Minister Czaputowicz zagrał najprawdopodobniej nieświadomie po rosyjskiej, a nie ukraińskiej stronie, gdy poparł rosyjski pomysł wysłania błękitnych hełmów do Donbasu. Bo nie wspomniał o warunkach stawianych przez USA i UE, m.in. by siły ONZ stanęły na ukraińsko-rosyjskiej granicy. A na to Rosja się nie godzi. Tekst Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz*
W piątek media obiegła informacja o skandalicznej sytuacji wokół ustawy o IPN, którą konsultowali „eksperci”, od dawna głoszący radykalne antyukraińskie poglądy, m.in. w rosyjskich mediach takich jak Sputnik Polska. Pisała o tym m.in. "Rzeczpospolita". Niestety, ustawa o IPN to nie jedyny przypadek grania przez Polskę po myśli Rosjan w kwestii ukraińskiej.
W środę w Nowym Jorku minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz po debacie ministerialnej Rady Bezpieczeństwa ONZ, dotyczącej m.in. kwestii ukraińskiej powiedział do dziennikarzy:
„Byłoby dobrze, gdyby ONZ uczestniczyła w rozwiązywaniu konfliktu na wschodzie kraju poprzez skierowanie na miejsce sił pokojowych. Trudno tu osiągnąć porozumienie, ale prace nad nim trwają. Polska jest jednym z aktywniejszych państw w tym zakresie, bowiem sytuacja na Ukrainie jest bardzo ważna dla bezpieczeństwa naszego kraju, także poprzez napływ stamtąd uchodźców”.
Wypowiedź tę natychmiast powtórzyły rosyjskie media. Najprawdopodobniej zupełnie nieświadomie Minister zagrał nie po ukraińskiej, ale po rosyjskiej stronie.
Z inicjatywą wprowadzenia ONZ-owskich sił pokojowych wystąpił we wrześniu 2017 roku prezydent Władimir Putin. Ukraina, UE i NATO odniosły się do propozycji ostrożnie, uznano jednak, że warto podjąć rozmowy, gdyż może to być szansa na przełamanie impasu w Donbasie. Jak zwykle przy takich inicjatywach diabeł tkwił w szczegółach.
Kreml zaproponował aby „błękitne hełmy” chroniły linię rozgraniczającą separatystów od sił ukraińskich. Takie rozwiązanie krytykuje Kijów, UE i USA. Utrwaliłoby ono bowiem podział Ukrainy i pozostawiło pod kontrolą Rosjan oficjalną granicę ukraińsko-rosyjską, na którą zresztą Moskwa nie chce dopuścić ONZ-owskich żołnierzy. Strona rosyjska sugerowała także, że szczegóły misji powinny być dyskutowane z separatystami. Dla Kijowa jest to nie do przyjęcia, gdyż rozmowa z liderami Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej byłaby równoznaczna z uznaniem ich za równoprawnych partnerów.
Dlatego zachodni politycy wypowiadając się o misji pokojowej ONZ na linii frontu, zawsze mówią o warunkach, które muszą być spełnione, aby miała ona sens. Nawet znany z prorosyjskich poglądów Sigmar Gabriel (szef niemieckiego MSZ) w czasie swojej styczniowej wizyty w Kijowie podkreślał, że misja ONZ miałaby sens tylko wtedy, jeśli obejmowałaby cały (a więc także kontrolowany przez separatystów) obszar konfliktu.
Tego „ale” zabrakło niestety w wypowiedzi Jacka Czaputowicza. To pozwala dzisiaj Rosjanom cytować wypowiedź szefa polskiego MSZ jako zgodę Polski na rosyjską propozycję.
Co gorsza, minister włączył do swojego oświadczenia nieszczęsne sformułowanie o „ukraińskich uchodźcach”, których, jak wiadomo, nie ma. Informacje o ich mitycznej obecności są jednak chętnie powielane przez Rosjan, jako dowód na „upadek” państwa ukraińskiego, a także przyczynek do pokazywania, z jakim to ukraińskim utrapieniem musi się borykać dziś Polska.
Polska przez lata była uznawana za jednego z ważniejszych aktorów w polityce UE i NATO wobec Ukrainy. Uważano, że nie tylko mamy powody, aby się w tę politykę angażować, ale mamy tu unikalną ekspertyzę, z której mogą czerpać także inni. Obecność Polski, jako niestałego członka w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, to szansa na uczestnictwo w ważnej dla nas międzynarodowej rozgrywce, która toczy się wokół rosyjsko-ukraińskiego konfliktu. To jednak wymaga od polskiego MSZ nie ogólnikowych, nieprzemyślanych wypowiedzi, ale profesjonalizmu opartego na zrozumieniu niuansów tej skomplikowanej dyplomatycznej batalii.
Autorka zrezygnowała z honorarium wyrażając w ten sposób wsparcie dla OKO.press
*Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz jest dyrektorem programu Otwarta Europa w fundacji Batorego, który m.in. zajmuje się inicjowaniem debaty o strategicznych interesach naszego kraju na arenie międzynarodowej. Doktor socjologii, była wicedyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich, wiceministrem spraw zagranicznych (2012-21014), ambasadorem w Rosji (2014-2016). Autorka kilkudziesięciu publikacji poświęconych transformacji w Rosji i Europie Wschodniej, stosunkom polsko-rosyjskim, polskiej i unijnej polityce zagranicznej.
Dyrektorka instytutu Strategie2050. Pełniła funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych (2012-2014) oraz ambasadora RP w Federacji Rosyjskiej (2014-2016). Po zakończeniu służby dyplomatycznej kierowała programem Otwarta Europa Fundacji im. Stefana Batorego, a następnie think tankiem Fundacji - forumIdei.
Dyrektorka instytutu Strategie2050. Pełniła funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych (2012-2014) oraz ambasadora RP w Federacji Rosyjskiej (2014-2016). Po zakończeniu służby dyplomatycznej kierowała programem Otwarta Europa Fundacji im. Stefana Batorego, a następnie think tankiem Fundacji - forumIdei.
Komentarze