Wieczorem uzbrojeni policjanci weszli do punktu interwencji kryzysowej KIK na Podlasiu i do świtu przesłuchiwali wolontariuszy. Z relacji świadków wynika, że cała akcja wyglądała jak „najazd na kartel narkotykowy, a nie miejsce pomocy humanitarnej". Jest oświadczenie KiK-u
15 grudnia 2021 po godzinie 21:00 pod punktem pomocy humanitarnej w Gródku (woj. podlaskie), prowadzonym przez warszawski Klub Inteligencji Katolickiej, pojawiła się policja.
"Dostaliśmy informację, że na miejscu są potężne siły: kilkudziesięciu funkcjonariuszy, kilkanaście samochodów policyjnych" — mówi OKO.press Katarzyna Staszewska z Grupy Granica.
Gdy aktywistka dotarła na miejsce, czynności już trwały. "Policjanci byli uzbrojeni w długą broń. Przesłuchiwali wolontariuszy, przeszukiwali dom. Sprawdzali też sprzęty elektroniczne, telefony i komputery. Część z nich zabrali" — mówi Staszewska.
Relację potwierdza prawnik Artur Kula: "Do Gródka przyjechałem po godzinie 23:00. Policjanci przesłuchali już jedną z czterech osób, mimo że poinformowaliśmy ich, że pomoc prawna jest drodze. Funkcjonariusze zarzekali się, że świadek zgodził się na przesłuchanie".
Kula dodaje, że na miejscu było kilkadziesiąt osób ze służb. "Ciężko mi oszacować dokładną liczbę, ale bliżej 50 niż 20. Gdy na miejscu zjawił się technik, zaczęło się przeszukanie. Policjanci szukali czegokolwiek, co mogłoby ich zainteresować" — mówi prawnik.
Funkcjonariusze przeprowadzili akcję bez nakazu przeszukania, a do siedziby weszli "na blachę". Zgodnie z prawem służby mogą skorzystać z takiego sposobu rewizji w sytuacjach najwyższej wagi, ale przeszukanie musi być następnie zatwierdzone przez prokuratora.
Grupa Granica opublikowała
">film z nocnej interwencji. Aktywiści podkreślają, że w punkcie interwencji prowadzonym przez KIK świadczy się pomoc humanitarną i medyczną dla osób, które przekraczają polską granicę.
Z relacji Staszewskiej wynika, że wolontariusze KIK, którzy byli na miejscu zostali przesłuchani w charakterze świadków. Czynności prowadzone przez policję trwały całą noc, przesłuchania zakończyły się przed godz. 05:00, a wszystkie czynności — przed 07:00.
"Nie mamy wątpliwości, że była to manifestacja siły. Policja próbowała zastraszyć osoby, które niosą pomoc uchodźcom i imigrantom. To kolejna fala represji, której celem jest wyhamowanie naszych działań, szczególnie jeśli chodzi o mobilizację i solidarność" — komentuje aktywistka.
Kula dodaje, że cała akcja wyglądała bardziej jak
„najazd na kartel narkotykowy, a nie punkt pomocy humanitarnej".
"Nie mamy wątpliwości, że była to akcja represyjna, która miała przekonać nas i opinię publiczną, że to, co robimy jest nielegalne. Nie, Grupa Granica nie łamie prawa, tylko legalnie pomaga ofiarom kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej" — mówi prawnik.
Po godzinie 12:00 do nocnej akcji odniósł się też Klub Inteligencji Katolickiej. W oświadczeniu opublikowanym na facebooku czytamy, że punkt prowadzi w pełni legalne działania, a powstał, bo członkowie warszawskiego klubu "kierowali się chrześcijańskim przesłaniem miłości bliźniego". Z relacji KIK wynika też, że
trójka z czterech wolontariuszy przebywających na miejscu 15 grudnia popołudniu została najpierw zatrzymana przez policjantów i przez kilka godzin przetrzymywana w radiowozie.
"Następnie wieczorem około godziny 21:00 kilkunastu uzbrojonych w broń automatyczną funkcjonariuszy Policji dokonało przeszukania w Punkcie Interwencji Kryzysowej prowadzonym przez KIK. Funkcjonariusze zebrali wszystkich dyżurujących wolontariuszy w PIK i przesłuchiwali ich do piątej rano. Funkcjonariusze skonfiskowali wszystkie komputery i telefony wykorzystywane do pracy PIK oraz prywatne telefony wolontariuszy, inny sprzęt elektroniczny i całą dokumentację. Przeszukanie PIK trwało całą noc do wczesnych godzin porannych" — czytamy w oświadczeniu.
W ocenie KIK akcja policji była "nieadekwatna do sytuacji".
"Od państwa polskiego oczekujemy wsparcia i ochrony organizacji pozarządowych, w szczególności tych, które świadczą pomoc humanitarną. Dokonanie przeszukania w tym trybie, przesłuchiwanie naszych wolontariuszy w środku nocy, odebranie narzędzi ich pracy uważamy za zaprzeczenie obowiązkom państwa i jego funkcjonariuszy oraz za eskalowanie napięcia. Stanowczo domagamy się od przedstawicieli Policji wyjaśnienia tej sprawy i jak najszybszego zwrotu sprzętu naszym wolontariuszom, żeby mogli wrócić do świadczenia działań pomocowych. Celem ich działania jest wyłącznie ratowanie zdrowia i życia migrantów" — piszą działacze.
O sprawie powiadomili też Rzecznika Praw Obywatelskich i przedstawicieli polskiego Kościoła.
Rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa przed godziną 11:00 poinformował tylko, że czynności procesowe prowadzone były w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa z art. 264 par 3. kodeksu karnego. Chodzi o pomoc w nielegalnym przekroczeniu granicy:
"Kto organizuje innym osobom przekraczanie wbrew przepisom granicy Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
Policja zastrzega, że "czynności zostały przeprowadzone na podstawie i zgodnie przepisami kodeksu postępowania karnego".
Po godzinie 13:30 rzecznik prasowy podlaskiej policji skontaktował się z OKO.press, by odpowiedzieć na nasze pytania. W rozmowie telefonicznej przekazał, że czynności funkcjonariuszy rozpoczęły się o godzinie 19:00, od kontroli dwóch samochodów. "Podczas kontroli tych pojazdów policjanci weszli w posiadanie informacji, z których wynikało, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa polegającego na pomocnictwie w organizacji nielegalnego przekroczenia granicy. Stąd dalsze czynności w miejscowości pod Gródkiem" — tłumaczył OKO.press Tomasz Krupa.
Rzecznik odniósł się do zarzutów aktywistów pod adresem policji. "Broń na miejscu prowadzenia czynności jest naturalna. Tak to już jest, że funkcjonariusze są w nią wyposażeni" — mówił.
Dodał też, że nie powinna dziwić pora prowadzenia przeszukania. "Zgodnie z kodeksem postępowania karnego, który obowiązuje od wielu lat, czynności należy rozpocząć przed godziną 22. Jeśli się już rozpoczną, mogą trwać do późnych godzin nocnych. I tak też się stało, bo pełnomocnik zastrzegł, że chce brać udział w każdej czynności. W związku z tym funkcjonariusze nie mogli rozpocząć kolejnej czynności, zanim nie skończyli wcześniejszej" — tłumaczył Krupa.
Rzecznik przekazał nam, że trwają oględziny zarekwirowanego sprzętu, a policja zbiera materiał dowodowy właśnie w kierunku pomocy w nielegalnym przekroczeniu granicy. "Jeżeli pojawią się kluczowe informacje, który wywołają przełom, będziemy informować opinię publiczną. Ale dalsze komunikaty warunkuje materiał dowodowy. Jak będzie kompletny, będziemy go oceniać" — dodał.
Reporter OKO.press Maciek Piasecki o komentarz poprosił zastępczynię RPO. Dr Hanna Machińska stwierdziła, że to, co władza robi z aktywistami jest zupełnie niezrozumiałe. "Idziemy w kierunku rozwiązań siłowych, pacyfikowania, eliminowania tych, którzy powinni być dla nas i dla państwa wsparciem. Nie rozumiem, skąd ta fala nienawiści i działań opresyjnych" — mówiła dr Machińska.
[video width="1080" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2021/12/20211216_hanna-machinska_fb-tt.mp4"][/video]
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze