Co roku na koniec czerwca poznajemy w Polsce poziom ubóstwa w roku wcześniejszym. GUS właśnie podał dane o ubóstwie w 2021 roku. Podsumujmy najpierw najważniejsze informacje.
- Skrajne ubóstwo spadło z 5,2 proc. do 4,2 proc., i to najniższa wartość w historii tych pomiarów, na równi z 2019 rokiem;
- Ubóstwo relatywne nieznacznie wzrosło – z 11,8 proc. do 12 proc.
Życie za kilka stów
Skrajne ubóstwo to życie poniżej minimum egzystencji. To wskaźnik obliczany przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych. Wartości są różne dla różnych typów gospodarstw domowych. GUS podaje dwa główny typy gospodarstw domowych, obliczone dla czwartego kwartału 2021 roku. Dla jednoosobowego gospodarstwa domowego granica to 692 złote i to bardzo duży wzrost w stosunku do zeszłego roku, aż o 52 złote. Chodzi więc o życie poniżej 700 złotych na miesiąc.
W przypadku czteroosobowej rodziny to 1868 złotych i także duży wzrost, o ponad sto złotych. Daje to zaledwie 467 złotych na osobę. Warto więc uświadomić sobie, jak niskie są to kwoty. Już jedna pracująca osoba w rodzinie na pensji minimalnej (w 2021 roku 2018 zł netto) oznacza wyjście poza tę strefę.
A mimo tego skrajne ubóstwo to według danych GUS rzeczywistość 4,2 proc. z nas, czyli około 1,6 mln osób w Polsce.
Co bardzo ważne, są to kwoty wydatków, nie dochodów. IPiSS prowadzi obliczenia na koszyku dóbr, które są do przeżycia niezbędne. Wydawanie mniej zagraża zdrowiu i życiu, może np. oznaczać brak środków na podstawowe artykuły żywieniowe. Często oznacza też zadłużanie się, by pokryć właśnie takie podstawowe wydatki.
Rośnie gospodarka, spada ubóstwo
W skrócie można powiedzieć, że spadki są odzwierciedleniem dobrej sytuacji gospodarki w 2021 roku. Rosły średnie wynagrodzenia, inflacja nie była jeszcze tak dokuczliwa, Polacy realizowali odłożone z kryzysowego 2020 roku potrzeby.
„Wzrosty ubóstwa w 2020 roku były spowodowane spadkiem średnich wydatków” – przypomina prof. Ryszard Szarfenberg z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista od ubóstwa i świadczeń socjalnych – „Ze względu na pandemię i związaną z nią niepewność ludzie wydawali mniej. Dlatego wówczas spadło ubóstwo relatywne i dlatego teraz wzrosło — bo ludzie wydawali i realizowani odłożone na później potrzeby”.
Dalej Szarfenberg: „Mamy też nowe dane o sferze niedostatku, tutaj zachodzą podobne mechanizmy. Ciekawiej jest, gdy wejść w szczegóły.
Otóż mamy silny wzrost osób w sferze niedostatku, które utrzymują się z niezarobkowych źródeł. To aż 70 proc., wobec 63 proc. rok wcześniej.
To pokazuje, że mówienie o samym ubóstwie skrajnym bardzo ogranicza debatę. Powinniśmy raczej jako podstawowy wskaźnik traktować granicę sfery niedostatku”.
40 proc. zagrożonych ubóstwem
GUS-owska sfera niedostatku to zwykle pomijany w debacie publicznej wskaźnik.
Według Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych życie w sferze niedostatku oznacza wydatki poniżej minimum socjalnego, wyznaczanego przez Instytut. Tutaj granica jest mniej więcej dwa razy wyższa niż przy skrajnym ubóstwie, a rozpiętość w zależności od składu gospodarstwa domowego – większa.
Według autorów obliczeń:
„Zakres i poziom zaspokajanych potrzeb w minimum socjalnym winny zapewniać takie warunki, aby osobie na każdym etapie jej rozwoju umożliwić reprodukcję sił życiowych, posiadanie i wychowanie potomstwa oraz utrzymanie więzi społecznych”.
Mówiąc prościej: życie poniżej tych kwot oznacza potencjalne naruszenie podstawowych potrzeb biologicznych i społecznych: niedożywienie, utrudnienie kontaktów z innymi ludźmi oraz utrzymania i wychowania dzieci.
I według danych GUS w tym stanie utrzymuje się dwie na pięć osób w Polsce – 40,7 proc. To nieznaczny spadek w stosunku do 2020 roku, z 41,4 proc.
Nie tylko ubóstwo skrajne
Jak w takim razie połapać się w tym gąszczu różnych wskaźników?
Prof. Szarfenberg: „Trzeba patrzeć na więcej niż jeden wskaźnik, na przykład nie tylko na ubóstwo skrajne. To oczywiście atrakcyjne dla mediów, polityków, organizacji pozarządowych. Bo jak rośnie lub spada coś, co jest skrajne, to mamy news i albo trzeba bić na alarm, albo można się tym chwalić. Sfera niedostatku nie budzi emocji, bo jej granica jest dwa razy wyższa, a wpada w nią dwie na pięć osób. Ale wskaźników jest sporo, więc nie jesteśmy niewolnikami jednej liczby.
Jest też badanie EU-SILC. Ono jest prowadzone na podstawie deklaracji, inna metodologia daje lepszy wgląd w problem. Chociaż w tym badaniu dochód oparty jest na deklaracjach z roku wcześniejszego, czyli za 2021 badanie to dotyczy dochodu z 2020 roku. Więc też nie jest idealnie.
Najpopularniejsza dziś granica ubóstwa skrajnego powstała i zaczęła być używana na początku lat 90. Jak sądzę po to, żeby odpowiedzieć na potrzeby chwili. Na początku lat 90. ubóstwo według ówczesnej metodologii podskoczyło, było wyższe niż w najgorszych latach PRL. Więc potrzebne były nowe wskaźniki, nowy początek. GUS także mógłby jednocześnie liczyć ubóstwo na dochodach, ale mamy wskaźnik tylko na wydatkach”.
PiS nie działa przeciwko biedzie
Ubóstwo skrajne na poziomie 4,2 proc. to najniższy wynik w historii. PiS z pewnością będzie się chwalić wielkim sukcesem. W tym przypadku nie trzeba nawet naciągać danych. Ale poza wyraźnym spadkiem zaraz po wprowadzeniu programu 500 plus, nie mamy dzisiaj wyraźnego trendu spadkowego. Od 2016 roku wskaźnik oscyluje wokół 4-5 proc. Czy PiS robi cokolwiek, by ubóstwo zwalczać?
„W 2021 roku mieliśmy reformę ustawy o pomocy społecznej. Ale w świadczeniach pieniężnych zmieniono niewiele” – przypomina prof. Szarfenberg – „Podwyższono maksymalną wartość zasiłku okresowego, która od 2004 roku wynosiła 418 złotych. Tylko ta podwyżka niewiele wniosła, bo są inne zasady, przez które najczęściej dalej są to żenująco niskie kwoty.
Niewaloryzowanie innych świadczeń oraz 500 plus oznacza, że będą dalej rosły inne, ważniejsze dla PiS wskaźniki ubóstwa, szczególnie w przypadku rodzin z więcej niż trójką dzieci. A to będzie politycznie niewygodne — bo PiS chwali się, że tyle dla rodzin robi, a ubóstwo w tej grupie nie spada, co więcej – może rosnąć. Dlatego podejrzewam, że PiS może w końcu zdecydować się na waloryzację 500 plus.
W kwestii świadczeń PiS nie robi właściwie nic, a zaniechanie jest szkodliwe. Należałoby podnieść zasiłki rodzinne, żeby wyrównać to, co PiS dał klasie średniej i wyższej, gdy w 2019 roku przyznano 500+ na wszystkie dzieci bez względu na dochody”.
Spada prawie wszędzie
Brak waloryzacji świadczeń i ignorowanie problemów pomocy społecznej widać również w danych. Jedyną kategorią demograficzno-społeczną, w której ubóstwo skrajne w 2021 roku wzrosło, to gospodarstwa domowe, utrzymujące się ze źródeł niezarobkowych. Mamy tutaj wzrost z 13,6 proc. do 14,1 proc.
Spójrzmy jeszcze na kilka kategorii.
Znana jest zależność, że im więcej dzieci, tym częstsze jest w gospodarstwie domowym ubóstwo. Dobrą wiadomością jest, że bez względu na liczbę dzieci, ubóstwo skrajne spada w każdej kategorii. Największy spadek mamy w przypadku dwójki dzieci (z 6,5 na 4,9 proc.), a w 2021 roku ubóstwo było niższe nawet wśród rodzin z trójką i więcej dzieci, choć spadek jest znacznie mniejszy (z 8,7 na 8,3 proc.)
Ubóstwo skrajne wśród dzieci spadło z 5,9 proc. do 4,8 proc. Znacząco – o cały punkt procentowy – spada też ubóstwo wśród emerytów, do 3,2 proc. Może się to wydawać kontrintuicyjne, bo emeryci uważani są za stosunkowo ubogą grupę. I nie jest to podgląd pozbawiony podstaw, ale niekoniecznie w przypadku bardzo niskiego progu ubóstwa skrajnego. Zdecydowana większość emerytów go przekracza. Nie wiemy niestety, ilu z nich żyje w sferze niedostatku, na razie takich danych nie posiadamy.
Jak sytuacja będzie wyglądać w tym roku?
Prof. Szarfenberg: „Ten rok będzie inny, bo w całym roku będziemy mieli do czynienia z silną inflacją. Czyli najpewniej zwiększą się progi ubóstwa – bo przypomnijmy, liczone są na podstawie wydatków. Ale z drugiej strony wszyscy już dobrze wiemy o inflacji, więc wiele rodzin może ograniczać wydatki, spodziewając się kłopotów. Najpewniej jednak w 2022 roku czeka nas wzrost ubóstwa”.
Wiecie dlaczego skrajne ubóstwo jest niewidoczne? Bo ci ludzie umierają, dosłownie znikają. Z moich oczu znikneło kilka osób. Jeden popił i stracił przytomność(game over mimo reanimacji), drugi miał schizofrenie i żebrał bo nie miał rodziny(game over), oni prostu odchodzą bo nie mają z nikąd pomocy. I problem znika sam
Mankamentem wszelkich zestawień uogólniających (i pośrednio także tego artykułu, który je cytuje) jest brak informacji kto konkretnie jest zagrożony ubóstwem. A także jakie grupy społeczne, zawodowe żyją w ubóstwie. Co sprawia, że żyją w biedzie? Co jest ich źródłem (źródłami) utrzymania? Bez szczegółowych informacji na ten temat prawie niemożliwe staje się opracowanie skutecznych środków zaradczych.
W każdym kraju tak jest i każdy kraj jest pod tym względem nieudolny także na zachodzie Europy.
Elementem egzystencji człowieka powinna być praca. Wszyscy wymagający opieki społecznej powinni być nakierowywani na zdobycie kwalifikacji i podjęcie pracy pod groźbą utraty świadczeń.
Człowiek który trafia jako dziecko do szkoły powinien mieć równe szanse, ale musi chcieć z tych szans skorzystać. Jako dorosły powinien mieć szansę zdobycia zawodu i pracy ( ale nie że ja chce być prezesem i innej pracy nie przyjmę) – kiedy odmawia, nie współpracuje powinien być pozbawiony każdej pomocy – w myśl zasady – kto nie pracuje ten nie żyje.
Czyli: Cała Polska jedną wielką Specjalną Strefą Ekonomiczną, pracujemy za miskę ryżu, To w ramach ograniczania aspiracji społecznych… ZERO praw pracowniczych, jeszcze niższe podatki dla już bogatych, a ubogich spacyfikować policją, armią.
Czyli – bogaci jeszcze bogatsi, a ubodzy mają być już tak ubodzy, że bardziej się nie da. I jeszcze bardziej niewidzialni. To wszystko dodatkowo podlane obyczajowymi awanturami ultrakonserswatystów, tekstami o wyrzeczeniach (bo klimat, bo wojna, bo trzeba zdusić inflację) – oczywiście nie dotyczy to klas dobrze sytuowanych, ludzi pieniądza władzy i przywileju…
Gospodarczy neoliberalizm na sterydach…
Trzy pierwsze punkty już nam miłościwie panujący premier obiecał. Cała reszta w fazie realizacji starą metodą "salami" lub jak kto woli "powolnego gotowania żaby".
Tak wygląda świat wg Adama Dwa.
Kto nie tyra ten nie żyje…