0:000:00

0:00

Według obliczeń dr. Rafała Mostowego z Uniwersytetu Jagiellońskiego R(t), czyli obecny współczynnik reprodukcji wirusa w pięciu województwach: opolskim, małopolskim, dolnośląskim, lubelskim i łódzkim wynosi ok. 1,5. Oznacza to, że każda zakażona osoba zaraża średnio półtora następnej. Oznacza to, że liczba zakażonych będzie szybko rosła.

Mostowy współczynnik reprodukcji

To, czy ten współczynnik się zmniejszy, zależy teraz nie tylko od władz, ale od nas samych, bo rząd nie zamierza wprowadzać lockdownu, jak to miało miejsce na wiosnę: nośmy więc maseczki, trzymajmy dystans, unikajmy dużych zgromadzeń.

Wbrew temu, co twierdzą koronasceptycy, są badania na wszystko – i skuteczność maseczek, i unikania dużych zgromadzeń oraz uroczystości, nie mówiąc o zachowywaniu dystansu z rozmówcą.

Przeczytaj także:

Bilans weekendu: mniej wykrytych zakażeń, więcej chorych i ciężko chorych

W poniedziałek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 4394 nowych zakażeniach. To o tysiąc mniej niż ubiegłotygodniowy „rekord" 5300, ale trzeba pamiętać, że to dane z weekendu, kiedy robi się mniej testów.

Od początku epidemii SARS-CoV-2 wykryto już u 130 210 osób. Wyzdrowiało 81 201, zmarło 3039, a obecnie wykrytych zakażonych jest 45 970 (niewykrytych zakażeń jest o wiele więcej, według wyliczeń naukowców z wrocławskiej grupy MOCOS od dwóch do 10 razy).

W ciągu ostatniej doby wykonano ponad 25 tys. testów, a odsetek wyników pozytywnych wyniósł aż 18,4 proc.

Łóżka są, ale ucierpią na tym inni pacjenci

Kluczową kwestią jest teraz to, czy wytrzymają szpitale.

W poniedziałek resort zdrowia poinformował o 5262 zajętych łóżkach „covidowych". Rząd planował na jesień pulę 6,5 tys. łóżek, w tej chwili jest już ich 11 tys. Odbywa się to niestety kosztem pacjentów, którzy nie są zakażeni. Sale dla chorych na COVID-19 „wylewają" się poza oddziały zakaźne.

Na przykład w Gdańsku, o czym pisze „Gazeta Wyborcza", 7 szpital Marynarki Wojennej został przekształcony w placówkę tylko dla zakażonych, szpital im. Kopernika musiał poświęcić im cały swój oddział internistyczny, a w trzecim dużym szpitalu na Zaspie jest ognisko zakażeń. W efekcie pacjenci niezakażeni oczekują wiele dni na SOR na przyjęcie na internę. Z kolei w Lublinie pięć szpitali wstrzymało planowane przyjęcia, żeby pomieścić chorych na COVID-19.

Jeszcze poważniejszy problem to brak personelu do obsługi stanowisk intensywnej terapii. Wymaga to dużej wiedzy, zarówno od lekarzy, jak i pielęgniarek.

Ministerstwo Zdrowia zdecydowało, że będą to mogli robić również lekarze z I stopniem specjalizacji, jak również studenci V i VI roku medycyny kształcący się w tym kierunku. Jak jednak postuluje prof. Cezary Pakulski, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii ze Szczecińskiego Uniwersytetu Medycznego, trzeba zorganizować dodatkowe szkolenia.

Jeśli chcemy, żeby system wytrzymał, a ludzie nie umierali z braku profesjonalnej opieki.

W poniedziałek Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że zajęte przez chorych na COVID-19 są 404 respiratory. Na razie ich starcza, ale problem w tym, że ta krzywa nie wykazuje na razie oznak wypłaszczenia.

W ciągu ostatniej doby zmarło na COVID-19 35 osób, z czego 29 osób miało choroby współistniejące.

To wciąż daleko od sytuacji, jaka miała miejsce na wiosnę we Włoszech, Hiszpanii czy Francji. Mamy w tej chwili lepsze standardy leczenia chorych, wiemy, jakie leki mogą im pomóc, personel szpitalny poza oddziałami zakaźnymi nauczył się przestrzegać reżimu – może to spowoduje, że jesienna fala zakażeń nie będzie tak śmiertelna. Jak na razie dane z zachodniej Europy na to wskazują. Ilość przypadków jest rekordowa, a zgonów nieporównywalnie mniejsza.

Niestety Polska pnie się ciągle w górę w europejskiej statystyce zgonów na COVID-19. W ciągu ostatnich dwóch tygodni więcej ofiar wirusa na 100 tys. mieszkańców było ich tylko w Rumunii, Czechach, Hiszpanii, na Malcie, Węgrzech i w Belgii.

Czechom szło tak dobrze. Co się stało?

Przypadek Czech zasługuje na szczególną uwagę, bo z racji sąsiedztwa, a może nie tylko, powtarzamy te same scenariusze, jeśli chodzi o pandemię. Na wiosnę naszym krajom udało się uniknąć wielu zgonów i zapaści służby zdrowia najprawdopodobniej dzięki szybkiemu lockdownowi. Czesi byli również przekonani, że odnieśli sukces z powodu sumiennego noszenia maseczek. Potem jednak przyszły wakacje i poluzowanie restrykcji, a teraz – wielkie wzrosty.

Polska i Czechy porównanie nowych przypadków SARS-CoV-2

Na tym wykresie nowych przypadków w Polsce i w Czechach z „Our World in Data" widać, że dynamika wzrostów jest w obu krajach podobna – bardzo gwałtowna. Czechy przekroczyły już barierę ponad 10 proc. pozytywnych wyników testów na dobę. W uproszczeniu oznacza to, że nie mają już kontroli nad rozprzestrzenianiem się wirusa. Wykres tego nie obejmuje, ale Polska też już przekroczyła barierę 10 proc. – średnia z ostatniego tygodnia to 12,99 proc. Kolejne potwierdzenie, że idziemy tą samą ścieżką.

Czeski rząd wprowadził już na początku października stan wyjątkowy, a od poniedziałku kolejne restrykcje: zamknięte zostały teatry, kina, siłownie. Restauracje i karczmy muszą kończyć pracę o 20. W uroczystościach religijnych czy wydarzeniach sportowych lub kulturalnych może brać udział 10 osób w pomieszczeniach i 20 osób na dworze. Szkoły średnia i uniwersytety przeszły na nauczanie zdalne.

Jeśli idziemy ścieżką czeską, być może niedługo czekają nas podobne ograniczenia.

Na świecie: w Europie rośnie, w Ameryce Łacińskiej spada

Według bazy danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa wykryto już 37 mln 300 tys. przypadków SARS-CoV-2. Zmarło 1 mln 74 tys. osób, najwięcej w Stanach Zjednoczonych – 214 tys., Brazylii – 150 tys. i Indiach – 108 tys.

W tej chwili wzrosty najwyraźniej widać w Europie (w zeszłym tygodniu na kontynencie zanotowano po raz pierwszy 100 tys. przypadków) ale także w Iranie i w Turcji. Nie widać końca epidemii w zamieszkałych przez 1,38 mld ludzi Indiach. Spada za to liczba przypadków dotkliwie odczuwającej w ostatnich miesiącach epidemię Ameryce Łacińskiej.

;

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze