Polska i Szwecja to jedyne kraje Unii Europejskiej, w których wciąż rośnie liczba aktywnych przypadków. Szwedzki epidemiczny guru Anders Tegnell przyznaje, że trzeba było do epidemii podejść inaczej. Co najmniej 600 pielęgniarek zmarło już na całym świecie na COVID-19
Epidemii dzień kolejny – w środę 3 czerwca w Polsce 292 nowe przypadki, razem 24 687 tys.
Dzięki temu, że tempo przyrostu nowych przypadków nie jest już w tej chwili wykładnicze, rośnie różnica między tymi, którzy wyzdrowieli - jest ich już 12 014, a obecnie zakażonymi – tych jest 11 558.
W środę poinformowano o śmierci aż 23 osób, co jest największą liczbą zgonów od 19 dni. Razem zmarło już 1 115 chorych na COVID-19.
Co prawda drugi dzień z rzędu zmniejszało się saldo (nie liczba!) aktywnych przypadków (po odjęciu wyzdrowień i zgonów), tym razem niestety również z powodu wyjątkowo dużej liczby zgonów.
Jednak liczba aktywnych przypadków wciąż pnie się do góry, choć powoli. Jesteśmy jednym z ostatnich państw w Unii Europejskiej, w którym ma miejsce taka sytuacja. Drugim jest Szwecja, której czołowy epidemiczny strateg Anders Tegnell właśnie przyznał, że trzeba było do epidemii podejść inaczej – Szwecja wprowadziła minimalne restrykcje w kontaktach międzyludzkich (więcej o tym w dalszej części raportu).
Ale w jednym przebiliśmy nawet Szwecję – pod koniec maja mieliśmy aż 84,7 proc. więcej przypadków SARS-CoV-2 niż pod koniec kwietnia, co daje nam pierwsze miejsce w Unii.
źródło: Twitter/@foe_pl, w nawiasie miejsce w kwietniu.
Z jednej strony pokazuje to, że epidemia już w Europie wygasa, z drugiej – że u nas wygasnąć wciąż nie chce. Częściowo ma to związek ze zwiększoną liczbą testów, głównie w województwie śląskim, która zaburza liczbę nowych przypadków – bo podczas testów przesiewowych w kopalniach wykrywa się również osoby bez symptomów choroby (a tych według obliczeń naukowców z Państwowego Zakładu Higieny i Uniwersytetu Warszawskiego może być ponad 5 razy więcej niż wykrytych przypadków – czyli ok. 80 tys. To i tak wielokrotnie mniej niż w najmocniej zaatakowanych przez wirusa krajach zachodniej Europy).
Po kilku dniach zwolnienia tempa, znów w ciągu doby wykonano w Polsce ponad 20 tys. testów genetycznych na SARS-CoV-2.
Z tych danych nie można jednak wywnioskować, czy po poluzowaniu wszystkich restrykcji wirus znów zaczął się swobodnie rozprzestrzeniać.
Dlatego uważnie przyglądamy się innym województwom, w których pojawiły się nowe ogniska choroby. W województwie mazowieckim liczba aktywnych przypadków spadła o 32 osoby, ale w łódzkim wciąż rośnie, w środę było aż 54 nowych zakażonych. To głównie pensjonariusze Domu Pomocy Społecznej i szpitala im. Jonschera w Łodzi oraz Tomaszewskiego Centrum Zdrowia.
Najważniejszym ogniskiem epidemii pozostaje nadal województwo śląskie. Według rzeczniczki Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach w środę rano było tam 4 220 zakażonych górników, przeprowadzono ponad 45 tys. testów. Trwa testowanie pracowników kopalni „Zofiówka” i „Ziemowit”, ruszają testy przesiewowe w kopalni „Marcel”.
Górnicy w większości przechodzą zakażenie łagodnie – w całym województwie hospitalizowanych jest ponad 300 osób na 6,4 tys. aktywnych przypadków. Jednak starsi mieszkańcy regionu padają ofiarą choroby: w środę poinformowano o śmierci 7 osób w wieku od 62 do 89 lat (również o 7 zgonach poinformowało województwo dolnośląskie).
Do kilkunastu zakażeń doszło też w Szpitalu Śląskim w Cieszynie. Zaczęło się od pacjenta, wypisanego 29 maja z oddziału wewnętrznego. Do wtorku potwierdzono zakażenie koronawirusem u 12 osób - 10 pacjentów oraz 2 osób z personelu medycznego.
Co najmniej 600 pielęgniarek zmarło już na całym świecie na COVID-19 – wynika z obliczeń Międzynarodowej Rady Pielęgniarek. Personel służby zdrowia jest najbardziej narażony na zakażenie i ciężki przebieg choroby, ocenia się, że już 450 tys. jego przedstawicieli na naszym globie zostało zainfekowanych.
