Niejasna, wewnętrznie sprzeczna, posługująca się uznaniowymi kategoriami - zapowiada od dawna przez PiS ustawa o weryfikacji szczepień ma wybite wszystkie zęby. W aktualnej formie nie wprowadza właściwie żadnych zmian
Ustawę covidową dotyczącą sprawdzania szczepień PiS przygotowuje od tygodni. A jej założenia wciąż ewoluują. W połowie listopada, gdy posłowie PiS Czesław Hoc i Paweł Rychlik zbierali podpisy pod jej projektem, miała dać pracodawcom narzędzia weryfikacji, czy ich pracownik jest zaszczepiony przeciwko COVID-19. Niezaszczepionych zaś pozwalała przenosić na inne stanowisko. W podmiotach leczniczych miał być z kolei wprowadzony obowiązek szczepień.
Niemal od razu w obozie Zjednoczonej Prawicy podniósł się przeciwko ustawie bunt ze strony polityków sprzeciwiających się "segregacji sanitarnej", z Anną Marią Siarkowską (PiS) oraz Januszem Kowalskim (Solidarna Polska) na czele. Posłowie, którzy zdążyli złożyć pod projektem podpisy, zaczęli je wycofywać.
W rządzie najwyraźniej (choć oficjalnie to projekt poselski, bo premier Morawiecki i minister Niedzielski nie potrafili przeforsować ustawy ścieżką rządową) rozpoczęły się więc prace nad wybijaniem ustawie zębów. Wygląda na to, że się udało. Jak stwierdził bowiem Czesław Hoc, który był w czwartek 9 grudnia gościem porannej rozmowy Polsat News,
"ustawa jest bardzo lajtowa, wręcz powierzchowna".
Opierać się ma na trzech filarach:
Pierwszy filar ustawy to możliwość (nie obowiązek) zażądania przez pracodawcę od pracownika wyniku testu. Testy będą bezpłatne. Pracodawca będzie mógł zażądać takiego testu najprawdopodobniej co 72 godziny, czyli dwa razy w tygodniu. Z wykonania testu będą zwolnieni pracownicy zaszczepieni i ozdrowieńcy.
"Ale gdyby taki pracownik nie chciał wykonać testu, był niezaszczepiony i nie miałby statusu ozdrowieńca, to krzywda mu się nie może stać. Nie może zostać zwolniony, nie może zmienić się sposób jego wynagrodzenia" - wyjaśniał poseł Hoc. I dodawał: "Pracodawca będzie mógł delegować go na inny odcinek pracy, żeby nie miał styczności z klientem".
W przypadku braku możliwości takiego przesunięcia, pracodawca będzie mógł wysłać takiego pracownika na płatny urlop. Ale takiego posunięcia będzie mógł dokonać jedynie w szczycie zachorowań, nie w momencie opadnięcia fali ("Na przykład w sierpniu" - stwierdził Hoc). Nie wiadomo jednak, co w sensie prawnym oznaczają te dwie kategorie i jak "szczyt zachorowań" oraz "opadająca fala" będą definiowane w przyszłości.
Poseł Hoc zaznaczał, że prawo będzie miało moc ustawy, w formie rozporządzenia unormowane zostaną pewnie kwestie dotyczące odstępów między testami. Projekt miałby wejść w życie "tak szybko jak to możliwe".
Tak szerokie obwarowania sprawiają, że pracodawca, którego pracownik nie chce się zaszczepić, ani testować, za to wykorzystał już urlop płatny i nie może zmienić miejsca i formy pracy, nie będzie miał możliwości wyegzekwowania ani testu, ani szczepienia.
Efekt jest taki, że pracodawcy trudniej będzie zweryfikować, czy w zakładzie pracy nie dochodzi do niebezpieczeństwa transmisji groźnego wirusa, niż skontrolować na przykład trzeźwość pracowników.
Drugi z filarów "lajtowej ustawy" to wg posła Hoca przywileje dla przedsiębiorców, którzy wykażą, że "mają zaszczepioną załogę i będą przyjmować klientów zaszczepionych, ze statusem ozdrowieńca albo z testem negatywnym. Wówczas przedsiębiorcy i tej firmy nie będą obowiązywać obostrzenia".
"Natomiast, jeśli wejdą klienci niezaszczepieni, albo bez testu, to mogą wejść, ale będą obostrzenia. Załóżmy - 30 proc." - zapowiada Hoc.
Ten zapis, jeśli przybierze formę, o której mówi poseł, jest tak "lajtowy", że właściwie nie wniesie żadnej różnicy do obecnego stanu prawnego. Lokale gastronomiczne związane są obostrzeniem mówiącym o tym, że mogą wpuszczać klientów bez żadnej weryfikacji do 30 proc. obłożenia miejsc. Jeśli chcą przyjmować klientów ponad ten limit, zgodnie z rozporządzeniem muszą zweryfikować, czy są zaszczepieni. Oznacza to, że przedsiębiorcy już teraz posiadają ten "przywilej", o którym mówi Czesław Hoc.
Co z obowiązkiem szczepień dla medyków, nauczycieli i służb mundurowych, który zapowiadał minister zdrowia?
"W projekcie ustawy jest wyraźnie zapisane - tylko podmioty lecznicze. Każdy kierownik podmiotu leczniczego ma taką możliwość, nie obowiązek, zaszczepienia wszystkich pracowników podmiotów leczniczych" - zapowiadał poseł.
Jeśli taki pracownik nie zechce poddać się szczepieniu, zostanie wysłany na urlop wypoczynkowy (ale tylko "w szczycie fali") albo przeniesiony na miejsce, gdzie nie będzie miał styczności z pacjentami. Kłopot w tym, że jeśli skala odmów będzie duża, postawi pod znakiem zapytania finansowe i kadrowe powodzenie takiej operacji.
Nie jest też jasne, czy odmowa szczepienia oznacza, że pracownik taki będzie musiał zostać przeniesiony lub wysłany na urlop, czy decyzja o tym pozostanie ponownie w gestii pracodawcy. Skoro inicjalnie nie ma on obowiązku szczepienia swoich pracowników, to należy się skłaniać do wersji, że również nie będzie miał obowiązku wyciągania konsekwencji wobec tych, którzy szczepienia odmawiają.
Sprawia to, że projekt w zaprezentowanej wersji, nie jest niczym innym niż sugestią, by pracodawca grzecznie spytał, czy ktoś ma ochotę się zaszczepić.
W projekcie nie jest podnoszona kwestii służb mundurowych, ani nauczycieli, choć - jak zaznacza poseł Hoc - sprawa jest wciąż dyskutowana.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze