0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Już we wtorek 17 listopada wieczorem policja zaczęła się szykować do odparcia frontalnego ataku, jakiego spodziewała się ze strony protestujących kobiet i wspierających je mężczyzn. Koncepcje od początku były śmiałe. Jak ustaliliśmy, padł nawet pomysł, żeby zamknąć Aleje Ujazdowskie, ulicę równoległą do ul. Wiejskiej, przy której mieści się gmach parlamentu. Ostatecznie tej ulicy nie zamknięto, ale na prawym pasie postawiono rząd policyjnych radiowozów.

Sejm jest obecnie szczelnie otoczony przez funkcjonariuszy, ale ich liczby nie podano. Nasze nieoficjalne informacje próbowaliśmy potwierdzić u rzecznika Stołecznej Komendy Policji, ale zasłonił się stałą formułką i tajemnicą, jaką ma być objęta taktyka.

„Każdorazowo siły i środki to element taktyki prowadzonych działań, na której temat się nie wypowiadam. Decyzja dotycząca blokad poszczególnych ulic uzależniona jest od przebiegu wydarzeń” - oświadczył nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji.

Pytaliśmy o to, które ulice zostaną zamknięte, ale też o to, ilu policjantów ściągnięto z kraju. Według naszych ustaleń do skierowanych na zabezpieczenie 1,5 tysiąca policjantów stołecznych dołączyć ma drugie tyle funkcjonariuszy z kraju. Nadzwyczajne środki bezpieczeństwa budzą irytację parlamentarzystów.

„Mieszkam kilkaset metrów od sejmu i nie mogłem normalnie iść do pracy. Policjanci nie chcieli mnie przepuścić i nakazali iść okrężną drogą. Musiałbym nadrabiać jakieś 3 kilometry. Te tysiące policjantów służą tylko ochronie jednego człowieka - Jarosława Kaczyńskiego” - denerwuje się Sławomir Nitras, poseł PO. W środę przed południem ironicznie pytał z sejmowej mównicy polityków PiS i prezesa partii, po co tak wyjątkowe siły, czego się tak boją i czy zabierają też barierki i policjantów na swoje wyjazdy. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek odpowiedziała mu, że są tutaj by strzec bezpieczeństwa wszystkich posłów.

Prezes PiS boi się tysięcy kobiet

Zabezpieczenie to efekt obaw o to, że Strajk Kobiet sprowadzi przed Sejm tysiące kobiet. To pierwsze posiedzenie od 28 października. Planowane na początek listopada posiedzenie przełożono o dwa tygodnie, m.in po to, aby przeczekać masowe protesty. W PiS jest powszechnie wiadomo, że prezes Jarosław Kaczyński ma wciąż w pamięci protesty z grudnia 2016 roku. Wtedy spontanicznie zgromadzony pod Sejmem tłum utrudniał wyjazd posłom PiS. Bezpośrednią przyczyną buntu posłów, który skończył się wielotygodniową okupacją sali sejmowej było wykluczenie z obrad posła Michała Szczerby z PO. Propagandowe media nazwały potem tamte wydarzenia „puczem”. Choć obraz przekazu był histeryczny i doczekał się nawet filmu dokumentalnego w TVP, nie był tylko przejawem cynicznej propagandy.

Przeczytaj także:

Politycy PiS powtarzają sobie, że te zdarzenia realnie przestraszyły prezesa i zapoczątkowały tradycję grodzenia Sejmu barierkami, które zostały już potem na całą kadencję. O traumie prezesa wiedzą też doskonale jego najbliżsi współpracownicy. I gdyby protestujący znów otoczyli Sejm, mieliby podstawy, by spodziewać się nawet dymisji.

Komendanci chcą się wykazać

Tak liczne zabezpieczenie to nie tylko efekt obaw Jarosława Kaczyńskiego. To także gra o utrzymanie stanowiska Komendanta Głównego Policji Jarosława Szymczyka oraz planowanego na jego następcę nadinsp. Pawła Dobrodzieja, Komendanta Stołecznego.

„Obaj od czasu 11 listopada drżą o swoją przyszłość. Po postrzeleniu dziennikarza »Tygodnika Solidarność« i burdach z kibicami ich los jest ciągle zagrożony” – powtarza nam kuluarowe rozmowy nasze źródło w MSWiA. Podobne informacje płyną z Sejmu. Jednym z tematów ubiegłego tygodnia były rozważania prezesa na temat ewentualnej dymisji samego Mariusza Kamińskiego z funkcji szefa MSW.

W Zjednoczonej Prawicy tajemnicą poliszynela jest, że prezes PiS jest niezadowolony z tego, jak policja podeszła do protestów. Szczególnie oburzyło go dopuszczenie do wtargnięcia do kościołów i wypisywania obraźliwych haseł na ich murach. W ubiegły piątek 13 listopada opisaliśmy, jak osobiście objeżdżał kościoły na Żoliborzu, co policjanci oceniają jako przykład ręcznego sterowania ich służbą.

9 listopada "Gazeta Wyborcza" napisała, że między generałem Szymczykiem a Jarosławem Kaczyńskim doszło do sporu na tym tle. Komendant miał razem z ministrem Kamińskim sprzeciwiać się pomysłom siłowego rozpędzania protestów organizowanych przez Ogólnopolski Strajk Kobiet. W efekcie, jak nieoficjalnie podawała "Wyborcza", komendant Szymczyk miał podać się do dymisji po 11 listopada. Minął tydzień i nic takiego nie nastąpiło. Nasze źródła w służbach twierdzą, że próbuje utrzymać funkcję przynajmniej do lutego, kiedy planuje przejść na emeryturę.

"Komendanci rozpaczliwie walczą o zachowanie swoich stołków i od kilku dni szykowali zabezpieczenie Sejmu na wielką skalę" - twierdzi policjant z Komendy Stołecznej.

Pięciuset policjantów i Wąsik na miesięcznicy

„Policja działa kompletnie na ślepo. Nie ma żadnego rozpoznania w środowisku kobiet. Ostatnio reagują zupełnie nieadekwatnie do zagrożeń. Albo ich nie doceniają, jak było na Marszu Niepodległości, albo rzucają ogromne siły przeciwko garstkom protestujących” – mówi nam jeden z policjantów z Komendy Głównej Policji i podaje konkretny przykład.

Po wybuchu protestów 22 października, do otoczenia Jarosława Kaczyńskiego zaczęły dochodzić sygnały o tym, że jeśli bunt kobiet nie osłabnie, może być niemożliwe zapewnienie bezpieczeństwa „miesięcznicy” smoleńskiej. Niegdyś pełna pompy uroczystość wciąż się odbywa, choć dużo skromniej. Wieczorem na mszy gromadzą się politycy PiS, a katedrę, w której odbywa się uroczystość ochraniają policjanci, oficerowie SOP i tajniacy. Na czas mszy zamykane są nawet dwie okoliczne ulice. Jednak, gdyby 10 listopada protesty wciąż trwały, z tysiącami kobiet na ulicach, na Stare Miasto trzeba by było ściągać dodatkowe posiłki.

„Obawy o to, że na złość prezesowi kobiety będą chciały zakłócić uroczystość były tak duże, że do ochrony ściągnięto 500 policjantów na rano i 500 na wieczór. Wyszło paradnie, bo rano stawiło się dokładnie 13 protestujących w tym Arek Szczurek, jeden z etatowych członków KOD-u” – twierdzi nasze źródło.

Potwierdza to sam Szczurek. W rozmowie z nami przekonuje, że zabezpieczenie było wyjątkowe. Ma podstawy, by to oceniać. Twierdzi, że od 10 marca 2016 nie opuścił ani jednej miesięcznicy i jest doskonale znany policjantom stołecznej.

„Policjantów było znacznie więcej niż zwykle. Byli do tego wyjątkowo nerwowi. Czuć było, że są pod presją, tym bardziej że według moich obserwacji akcją na miejscu dowodził sam sekretarz stanu w MSW Maciej Wąsik” - relacjonuje Szczurek, obecnie występujący jako Lotna Brygada Opozycji.

Dzisiejszy protest będziemy relacjonować na naszych profilach w mediach społecznościowych.

;

Udostępnij:

Radosław Gruca

Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.

Komentarze