Gdy wieczorem wrzucaliśmy ten tekst do sieci, sytuacja na pandemicznym froncie wyglądała następująco:
Z jednej strony naszego globu za tak duży przyrost nowych przypadków odpowiadają Indie – w ciągu ostatniej doby było ich 9,5 tys., Rosja – 8,5 tys. i Pakistan – 4 tys. Na drugiej półkuli – Brazylia – 27 tys., USA – 21 tys., Chile i Peru (po 4 tys.). W Europie tylko Wielka Brytania ma jeszcze powyżej tysiąca (1,8 tys.) nowych przypadków (2,2 tys. w Szwecji to wynik zaszłości w raportowaniu).
Szwecja mogła zrobić więcej, żeby pokonać koronawirusa i uchronić ludzi przez śmiercią – przyznał w środę czołowy strateg szwedzkiej walki z SARS-CoV-2, epidemiolog Anders Tegnell. W wywiadzie dla publicznego radia powiedział: „Gdybyśmy wiedzieli to, co wiemy dzisiaj, myślę, że zrobilibyśmy coś pomiędzy tym, co zrobiła reszta świata, a tym, co zrobiliśmy my".
Szwecja jako jedyna w Unii Europejskiej i druga w Europie wraz z Białorusią nie wprowadziła lockdownu, nie zamknęła wszystkich szkół ani firm. Wezwała tylko obywateli, żeby stosowali się do zasad dystansowania i izolowali w przypadku symptomów albo bycia w grupie ryzyka. Poważnie traktujący zalecenia ekspertów Szwedzi w większości stosowali się do tych zaleceń i popierali strategię Tegnella, jednak została ona okupiona bardzo dużą liczbą zgonów – w 10-milionowej Szwecji zmarło już 4,5 tys. osób, z czego połowa w domach opieki.
Premier Stefan Lovfen zapowiedział, że rząd zbada, czy szwedzka strategia reakcji na epidemię była właściwa, a minister zdrowia Lena Hallengren oświadczyła, że rząd był gotowy do wprowadzenia restrykcji, gdyby tylko kierowana przez Tegnella Agencja Zdrowia Publicznego uznała to za właściwe.
Według Komisji Europejskiej SARS-CoV-2 to 3. stopień zagrożenia biologicznego dla pracowników, pisze z Brukseli agencja Reuters. Wzbudziło to oburzenie socjalistycznych deputowanych do Parlamentu Europejskiego, według których wirus powinien zostać zakwalifikowany do 4. najwyższego stopnia zagrożenia.
Stopień 3. to patogen, który „może spowodować poważną chorobę i jest poważnym ryzykiem dla pracowników, może rozprzestrzeniać się w populacji, ale zwykle istnieje skuteczna profilaktyka przeciwko niemu albo leczenie".
Stopień 4. to taki patogen, który jest groźny dla człowieka i na którego nie ma leku ani szczepionki.
„Zdecydowanie sprzeciwiamy się decyzji Komisji. COVID-19 to największe wyzwanie dla zdrowia publicznego za naszego życia." – powiedziała reprezentująca frakcję socjalistów w PE deputowana Agnes Jongerius. Zwróciła uwagę, że decyzja nie została podjęta w sposób transparentny, nie wiadomo, jakie stoją za nią przesłanki.
Decyzja KE, która może mieć duży wpływ na gospodarkę krajów Unii, weszła w życie ze skutkiem natychmiastowym, ale Parlament może ją zablokować na swojej kolejnej sesji.
Światowa Organizacja Zdrowia i wiele rządów na świecie zmieniło swoje zalecenia w sprawie popularnego leku na malarię po publikacji w renomowanym piśmie, która okazała się być oparta na wątpliwych źródłach – odkrył „The Guardian". Amerykańska firma Surgisfere, która dostarczyła danych do badania opublikowanego w „The Lancet" i w „New England Journal of Medicine" okazała się dziwnym tworem, zatrudniającym m.in. pisarza science-fiction i pornomodela. Jeden z prezesów tej firmy był współautorem opublikowanych w tych prestiżowych pismach badań.
Wynikało z nich, że pacjenci chorzy na COVID-19, którym podawano hydroksychlorochinę, częściej miewali zaburzenia rytmu serca i częściej umierali. Surgisphere twierdzi, że dane, na których oparto badania, pochodzą z tysięcy szpitali na całym świecie, nie wiadomo jednak, jaka stoi za nimi metodologia.
Hydroksychlorochina jest jednym ulubionych magicznych remediów na koronawirusa reklamowanych przez prezydenta Trumpa, który bierze ją profilaktycznie.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze