0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Franciszek Mazur / Agencja GazetaFranciszek Mazur / A...

Takie rekomendacje [robienia zapasów wody i jedzenia przez obywateli - przyp. red.] nie są potrzebne. Sytuacja w Niemczech jest dużo trudniejsza niż w Polsce, ze względu na kryzys migracyjny(...), zamachy terrorystyczne, jakie miały miejsce.

Jedynka, Sygnały Dnia,29 sierpnia 2016

Sprawdziliśmy

Fałsz. Nie o imigrantów tu chodzi, a o obce wojska.

Uważasz inaczej?

Mariusz Błaszczak w „Sygnałach Dnia” komentował niedawne doniesienia Frankfurter Allgemeine Zeitung – gazeta opisała dokument niemieckiego ministerstwa spraw wewnętrznych, które zachęca mieszkańców do gromadzenia zapasów żywności i wody potrzebnych do przeżycia przez 10 dni.

Wypowiedź Błaszczaka świadczy, że nie ma on żadnych wątpliwości, iż powodem gromadzenia jedzenia jest zagrożenie, jakie niosą ze sobą przybywający do Niemiec uchodźcy. Dodał, że w Polsce sytuacja pod tym względem jest dużo lepsza i polscy obywatele zapasów gromadzić nie muszą.

Problem w tym, że opisywany przez media dokument to szerszy szkic strategii bezpieczeństwa cywilnego dla całego kraju. Nie ma nic wspólnego z kryzysem uchodźczym. Trudno uwierzyć, że Błaszczak – minister spraw wewnętrznych – nie wiedział, jaki charakter ma dokument niemieckiego MSW. Szczególnie, że plany tego typu to norma w wielu krajach świata.

Minister, aby postraszyć uchodźcami, wykorzystał fakt, że słuchacze Polskiego Radia mogą nie być w stanie sprawdzić niemieckojęzycznych źródeł. Za to cyniczne manipulowanie faktami w celu podsycenia ksenofobicznej nagonki OKO.press odznacza wypowiedź Błaszczaka „dyzmą za manipulację”.

Przeczytaj także:

Ukraina, nie uchodźcy

Niemiecki projekt strategii obrony cywilnej zakłada m.in. wprowadzenie nowego systemu alarmowego (w tym dostępnej dla każdego obywatela mobilnej aplikacji ostrzegawczej), przygotowanie służby zdrowia i sieci energetycznej do działania w razie ataków jądrowych, biologicznych lub chemicznych, nowe zasady zarządzania ruchem drogowym w razie potrzeby przemieszczenia dużej ilości wojsk lądowych, a nawet program edukacyjny dla dzieci, który ma ostrzegać przed konsekwencjami broni masowego rażenia.

Choć zarówno polskie, jak i zagraniczne media zajęły się głównie tematem gromadzenia żywności i wody, w dokumencie ten temat zajmuje niewiele miejsca. Projekt powstał z myślą o koordynacji działań państwa w przypadku ataku sił zewnętrznych i sytuacji kryzysowej, ponieważ w Niemczech często krytykowano ostatnio zaniedbania w obronie cywilnej oraz zły stan wojska.

W 2014 r. mówiła o tym minister obrony Ursula von der Leyen: „Niemieckie wojsko jest obecnie w tak złym stanie, że nie jest w stanie wypełnić wszystkich zobowiązań wobec NATO”.

Strategia jest więc wypełnieniem braków, a nie reakcją na kryzys uchodźczy - to pierwszy tego typu dokument opracowany przez Niemcy od czasów zimnej wojny.

Autorzy strategii wkroczenie obcej armii uznają za nieprawdopodobne, za czynniki warte wzięcia pod uwagę uważają wojnę hybrydową, sabotaż i terroryzm. W obecnej sytuacji geopolitycznej to odniesienie prędzej do sytuacji na Ukrainie niż do kryzysu uchodźczego.

Wynika z tego, że minister Błaszczak artykułu niemieckiej gazety po prostu nie przeczytał.

Leipziger Volkszeitung:

Czy myśmy aby nie zwariowali? Najpierw minister spraw wewnętrznych chce zakazać zabierania plecaków na festyny ludowe, a teraz, jak w latach zimnej wojny, ludność ma gromadzić w domu zapasy żywności i wody pitnej, aby przygotować się na najgorsze. Od strony polityki komunikacyjnej zakrawa to na katastrofę. Okazuje się bowiem, że teraz musimy liczyć się znowu z wybuchem wojny, a nie tylko atakiem terrorystycznym. W ten sposób szerzy się strach i panikę. Powstaje też wrażenie, że niektórzy nasi politycy nie panują nad sytuacją.

Landeszeitung

Przypomina to apele z dawnych czasów, w których MSW zachęcało ludność do gromadzenia zapasów, żeby w ten sposób być przygotowanym na braki w zaopatrzeniu w razie ataku terrorystycznego, albo katastrofy żywiołowej. Partia Lewica nie zawahała się zarzucić ministrowi spraw wewnętrznych panikarstwa. W istocie rzeczy przesadą jest nie tyle sam apel MSW o gromadzenie w domu zapasów na wszelki wypadek, tylko reakcje nań. Rząd w Berlinie nie wzywa nas przecież do przygotowywania się do wojny, tylko właściwego stawienia czoła możliwym, przyszłym wyzwaniom.

Straubinger Tagblatt/Landshutter Zeitung

Nowy model obrony cywilnej nie ma to nic wspólnego z sianiem strachu i paniki, jak twierdzą partie opozycyjne. Wręcz przeciwnie. Państwo, które coraz bardziej zaostrza przepisy związane z polityką bezpieczeństwa wewnętrznego i ogranicza przez to zakres swobód obywatelskich, ma obowiązek być przygotowane na wszelkie możliwe zagrożenia i sytuacje nadzwyczajne, aby móc skutecznie strzec bezpieczeństwa obywateli. A to oznacza, na przykład, że musi ono dysponować wystarczającym zapasem szczepionek i lekarstw. Wezwanie ludności do gromadzenia w domu minimalnego zapasu żywności i wody pitnej, to naprawdę minimum tego, czego można od niej wymagać.

Märkische Allgemeine

Istota problemu polega na tym, że w ostatnich latach w katastrofalny wręcz sposób zaniedbano u nas obronę cywilną kraju. Teraz próbuje się to nadrobić, ale robi się to chaotycznie i nieumiejętnie, ocierając się chwilami o panikarstwo. Nasi politycy nie robią wrażenia, że działają w przemyślany, celowy sposób. A potem dziwią się, że ludzie są coraz bardziej zaniepokojeni, i że im się to wszystko nie podoba.

Die Tageszeitung

Kiedy wyobrażę sobie, że nie mogę z jakichś powodów podjąć pieniędzy z bankomatu, to te 2 euro 95 centów, które mam w portmonetce raczej mi nie wystarczą do wieczora. A gdyby w mieszkaniu wyłączono mi jeszcze nagle wodę, to mogę napić się tylko resztki wódki z butelki, która cudem uchowała się w lodówce. A to akurat jest całkiem niezłym pomysłem na uporanie się z taką sytuacją. No, to na zdrowie!

Źródło: Deutsche Welle

Komentarz redakcji Deutsche Welle

;
Na zdjęciu Szymon Grela
Szymon Grela

Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.

Komentarze