0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Kovacs GaborKovacs Gabor

Austria dłużej pobędzie na cmentarzysku państw Europy. Państwa Unii nie wykazują cech życia, nie rozwijają się: wzrost gospodarczy 0 proc., nie rozmnażają się. I trzeba wziąć wzór z Wielkiej Brytanii i z tego cmentarzyska wyjść i wreszcie zacząć żyć.
Złe dane i nie ta epoka
„Gość Poranka”, TVP Info,05 grudnia 2016
Wiceszef partii Wolność (do niedawna KORWiN) uważa, że po zwycięstwie w austriackich wyborach prezydenckich Alexandera Van der Bellena nad kandydatem prawicowo-populistycznej Austriackiej Partii Wolności Norberta Hofera, Austria dłużej pozostanie na cmentarzysku państw, którym jest Unia Europejska. „Państwa Unii nie wykazują podstawowych cech życia, nie rozwijają się: wzrost gospodarczy 0 proc., nie rozmnażają się, demografia leży”.

Po pierwsze

Konrad Berkowicz nie ma racji, mówiąc, że wzrost gospodarczy w Unii Europejskiej wynosi zero. W 2015 roku wzrost w krajach europejskiej dwudziestki ósemki wynosił 2,2 proc.

Nie jest to może wynik oszałamiający, ale należy pamiętać, że kraje europejskie wciąż liżą rany po wielkim kryzysie gospodarczym.

Po drugie Berkowicz stwierdza, że społeczeństwa europejskie się „nie rozmnażają”. Pomijamy ocierającą się o groteskę poetykę „narodowego rozpłodu”. Uznajemy, że „nierozmnażanie się” jest równoznaczne z równą zeru dzietnością (czyli liczbą urodzonych dzieci przez jedną kobietę). Tymczasem w Austrii dzietność w 2014 wynosiła 1,47. To nieco poniżej średniej dla EU, która wynosiła w 2014 roku 1,58.

Przeczytaj także:

Obie wartości są blisko progu tzw. niskiej dzietności (wyznaczonej umownie na poziomie 1,5 dziecka na jedną kobietę) i daleko od tzw. zastępowalności pokoleń, która wynosi 2,1. W Polsce dzietność bliska jest wartości tzw. skrajnie niskiej (1,3) i wynosi - według GUS - 1,29.

Dość egzotyczna wydaje się teza, że wystąpienie z Unii miałoby spowodować, że „wreszcie zaczniemy żyć” jako naród, co oznacza między innymi tak ważne dla Berkowicza rozmnażanie. Polska ze spadkiem dzietności boryka się od początku lat 90., a najniższą dzietność mieliśmy około 2002, a więc zanim przestąpiliśmy do UE. Można by zaryzykować tezę, że przynależność do wspólnoty działa wręcz popędliwie na narodową tkankę, ponieważ od wstąpienia, czyli od 2004 roku aż do 2010 mieliśmy do czynienia ze wzrostem dzietności (od poziomu 1,22 do 1,42). Jednak to tylko korelacja. Niska dzietność w Polsce wynika z kłopotów młodych ludzi z uzyskaniem własnego „M”, niestabilnością zatrudnienia i kiepską dostępnością żłobków i przedszkoli.

To nie przynależność do UE ma wpływ na dzietność, tylko zmiany cywilizacyjne - dzisiaj ludzie zanim zdecydują się na dziecko chcą wiedzieć, że będą mieli gdzie mieszkać, czym nakarmić pociechę i gdzie posłać ją do przedszkola.

Po trzecie poetyka wykazywania cech życia przez państwa nawiązuje do zamierzchłej przeszłości geopolityki z końca XIX i początków XX wieku. Wtedy to Friedrich Ratzel, bazując na mylnie interpretowanej i niezrozumianej teorii doboru naturalnego Darwina, stworzył koncepcję „państwa organicznego”. Państwo na podobieństwo żywego organizmu miało się rozrastać między innymi przez rozmnażanie się obywateli.

To tylko część geopolitycznej wizji Ratzela (pisał również o rozroście terytorium państwa), jednak – jak widać – wciąż obecna w niektórych prądach politycznych.

Również kwestia wzrostu gospodarczego jako głównego wyznacznika żywotności państw jest dyskusyjna. Oczywiście trudno jest uciec od samego wzrostu PKB, jednak współczesne nauki o rozwoju kładą większy nacisk na dystrybucję PKB, na zrównoważony rozwój, edukację, długość życia w dobrym zdrowiu czy czystość powietrza. Według tych kryteriów dobrego życia Austria jest bardzo „żywotnym” krajem, jednym z najbardziej żywotnych na planecie.

;

Udostępnij:

Kamil Fejfer

Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.

Komentarze