Janek chodzi do ósmej klasy. Jest sportowcem, a to oznacza, że wstaje o 06:00 rano, do szkoły jedzie na 08:00 i zostaje czasem nawet do 17:00. Dwa razy w tygodniu od razu po szkole jedzie na trening, wraca do domu o 21:30. W weekendy nie ma czasu na odpoczynek, bo też ma treningi.
Tak wyglądał jego tydzień do czasu, aż przeszedł w tym roku na edukację domową.
“Szukaliśmy co możemy zrobić, żeby nie zamęczyć syna tą nauką. Był ciągle niewyspany, nie miał kompletnie czasu na uczenie się. Poziom frustracji był ogromny – na granicy zniechęcenia i wymiotów” – opowiada Agata Rajchel, mama Janka. “Mamy wrażenie, że system nauczania kompletnie nie widzi dziecka, tylko gna z programem” – dodaje.
Podobnego zdania są znajomi Agaty, którzy też zdecydowali się na edukację domową ze względu na dodatkowe zainteresowania i pasje swoich dzieci, na które nie miały czasu z powodu ogromu materiału w szkole.
“Impulsem do przejścia na edukację domową w wielu przypadkach okazało się nauczanie zdalne. Rodzice zobaczyli, jak szkoła wygląda, że bardzo odstaje od potrzeb ich dzieci i jest przeładowana materiałem. Dla wielu było to frustrujące” – komentuje Karolina Cieślik ze Szkoły w Chmurze, czyli platformy online, gdzie uczniowie/uczennice przy wsparciu nauczycieli/ek samodzielnie realizują program nauczania.
Wielu rodziców niezadowolonych ze sposobu nauczania planuje najpierw przenieść dziecko do innej szkoły. Ale od stwierdzenia “dość” do zmiany placówki jest jeszcze długa droga. Hamulcem może być brak alternatywy w rodzinnej miejscowości albo niewystarczający budżet na szkołę prywatną (która zresztą wcale nie musi okazać się tak różna od doświadczeń ze szkoły publicznej). Tutaj rozwiązaniem może okazać się nauczanie domowe.
Zgodnie z danymi Ministerstwa Edukacji i Nauki, w roku szkolnym 2020/2021 niemal 20 tys. uczniów/uczennic korzystało z edukacji domowej (ED). To ponad 8 tys. więcej niż w roku ubiegłym i jeszcze więcej niż w latach wcześniejszych.
Zatem, mimo że to nadal ułamek w skali wszystkich uczniów i uczennic w kraju, świadczy o tym, że zainteresowanie alternatywnymi formami nauczania w Polsce wyraźnie wzrasta.
Anna Blumsztajn, socjolożka, b. dyrektorka szkoły, nauczycielka w (społecznym) Wielokulturowym Liceum Humanistycznym im. Jacka Kuronia, pisze doktorat o równości w edukacji:
„Szczególnie ostatnie zmiany w szkolnictwie, wprowadzane przez ministra Czarnka, sprawiają, że pewne grupy społeczne, które cechuje świadomość tych zagrożeń, ale też odpowiednie środki materialne, rozważają właśnie taki, indywidualistyczny sposób nauczania”.
Jak działa nauczanie domowe?
Edukacja domowa, czy nauczanie domowe, jest taką formą kształcenia, w której to rodzice lub prawni opiekunowie biorą na siebie obowiązek nauczania swoich dzieci. Co ważne, sami nie muszą mieć przy tym wykształcenia pedagogicznego, a starsi uczniowie i uczennice uczą się sami, ewentualnie przy wsparciu różnych stowarzyszeń czy programów edukacyjnych, takich jak Szkoła w Chmurze czy Centrum Nauczania Domowego.
Na naukę w domu mogą przejść uczniowie i uczennice w każdym wieku. Rodzice mogą zdecydować o tym w dowolnym czasie roku szkolnego. Uczeń/uczennica jest zapisana do szkoły stacjonarnej, ale nie bierze udziału w tradycyjnych lekcjach. Realizacja programu nauczania jest weryfikowana na koniec roku szkolnego w formie egzaminów. Rodzice mogą jednak podejść kreatywnie do formy nauczania, a dzieci zyskują więcej czasu na rozwój we własnym zakresie i zgodnie ze swoimi zainteresowaniami.
Przepisanie dziecka na ED jest dość proste. Trzeba złożyć trzy dokumenty: wniosek do szkoły stacjonarnej, oświadczenie, w którym rodzice deklarują, że zdają sobie sprawę, że ich dziecko musi zapoznać się z podstawą programową i zobowiązanie dziecka do przystępowania do egzaminów. Gdy dyrektor/ka wyrazi zgodę, uczeń/uczennica oficjalnie zaczyna nauczanie domowe. Cały proces można zamknąć w dwa tygodnie.
“Zmiana ustawy z 1 lipca 2021 roku mocno zliberalizowała ED. Wcześniej rodzice musieli zapisać dziecko do edukacji domowej do szkoły, która jest w ich województwie. To było trudne, bo w niektórych województwach takich przyjaznych szkół nie ma dużo albo wcale. Teraz można zapisać się na nauczanie domowe w dowolnej szkole w Polsce.
Po drugie – zniesiono wymóg opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej i to znacznie ułatwia ten proces” – informuje Karolina Cieślik. Ułatwienia spotkały się z pozytywnym odbiorem w środowisku pedagogicznym.
Skąd taka decyzja? Jak mówi OKO.press Jan Urmański, socjolog, badacz i praktyk edukacji domowej z konserwatywnej Fundacji Republikańskiej rząd zdecydował się na uproszczenie procedur edukacji domowej po naciskach ze strony środowiska zwolenników tej formy edukacji.
Nauczanie domowe cieszy się sporym zainteresowaniem w środowiskach prawicowych – Ordio Iuris w grudniu tego roku apelowało do szefa MEiN Przemysława Czarnka o zwiększenie subwencji oświatowej na rzecz uczniów w ED – z 60 proc. do 80 proc. obiecanych w lutym 2021.
Jak zacząć edukację domową?
Uchylono dwie regulacje związane z edukacją domową
Od 1 lipca 2021 roku uchylono przepis dotyczący wydawania zezwolenia na edukację domową jeżeli
- przedszkole, szkoła podstawowa lub szkoła ponadpodstawowa, do której dziecko zostało przyjęte, znajduje się na terenie województwa, w którym zamieszkuje dziecko.
Uchylono również konieczność dołączania do wniosku o wydanie zezwolenia opinii publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej.
Nowe wymogi – tylko oświadczenie i zobowiązanie rodziców
Zgodnie z nowymi przepisami, zezwolenie na edukację domową może być wydane przed rozpoczęciem roku szkolnego albo w jego trakcie. Do wniosku o wydanie zezwolenia należy dołączyć:
- oświadczenie rodziców o zapewnieniu dziecku warunków umożliwiających realizację podstawy programowej obowiązującej na danym etapie edukacyjnym,
- zobowiązanie rodziców do przystępowania w każdym roku szkolnym przez dziecko spełniające obowiązek szkolny lub obowiązek nauki do rocznych egzaminów klasyfikacyjnych.
Ukryta prywatyzacja
Wzrost zainteresowania ED to kolejny symptom znaczących braków w edukacji publicznej. Na te braki wskazują też znaczące wydatki rodzin na korepetycje. Z badań Fundacji Batorego (za 2019 rok) wynika, że skala ukrytej prywatyzacji w polskiej edukacji jest większa, niż mogłoby się wydawać.
Z płatnych korepetycji korzysta 34 proc. polskich rodzin z dziećmi w wieku szkolnym, z czego znaczna większość dotyczy rodzin z dużych miast.
Z danych wynika też, że średnia miesięcznych wydatków na płatne korepetycje to 420 złotych.
“W wielu rodzinach świadczenie wypłacane w ramach programu Rodzina 500 plus jest niższe od wydatków ponoszonych na dodatkowe zajęcia wspomagające naukę w ramach systemu edukacji publicznej – i niekoniecznie dotyczy to rodzin najzamożniejszych, które na edukację dzieci mogą przeznaczyć znaczące nadwyżki w domowym budżecie” – czytamy w raporcie fundacji.
Nie tylko liczba uczniów/uczennic w ED sukcesywnie rośnie – coraz więcej rodzin decyduje się też na szkoły prywatne. Mimo że jest to nadal stosunkowo niewielka w stosunku do ogółu uczniów grupa (ponad 500 tys. uczniów/uczennic), to zgodnie z danymi, gdyby na przeszkodzie nie stały kwestie finansowe, na prywatną szkołę zdecydowałoby się 30 proc. badanych rodziców.
“Fakt, że do szkół prywatnych uczęszcza mniej niż 5 proc. dzieci, nie podważa zatem danych o niskim zaufaniu do systemu edukacji publicznej. Decydujący jest brak wystarczających środków, by posłać dziecko do płatnej szkoły prywatnej” – wnioskują autorzy raportu.
Można inaczej
Jak teraz wygląda dzień Janka?
