Jak wyposażyć polskiego ochotnika na wojnę w Ukrainie? Lista jest długa, a w magazynach pusto. Polacy wycinają dla Ukraińców kamizelki z blachy. – Lepsze to niż walka w koszuli – mówią. Tymczasem oszuści sprzedają w sieci hełmy z plastiku
Na zdjęciu: Ukraińcy ochotnicy, których pomogli wyposażyć Polacy. Twarze ukryte za maskami.
Kamizelek kuloodpornych z wkładami balistycznymi nie ma, brakuje też hełmów, butów, a nawet bielizny wojskowej. O tym, że wojskowe wyposażenie to towar deficytowy, dowiaduję się od Sławomira z Lublina, który za parę dni dołączy do międzynarodowych legionów w Ukrainie. Sławomir to znawca prawa konstytucyjnego, jest inspektorem budowlanym i nauczycielem tańca. Ma dwuletnie przeszkolenie sztabowe. Walka na ukraińskim froncie to dla niego moralny obowiązek, tak mówi.
- Zgłosiłem się na ochotnika i jadę bronić Europy. Polski oddział pomogli stworzyć ukraińscy oficerowie, potrzebne były do tego specjalne dokumenty. Dostałem link, gdzie i kiedy mam się stawić. Mam dotrzeć do Korczowej, stamtąd specjalny autobus zabierze mnie do Ukrainy. Chciałem skompletować sprzęt, ale ciężko znaleźć cokolwiek, nawet dobre buty – mówi.
Sprawdzam, gdzie i co jeszcze można kupić. „Wszyscy nasi konsultanci są zajęci. Jesteś 36 w kolejce” - na połączenie z jednym z największych sklepów militarnych w kraju trzeba czekać półtorej godziny. Gdy w końcu odbierają, odsyłają mnie do kierownika regionu, ale ten nie odpowiada. Można napisać maila, ale biuro obsługi klienta wysyła automatyczną odpowiedź, że skontaktuje się za 48 godzin. Zamawianie przez internet też nie ma sensu, bo Sławomir nie może długo czekać na przesyłkę. A ilość rzeczy niezbędnych na wojnie jest spora.
Profesjonalne wyposażenie wojskowe z amunicją, racją żywnościową i trzema litrami wody, waży 25 kg. Składa się na nie:
Do tego indywidualny pakiet medyczny. Są w nim produkty tzw. medycyny pola walki: specjalne opatrunki postrzałowe, staza do tamowania krwotoków, rurka nosowa, by udrożnić drogi oddechowa, igła, by zdjąć ewentualną odmę płucną. Tego wszystkiego na stanie już nie ma.
Jakie są ceny? Podstawowy komplet, czyli kamizelka z wkładami, mundur i hełm, kosztuje prawie 4500 zł. Kamizelkę bez wkładów jeszcze dwa tygodnie temu można było dostać za 1000 zł. Teraz wiele osób zamawia prywatne szycie u krawcowych, a ceny idą w górę.
Taki komplet to jednak marzenie nie tylko walczących w Ukrainie, ale też większości żołnierzy Wojska Polskiego.
– Jesteśmy nadal wyposażani w oporządzenie sprzed 50 lat, i to często uszkodzone, zniszczone. Jeszcze gorzej wygląda wyposażenie żołnierzy rezerwy, którzy dostają zniszczone mundury (o ile ich wystarczy), stęchłe koce, a zamiast plecaka tzw. worek na ziemniaki – mówi Krzysztof Szymański, oficer rezerwy.
- Dobrze będzie, jeśli znajdę chociaż dobre buty z wysokimi cholewami – niepokoi się Sławomir.
Próbuję dowiedzieć się, gdzie można zdobyć wyposażenie dla ochotnika z Polski. W skompletowaniu sprzętu pomaga Stowarzyszenie Byłych Policjantów Centralnego Biura Śledczego z siedzibą w Warszawie, ale wyposażają tylko ochotników ukraińskich.
- Gdybyście zadzwonili kilkanaście godzin wcześniej, to miałem kilka kompletów, a nawet buty w rozmiarze 40. Wyposażyliśmy już dziesięciu ochotników ukraińskich w mundury, hełmy, czapki i kamizelki typu Plate Carrier, ale bez wkładów balistycznych. Teraz czekamy na kolejną dostawę. Ma być 45 kompletów z hełmem i kamizelką. Ale kiedy to przyjdzie? Bladego pojęcia nie mam – mówi Karol Prasałowski, podinspektor, emerytowany oficer Centralnego Biura Śledczego z Łodzi.
I dodaje: - Nic już nie ma, wszystko wykupili Ukraińcy. Ostatnio jeden wszedł do polskiego sklepu z militariami, położył w gotówce 50 tys. zł i zapakowali mu cały towar. Jak temu chłopakowi się spieszy, to musi jechać tak jak stoi. Jeśli może poczekać, to niech chwilę poczeka. Ale ja nic nie gwarantuję, bo 30 osób jest w kolejce i na te 30 sztuk mamy sponsora. Teraz szukamy kolejnego, który pokryje koszty pozostałych 15 kompletów. Kończę, bo jedzie od nas sprzęt medyczny i dary ze Szwecji, wszystko warte 120 tys. zł - funkcjonariusz rozłącza się.
Oddolna struktura pomocowa, która organizuje sprzęt bojowy i medyczny, składa się z kilku osób. Karol Prasałowski współpracuje z Krzysztofem Szymańskim, oficerem rezerwy, ale i właścicielem sklepu z wyposażeniem strzeleckim.
Szymański sprowadza hełmy kevlarowe i wkłady balistyczne. - Działamy dwutorowo. Wyposażamy indywidualnie Ukraińców, którzy z Polski wracają do domów walczyć za ojczyznę. Wyposażamy ich od stóp do głów, od bielizny po mundury i całe oporządzenie łącznie z kamizelkami taktycznymi – tłumaczy.
I dodaje: - Zresztą najlepsze kamizelki taktyczne są szyte w Polsce przez ukraińskie szwaczki. To wszystko jest od nas za darmo. Dostaję te rzeczy od byłych policjantów i byłych funkcjonariuszy straży granicznej. Są też dary od kolegów ze światka strzeleckiego, którzy szkolą się tak jak ja, w strzelectwie bojowym. Mieszkam w Warszawie, zebrałem wśród sąsiadów jeszcze kosmetyki i bieliznę. W zeszłym tygodniu wysłaliśmy w pełnym rynsztunku kilkunastu chłopców. Najmłodszy miał 18 lat. Dostaliśmy zdjęcia, że już walczą.
Na granicy całą akcję koordynuje Piotr (nie chce podawać nazwiska, jego żona jest Ukrainką). Piotr pracuje dla Jednostki Desantowej Ratowniczo-Gaśniczej. – Z Polski zawozi towar, a wraca z kolejną ukraińską rodziną. Wydał już majątek na benzynę, pokrywa koszty z własnej kieszeni – martwi się Prasałowski.
Emerytowanemu oficerowi CBŚ pomagają też obce osoby. – Sąsiedzi przeczytali na Facebooku, że organizuję transport. Przynieśli power banki, termosy, a nawet specjalistyczne opatrunki używane przy odmie płucnej. Zaskoczyła mnie lekarka z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Napisała do mnie, czy to prawda, że przerzucamy sprzęt do Ukrainy, pokazałem jej dokumenty. Przyjechała autem wypakowanym po sufit. Patrzę na fakturę, a tam towaru za 50 tys. zł, w środku najlepszej jakości opatrunki i inny sprzęt medyczny! Wszystko dotarło do szpitala w Ukrainie, mamy potwierdzenie z pieczątką – opowiada Prasałowski.
Czas ucieka, a Sławomir nadal nie ma wyposażenia. Czy można zamówić sprzęt z zagranicy? Nie jest to proste, bo obrót przedmiotami balistycznymi jest koncesjonowany.
- Podmioty koncesjonowane to hurtownie czy instytucje państwowe, które zaopatrują magazyny wojskowe. Gdyby istniał przepis dla cywilów, który umożliwia sprowadzenie takiego sprzętu, to by wszystkim ułatwiło sprawę w tych wyjątkowych okolicznościach – twierdzi Prasałowski.
Opisuje, jak parę dni temu celnicy odesłali kilkadziesiąt hełmów z USA, bo osoba, która zamawiała sprzęt, nie ma koncesji na sprzęt bojowy. - A właśnie tak urząd celny zakwalifikował towar. Były to profesjonalne hełmy, ale ze starą datą ważności. Właściciel miał zamiar użyć ich do zabawy w paintball, ale gdy rozpoczęła się inwazja na Ukrainę, wysłał je do Polski. Celnicy odesłali, a mnie trafił szlag – mówi Prasałowski.
Jeżeli na fakturze nie ma zdania „For civilian market” czyli „przeznaczone do użytku cywilnego”, to celnik ma prawo wstrzymać odprawę i odesłać towar. Dzwonię do Departamentu Zezwoleń i Koncesji z pytaniem, czy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji planuje wprowadzić zmianę w przepisach. Na przykład taką, że każdy obywatel RP ma prawo sprowadzić do Polski hełmy i wkłady balistyczne.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Sprzęt bojowy mogą zamawiać tylko podmioty z koncesją i ma to swoje uzasadnienie. A co, gdyby takie kamizelki zamówili cywile dla Rosjan? Musimy myśleć o ochronie również z tej strony. Przedsiębiorca koncesjonowany może sprzęt sprowadzić ze Stanów, a osoba fizyczna może go nabyć przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych, która rozdysponuje takie oporządzenie wojskowe na przykład w Ukrainie. Bez koncesji prywatna osoba takich rzeczy nie kupi – tłumaczy pracownik Departamentu.
Krzysztof Szymański przestrzega przed oszustami.
- Kolega Ukrainiec pochwalił się, że kupił okazyjnie hełmy kevlarowe. Niby zapłacił za profesjonalne hełmy, a tak naprawdę dostał plastikowe kaski do zabawy. W sieci widziałem też aukcje z płytami metalowymi opisanymi jako wkłady balistyczne. Dopóki człowiek nie dostanie pociskiem, to nie wie, co się z tym stanie. W sieci jest mnóstwo przedziwnych ofert. Oszuści z różnych sklepów militarnych sprzedają miękkie kamizelki policyjne, dawno temu wycofane. W opisie umieszczają informacje, że wytrzymają serię z kałasznikowa. Albo komplet z hełmem i kamizelką za 1700 euro, gdzie cena w tej chwili to ok. 4500 tys. zł. To absurd. Wszędzie niestety znajdą się hieny, które żerują na ludzkim nieszczęściu – mówi Szymański.
Pytam, co z polskimi żołnierzami, czy są wyposażeni? Dobrze wyszkoleni?
- Jesteśmy przygotowani, mamy komplety bojowe, niektórzy nawet dwa. Koledzy z pozwoleniem na broń zaopatrzyli się w amunicję po parę tysięcy sztuk. Mamy termowizory, noktowizory. A czy jesteśmy dobrze wyszkoleni? To zależy. Koledzy, którzy ćwiczą strzelectwo bojowe, są lepiej wyszkoleni niż żołnierze zawodowi. Niektórzy dochodzą do poziomu żołnierzy z jednostek specjalnych. Wspólnie ćwiczymy, więc to widać. Mój syn, który ma 19 lat, ukończył preselekcję do jednostek specjalnych, jego poziom wyszkolenia jest o kilka poziomów wyższy niż dobrego żołnierza. Dlaczego tak jest? W naszych oddziałach wojskowych panuje beton. Jeden z chorążych powiedział mi kiedyś: „Panie poruczniku, 25 lat temu tak mnie uczyli fachowcy i tak będę uczył”. W ten sposób cofamy się do bitwy pod Lenino, a poziom myślenia kadry przypomina ludowe wojsko polskie i czasy Układu Warszawskiego – zżyma się Szymański.
Olena Kijowska pochodzi z Żytomierza, ale na co dzień mieszka pod Wrocławiem. Ma męża i dwumiesięczną córeczkę. Zorganizowała zbiórkę na kupno uposażenia wojskowego dla 60 młodych Ukraińców, którzy idą na front. Wśród nich jest jej brat.
Całe wyposażenie jest sprzętem domowej roboty. - Ale ze sprawdzonych komponentów – mówi Olena. I dodaje: - Magazyny są puste. Chłopcy poszli walczyć bez ochrony, w samych kurtkach. Kupujemy wkłady do kamizelek robione tu w Polsce z blachy, są testowane na strzelnicy. Krawcowe szyją kamizelki ze specjalistycznych materiałów. Udało nam się zebrać trochę pieniędzy i kupić 20 kompletów. Zbieramy dalej – mówi.
Zastanawiam się na głos, czy takie kamizelki są bezpieczne. Czy w razie strzału nie poranią żołnierza odłamki wkładu? Profesjonalne wkłady balistyczne wytrzymują nawet kilka serii strzałów, a te? – Nie mamy wyboru. Lepiej iść w kamizelce domowej roboty niż w koszuli – stwierdza Olena.
Opowiada, że kombinują, jak się da. Bojowy sprzęt zamawiany jest też z Hiszpanii, a nawet z Kanady, problem w tym, że zdobycie go graniczy z cudem.
– Dostałam sygnał, że ktoś z Kanady ma na stanie kamizelki, ale się spóźniłam. Te rzeczy znikają natychmiast – mówi Olena.
Ukrainka martwi się też o swoją rodzinę, która została w ogarniętym wojną kraju i co jakiś czas przenosi się z miejsca na miejsce. Jej kuzyni tak jak ona pochodzą z Żytomierza, ale teraz przedostali się na zachód Ukrainy. – Mają małe dzieci, najmłodsze ma dwa lata, najstarsze 15. Nie chcą na razie przyjeżdżać do Polski, choć ich prosiłam.
Co o tym myślę? Bardzo się martwię, ale nie mam wpływu na ich decyzje. Mówią, że większą traumą dla dzieci byłaby rozłąka z rodziną niż to, że muszą na noc zejść do piwnicy. Póki co na zachodzie Ukrainy jest względny spokój. Mam nadzieję, że tak zostanie. Teraz najważniejsze dla mnie jest to, by wyposażyć naszych chłopaków – mówi.
Ukraińskim ochotnikom postanowili pomóc polscy pasjonaci militariów i batalistyki, którzy przez lata zgromadzili imponujące kolekcje. Olena wspomina o siedmiolatku, który choruje na łamliwość kości. – To chłopiec, który marzy o tym, by zostać mundurowym. Zebrał pokaźną kolekcję i oddał ją w całości naszym żołnierzom. Bardzo mnie to poruszyło – przyznaje.
Krzysztof Szymański opowiada, że wraz z kolegami, z którymi szkoli się strzelecko, nagrodził voucherem na trening strzelecki czternastolatka. Nastolatek podarował ukraińskim ochotnikom swój hełm. – Hełm pamiątkowy wz.67/68 z orłem (L)WP, ale nadal używanym także przez żołnierzy zawodowych. Żołnierze mówią na niego „kakask” lub „czapka-blaszka”. Teraz będzie służył ukraińskim bohaterom. Liczy się każdy gest – mówi Szymański.
Sławomir wysyła mi wiadomość: - Na szczęście otrzymam sprzęt po ukraińskiej stronie. Mam mieć ze sobą tylko paszport. Teraz kolejne wyzwanie. Muszę szybko znaleźć dom dla mojego psa. Czy ktoś chciałby tymczasowo zaopiekować się suczką husky? Dowiozę ją w każde miejsce, byle nie była trzymana na łańcuchu.
Iga Dzieciuchowicz (1983) – reporterka i feministka. Jej reportaże ukazują się m.in. w „Dużym Formacie”, „Tygodniku Powszechnym” i „Onecie”, jest też autorką 3 sezonu podcastu "Śledztwo Pisma". Laureatka nagród prasowych Festiwalu Wrażliwego, dwukrotnie nominowana do nagrody Grand Press.
Iga Dzieciuchowicz (1983) – reporterka i feministka. Jej reportaże ukazują się m.in. w „Dużym Formacie”, „Tygodniku Powszechnym” i „Onecie”, jest też autorką 3 sezonu podcastu "Śledztwo Pisma". Laureatka nagród prasowych Festiwalu Wrażliwego, dwukrotnie nominowana do nagrody Grand Press.
Komentarze