W opublikowanym w czwartek raporcie Amnesty International twierdzi, że taktyka ukraińskich sił wojskowych naraża ludność cywilną na niebezpieczeństwo. Ukraińskie władze są oburzone. „Próba zrównania rosyjskiej agresji i ukraińską samoobroną”, „zafałszowanie prawdziwego obrazu”
Krewni członków pułku Azow, obrońców Mariupola, protestowali w Kijowie. Domagają się od Czerwonego Krzyża i ONZ ochrony dla swoich bliskich i pociągnięcia do odpowiedzialności tych, którzy odpowiadają za masowe mordy na Ukraińcach w Ołeniwce.
Przypomnijmy: Amnesty International opublikowała w czwartek raport, w którym twierdzi, że wojsko ukraińskie naraża ludność cywilną na niebezpieczeństwo. Według ustaleń obserwatorów Amnesty Ukraińcy umieszczają bazy wojskowe w szkołach i szpitalach, a ostrzał prowadzą z terenów mieszkalnych. Obserwacja dotyczyła między innymi regionów Charkowa, Donbasu i Mikołajewa. Obserwatorzy uznali, że pięć szpitali było de facto używanych jako bazy, a także 22 szkoły (z 29, które odwiedzili).
W raporcie cytowane są opowieści mieszkańców tych terenów. „W Odessie Amnesty International zaobserwowała, że ukraińscy żołnierze stacjonowali na obszarze cywilnych osiedli, ukrywając w okolicy drzew wozy bojowe i używając dwóch szkół na terenie gęsto zaludnionych osiedli mieszkaniowych. W okresie pomiędzy kwietniem a późnym czerwcem rosyjskie pociski wycelowane w szkoły zabiły i zraniły wielu cywili. Wśród ofiar była m.in. starsza kobieta i dziecko, które zginęły w ataku rakietowym na dom mieszkalny w dniu 28 czerwca”.
W ostrych słowach na raport zareagowało wielu ukraińskich polityków. Między innymi wiceminister obrony Hanna Maliar. Oskarżyła ona Amnesty o to, że zafałszowuje prawdziwy obraz i nie rozumie sytuacji. Zaznaczyła, że ukraińscy żołnierze zostali rozmieszczeni w miastach i na zaludnionych terenach, żeby bronić ich przed atakami Rosjan.
Ukraińskie władze podkreślają, że to Rosjanie popełniają zbrodnie wojenne, ignorują prawo regulujące prowadzenie wojny i nie dopuszczają takich organizacji jak Amnesty.
Ukraińskie szkoły zostały zamknięte już pierwszego dnia inwazji, uczniowie uczą się zdalnie.
Wiceminister obrony stwierdziła też, że systemy obrony przeciwlotniczej musiały zostać zlokalizowane w miastach, żeby chronić cywilną infrastrukturę. A gdyby ukraińskie siły pozostały poza terenami mieszkalnymi, rosyjskie wojska mogłyby wtargnąć do nich, nie napotykając żadnego oporu. Więcej głosów ukraińskich polityków poniżej.
Brytyjski „Guardian” donosi, że reporterzy dziennika przynajmniej w siedmiu miejscach w trzech regionach widzieli szkoły i żłobki przeznaczone na bazy ukraińskiej armii. Pięć z nich zostało zbombardowanych, zniszczone zostały też okoliczne budynki, były też ofiary śmiertelne.
Dowódca bazy w jednej ze szkół powiedział reporterom „Guardiana”, że szkoły i przedszkola są bombardowane przez Rosjan właśnie dlatego, że są to bazy. Stwierdził też, że tego typu obiekty zapewniają wojsku niezbędną infrastrukturę: prysznice, toalety, wielkie kuchnie, stołówki, piwnice i wiele pokoi. ukraińska armia musiała po 24 lutego w krótkim czasie znaleźć miejsce dla rozmieszczenia tysięcy rekrutów.
„Guardian” rozmawiał też z profesorem prawa międzynarodowego. Steven Haines z London’s University of Greenwich jest autorem wytycznych o tym, jak używać szkół i uniwersytetów podczas konfliktów zbrojnych. Te zasady podpisało 106 krajów, w tym ukraina. Zdaniem prof. Hainesa Ukraina nie musiała złamać tych zasad. „Sytuacja w Ukrainie jest wyjątkowa” - podkreśla. Zgodził się z konkluzją Amnesty, że siły zbrojne powinny unikać używania obiektów cywilnych do celów wojskowych. „W idealnym scenariuszu wojna nie toczyłyby się na zmieszkanych terenach, jednak natura [tej] inwazji jest taka, że w Ukrainie prowadzenie działań wojennych na terenie miast jest nieuniknione”.
Na raport zareagowały też media społecznościowe:
Stany Zjednoczone przekażą 1,8 miliona dolarów Światowej Organizacji Zdrowia - pieniądze mają trafić na wsparcie ukraińskiej ochrony zdrowia.
Władze Ukrainy reagują na raport Amnesty International. Organizacja napisała, że ukraińska armia naraża na niebezpieczeństwo ludność cywilną i jest to część jej taktyki.
Co jest w raporcie?
W 19 miastach i wsiach w obwodach charkowskim, donbaskim i mikołajowskim siły ukraińskie miały narażać według Amnesty cywilów na niebezpieczeństwo. „Udokumentowaliśmy wzorzec zachowania sił ukraińskich narażających cywilów na ryzyko i naruszających prawa wojny podczas działania na zaludnionych obszarach” – stwierdziła sekretarz generalna Amnesty Agnès Callamard.
Amnesty twierdzi, że „w dzielnicach mieszkalnych, w tym w szkołach i szpitalach utworzono bazy wojskowe”. A „ataki przeprowadzane są z zaludnionych obszarów cywilnych”.
„Udokumentowaliśmy strategię działania ukraińskich sił wojskowych, która naraża ludność cywilną na ryzyko i narusza Konwencję Genewską” - powiedziała Agnès Callamard.
„Większość obszarów mieszkalnych, w których znajdowali się żołnierze, była oddalona o kilometry od linii frontu” - można przeczytać w raporcie.
„Dostępne były realne alternatywy, które nie zagrażałyby ludności cywilnej – takie jak bazy wojskowe lub gęsto zalesione obszary w pobliżu. Można było również skorzystać z innych struktur znajdujących się poza obszarami mieszkalnymi.
W udokumentowanych przez Amnesty International przypadkach nie ma podstaw, by przypuszczać, że ukraińscy żołnierze, którzy przebywali w strukturach cywilnych na terenach mieszkalnych, prosili o ewakuację lub pomagali ludności cywilnej ewakuować się z pobliskich budynków, mimo że mieli obowiązek zapewnić im ochronę”.
„Obrona nie zwalnia ukraińskich wojskowych z przestrzegania międzynarodowego prawa humanitarnego” - stwierdziła Callamard.
Co na to władze Ukrainy?
„Próby zrównania niesprowokowanej rosyjskiej agresji z ukraińską samoobroną, jak to zostało zrobione w artykule Amnesty International, są dowodem utraty adekwatności i sposobem na zniszczenie władzy” – napisał na kanale na Telegramie minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow.
„Ukraina jest państwem prawa. Kompleksowo analizujemy i oceniamy, w tym prawnie, wydarzenia w czasie wojny, zgodnie z naszymi zobowiązaniami. Ale nie dopuścimy do oczerniania naszej armii” - stwierdził Reznikow.
„Próby kwestionowania prawa Ukraińców do przeciwstawiania się ludobójstwu, do ochrony swoich rodzin i domów, do ochrony życia własnego i swoich dzieci, do przeciwstawiania się działaniom Rosji jako państwa terrorystycznego - to jest perwersja, nieważne jakie struktury prawne to ukrywają” - uważa szef MON.
Ukraińskie biuro Amnesty zabiera głos
W przygotowaniu raportu nie brało udziału ukraińskie biuro Amnesty International - poinformowała rzeczniczka ukraińskiego oddziału Amnesty Kateryna Mityeva. „Zgodnie z regulaminem organizacji w czasie konfliktów zbrojnych i wojen tylko Departament Reagowania zajmuje się dokumentacją naruszeń i przestępstw.”
Ukraińskie biuro Amnesty International opowiada się za przeprowadzeniem przez Ukrainę i inne państwa śledztwa w sprawie rosyjskich zbrodni wojennych popełnionych w Ukrainie.
„Jako organizacja międzynarodowa, Amnesty International zajmuje się badaniem i dokumentowaniem zbrodni wojennych wszystkich stron biorących udział w wojnie. Od 24 lutego badacze organizacji udokumentowali dziesiątki zbrodni wojennych na terytorium Ukrainy i udowodnili, że zostały one popełnione przez rosyjskie wojsko” – donosi ukraińskie AI.
„Zespół Departamentu Reagowania Kryzysowego Amnesty International nie odnotował żadnych zbrodni wojennych popełnionych przez ukraińskie wojsko”.
W czerwcu Amnesty poinformowała, że w Charkowie Rosjanie używali amunicji kasetowej: „Podczas szeroko zakrojonego śledztwa Amnesty International znalazła dowody na to, że siły rosyjskie wielokrotnie używały amunicji kasetowej typu 9N210/9N235 oraz min narzutowych, które ze względu na masowy charakter rażenia są objęte zakazem zawartym w traktatach międzynarodowych”.
„Siły ukraińskie narażają cywilów, umieszczając bazy i broń na zaludnionych terenach mieszkalnych” - pisze międzynarodowa organizacja monitorująca prawa człowieka Amnesty International w raporcie opublikowanym w czwartek. AI twierdzi, że Ukraina narusza międzynarodowe prawo humanitarne.
Ukraińcy umieszczają bazy wojskowe między innymi w szpitalach i szkołach i przeprowadzają ataki z zaludnionych obszarów - raportuje Amnesty. Organizacja zaznacza jednocześnie, że to nie usprawiedliwia zbrodni wojennych popełnianych przez siły rosyjskie.
Odpowiedział m.in. szef Kancelarii Prezydenta Zełenskiego Mychajło Podolak: „Ludzkie życie to priorytet Ukrainy. To dlatego ewakuujemy mieszkańców miast leżących na liniach frontu”. Dodał: „Rosja próbuje zdyskredytować Siły Zbrojne Ukrainy w oczach Zachodu. To wstyd, że taka organizacja jak Amnesty International uczestniczy w dezinformacji i kampanii propagandowej”.
Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy oświadczył, że jest oburzony tym niesprawiedliwym raportem.
„Wojna na Ukrainie to najniebezpieczniejszy czas dla Europy od II wojny światowej, nie można pozwolić Rosji na zwycięstwo” - powiedział Jens Stoltenberg w czwartek, „Jeśli Rosja wygra, Putin będzie miał potwierdzenie, że przemoc działa. Wtedy inne sąsiednie kraje mogą być następne” - mówił.
Szef NATO wygłosił przemówienie na norweskiej wyspie Utøya, gdzie w 2011 roku skrajnie prawicowy terrorysta Anders Breivik zabił 69 osób, członków młodzieżówki Partii Pracy.
Stoltenberg zaznaczył, że „Putin nie może decydować, co byłe republiki radzieckie mogą robić, a czego nie”. Zauważył, że Putinowi nie udało się osiągnąć wyznaczonego celu, czyli ograniczenia sił NATO w Europie Środkowo-Wschodniej. „Osiągnął coś przeciwnego: mamy silniejsze i bardziej zjednoczone NATO o większej gotowości” - podkreślił.
Sekretarz generalny NATO odniósł się też do procesu rozszerzenia Sojuszu o Szwecję i Finlandię. Stwierdził, że agresja Rosji przyczyniła się do decyzji tych krajów o wejściu do NATO. Przypomniał, że Sojusz „nie jest stroną w tym konflikcie”, a „siły NATO nie wejdą na Ukrainę”. „W naszym interesie jest jednak wspieranie Ukrainy bronią, pieniędzmi i sprzętem, nawet jeśli ma to swoją cenę, gdyż może zapobiec wielkiej wojnie” - oświadczył.
Stoltenberg przestrzegł również przed zapominaniem o trwającej od pół roku na Ukrainie wojnie, gdy informacje na ten temat nie dominują już w mediach w takim stopniu jak wcześniej. „To nie jest tylko atak na niepodległe państwo, to jest atak na nasze wartości i porządek świata” - podkreślił.
Putin nadał status kombatanta strażnikom granicznym „wykonującym zadania odparcia zbrojnego wtargnięcia na terytorium Federacji Rosyjskiej a także podczas zbrojnej prowokacji na państwo granica i terytoria Federacji Rosyjskiej przylegające do obszarów operacji specjalnych na Ukrainie”.
Rosja formalnie nie jest w stanie wojny, więc takie dekrety Putina są formą łatania dziur w „pokojowym” prawie Rosji. „Operacja”, która miała się dobyć na terytorium Ukrainy, przelewa się już poza granicę Rosji, bo Ukraińcy atakują składy paliw i broni na terenach przygranicznych Rosji.
Szwedzka sieć odzieżowa otworzyła swoje sklepy w Rosji, żeby wyprzedać ubrania, które zalegają w magazynach. Po rozpoczęciu wojny w Ukrainie H&M zawiesił działalność w Rosji, a otwarcie sklepów jest tylko tymczasowe.
Jak podaje Reuters, jest to szósty co do wielkości rynek dla H&M. Całkowite wycofanie się z Rosji będzie kosztowało firmę 2 miliardy koron szwedzkich (900 mln zł) i dotknie 6000 pracowników. W sumie w całym kraju jest 170 sklepów popularnej sieciówki.
W moskiewskich centrach handlowych do sklepów ustawiają się ogromne kolejki. "Powód, dla którego to wszystko się dzieje, jest okropny” – powiedziała Reutersowi Ekaterina, czekająca w kolejce do H&M. „Wszystko inne jest bez znaczenia, na przykład to, jak sobie poradzimy [bez H&M]" - dodała.
Inna klientka komentowała, że planuje wykupić "wszystko, co możliwe".
H&M to kolejna firma, która chce wyprzedać swoje produkty w Rosji. Wcześniej IKEA przywróciła możliwość kupowania mebli online.
Pod ostrzałem znalazły się okolice Mikołajowa. Siły rosyjskie wystrzeliły również 60 rakiet na Nikopol w środkowej części Dniepropietrowska - podało biuro prezydenta Ukrainy w swoim codziennym raporcie. Około 50 budynków mieszkalnych zostało uszkodzonych, a niektóre pociski trafiły w linie energetyczne, pozostawiając mieszkańców miasta bez prądu.
Nikopol znajduje się po drugiej stronie Dniepru od elektrowni atomowej w Zaporożu, która na początku wojny została przejęta przez wojska rosyjskie. Nie ustaje także ostrzał Charkowa. Pociski trafiły w kilka zakładów przemysłowych. W pobliskim mieście Czuhujewie rakieta uderzyła w pięciopiętrowy budynek mieszkalny.
Biuro podaje, że co najmniej czterech cywilów zginęło, a 10 zostało rannych w ciągu ostatnich 24 godzin, a dziewięć ukraińskich regionów znalazło się pod ostrzałem.
Ofiar ostrzałów może być jednak więcej niż w prezydenckim komunikacie. Jak podaje Associated Press, zajęty przez separatystów Donieck również znalazł się pod ostrzałem. Wspierane przez Rosję władze lokalne twierdziły, że zginęło pięciu cywilów, a sześciu zostało rannych. Doradca prezydenta Zełenskiego, Mychajło Podolak, zaprzeczył jednak tym doniesieniom. Podał, że za atak odpowiadają siły rosyjskie lub separatystyczne.
O ośmiu ofiarach mówi z kolei Pawło Kyrylenko, gubernator obwodu donieckiego. Cywile zginęli w ostrzale miejscowości Toreck. Pociski trafiły w przystanek komunikacji publicznej. Wśród rannych jest trójka dzieci.
Prezydent Ukrainy w latach 1994-2005 Leonid Kuczma mówi w wywiadzie dla ukraińskiej sekcji BBC, że wojna na Ukrainie nie może zakończyć się kompromisowym rozwiązaniem — zwycięzca będzie tylko jeden.
„W konfliktach współczesnego, cywilizowanego świata zwykle starają się znaleźć rozwiązanie korzystne dla obu stron, akceptowalny wynik, gdy wszyscy w takim czy innym stopniu wygrywają, a nie ma »czystych« przegranych. To nie jest nasz przypadek. Putin wniósł na naszą ziemię zbyt wiele rozpaczy, zniszczenia i przerażenia. Zginęły setki ukraińskich dzieci – nie wiem, jak po tym znaleźć kompromis. To weszło już na taki poziom, że zwycięzca może być tylko jeden - i wierzę, że będziemy tym zwycięzcą”. Kuczma wyjaśnia, że „dla Ukrainy nie do przyjęcia jest pozostawienie swojej ziemi a przede wszystkim swoich ludzi, pod okupacją. Z kolei dla władz Rosji niedopuszczalne jest, by społeczeństwo rosyjskie i Zachód widziało w nich nieudaczników i przegranych, a właśnie to - wg Kremla - oznaczałoby wycofanie się z okupowanych terytoriów”.
Zdaniem byłego prezydenta Ukrainy „nie należy liczyć na to, że Putin niedługo umrze. Że sankcje mają zabić Rosję ekonomicznie. Że obywatel Rosji nagle ujrzy światło dzienne i wyjdzie na antywojenny protest. Nic takiego się nie stanie. Ukraina musi walczyć i decydować o wszystkim na polu bitwy”. Kuczma nie wierzy, że wojna wkrótce się skończy.
„Sposób, w jaki Putin gorączkowo zbiera armię z więzień i broń ze wschodnich autokracji, pokazuje, że wciąż chce wygryźć swego rodzaju »zwycięstwo«”.
“Jeśli spojrzeć na to z bardziej funkcjonalnego punktu widzenia, to Putin i jego najbliżsi ludzie chcą teraz przede wszystkim zachowania swojej władzy, gwarancji, że państwo rosyjskie faktycznie pozostanie ich własnością. W tym celu konieczne jest, aby podstawa reżimu się nie zachwiała. Aby rosyjski obywatel z megalomanią dostał swoją dawkę narkotyku, który tworzy tę samą wirtualną rzeczywistość, w której czuje się panem świata i bohaterskim zwycięzcą”.
Co rząd sprzeda mu jako zwycięstwo? Według Kuczmy — co tylko mu się uda.
“Zniszczenie naszej infrastruktury i naszego potencjału przemysłowego, które będzie przedstawiane jako »demilitaryzacja«. Sąd nad Azowcami, który zostanie obwołany tą mityczną »denazyfikacją«. Pełne zajęcie »republik ludowych« (ługańskiej i donieckiej - przyp. red.), lądowy korytarz na Krym…” Jak mówi Kuczma, istnieje wiele czynników, które mogą dramatycznie wpłynąć na przebieg i czas trwania wojny.