Chłopak jest zapisany do Prywatnej Szkoły Podstawowej im. Z. i J. Moraczewskich w podwarszawskim Sulejówku – to tam będzie zdawał egzaminy ósmoklasisty i zaliczenia przedmiotów. Cała reszta odbywa się w domu.
W poniedziałek uczy się matematyki, we wtorek polskiego, w środę – angielskiego, a w czwartek i piątek robi blokowo któryś z pozostałych przedmiotów. W ten sposób przygotowuje się do egzaminu ósmoklasisty.
Wstaje teraz o 08:30 – czyli jak się wyśpi – siada o 09:00 do kart pracy, potem przerwa, następnie kolejna godzina nauki, basen, obiad, a na koniec trening. Zgodnie z założeniami, ED pozwala uczniowi/uczennicy na realizowanie wybranych aktywności i pasji, a jednocześnie na zaliczanie przedmiotów we własnym zakresie.
“Wciąż się uśmiecha, widzę, że jest szczęśliwy i zrelaksowany. Tylko od czasu do czasu potrzebuje mojej pomocy, ale kontroluję jego rezultaty. Nie, nie czuję, żeby teraz było mi trudniej. Przeciwnie – wcześniej musiałam go pilnować, zakazywać i nakazywać, teraz już nie. Edukacja domowa okazuje się dużo mniej obciążająca niż stacjonarna” – mówi Agata.
W podobnym tonie wypowiada się Barbara Mokanek, mieszkanka Szczecina i mama 11-letniego ucznia, który od 7 lat jest na ED.
“Jesteśmy też rodzicami dwójki dorosłych już dzieci i przeszliśmy z nimi przez wszystkie etapy nauczania. Doszliśmy do wniosku, że nie odpowiada nam ten system” – mówi Barbara. – “Moja córka jest pedagożką, gdy była jeszcze na studiach to nie zgadzała się z naszą decyzją o edukacji domowej, ale teraz, gdy zobaczyła jak to wygląda, jest jej zwolenniczką”.
Jak mówi Barbara, pedagodzy stwierdzili ponadprzeciętną inteligencję jej syna i był to dla niej dodatkowy bodziec do zdecydowania się na ED. Chłopak w wyznaczonych godzinach uczy się języków. Mówi płynnie po angielsku i hiszpańsku – ma stałe zajęcia z native speakerami – uczy się też niemieckiego i tureckiego. Tym ostatnim zainteresował się po rodzinnych wakacjach w Stambule.
“Poza zajęciami z języków nie mamy planu nauki w ciągu dnia, bo to bardzo przypomina mi szkołę, od której odeszliśmy. Najwięcej uczymy się poprzez życie i podróże. Ale przez cały rok szkolny realizujemy podstawę programową. Syn wszystkie egzaminy na koniec roku zdaje na szóstkę” – dodaje Barbara.
Rozwiązanie idealne?
Dla Agaty, Barbary i Julii nauczanie domowe nie ma żadnych wad. Dlaczego więc niewiele rodzin zawiedzionych systemem pruskiego nauczania w Polsce decyduje się na ED?
Zdaniem Karoliny Cieślik, taka zmiana wymaga wzięcia na siebie odpowiedzialności i wyzbycia się szkolnych nawyków.
“To wydaje się bardzo rewolucyjne, ale z czasem okazuje się, że każde dziecko znajduje swój własny sposób na efektywną naukę, chociaż może mu to zająć więcej bądź mniej czasu” – komentuje.
Wtóruje jej Jan Urmański: „Są tacy rodzice, którzy chętnie biorą na siebie odpowiedzialność nauczania domowego, inni chętniej korzystają z ustrukturyzowanych form, czyli szkół, bo wtedy odpowiedzialność rodzica za edukację dziecka jest po prostu mniejsza”.
Jego zdaniem rodzice pracujący na pełnych etatach raczej nie będą decydowali się na ED, chociaż i takie rodziny się zdarzają. „Może pojawić się taki problem, że któreś z rodziców będzie musiało zrezygnować z pracy zarobkowej, gdy uczeń/uczennica młodszych klas jest w domu przez większość dnia. Nie twierdziłbym jednak, że edukacja domowa jest jakkolwiek uzależniona od sytuacji ekonomicznej rodzin – naukę w domu można prowadzić zarówno dużym, jak i niewielkim kosztem” – twierdzi.
„Jest to edukacja niespołeczna”
Ten cukierkowy obraz burzy Anna Blumsztajn.
„Skoro ED wymaga, by przynajmniej jedno z rodziców miało komfort zostania z dzieckiem zamiast pójścia do pracy, lub zorganizowania prywatnych zajęć, to pokazuje, jak bardzo nierównościowa jest taka forma nauczania” – mówi ekspertka.
Dodaje: „Uważam, że edukacja domowa jest niespołeczna, a to kwestia, na którą zwracam szczególną uwagę.
Szkoła, jaka jest taka jest, ale jeśli chcemy ją zmienić, to powinniśmy te zmiany wprowadzać razem.
Tymczasem ED sprawia, że rodziny, które są przeciwne temu, jak szkoła wygląda, po prostu się z niej wypisują. A to właśnie ona uczy bycia wśród innych, uczy życia w społeczeństwie, a to ogromna wartość, której ED nie posiada. Uważam to za duży problem i stratę zarówno dla ucznia/uczennicy, jak i społeczności szkolnej i szerzej – nas wszystkich”.
Niektórzy rodzice zwracają też uwagę kwestię wyników na egzaminach: „Egzaminy były dla nas porażką. Nie przenosiliśmy syna z jego szkoły państwowej, mimo że eksperci od edukacji domowej nas do tego zachęcali. Nie chciało mi się jednak wierzyć, że mogłyby być jakieś problemy. Bardzo się pomyliłem” – mówił w rozmowie z Gazeta.pl Rafał, ojciec Kajetana, ucznia w ED.
Dodał: „Egzaminy zorganizowane zostały na ostatnią chwilę, w krótkim odstępie czasu. Syn został wrzucony w egzaminacyjny magiel. Poza polonistką nikt z nauczycieli się do niego nie odezwał, żeby porozmawiać o zaliczeniu. Poczuliśmy się niesprawiedliwie potraktowani. Syn zakończył rok z czwórkami i jedną trójką, podczas gdy jego koledzy z klasy, którzy nigdy nie byli prymusami, mieli same piątki i szóstki, bo z powodu pandemii nauczyciele im odpuścili”.
Co poza szkołą?
Julia Wojtkowiak prowadzi popularny blog na Facebooku “Edukacja domowa – nie mam czasu na szkołę”. Dziś ma 17 lat, ostatni raz w szkole była 8 lat temu. W tym czasie razem z kolegą stworzyła serwer na Discordzie, na którym młodzi ludzie mogą uczyć siebie nawzajem, tworzyć kółka tematyczne i prowadzić inspirujące rozmowy.

Aktywnie uczestniczy w pięciu stowarzyszeniach Młodzi Dla Prawa, Ogólnopolska Federacja Młodych, Stowarzyszenie Nowe Katowice oraz zakłada własną fundację Ogólnopolska Sieć Artystyczna. Do tego pisze, gra na gitarze, ukulele, pianinie, maluje i fotografuje. Marzy o założeniu wydawnictwa książkowego.
Julia wspiera innych uczniów i uczennice w nauczaniu domowym i pokazuje, że to możliwe. Wiele dzieci, nastolatków i ich rodziców obawia się przede wszystkim, że przestaną mieć kontakt z rówieśnikami. Podobne obawy miała też Julia i jej rodzice.

“W połowie piątej klasy podstawówki zdecydowałam, że zaryzykuję. Okazało się, że nawiązywanie znajomości jest dużo ciekawsze i zdrowsze niż w szkole – sam wybierasz z kim chcesz się przyjaźnić, a możesz wybierać spośród ludzi na całym świecie z różnymi zainteresowaniami” – przekonuje.
Karolina Cieślik twierdzi z kolei, że w przypadku ED “ilość” kontaktu z rówieśnikami jest oczywiście mniejsza, ale “pytanie, czy na zależy nam na ilości czy jakości”. W przypadku Szkoły w Chmurze uczniowie i uczennice mają ze sobą kontakt podczas wyjazdów, kursów kompetencji czy warsztatów.
“Rodzice dzieci w nauczaniu domowym mają wsparcie od innych rodziców, dzięki czemu lokalne społeczności się rozwijają i powstają nowe znajomości” – dodaje.
Julia mieszka w Katowicach, ale jeździ na konferencje i spotkania networkingowe dla licealistów po całej Polsce. ED daje jej taką możliwość nie dlatego, że ma więcej czasu, ale ponieważ sama może wyznaczać sobie tryb nauki i priorytety.
“Odkryłam, że podstawę programową można przerobić kilka razy szybciej niż w szkole i to na swój sposób. Nie trzeba się zapisywać na korki ani korzystać z podręczników. A cały edukacyjny internet i świat stoi przed nami otworem. Kiedy rzucamy tradycyjną szkołę, mamy wreszcie czas na próbowanie wszystkiego, na co mamy ochotę. Na rozwój zawodowy i odnajdywanie swojej ścieżki”.
Jak tłumaczy Cieślik, istnieje mnóstwo sposobów wspierania dziecka w nauczaniu domowym, najczęściej jednak rodzice decydują się na danie uczniowi/uczennicy dużej swobody do samodzielnych poszukiwań.
Sposób Julii na naukę? Korzysta z materiałów, które dostaje od szkoły, aplikacji, platform, podręczników, fiszek, książek, filmów, piosenek i gier. “No i uczę się z życia” – przekonuje.
Od dwóch lat mamy synów w ED. Głównym powodem jest chęć kształcenia po europejsku oraz zapewnienia stabilności. Nie spodziewaliśmy się, że to tak fajnie. Polecamy!
Moje dzieci chodzą do prywatnej szkoły, bo nie mamy takiego komfortu, by jedno z nas mogło być w domu. Ale jak dzieci podrosną kto wie. Z tym, ze maje dzieci chcę uczyć po azjatycku – postaw sobie cel i próbuj zdobyć, ucz się od innych, bądź kreatywny, nie poddawaj się. Szkoły europejskie to skansen ( nie mówię o części uniwersytetów), tak jak Europa staje się pomału skansenem – obszarem drugiej kategorii.
Myślę, że niewiele masz pojęcia o szkołach europejskich (np. fińskich, szwedzkich) jeśli piszesz coś takiego. Na pewno skansenem są szkoły w krajach postkomunistycznych. A czy system azjatycki jest taki dobry? Zależy czy chcesz stworzyć dorosłego frustrata zagonionego i napędzonego na osiąganie wyników w pracy, który nie potrafi założyć rodziny, czy chcesz mieć szczęśliwego, dorosłego, świadomego dzisiejszego świata człowieka. Mam wrażenie, że model azjatycki jest wybierany przez niespełnionych rodziców, którzy swoje niepowodzenia (albo to co traktują jako swoje niepowodzenia) i ambicje przelewają na swoje dzieci. Obym się mylił. Tylko jak słyszę – nie poddawaj się, bądź kreatywny, bo jak nie umiesz, to nie jesteś kreatywny albo się poddajesz, to żal mi tych dzieci… Ale zależy co dla kogoś jest sukcesem. Czy kariera zawodowa dziecka, czy szczęśliwy dorosły syn/ szczęśliwa dorosła córka…
Zobacz gdzie jest technologicznie i naukowo Singapur, a gdzie są Finowie. Zobacz gdzie były Chiny naukowo a gdzie są teraz ? W pierwszej dziesiątce uczelni technologicznych jest 6 z Chin a najbardziej znana na zachodzie uczelnia MIT – Massachusetts Institute of Technology jest na 9 dopiero pozycji !
świat się już robotyzuje, i sztuczna inteligencja przejmuje coraz więcej dziedzin życia, wypierając ludzi. Kilka dni temu przeczytałem że w Chinach sztuczna inteligencja ma testowo zastąpić prokuratora w sądzie ! W Chinach buduje się np olbrzymi port z terminalami przeładunkowymi gdzie ma być całkowicie automatyczny i zarządzany przez AI. Niedługo wejdą autonomiczne samochody, magazyny, fabryki, sklepy itd. Trzeba będzie mieć naprawdę kwalifikacje by mieć pracę ! Za 10 – 15 lat większość ludzi nie będzie miała pracy !
Szkolnictwo w Europie a o Polsce nawet nie wspominając całkowicie nieprzygotowane.
Chiny? Kazdy Chinczyk uczy sie na pamiec az do studji bo zakonczenie studi jest w Chinach gwarantowane – nawet najwiekszego gamonia nie wyzuca by partia mogla krecic bajke o wyzszosci Chin. Wszystkie dowody Chin o wspanialych uczniach pochodza tylko z trzech miast i sa manipulowane. Reszta Chin gdzie bieda i glupota az piszczy nie sa brane pod uwage. Wiekszosc wszystkich inowacyjnych produktow Chin powstaly przez zwykla kradziez. Najlepszym przykladem jest HUAWEI. Wiekszosc nowoczesnych Chinskich inowacji ktore Chiny niby sami wymyslili pochodzi od kupionych zachodnich naukowcow. Jedynie Japonia i Taiwan sie tutaj wybija.
Chinski sposob uczenia jest zbudowany wokol partii by zabic indywidualnosc i krytyke. Dlatego potrafia wspaniale matematyke i kopiowanie a przy wlasnym mysleniu sa zerem.
CIA FSB – masz nikłą wiedzę o chinach.
W Państwowej szkole podstawowej nie uczy się dzieci na pamięć, ale uczy się w ten sposób, że "pani" ma zawsze rację i to jest prawda objawiona i dyskusja jest karana. Tyle że to się pomału zmienia – Chiny czerpią co się da z przykładu Singapuru. Po szkole średniej wybierani są najlepsi uczniowie i tylko Ci trafiają do najlepszych uczelni za darmo w Chinach. Mniej zdolni muszą za naukę płacić, a cześć nawet za pieniądze się nie dostaje, i Ci co mają kasę dostają się na zachodnie uniwersytety min do Australii. Druga sprawa – wybrzeże Chin jest cywilizacyjnie i technologicznie najnowocześniejszym obszarem ziemi. Zachód i Centrum Chin jest nadal b biedny. Tyle, że Chiny się właśnie za to biorą i do chatki w Centralnych Chinach do babuni trafi nowa droga, kolej i 5G, które w Chinach jest i w 2026 będzie 6G, a w Europie jeszcze nigdzie nie ma.
Jeśli Ty uważasz, że lista Szanghajska jest manipulowana – to jesteś jedyny na świecie co tak uważa.
Jeśli uważasz, że Chińczycy obecnie kopiują, a są zerem jeśli chodzi o innowacje, nowe technologie własne – to tez nie znajdziesz jednego poważnego człowieka, który tak uważa.
Po pierwsze ominales moj argument o gwaratowanym zakonczeniu studji ktory jest istotny kiedy caly kraj po podzieleniu na szufladki lepszych i gorszych moze odetchnac i przestac sie uczyc. Pare pociagow g.owno daja kiedy w szpitalach nawet mydla nie ma i mosty sie zawalaja. 5 G g.owno daje kiedy sie niema dostepu do wiadomosci a Xi akurat skasowal z wiekszosci dodatkowo mozliwosc nauki jezykow obcych z ktorego powodu 70% wszystkich obcokrajowcow opuscilo Chiny(bo pracowali jako nauczyciele jezykow lub w podobnych zajeciach). Te twoje wielkie Chiny to gora 10% z 1,4 miliardow oslow. Wiekszosc Chinczykow nawet niema prawa wstapic do miasta i zywi sie z szczurow. Nie wierza w zachodnia medycyne bo maja mniemanie wyzszosci a kompleks nizszosci od wojen opiumowych. Dziwne ze wierzysz w Chinskie liczby gdy nawet Covidowe sa falszowane! Masz jakies powiklanie z fifty cent army? Pytam sie bo sie tak dobrze znasz.
Chiny to 95% bydla na poziomie PiSiorow!
CIA FSB – dalej coś słyszałeś i nic nie rozumiesz. Xi nie zabronił nauki języków – tylko zabronił na tym zarabiać !
Wszystkie firmy edukacyjne prywatne mogą dalej funkcjonować tyle, że nie wolno tego traktować zarobkowo. Dajmy na przykład Polskę. Mam znajomą gdzie ich córka chodzi do prywatnej szkoły i płaci miesięcznie za nią 8 tys. Ta szkoła by mogą tyle brać czesnego musi udowodnić teraz że mają tyle zajęć różnych i licząc podstawowe pensje wychodzi to na zero. Jeśli nie to nie może tyle kosztować. Chiny ukróciły patologię – Dziecko chodzące do państwowej szkoły podstawowej taki angielski np miało często trybem ekspresowym i nauczycielka specjalnie tak robiła, by jak przyjdą rodzice, że dziecko nie umie zaproponować im dodatkowe korepetycje, gdzie po szkole sama uczy. To jest teraz nielegalne. Większość szpitali w chinach jest lepiej wyposażonych niż w Polsce, a najlepsze mają lepszy sprzęt ( taki Shanghai ) niż w USA czy Europie w najlepszych szpitalach. Więcej nie będę się produkował, bo widzę że wiesz lepiej, a ja w Chinach byłem od 2010 do 2019 jakieś 8 razy. Posłuchaj też na YT Ślazyka, czy Pyfela – obaj od lat robią biznes w chinach i od wielu lat bardzo często tam jeździli ( teraz przez pandemię wszyscy mają przerwę) – może to otworzy Ci oczy.
Dziekuje. Nie myslalem ze bedzie tak latwo. Mam nadzieje ze otworzy tez oczy Oko.press! A propo YT proponuje Serpentza i Laowhy86 .:))) Widocznie wyzszosc chinska jest bardzo niska.;(((((( Xièxiè!
Ciekawi mie tylko czy jestes white monkey czy fifty cent. Z reszta obojetne bo itak nie masz honoru!
"ona uczy bycia wśród innych, uczy życia w społeczeństwie, a to ogromna wartość, której ED nie posiada" – to opinia pani socjolożki na temat edukacji szkolnej. A według mnie uczy przytakiwania, ukrywania własnych opinii, dopasowywania (na siłę, wbrew osobowości młodego człowieka) do przeciętnej, czyli innymi słowy konformizmu. Serio, mam pytanie: czy w waszej lub waszych dzieci edukacji spotkaliście nauczyciela, który mówił wam/im, by nie bali się samodzielnie myśleć i wyrażać swojego zdania, który zachęcał do tego? A jeśli tak, to ilu takich było? Jeden? A ile razy spotykaliście "pedagogów", którzy odsyłali was ze słowami "siadaj, marnujesz mój czas" (lub podobne).
O ignorowaniu patologii wśród uczniów, wyśmiewania się z inności i innych przejawów "życia w społeczeństwie" uczniowskim szkoda pisać.
Żyjemy w czasach, gdy dostęp do niesamowitej ilości wartościowych materiałów edukacyjnych tworzonych i prezentowanych przez prawdziwych pasjonatów jest dziecinnie łatwy, ale zamiast tego uczeń dostaje ciężkostrawną breję, wytworzoną zgodnie z zasadami dydaktycznymi opracowanymi kilka (a czasem więcej) DEKAD temu.
A potem pójdzie do pracy i zobaczy, że świat nie jest tak piękny i grzeczny. I depresja? Dzieci żyją w świecie wirtualnym, czy tak zostaną do końca życia? Nie uczą się radzić sobie z kolegą chamem, z przemocowym nauczycielem. Ciągle noszą pieluchy?
Dziecko po ED nie "pójdzie do pracy" tylko najczęściej stworzy sobie miejsce pracy, w którym będzie realizować swoje pasje, a przy okazji zarabiać pieniądze. Tak to działa!
Rozumiem słowa socjolożki inaczej. Wydaje mi się, że chodzi o to, żeby dzieci były w grupie. Bo to jak sobie radzimy w dorosłości w społeczeństwie, wynika z tego czego nauczymy się w dzieciństwie. Szkoła stacjonarna z natury rzeczy (nie w przypadku nauki zdalnej) to stawianie na kontakt z rówieśnikami i uczenie się życia w grupie. Ważne jest więc, żeby dziecko w trakcie edukacji zdalnej nie zostało oderwane od społeczeństwa, od innych dzieci. Np. ten chłopiec, który chodzi na treningi, ma kontakt. Myślę, że o to chodziło Pani socjolożce. Dowiemy się za 15 lat, czy nie miała racji…
Ten chłopiec co chodzi na treningi niekoniecznie ma kontakt. Mój syn chodzi na pływanie z grupą dzieci, ale spotykają się 5 min przed zajęciami i po wysuszeniu i przebraniu zabierają ich rodzice. Z widzenia tylko kojarzę niektórych rodziców, a syn nie zna imienia większości dzieci, a co dopiero by się z nimi kolegować.
Kontakt na treningu jest niby kontaktem. Tam wszyscy są w stosunku do niego uprzejmi. Tak mogą wychowywać księcia George'a.
Dla Oko.press i czytelnikow. Ciekawostwo: Adam Dwa uzywa na 100% taktyke i jezyk CCP (Chinska komunistyczna partia). Z jego przekonania bym powiedzial ze nie jest tak zwanym white monkey(placonym obcokrajowcem z perpektywy Chin dla propagandy) a czlonkiem chinskiego odzialu armii zwanym people´s liberation army lub fifty cent w wersji propagandy internetowej. Przypuszczam ze studiowal w Polsce i sie sprzedaje tak czy tak jak kur.wa!
Wiem ze zanim zaczniecie wierzyc ze nawet Chinczycy prubuja was w ..uja zrobic potrwa troche.
Sorry uzywam przewaznie angielskie lub inne skroty bo Polskich nie znam i nie mam ani czasu ani checi by szukac.
"Szkoła, jaka jest taka jest, ale jeśli chcemy ją zmienić, to powinniśmy te zmiany wprowadzać razem. Tymczasem ED sprawia, że rodziny, które są przeciwne temu, jak szkoła wygląda, po prostu się z niej wypisują."
Potwornie krzywdzące i uogólniające stwierdzenie, żeby nie powiedzieć bezdennie głupie. Dla bardzo wielu osób przejście na edukację domową nie było ani pierwszą myślą, ani pierwszym środkiem zaradczym, jaki próbowali przedsięwziąć, żeby ratować swoje dziecko. Wielu z nich przeszło bardzo wiele i długo zmagali się z systemem, nim pogodzili się z faktem, że to jest kompletnie bezskuteczne a w tym czasie stan psychiczny ich dziecka się sukcesywnie pogarsza. Sugerowanie, że powinni zacisnąć zęby i dalej kopać się z koniem, nie bacząc na swoje dziecko jest nieludzkie. Obawiam się, że takimi wypowiedziami osoby pozostające w systemie tylko utwierdzają osoby, które się z niego wypisały, że dobrze zrobiły.
Gdyby szkoła stacjonarna uczyła życia w grupie, a nie zawiści, nienawiści, obgadywania, dogryzania i bezmyślnego wkuwania na pamięć… Jeden z wielu mitów o ED – brak kontaktu. Gdzie macie ten kontakt w szkole stacjonarnej? 45 minut najczesciej w osobnych ławkach, możesz coś powiedzieć jedynie zapytany przez nauczyciela. Przerwy? U nas to łącznie 115 minut na cały dzień, z czego połowa czasu – 65 min – to przerwy obiadowe, bo wszyscy by się nie wyrobili na jednej zjeść. Za to po szkole! Tu są wyjścia na dwór, place zabaw, zapraszanie do siebie i wyjścia do koleżanek. I cóż dużo mówić, na ED jest więcej czasu wolnego. Artykuł pomija też jeden szczegół dot. egzaminów – nie trzeba ich pisać wszystkich na raz, niektóre dzieci zbędna podstawę programowa z 1 przedmiotu mają zaliczoną np. w marcu.
Temat tak trudny, jak durna potrafi być młodość. No i ta kasa i Pani guwernantka, i te wspomnienia.
A program nauczania stale się zmienia. Mam na myśli Historię i teraźniejszość. Program ambitny, ujęcie współczesne, nauczenie obowiązkowe, tylko że: nauka on-line zapewni wszystkim uczniom ten sam program,znakomitych wykładowców i zachęci do nauki. I jaka to jest postawa ucznia ?
Każdy rodzic chciałby aby jego dziecko bylo geniuszem, stąd model azjatycki, a dowodem Konkurs XVIII Pianistyczny w Warszawie, pod którego wrażeniem pozostaje do dziś .
Z tytułu spodziewałabym się, że dowiem się "o co chodzi z tą całą edukacją domową". Miało być obiektywnie, ale jest to bardzo powierzchowny tekst, który nie wyjaśnia na czym polega edukacja domowa. Jeśli miał odpowiedzieć na potencjalne pytania, to uważam, że wprowadza tylko więcej zamieszania. Wiem, że autorka nie jest praktykiem ED, ale miło by było wejść głębiej w temat.
Mi osobiście brakuje takich kilku podstawowych punktów, które mówią o tym, jak to wygląda w praktyce. Dobrze by było napisać o tym, że:
1/ edukację warto realizować w szkołach, które się w tym specjalizują, bo w innym przypadku zwykła szkoła stara się udowodnić, że edukacja domowa to fanaberia (w końcu jak chce się udowodnić, że uczeń nie umie, to się udowodni)
2/ uczniowie w edukacji domowej uczą się dokładnie tego samego materiału co uczniowie w szkołach, co określa szczegółowo podstawa programowa, ale proces uczenia się nie jest równoczesny z procesem oceniania, wiedza oceniana jest na egzaminie z każdego przedmiotu, który składa się w części pisemnej i ustnej i to uczeń określa, kiedy jest gotowy do zaliczenia
3/ naukę organizuje się inaczej niż w szkole, bo z doświadczenia wielu rodzin jest to po prostu bardziej efektywne i polega na uczeniu się blokowym, co znaczy, że uczeń nie uczy się jednocześnie 13 przedmiotów, ale uczy się 2-3 i może się w nich „zanurzyć”
4/ egzaminy zdaje się w ciągu całego roku, więc nie ma przeładowania wiedzą i niepotrzebnego stresu; jest czas na to, żeby się nauczyć, przygotować do egzaminu zgodnie z wymaganiami i podejść do niego z dobrym nastawieniem, gdzie można wykazać się swoją wiedzą, a nie czekać na złapanie na tym, że czegoś się nie wie
5/ uczniowie w kontakcie ze szkołą ED i nauczycielami są traktowani jak pełnowartościowe jednostki, które mogą mieć swoje zdanie i dlatego nie boją się nim dzielić, są bardziej otwarte i kontaktowe nawet w relacjach ze starszymi
6/ a to, że tak mało osób się decyduje na ED wynika w dużej mierze z faktu, że informacji o tym, że jest alternatywa do standardowej szkoły jest w dalszym ciągu za mało
Okopress. Czytam Was regularnie i taki mam niedosyt troszkę. Smuteczek 🙁