0:00
0:00

0:00

"Apelujemy do kierowców tirów czekających na przekroczenie granicy w Świecku (woj. lubuskie) - przepuśćcie transport żywych zwierząt, nie blokujecie im przejazdu" - pisała na Twitterze 18 marca Straż Graniczna. Chodziło o transporty zwierząt hodowlanych. Opóźnienia były wynikiem kontroli granicznej wprowadzonej z powodu pandemii koronawirusa.

"Do granicy w wielokilometrowym korku czeka się nawet 30 godz. Zwierzęta umierają w tych samochodach" - informowało Radio Zet.

Problemy pojawiły się też na przejściach granicznych w Jędrzychowicach (woj. dolnośląskie) i Kołbaskowie (woj. zachodniopomorskie). W końcu udało się przekierować transporty zwierząt na przejście graniczne Gubinek-Guben. Jak przekazała OKO.press rzeczniczka prasowa Straży Granicznej por. Agnieszka Golias, problem został już zażegnany i ruch graniczny jest od ok. tygodnia płynny.

To może się powtórzyć

W połowie marca podobne problemy zaistniały również w wielu miejscach UE. M.in. transportom zwierząt odmawiała wjazdu Chorwacja, tłoczno było na granicy bułgarsko-tureckiej.

„Choć przywrócono płynność ruchu na granicach w Polsce i w Europie, to przecież kryzys związany z pandemią koronawirusa będzie trwać jeszcze wiele tygodni” - mówi OKO.press Małgorzata Szadkowska, prezeska organizacji prozwierzęcej Compassion Polska.

"To znaczy, że dramatyczna sytuacja, w jakiej znalazły się zwierzęta na europejskich przejściach granicznych może się powtórzyć. Problemy związane z transportowaniem i eksportowaniem żywych zwierząt stały się teraz widoczne z powodu szczególnej sytuacji, ale te problemy były przecież już wcześniej, choć nie na taką skalę” - dodaje.

Chcą zatrzymania transportów na czas pandemii

Przeczytaj także:

Z tego względu blisko 40 organizacji prozwierzęcych z całej Europy skierowało apel do Przewodniczącej Rady ds. Rolnictwa UE Mariji Vučković, wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, a także komisarzy Janusza Wojciechowskiego i Stelli Kyriakides.

Domagają się w nim, na czas epidemii koronawirusa:

  • wstrzymania całego eksportu żywych zwierząt gospodarskich drogą lądową i morską do krajów spoza UE;
  • wstrzymania wszystkich transportów żywych zwierząt gospodarskich dłuższych niż 8 godzin między państwami członkowskimi.

„Handel żywymi zwierzętami zagraża nie tylko zdrowiu i dobrostanowi zwierząt, ale także zagraża naszemu zdrowiu: kierowcy, osoby zajmujące się zwierzętami, weterynarze, urzędnicy i ich rodziny mogą łatwo zostać zarażeni w tych warunkach” - mówi Szadkowska

"Mamy aktualnie do czynienia z niespotykanymi wcześniej środkami ograniczającymi rozprzestrzenianie się wirusa, a jednak zezwalamy wciąż na transport żywych zwierząt do wszystkich krajów, podczas gdy ludzi prosi się o pozostanie w domach. To absurdalne!" - dodaje.

Apel organizacji można podpisać tu.

„Próbowały ssać brzuchy innych zwierząt”

Compassion Polska we współpracy z innymi prozwierzęcymi NGO od lat walczy m.in. o wprowadzenie zakazu eksportu żywych zwierząt hodowlanych. Dostępny na stronie internetowej organizacji raporty jasno pokazują, że

podczas tego rodzaju transportów nie tylko nie da się zapewnić dobrostanu zwierzętom, ale również te podróże bywają dla nich skrajnie wyniszczające i wiążą się z ryzykiem śmierci.

W jednym z nich, z 2016 roku, który opisuje warunki przewozu cieląt i jagniąt (kontrolowano również polskich przewoźników), wskazano na liczne przypadki nieprawidłowości i łamanie prawa:

  • pojazdy nie miały poideł i karmideł przystosowanych do cieląt i jagniąt;
  • zwierzętom nie zapewniano właściwego pokarmu - mleka lub jego substytutu;
  • zwierzętom nie zapewniano nakazanych przez prawo postojów po 9 godzinach jazdy, kiedy powinno się je napoić i nakarmić („spragnione i głodne zwierzęta lizały pręty i próbowały ssać brzuchy innych zwierząt”);
  • zwierzęta transportowano powyżej 36 godzin, a więc dłużej niż pozwalają na to unijne przepisy, zgodnie z którymi czas transportu to maksymalnie 19 godzin;
  • cielęta przewożono w temperaturze poniżej zera;
  • nie kontrolowano stanu zwierząt podczas transportu - „niektórym zwierzętom zaklinowały się kończyny w szczelinach między podłogą a ścianami bocznymi”;
  • podczas rozładunków zwierzęta były bite, kopane, popychane, ciągnięte za uszy i ogony.
;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze