0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

31. Dzień Niepodległości Ukrainy przypada dokładnie w dniu, w którym mija 6 miesięcy od rosyjskiego ataku na naszego południowo wschodniego sąsiada. 24 sierpnia Ukraińcy obchodzą jedno z dwóch świąt państwowych upamiętniających upodmiotowienie się ich kraju na mapie Europy. Tego właśnie dnia w 1991 roku Rada Najwyższa Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej uchwaliła Deklarację Niepodległości wobec rozpadającego się ZSRR.

22 stycznia przypada z kolei Dzień Jedności Ukrainy – obchodzony w rocznicę zjednoczenia się dwóch efemerycznych państw ukraińskich proklamowanych u schyłku I wojny światowej - Ukraińskiej Republiki Ludowej i Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej - co miało miejsce w 1919 roku. Tego samego dnia w 1918 roku niepodległość proklamowała natomiast ta pierwsza z ukraińskich republik.

To drugie święto upamiętnia tyleż niepodległościową rocznicę starszą o 72 lata, co ukraińską narodową traumę. Pierwsza niepodległość Ukrainy nie przetrwała przecież długo. Mimo polskiego wsparcia, udzielonego URL w ramach tzw wyprawy kijowskiej, już jesienią 1920 roku większość ziem URL została włączona do Związku Sowieckiego. Finał wojny polsko-bolszewickiej – która zagroziła również niepodległości Polski - był zaś dla Ukraińców taki, że kontrolę nad większością terytorium byłej ZURL objęła II RP. Armia URL ewakuowała się w listopadzie 1920 roku do Polski.

Dzień Niepodległości Ukrainy obchodzony 24 sierpnia 2022 roku przypada w diametralnie innym, zupełnie bezprecedensowym momencie historycznym. Ukraina właśnie zaczęła siódmy miesiąc heroicznej i zarazem niezwykle skutecznej obrony przed pełnoskalową rosyjską inwazją. Mimo że kraj został zaatakowany przez mającą wielokrotnie większą armię 140-milionową Rosję, pod kontrolą Ukrainy pozostaje ok. 80 procent powierzchni państwa. Ta wojna ma już swoją historię, w której można wyróżnić co najmniej trzy fazy – pierwszą, trwającą do rosyjskiej klęski pod Kijowem, drugą, zakończoną podbiciem pozostałości obwodu ługańskiego, czyli zajęciem Łysyczańska i przyległych miejscowości i trzecią – którą obecnie obserwujemy. Przez ostatnich 6 miesięcy od dramatycznej walki o spójność terytorium w tej pierwszej fazie, ukraińska armia najpierw zdołała ograniczyć pole walki do de facto obszaru Donbasu, przejmując przy tym inicjatywę na południu kraju, a następnie doprowadzić do tego, że Rosjanie utknęli na długo.

W tej trzeciej już fazie wojny trwającej od pierwszych dni lipca front praktycznie stoi. Rosjanie od prawie 2 miesięcy nie dokonują żadnych realnych podbojów – są w stanie po długich i ciężkich walkach zdobywać pojedyncze wsie na przedpolach Bachmutu i ruiny ostrzeliwanych od 24 lutego (a także lata wcześniej) osiedli wzdłuż linii frontu na zachód i północny zachód od Doniecka i Gorłówki. Jednocześnie Ukraińcy są w stanie realnie zagrażać spójności rosyjskich linii na południu kraju i niszczyć cele na bardzo głębokim zapleczu wroga – nawet na Krymie.

View post on Twitter

„Jaki jest dla nas koniec wojny? Mówiliśmy: pokój. Teraz mówimy: zwycięstwo. Nie będziemy szukać porozumienia z terrorystami. (…) Dla nas najstraszniejszym żelazem nie są rakiety, samoloty, czołgi, ale kajdany. Nie okopy, a okowy. A podniesiemy ręce tylko raz – kiedy będziemy świętować nasze zwycięstwo. W całej Ukrainie” – mówił w wystąpieniu z okazji Dnia Niepodległości prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Czy to czysta retoryka? Niekoniecznie. Po sześciu miesiącach wojny ukraińska armia ma za sobą szereg gigantycznych sukcesów w konfrontacji z potencjalnie wielokrotnie silniejszym przeciwnikiem. Wyliczmy je pokrótce.

Największym zwycięstwem Ukraińców było zmuszenie do odwrotu najeźdźców próbujących oblegać Kijów. Doprowadzili do tego, niszcząc ich transporty zaopatrzeniowe, odcinając szlaki komunikacyjne, prowadząc żelazną obronę na pozycjach pod Irpieniem i śmiało kontratakując na wschód i zachód od Kijowa.

Kolejny wielki sukces Ukraińcy odnieśli na południu kraju. Najpierw rozbijając w bitwie pod Wozniesieńskiem rosyjski rajd pancerny w kierunku Odessy, następnie odblokowując Mikołajów, potem spychając wroga na obrzeża Chersonia. Dodajmy do tego zatopienie krążownika „Moskwa”, co skutkowało odpędzeniem Floty Czarnomorskiej od Odessy i końcem rojeń o desancie pod tym miastem, a następnie odbicie Wyspy Wężowej – miejsca tyleż symbolicznego dla ukraińskiej obrony, co strategicznie niebezpiecznego i dla Ukrainy, i dla NATO.

Ogromnie ważne było także odblokowanie Charkowa – wielkiego, prawie 1,5 milionowego miasta, które w początkowym etapie wojny wydawało się niemal nie do obronienia przed rosyjską nawałą. Ukraińcy nie tylko zdołali nie dopuścić do objęcia go pierścieniem oblężenia, ale następnie odepchnęli od niego Rosjan w kierunku granicy. Dziś na Charków znów spada po kilkadziesiąt pocisków artylerii rakietowej dalszego zasięgu, ale to relatywnie niewiele w porównaniu z niemal nieprzerwanym ostrzałem artyleryjskim prowadzonym z bliskich przedmieść miasta.

Wielkim sukcesem operacyjnym było wreszcie udaremnienie niezwykle groźnego dla obrony Donbasu rosyjskiego manewru spod Iziumu w kierunku Słowiańska.

Co jeszcze? Wyliczmy jednym tchem. Rosjanie nigdy nie zdołali pokonać ukraińskiego lotnictwa ani zmiażdżyć ukraińskiego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Ukraina skutecznie broni swojej części wybrzeża Morza Czarnego. Codziennie spływają kolejne doniesienia o eksplozjach w rosyjskich bazach i magazynach na okupowanym terenie od Krymu po obszar obu samozwańczych „republik” separatystów. Mariupol i Chersoń pozostają jedynymi dużymi ukraińskimi miastami, które w trakcie tej wojny znalazły się pod okupacją. Szturmowanie Mariupola Rosjanie okupili wielomiesięcznym opóźnieniem w realizacji swych celów operacyjnych i gigantycznymi stratami – obrona miasta przeszła zaś do historii. Pod Chersoniem natomiast Rosjanie znajdują się w coraz trudniejszym położeniu. Ukraińska armia zagraża im odcięciem po zachodniej stronie Dniepru i zwiększeniem presji w kierunku samego miasta. Nikt rozsądny nie przyjmie zakładu o to, pod czyją kontrolą będzie Chersoń do końca tego roku.

Po 6 miesiącach wojny Ukraina ma więcej podstaw, by marzyć o zwycięstwie, niż by bać się klęski. Ale wciąż jeszcze za wcześnie jest, by cokolwiek świętować.

Jedyna defilada, która odbywa się w święto niepodległości w Kijowie, to ironiczna „rosyjska parada zwycięstwa”. Na Chreszczatyku – czyli głównej reprezentacyjnej ulicy miasta – ustawiono pracowicie długi sznur zniszczonego przez ukraińską armię rosyjskiego sprzętu wojskowego. Znajdziemy tam wszelkie możliwe typy czołgów i bojowych wozów piechoty, całą paletę używanych przez Rosjan haubic i armatohaubic, pojazdy walki elektronicznej i nawet złowrogiego, miotającego pociski termobaryczne TOS-a 1A.

Poza tym w Kijowie obowiązuje zakaz organizowania zgromadzeń wydany od poniedziałku do czwartku w obawie przed rosyjskimi atakami rakietowymi lub innymi działaniami Moskwy o charakterze terroru państwowego.

Skoro w tym roku z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy defilady brak – bo armia ma znacznie ważniejsze zajęcia, możemy zerknąć na zeszłoroczną. 30. rocznica proklamowania niepodległości obchodzona była w Kijowie w 2021 roku ze sporą pompą. Ukraińska armia pokazała sporo – a uważny widz tej parady (podobnie jak widzowie ukraińskich ćwiczeń wojskowych) mógł mieć 24 lutego nieco inne projekcje dotyczące możliwości ukraińskiej armii w konfrontacji z Rosjanami, niż spora część wątpiących w nią wówczas ekspertów.

W 45. minucie zamieszczonego tu filmu z widzimy, jak rok temu Chreszczatykiem przejeżdża m.in. bateria przeciwokrętowych Neptunów – w których istnienie niektórzy wątpili nawet po zatopieniu krążownika „Moskwa”. Skierowane do defilowania Neptuny mogły nie być jeszcze w pełni przetestowane i dopracowane – jednak ulicami Kijowa niewątpliwie jechały realne egzemplarze, a nie makiety, jak to jest w zwyczaju w Moskwie. W trakcie parady z 2021 roku pojawiają się m.in. również ukraińskie precyzyjne systemy artylerii rakietowej Wilcha-M o zasięgu przekraczającym 110 km będące głęboką modernizacją posowieckich Smierczów. Choć ich pierwszy zapas został dość szybko zużyty, musimy pamiętać, że ukraiński przemysł zbrojeniowy wciąż pracuje, choć w dobrze zakamuflowanych lokalizacjach. I nie można wykluczać, że nie za wszystkie udane ataki rakietowe na głębokim rosyjskim zapleczu frontu odpowiadają słynne amerykańskie HIMARS-y.

W dniu swego święta i zarazem po 6 miesiącach krwawej wojny Ukraina skutecznie broni swej niepodległości przed rosyjskimi najeźdźcami. A o święcie państwowym pamięta się nawet w rejonach najcięższych walk, jak pod Awdijewką, gdzie żołnierze wypuścili w kierunku okupowanej części obwodu donieckiego balony z wielką ukraińską flaga.

View post on Twitter
;
Na zdjęciu Witold Głowacki
Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze