0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto FBFoto FB

Aktywista Anatolij Berezikow ostatni miesiąc swojego życia spędził w areszcie w Rostowie nad Donem pod sfabrykowanymi zarzutami naruszania porządku publicznego. Prawnicy uważają, że w tym czasie FSB szykowało się, by oskarżyć go o zdradę stanu za propagandę antywojenną.

Jednak 40-letni Berezikow zmarł nagle dzień przed końcem kolejnego administracyjnego wyroku.

Policjanci mówią, że popełnił samobójstwo w celi, jednak nie wierzą w to prawnicy i bliscy aktywisty.

Berezikow wiele razy opowiadał swojej prawniczce o torturach, których doświadcza, oraz pokazywał ślady, które na jego ciele zostawił paralizator.

Rosjanie zebrali ponad 500 tysięcy rubli na przeprowadzenie niezależnego śledztwa w tej sprawie. Policja jednak, zamiast szukać winnych w areszcie, w którym odsiadywał wyrok aktywista, przyszła na przeszukanie do jego prawniczki i do obrończyni praw człowieka, które broniły Berezikowa w sądzie.

Przeczytaj także:

“Powiedziano, że klient zmarł”

Berezikow zmarł w rostowskim areszcie przy ulicy Siemaszki, w którym odbywał trzeci z rzędu wyrok 15 dni aresztu na mocy decyzji sędzi Łady Ewangelewskiej. Zwłoki zabrano stamtąd dopiero po południu, po telefonach jego adwokatki Iriny Gak na policję i pogotowie. Przyszła odwiedzić swojego klienta, z którym widziała się poprzedniego dnia i który skarżył się na tortury. Powiedziano jej, że nie żyje.

“Nie mogłyśmy uwierzyć. Myślałyśmy, że może źle się czuje, ale że jednak żyje, że można mu pomóc, że nas oszukują” – opowiada znajoma Berezikowa, rostowska obrończyni praw człowieka Tatiana Sporyszewa, która towarzyszyła prawniczce. “Kiedy 31 maja wsadzili go na kolejne 15 dób do aresztu, powiedział: »Myślę, że nie dożyję 15 czerwca. Myślę, że już nie wyjdę«. Bał się o swoje życie” – wspomina Sporyszewa.

Jak FSB przyszło po Berezikowa

11 maja około 8 rano do wynajmowanego przez Berezikowa mieszkania w Rostowie wtargnęło kilku mężczyzn w czarnych kominiarkach. Wyłamali drzwi. Powalili go na podłogę, zaczęli bić. Jedni bili, inni w tym czasie przeszukiwali mieszkanie. Potem zawieziono go na komisariat policji i skazano na pierwszy areszt – 10 dób za rzekome “stawianie oporu policjantom”. Tak przebieg tego dnia adwokatce relacjonował sam Berezikow.

Zdaniem policji ten dzień wyglądał inaczej. Jak czytamy w protokole, 11 maja o 8.15 funkcjonariusze spotkali na obrzeżach Rostowa nad Donem brodatego mężczyznę z tatuażami na rękach i o długich włosach. Chcieli go wylegitymować, jednak ten odmówił, popchnął policjanta i próbował uciec, czyli nie podporządkował się rozkazowi policji i dostał za to 10 dób aresztu.

21 maja o 14.05 Berezikow powinien był wyjść na wolność. Jednak już o 14.20 – czytamy w kolejnym protokole sporządzonym przez funkcjonariuszy – tuż przy bramie aresztu zaczął przeklinać i zaczepiać przechodniów. Nie zareagował również na prośby policjantów, by zaprzestał tych czynów, odmówił wejścia do radiowozu i zaczął chwytać funkcjonariuszy za mundury i popychać. Został więc zatrzymany i niezwłocznie skazany na kolejne 10 dób za “zakłócenie porządku publicznego”.

Z aresztu Berezikow zdołał przekazać informacje, że potrzebuje pomocy. Prawniczce Irinie Gak, która go odwiedziła, opowiedział, że protokoły zostały sfałszowane.

31 maja Irina Gak i aktywistka Tatiana Sporyszewa przyszły pod bramę aresztu, by po zakończeniu drugiego wyroku odebrać Berezikowa. Dyżurujący policjant powiedział im, że Berezikowa już dawno wypuszczono. Jednak obie po kilku godzinach na wszelki wypadek pojechały do sądu, gdzie poprzednim razem wydawano wyrok w sprawie Berezikowa.

Berezikow opowiada o torturach w lesie

Na korytarzu w towarzystwie policjanta rzeczywiście przebywał wystraszony, jak wspomina Sporyszewa, Anatolij Berezikow. Na wideo nagranym przez aktywistkę widać go siedzącego ze spuszczoną głową, w bezruchu, nic nie mówi i patrzy przed siebie.

Anatolij Berezikow na korytarzu sądu. Foto Tatiana Sporyszewa

“Kiedy go zobaczyłyśmy, był totalnie nieprzytomny. Znałam go już wcześniej – zawsze miał bardzo żywe oczy, nawet jeśli milczał. Przez ten czas w areszcie nawet się postarzał. Prawie nie reagował na to, co się do niego mówiło. Jakby był w szoku. Napisałam za niego podanie o zapoznanie się z aktami sprawy, on je tylko podpisał, trudno mu było utrzymać pióro” – opowiada Tatiana Sporyszewa.

Gdy Sporyszewa i Gak próbowały zrozumieć co się dzieje z Berezikowem, nieznany funkcjonariusz policji przekonywał go, by zrezygnował z pomocy prawniczki. “Naciskał na niego i pytał: Jesteś pewien, że potrzebujesz obrony? Zastanów się dobrze" – przytacza Sporyszewa tę rozmowę.

Kiedy policjant wyszedł, kobietom udało się porozmawiać z Berezikowem, który powoli odzyskiwał przytomność. Powiedział, że po wyjściu z aresztu został natychmiast wsadzony do samochodu i wywieziony do lasu pod Rostowem.

Tam bito go, torturowano paralizatorem, grożono gwałtem.

Policja ma inną wersję zdarzeń. 31 maja o 15.50 po wyjściu z aresztu Berezikow ponownie niecenzuralnie się wyrażał, zaczepiał i znieważał przechodniów, nie reagował na uwagi policji i próbował uciec. Za co został skazany na kolejne 15 dób, mimo, że jego adwokatka, co zostało odnotowane w decyzji sądu, opowiadała w czasie procesu, że Berezikowa torturują.

Wezwano również pogotowie – lekarze zrobili mężczyźnie zastrzyk przeciwbólowy i nie chcieli obejrzeć, czy ma jakiekolwiek ślady po torturach.

“Może być jak poprzednim razem, gdy mnie bili i grozili gwałtem, dalszymi torturami, możliwym zabiciem” – napisał Anatolij Berezikow na kartce przekazanej adwokatce Irinie Gak w sądzie. “Proszę teraz szybko wstać, zdjąć spodnie, ja zrobię zdjęcie” – odpowiedziała mu na tej samej kartce. Na zdjęciu, które zrobiła, widać plecy i pośladki Berezikowa pokryte drobnymi czerwonymi kropkami. To ślady od paralizatora. Sporyszewa opowiada, że widziała również sińce na ciele mężczyzny.

Ślady na skórze Berezikowa po wielokrotnym użyciu paralizatora. Foto Irina Gak

Więzienna karuzela

Skazywanie aktywistów i polityków na następujące po sobie areszty na podstawie sfałszowanych protokołów jest nazywane “karuzelą” przez rosyjskich prawników. Karuzela jest złym znakiem – po którymś z aresztów administracyjnych wszczynana jest sprawa karna przygotowana przez FSB.

“Funkcjonariusze służb bezpieczeństwa przygotowują sprawy karne przeciwko tym osobom – koordynują je z Moskwą, zbierają materiały„ – tłumaczy prawnik Dmitrij Zair-Bek, szef projektu “Pierwszy oddział”, który zajmuje się sprawą Berezikowa. ”Niektórzy siedzą w areszcie nawet kilka miesięcy pod zmyślonymi pretekstami. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy widzieliśmy dziesiątki takich przypadków. Z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że wobec Berezikowa była przygotowywana sprawa o zdradę stanu”.

Berezikowa w izolatorze odwiedzał pracownik FSB. Groził mu, że już nigdy nie wyjdzie na wolność i będzie siedział “tyle, ile będzie trzeba”, relacjonuje Tatiana Sporyszewa. Mówił: “Będziesz miał sprawę karną i dostaniesz dożywocie”.

Od końca kwietnia tego roku, po poprawkach wprowadzonych przez parlament i podpisanych przez Władimira Putina, artykuł kodeksu karnego o zdradzie stanu przewiduje właśnie takie następstwa. Jest to obecnie, zdaniem obrońców praw człowieka, jeden z najbardziej rozmytych i jednocześnie najbardziej powszechnie stosowanych artykułów.

Od początku 2023 roku wszczęto w Rosji ponad 20 spraw z tego tytułu, to pięć razu więcej niż rok wcześniej. Nie wszystkie sprawy o zdradzie stanu są znane. “Moim zdaniem to jeden z najstraszniejszych artykułów – cały proces jest utajniony i przy tym można dostać dożywocie” – stwierdza jeden z moich rozmówców, obrońca praw człowieka działający w Rosji i chcący zachować anonimowość.

Jak opowiada aktywistka Tatiana Sporyszewa, pracownik FSB, który odwiedzał Berezikowa w izolatorze, mówił mu, że mężczyzna był od dawna w centrum uwagi służby bezpieczeństwa. “Powiedział, że śledzą go od zimy – jak jeździ na rowerze i rozkleja antywojenne ulotki”.

Anatolij Berezikow na rowerze, foto FB

Rowerzysta, muzyk i samotnik

Berezikow był znanym rostowskim rowerzystą. Nieco ekstrawaganckim – zimą przemierzał miasto na rowerze w samych spodenkach i czapce Mikołaja. Jest uwidoczniony na wielu zdjęciach i wideo na rostowskich stronach w mediach społecznościowych. Do Rostowa przeprowadził się kilka lat temu z miasta Szatura pod Moskwą – tam nadal mieszka jego mama. Zdarzało się, jak opowiadają znajomi, że jechał do niej spontanicznie rowerem pokonując ponad 1200 kilometrów.

Był znany w Rosji jako muzyk grający w stylu noise rock pod pseudonimem Anatolij Ryk. Pasjonował się elektroniką, zarabiał na życie remontami akumulatorów i syntezatorów oraz wytwarzaniem instrumentów muzycznych.

Jak mówi Tatiana Sporyszewa, był raczej typem samotnika, nie miał żony i dzieci, nie był duszą towarzystwa. W 2021 roku brał udział w akcjach solidarności z Aleksiejem Nawalnym, którego wsadzono za kratki po powrocie do Rosji. Wtedy dostał swój pierwszy wyrok.

Po rozpoczęciu rosyjskiej agresji w Ukrainie nie ukrywał antywojennych poglądów. Na jego stronie we VKontakte publikacje o muzyce, festiwalach techno i tatuażach są wymieszane z karykaturami antywojennymi. Na jednym z selfie Berezikow pozuje w masce z napisem “Hutin Pujło”. Ale postów tego typu nie jest wiele. Ostatni raz użytkownik Anatolij Ryk był online ponad miesiąc temu – przed swoim pierwszym aresztem.

Berezikow masce z napisem Hutin Pujlo. Foto z postu we Vkontakcie

Ukraińskie ulotki na ulicach przygranicznego Rostowa

Co mogło zwrócić uwagę FSB? Według portalu OVD-Info Berezikow mógł rozklejać w Rostowie ulotki ukraińskiego projektu “Chcę żyć”, zawierające instrukcje dla rosyjskich wojskowych, jak się poddać ukraińskim jednostkom wojskowym.

“Nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć tym informacjom" – mówi prawnik Dmitrij Zair-Bek.

O tym, że takie ulotki rzeczywiście były umieszczane w różnych miejscach w Rostowie nad Donem, świadczy post w ukraińskim kanale na telegramie “Operatywny ZSU” (ZSU – Zbrojne Siły Ukrainy): “W dystrybucji ulotek w ciągu ostatnich dni wyróżniały się Rostów nad Donem, niekwestionowany mistrz Sankt Petersburg i niespodziewanie – małe miasto Nowotroick. W Rostowie ulotki projektu »Chcę żyć« zostały umieszczone bezpośrednio na plakatach rozklejonych z okazji Dnia Zwycięstwa 9 maja”.

“W Rosji teraz sporo osób rozkleja antywojenne ulotki„ – mówi obrończyni praw człowieka, z którą rozmawiam o sprawie Berezikowa. ”Nie można wyjść na protest – to niebezpieczne. A wieszanie ulotek wydaje się błahą i prostą sprawą. Znam wielu ludzi, którzy to robią. Berezikow też je rozwieszał. Zwykły człowiek, nie znany polityk, nie aktywista. I taki straszny rezultat. To też szokujące”.

Sprawa karna… o doprowadzenie do samobójstwa

21 czerwca Komitet Śledczy Rosji wszczął sprawę karną z artykułu o doprowadzeniu do samobójstwa bazując na samym fakcie śmierci Anatolija Berezikowa. W tej sprawie nie ma podejrzanych. Zgodnie z orzeczeniem śledczego Berezikow zmarł w wyniku „mechanicznej asfiksji”, popełniając samobójstwo rankiem 14 czerwca w celi, w której odbywał karę aresztu administracyjnego w samotności. Za poszkodowaną została uznana mama aktywisty.

“Istnieją przesłanki, by sądzić, że Berezikow nie popełnił samobójstwa i że zmarł w wyniku tortur i znęcania się nad nim przez nieznanych z nazwiska funkcjonariuszy, prawdopodobnie z FSB„ – zauważa prawnik rodziny Zair-Bek z „Pierwszego Oddziału”. To stowarzyszenie prawników i obrońców praw człowieka, nazwane tak na wzór funkcjonujących w każdym przedsiębiorstwie w ZSRR komórek kontrwywiadowczych.

"W takich przypadkach przeprowadzane są ekspertyzy. Jeśli funkcjonariusze twierdzą, że Berezikow samodzielnie zrobił pętlę i powiesił się, ekspertyza będzie musiała ustalić, czy pętla nie została jednak założona pośmiertnie. Na razie jest zbyt wcześnie, aby mówić o jakichkolwiek wynikach śledztwa”.

Projekt “Pierwszy Oddział”, którego prawnicy od lat specjalizują się w obronie oskarżanych o zdradę stanu lub szpiegostwo, ogłosił również, że przeprowadzi własne śledztwo. “Zamierzamy doprowadzić do wszczęcia sprawy karnej nie na podstawie faktu doprowadzenia do samobójstwa, ale popełnienia innych przestępstw. Chcemy, aby konkretne osoby torturujące Berezikowa zostały pociągnięte do odpowiedzialności karnej” – mówi Dmitrij Zair-Bek.

Rosjanie chcą niezależnego śledztwa

W samobójstwo Berezikowa nie wierzą również jego znajomi. Tatiana Sporyszewa też odsiadywała wyrok w rostowskim areszcie i “nie rozumie nawet od strony technicznej, jak Berezikow mógł dokonać samobójstwa”.

“Personel bardzo uważnie obserwuje osoby przebywające w celi„ – podkreśla Sporyszewa. ”Jak mogli nie zauważyć i nie zareagować, szczególnie rano? W celi nigdy nie gasi się światła. Kiedy tam siedziałam, dziewczyny w mojej celi próbowały zasłonić lampę ręcznikami. Natychmiast pojawił się strażnik i żądał zaprzestania tych działań”.

Jednak za główny argument prawnicy i znajomi uznają to, że Berezikow niejednokrotnie mówił swojej prawniczce Irinie Gak, że nie zamierza popełniać samobójstwa i jest gotowy walczyć nawet wtedy, gdy zostaną mu postawione nowe zarzuty. “Kiedy jego prawniczka przyszła do niego dzień przed śmiercią, był bardzo zdeterminowany. Chciał, aby media mówiły o jego sprawie. Uważam, że jest to sprawa podobna do sprawy Magnickiego” – zaznacza Tatiana Sporyszewa.

Jedna z obrończyń praw człowieka, która chce zachować anonimowość, mówi, że sprawa Berezikowa powinna być nagłośniona wcześniej. Prawdopodobnie jednak bliscy Berezikowa sprzeciwili się temu. “Chyba obawiali się, że jeśli informacja o torturach zostanie upubliczniona, Anatolij na pewno zostanie zabity. A potem mój kolega zadzwonił do mnie i powiedział: »No i mamy trupa. Nie ma już komu pomagać«. Teraz tylko jego bliskim możemy pomóc”.

W ciągu jednego dnia Rosjanie na apel “Pierwszego Oddziału” zebrali ponad 500 tysięcy rubli (ok. 5,5 tys. euro) na niezależne śledztwo w sprawie śmierci Berezikowa, opłatę usług prawników i pomoc matce zmarłego aktywisty.

“Chcieli go złamać i nie wyszło. Bardzo się pomylili. Mimo że nie przebywał w rodzinnym mieście, nie miał tu krewnych, prowadził odosobnione życie, okazało się, że wiele osób go znało. I chcą wiedzieć, co tak naprawdę się z nim stało i kto maczał w tym palce” – podkreśla aktywistka Tatiana Sporyszewa.

Obrończyni praw człowieka, która rozmawia ze mną anonimowo, mówi, że zwłoki Berezikowa w kostnicy były przechowywane “w wysokiej temperaturze”. Uważa, że mogło to być zrobione specjalnie, by “ciało szybciej się rozkładało”.

“Wspomnijcie o nim”

“14 czerwca ten świat opuścił mój syn Anatolij Ryk, miał tylko 40 lat” – napisała mama Berezikowa, Elena, na swojej stronie we VKontakte. “Leno, co się stało? Jest taki młody?” – pytano ją w komentarzach. – “Zabili go” – odpisała matka.

21 czerwca rodzina pochowała 40-letniego Anatolija Aleksandrowicza Berezikowa w Rostowie. “Dla drogiego syna od kochających rodziców” – szarfa z takim napisem jest na jedynym wieńcu, który widać na zdjęciach z cmentarza.

“22 czerwca mija 9 dni od dnia śmierci Anatolija. Wspomnijcie o nim, tylko bez alkoholu, był niepijący” – przekazała mama aktywisty.

Kto doprowadził do samobójstwa? Prawniczka

Rano 22 czerwca funkcjonariusze przyszli z nakazem przeszukania do Iriny Gak, adwokatki Berezikowa, oraz do obrończyni praw człowieka Tatiany Sporyszewej.

Przeszukanie u czynnego zawodowo prawnika może być być przeprowadzone tylko wtedy – tłumaczy Dmitrij Zair-Bek – gdy jest sprawa karna przeciwko prawnikowi, lub gdy prawnik jest ścigany w sprawie karnej wniesionej przeciwko innym osobom lub za inny czyn. Myślę, że przeszukanie dotyczy sprawy podżegania do samobójstwa, która została wszczęta wczoraj. Najwyraźniej zdecydowano uczynić z Iriny Gak oskarżoną. Czyli to obrońcy praw człowieka są winni temu, że aktywiści giną w aresztach po torturach”.

Zaznacza, że w obwodzie rostowskim pracownicy struktur siłowych robią co chcą, mają wolną rękę. Jednak to wydarzenie, zdaniem Zair-Beka, jest nowym poziomem absurdu.

Prawnicy “Pierwszego oddziału” obiecują niedługo opublikować materiały, które udowodnią, że Anatolij Berezikow został zamordowany w czasie, gdy odbywał trzeci wyrok aresztu.

;

Udostępnij:

Masza Makarowa

Masza Makarowa (1987) - Rosjanka, dziennikarka, współpracująca m.in. z telewizją Biełsat. Absolwentka historii na moskiewskiej Szanince i współpracowniczka zlikwidowanego stowarzyszenia Memoriał. Poza dziennikarstwem pisze o historii getta warszawskiego i o historii i współczesności Birobidżanu, gdzie spędziła trochę czasu.

Komentarze