“Na przykład sukces naszej zapowiedzianej kontrofensywy na południu, wyzwolenie Chersonia. I odwrotnie, zbliżanie się zimnego okresu bez dostaw rosyjskiego gazu, perspektywa kryzysów politycznych i wyborów na Zachodzie – wszystko to może również wpłynąć na warunki zawieszenia broni, ale nie na naszą korzyść”.
Bo, jak mówi Kuczma, jednym z najważniejszych zadań Kremla jest zniszczenie jedności Europy, integralności wspólnoty euroatlantyckiej.
“A w arsenale Putina jest więcej niż jedno narzędzie, za pomocą którego próbuje to zrobić – propagandowe kłamstwa i manipulacje, zastraszanie i szantaż. Moskwie pomaga starożytna i znacząca korupcja zachodnich elit na rosyjskie pieniądze (Schröder i Fillon są tylko widoczną częścią tej góry lodowej), niechęć przeciętnego Europejczyka do dramatycznej utraty komfortu i dobrobytu. Musimy zdać sobie sprawę, że Zachód jest dla nas źródłem nie tylko nieocenionej pomocy, ale także potencjalnych problemów”.
Były prezydent Ukrainy podsumowuje: “Putin chciał zniszczenia państwa ukraińskiego, a dostanie nasze drugie narodziny. Tą drogą dzisiaj kroczymy – drogą do ustanowienia jednego narodu ukraińskiego, który jest siebie świadom i jest gotowy bić się o własną tożsamość”.
Statek pod banderą syryjską, który przewozi 10 000 ton mąki pszennej i jęczmienia wpłynął w ubiegłym tygodniu do portu Trypolis w Libanie. Kijów twierdzi, że zboże jest ukraińskie i zostało skradzione przez Rosję.
Rosyjscy dyplomaci zaprzeczają kradzieży zboża, oskarżając Ukrainę o kłamstwo i próbę zniszczenia stosunków między Moskwą a Bejrutem.
Strona ukraińska wezwała jednak Liban do cofnięcia decyzji sądu w Trypolisie, zezwalającej na odpłynięcie syryjskiego statku. Libańscy urzędnicy tego nie potwierdzili, a transport mimo sprzeciwu Ukrainy dostał pozwolenie na odpłynięcie.
Minister transportu Libanu Ali Hamie napisał w czwartek na Twitterze, że statek znajduje się już poza wodami terytorialnymi kraju.
Zachodnie kraje muszą znacznie zwiększyć sankcje i wsparcie wojskowe dla Ukrainy, aby osłabić Rosję, zanim nadejdzie brutalna zima - powiedział minister spraw zagranicznych Estonii Urmas Reinsalu w rozmowie z Politico. Reinsalu odwiedził wczoraj Kijów, spotkał się też z Wołodymyrem Zełenskim.
„Wojna nie zakończy się sama. Wojna skończy się tylko wtedy, gdy Putin zakończy wojnę. A Putin skończy wojnę nie dlatego, że w jakiś sposób czuje sentyment do tego, co zmieniło się w porządku międzynarodowym” – mówił Reinsalu. „Stanie tak tylko, jeśli że cena wojny zagrozi jego mechanizmom władzy”.
Jak dodał, im dłużej Zachód czeka z przekazaniem broni Ukrainie i nałożeniem ostrzejszych sankcji, tym gorsze będą konsekwencje.
"Moje przesłanie jest takie, że istnieje pilna potrzeba dodatkowego pakietu lub nawet kilku pakietów sankcji" - komentował estoński minister.
Emerytowani górnicy z Doniecka z entuzjazmem zaciągają się na front po stronie Rosji, gdyż służba na froncie nie jest bardziej niebezpieczna niż praca w kopalni – informuje RIA Nowosti, której “reporter” rozmawiał z jednym ze zmobilizowanych górników.
Od kilkunastu dni propaganda rosyjska zachwala udział na froncie ludzi po 40-tce (górnicy rosyjscy mają prawo do emerytury po 20 latach pracy). To w dużej mierze “ochotnicy” - Rosja nie przeprowadza formalnie poboru, a jednocześnie potrzebuje na froncie ludzi z wojskowym przeszkoleniem. 40-latkowie mieli w życiu do czynienia z wojskiem.
Mobilizacja trwa natomiast w samozwańczych “republikach” Donbasu. Telewizja rosyjska lubi pokazywać migawki z frontu z udziałem starszych żołnierzy, którzy opowiadają o zaletach życia żołnierskiego.
Czwartkowa depesza RIA Nowosti jest jednak wyjątkowa, bo pozwala zrozumieć motywację i to, jakie życie wiedli przed pójściem na front. "Wszyscy się zebraliśmy - wszyscy jesteśmy z różnych miast, nie znaliśmy się. Rozumiemy już tutaj z pół-spojrzeniem, pół-wskazówkami - powiedział zmobilizowany żołnierz “Donieckiej Republiki Ludowej”. Pochodzi z Toreza, pracował w kopalni Progress na głębokości 1200 metrów w temperaturze 40-45 stopni. W grudniu ubiegłego roku przeszedł na emeryturę, bo osiągnął 20-letni stażem pracy. Jego zdaniem pracę w kopalni i na froncie łączy fakt, że zarówno tam, jak i tam „nieustannie trzeba ryzykować życiem”.
„Każdego dnia też ryzykowaliśmy życiem… Gdzie było niebezpieczeństwo? Żeby skała nie spadła z góry, ale tutaj, żeby zabłąkana kula nie trafiła cię w głowę” – powiedział żołnierz.
Wyraził przekonanie, że zwycięstwo będzie dla Donbasu. „Jesteśmy Rosjanami, jesteśmy dobrymi ludźmi, my, jak mówią, nikogo nie urazimy” – podkreślił górnik.
Na zdjęciu - starszy żołnierz pokazany przez telewizyjne “Wiesti” 31 lipca 2022.
W wywiadzie dla "South China Morning Post" prezydent Ukrainy powiedział, że ma nadzieję na "bezpośrednie rozmowy" z prezydentem Chin Xi Jinpingiem. Chodzi o wsparcie Chin w dążeniu do zakończenia wojny w Ukrainie.
Zełenski podkreślał, że Chiny mogłyby wykorzystać swoje ekonomiczne i polityczne wpływy na Rosję, żeby zmusić Władimira Putina do wycofania się z Ukrainy. Dodał również, że liczy na pomoc Chin w procesie odbudowy kraju.
Atak na rosyjskie stanowisko w obwodzie chersońskim potwierdziło dowództwo operacyjne "Południe". Jak podało w komunikacie, Ukraińcy zniszczyli nie tylko rosyjski sprzęt, ale także posterunek 22. Korpusu Armii Sił Wybrzeża Marynarki Wojennej Rosji.
Ukraińskie samoloty uderzyły również w "dwie twierdze wroga w rejonie Blagodatny i Prawdyny". Rosjanie stracili 31 czołgów, haubice oraz dwa moździerze, trzy jednostki sprzętu pancernego i dron rozpoznawczy.
We wtorek wieczorem rzecznik dowództwa Władysław Nazarow podał, że siły rosyjskie próbowały prowadzić rozpoznanie bojem na linii Suchy Stawok-Biłohoriwka. Poniosły jednak straty i wycofały się. Zaznaczył również, że mimo tego doszło do dwóch ataków lotniczych na pozycje wojsk ukraińskich.
„[Siły rosyjskie] przeprowadziły ataki z okupowanych terenów obwodów chersońskiego i mikołajowskiego wzdłuż linii styczności, z użyciem śmigłowców i wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych” – oznajmił Nazarow.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze