0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jacek Marczewski / Agencja GazetaJacek Marczewski / A...

Zakaz wjazdu dla obywateli 7 krajów, w których żyją przede wszystkim muzułmanie, został wprowadzony nagle rozporządzeniem wykonawczym (ang. executive order) prezydenta Donalda Trumpa. Zaczął obowiązywać 28 stycznia.

Według rozporządzenia przez 90 dni do USA nie mogą wjeżdżać obywatele Iranu, Iraku, Libii, Somalii, Sudanu, Syrii i Jemenu. Stany Zjednoczone przez 120 dni nie będą przyjmować żadnych uchodźców. Zakaz przyjmowania uchodźców z Syrii obowiązuje bezterminowo.

Według informacji "The New York Timesa" z 29 stycznia w ciągu pierwszych 24 godzin obowiązywania rozporządzenia zatrzymano na amerykańskich lotniskach 109 osób, ale setkom (o ile nie tysiącom - tego nie wiadomo) innych zabroniono wejścia na pokład samolotów lecących do USA.

Zakaz miał także obejmować posiadaczy "zielonej karty", czyli osoby mające prawo stałego pobytu w Stanach Zjednoczonych, ale rząd USA się szybko z tego wycofał.

Zakaz - którego wprowadzenie zaskoczyło całkowicie nieprzygotowane służby graniczne - wzbudził ogromne protesty, w tym demonstracje na lotniskach w USA.

Przeczytaj także:

Ucieszyli się wojujący islamiści, którzy napisali, że Trump potwierdza ich główną propagandową tezę - zgodnie z którą USA wypowiedziały wojnę nie tylko terrorystom, ale wszystkim muzułmanom. Media donoszą o dramatycznych historiach rozdzielonych rodzin albo uchodźców, którzy oczekiwali długie lata na prawo wjazdu do USA, przechodząc wielostopniowe i skomplikowane procedury wjazdowe.

Co powiedział o zakazie minister Waszczykowski?

Uprawnienia prezydenta USA są bardzo rozległe - ma do tego prawo. Skala tego zjawiska jest tak duża, że polityka imigracyjna jest polityką rządową.
Raczej fałsz. Sądy w USA mają inne zdanie niż minister Waszczykowski
29 stycznia 2017

W tym wypadku minister spraw zagranicznych trochę się pospieszył. Niemal natychmiast po wydaniu przez Trumpa rozporządzenia było ono co najmniej w czterech miastach zaskarżone w sądach, a sędziowie blokowali jego części - albo odnosząc się do sytuacji poszczególnych osób, albo do całych kategorii objętych nim podróżnych.

I tak np. na wniosek American Civil Liberties Union (ACLU, amerykańskiej organizacji broniącej praw obywatelskich) sędzia zakazał deportacji dwóch Irakijczyków, którzy przylecieli do USA z ważnymi wizami. Potem rozszerzył ten zakaz na posiadaczy wszystkich wiz oraz “zielonych kart” (administracja szybko zdecydowała, że ci drudzy będą jednak wpuszczani).

Zakaz m.in. potępiło 16 stanowych prokuratorów jako sprzeczny z zasadami wolności religijnej. Prokurator generalny stanu Nowy Jork uznał go za sprzeczny z konstytucją USA.

Rozporządzenie prezydenta może w całości uchylić Kongres uchwalając specjalną ustawę. Ale to bardzo mało prawdopodobne skoro partia republikańska ma w obu izbach większość.

Według amerykańskiego prawa prezydent może zawiesić prawo wjazdu na terytorium USA obcokrajowcom (lub całym grupom), jeśli uzna, że ich wjazd "byłby sprzeczny z interesami USA". Z drugiej strony,

inne prawo zakazuje dyskryminacji podczas wydawania wiz imigracyjnych z powodu rasy, płci, narodowości, miejsca urodzenia czy zamieszkania osób, które się o nie ubiegają.

Warto także dodać, że prezydent w USA nie ma prawa do rządzenia dekretami - "executive orders" prezydenta odnoszą się do działania rządu federalnego i muszą mieć podstawę w uchwalonym przez Kongres prawie. Mogą także być obalone w sądach, co zresztą zdarzało się wcześniej.

Minister Waszczykowski nie ma więc racji, kiedy mówi, że prezydent Trump miał prawo zablokować obywatelom 7 krajów wjazd na terytorium USA. To się dopiero okaże - i w tej chwili raczej na to nie wygląda.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze