Węgry planują wysłanie kontyngentu wojskowego do Czadu. Wojskowa współpraca obu krajów jest jednak okryta tajemnicą, a jej przyczyny nie są jasne. Podejrzane jest też to, że nad misją pracuje m.in. syn premiera Viktora Orbána, który początkowo próbował swój udział w przygotowaniach ukrywać
W rozpalonej stolicy Czadu obok mieszanki arabskiego i francuskiego pojawia się ostatnio język, którego niewielu by tutaj oczekiwało – węgierski. Budapeszt nawiązuje z Ndżameną bliskie relacje, które śmiało można by uznać za przejaw rozdętych ambicji, bo afrykański kraj jest mniej więcej 10-krotnie większy, niż jego nowy partner w Europie. Krytycy twierdzą też, że nie ma żadnych racjonalnych argumentów za tym, aby Węgry wysyłały swój personel wojskowy do Czadu.
Rząd w Budapeszcie współpracę uzasadnia jednak potrzebą powstrzymania nielegalnej emigracji. Minister Spraw Zagranicznych i Handlu Peter Szijjártó tłumaczy, że tego celu nie da się osiągnąć bez współpracy z Rejonem Sahelu.
Z tego powodu premier Węgier Wiktor Orbán we wrześniu tego roku rozwinął czerwony dywan, po którym przespacerował się prezydent Czadu Mahamat Déby Itno. Na końcu tego dywanu podpisano umowę o posłaniu dwóch setek węgierskich żołnierzy do afrykańskiego kraju. Mają tam oni rzekomo „udzielać porad, wsparcia i mentoringu”, a także „bronić węgierskich obywateli i interesów narodowych ”. Kłopot tylko w tym, że w tym jednym z najbiedniejszych krajów świata jak dotąd Węgry nie mają żadnych inwestycji handlowych, nie ma tam też węgierskiej mniejszości ani żadnych związanych z tym krajem organizacji.
Poza obecnością wojskową Budapeszt ma udzielić Ndżamenie pożyczki w wysokości 150 do 200 milionów dolarów na wsparcie rolnictwa i przemysłu spożywczego. Państwowa organizacja Hungary Helps podaruje także milion dolarów służbie zdrowia Czadu „na walkę z epidemiami”, ponieważ krajowe szpitale są niedofinansowane i brakuje im podstawowych materiałów – kłopoty są nawet z papierem toaletowym.
Kierujący centrum badawczym Europa Varietas Institute Andras Istvan Türke przypuszcza, że o wiele ważniejsze niż powody komercyjne czy ekonomiczne są powody polityczne. W celu rozwiązania tej zagadki zaleca prześledzenie tajnych negocjacji między Budapesztem a Paryżem. Na Węgrzech działają bowiem francuskie przedsiębiorstwa, zaangażowane także w projekty elektrowni jądrowej Paks II – wraz z Rossatomem.
„Można wyraźnie zaobserwować, że ostatnio francuski prezydent Emanuel Macron stał się znacznie mniej krytyczny wobec Wiktora Orbána” – podkreśla Türke. Możliwe zatem, że Francja, współpracując na rozmaite sposoby z Węgrami, wspiera także obecność tego kraju w Czadzie.
Francuskie wpływy w Sahelu w minionych latach się załamały. Panują tam obecnie silne nastroje antyfrancuskie. Ostatnich żołnierzy w tej części świata – liczący ponad 1000 osób oddział – to byłe kolonialne mocarstwo ma właśnie w Czadzie.
Odejście Francuzów z Sahelu otwiera drogę do działań Rosji. Moskwa nastawiła swoje radary także na Ndżamenę i pod koniec stycznia Débyego powitał u siebie Władimir Putin. Obiecał mu, że „dołoży wszelkich sił”, aby ustabilizować jego kraj.
Teraz do gry weszły Węgry i pojawiają się przypuszczenia, że Orbán Dzięki tej współpracy poszukuje wzbogacenia przede wszystkim samego siebie. Miałby o tym świadczyć fakt, że cały projekt zza kulis jest kierowany przez jego syna Gaspara Orbána.
Krył się za słupami. Zakrywał twarz maseczką albo zielonym kapeluszem. W końcu jednak złapały go aparaty fotograficzne dziennikarzy z Le Mond i Direkt36. Syn węgierskiego prezydenta był z wizytą w Czadzie już w październiku 2023 roku. Źródła oficjalne później poświęciły wiele pracy na wymazanie jego wizerunku ze wszystkich opublikowanych zdjęć, ale dziennikarze jednoznacznie go zidentyfikowali. Dlaczego Orbán tak bardzo bał się ujawnienia swojej wizyty, nie jest jasne. Jego wizyty w Czadzie nie komentował także sam prezydent. Niemniej jednak, po odkryciu jego obecności na spotkaniu z głową państwa młody Orbán naprędce został przez węgierskiego ministra obrony ogłoszony „oficerem łącznikowym”, który pojechał tam w celu przygotowania misji.
Gaspar Orbán prawdopodobnie zaczął interesować się Afryką w latach 2014 i 2015, kiedy był na humanitarnej misji chrześcijańskiej organizacji pozarządowej w Ugandzie. Po powrocie wraz z przyjaciółmi założył własny kościół, który na Węgrzech ma kilka setek wyznawców. W roku 2019 wstąpił do armii, w jakichś „szczególnych” okolicznościach uzyskał stypendium w brytyjskiej królewskiej Akademii Wojskowej w Sandhorst, a po powrocie natychmiast otrzymał promocję oficerską. Jego zaangażowania w misję w Sahelu węgierscy dyplomaci nie chcą jednak komentować.
„Już sam fakt, że syn premiera w jakikolwiek sposób jest w to zaangażowany, jest dla bezpieczeństwa narodowego problematyczny” – mówi dla BIRN opozycyjna polityczka Agnes Vadai z Koalicji Demokratycznej. „Nikt nie wie, jaka jest jego rzeczywista rola: czy jest częścią armii, czy też raczej przedstawicielem swojego ojca?” – dodaje.
Türke potakuje, dodając, że „Gaspar Orbán nie ma żadnego doświadczenia, a jego wojskowe stopnie nie dają mu prawa do prowadzenia tego typu misji”.
Jego zaangażowanie jest zagadkowe, podobnie jak motywy, które są powodem tego zaangażowania Węgier. Oprócz korzyści osobistych albo utajnionej współpracy z Francją niektórzy eksperci wymieniają także inne, niekiedy obłędnie brzmiące teorie.
Czad jest bowiem bogaty w uran, złoto i ropę. Tylko że Europa jest daleko i transport surowców na Węgry byłby bardzo skomplikowany – nie istnieją żadne rurociągi, a oba państwa nie mają dostępu do morza. Co więcej, żadne z nich nie dysponuje technologią wzbogacania uranu. Dlatego nie dałoby się tego surowca wykorzystywać w elektrowniach.
Kolejni badacze przyrównują postępowanie Orbána do tego, co robi „jego przyjaciel Władimir Putin”. Zdaniem Ahmeda Amadiego, który zajmuje się Sahelem, Budapeszt tylko udaje zainteresowanie wspieraniem Czadu. "W rzeczywistości cała umowa dotyczy Węgier i obsesji Orbána na tle wpływów i władzy” – mówi.
Türke dodaje, że węgierska obecność w Afryce jest jego zdaniem powiązana z rosyjską i że towarzyszy temu przekazywanie rozmaitych dokumentów Moskwie. Chociaż oficjalnie Unia Europejska działania Węgier powitała z radością, węgierska obecność w tym kraju nie jest koordynowana z polityką Brukseli. „Chodzi o zupełnie autonomiczną misję” – mówi Türke. Powiązania z Kremlem jego zdaniem nie wykluczają jednak i tego, że cała sprawa to przykład „francusko-węgierskiego awanturnictwa”.
Inni jako najbardziej prawdopodobny powód wysłania przedstawicieli wojska wskazują na potrzeby zapewnienia im terenów do ćwiczeń. Węgry są wprawdzie członkiem pokojowych misji w Bośni i Hercegowinie oraz Kosowie, ale chcą mieć znacznie więcej żołnierzy za granicą. Działania w Czadzie mogłyby im umożliwić trening w całkowicie odmiennych warunkach.
Węgierska armia twierdzi jednak, że zamierza ćwiczyć wojsko Czadu w walce z terroryzmem. Problemem jest jednak to, że w odróżnieniu od miejscowych węgierscy żołnierze nie mają w tym zakresie żadnych doświadczeń.
W każdym razie zdaniem Vadai jak dotąd nigdy nie widzieliśmy starań o utajnianie działań na taką skalę. „To tylko pogłębia nieufność wobec Węgier i pobudza plotki oraz teorie spiskowe, które cały czas podkopują wizerunek naszego kraju” – skomentowała.
Według Światowego Programu Żywnościowego 42 proc. z 20 milionów obywateli Czadu żyje za mniej niż 2,15 dolara na dzień. Do kraju napływają uchodźcy ze wstrząsanego wojną Sudanu, rosną ceny artykułów żywnościowych. Właśnie w takich warunkach pojawia się Orbán po to, aby – zgodnie ze swoimi deklaracjami – powstrzymać emigrację do Europy.
Sahel w ostatnich latach w rosnącej mierze dotyka przemoc ze strony różnych uzbrojonych grup. Niemniej jednak Czad ma jedną z najsilniejszych armii w tym regionie i tamtejszy rząd jak dotąd (z chwilowymi wahaniami) utrzymuje relatywnie stabilne poparcie społeczne.
Mówiąc „rząd w Czadzie” ma się na myśli głównie Mahamata Déby Itno, który przejął rządy w drodze przewrotu pałacowego po śmierci swojego ojca w roku 2021. Nowego europejskiego partnera mógłby zatem wykorzystać do wzmocnienia wiarygodności u siebie w kraju.
Déby Itno coraz bardziej obawia się możliwego puczu ze strony własnej armii albo którejś z grup opozycyjnych. W tym roku w maju wprawdzie zorganizował i wygrał wybory, ale prawie nikt nie wierzy w to, że były przeprowadzone zgodnie z zasadami demokracji.
Z tego powodu dla rządu o wiele większym zagrożeniem są wewnętrzne rozłamy niż bojówki islamistyczne. Débyemu Itno zatem w przypadku współpracy z Węgrami chodzi w rzeczywistości głównie o image, ponieważ gdyby nagle doszło do próby przewrotu, europejscy żołnierze mogliby tylko bezczynnie się temu przyglądać.
Do tej ostatniej kotwicy Zachodu w Sahelu wyrusza zatem teraz kraj, który jest uważany za europejskiego łobuza. Nie za bardzo wiadomo przy tym, co tam właściwie ma robić. Czy jednak chodzi tu o jakiś plan Francji, czy też nie, nie ma wątpliwości, że od samego początku Węgrzy będą tam działali pod uważnym okiem Francji.
Tłumaczenie z czeskiego Tomasz Maćkowiak
Tekst powstał dzięki współpracy z czeskim serwisem analityczno-śledczym Voxpot.
Dziennikarz czeskiego serwisu Voxpot. Specjalizuje się w dziedzinie bezpieczeństwa i sprawach afrykańskich
Dziennikarz czeskiego serwisu Voxpot. Specjalizuje się w dziedzinie bezpieczeństwa i sprawach afrykańskich
Komentarze