Jeśli o coś im chodzi, to najmniej o nas.

Reprezentują nie nasze interesy, a interesy swych mocodawców z Wolnej Europy, z odwetowych organizacji zachodnioniemieckich, z kół emigrantów z Polski, których nic z Polską nigdy nie łączyło. Tacy ludzie nie mają prawa mówić w naszej obronie. Jest to obraźliwe dla robotników polskich”.

Psycholog społeczny, prof. Michał Bilewicz skomentował na Twitterze: “Badania pokazują, że teorie spiskowe to oznaka braku kontroli nad sytuacją”.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze