PiS 45 proc., PO 25 proc. takie "wyniki kwietniowych sondaży" podały "Wiadomości". Ma to dowodzić, że - wbrew serii badań, w których PiS remisuje z PO - poparcie dla rządzących jest ogromne, a dla opozycji marne. OKO.press tłumaczy, skąd TVP wzięła te wyniki i ujawnia, że jeden z sondaży - na zamówienie rządu - nie jest publicznie dostępny. Skąd TVP go ma?
"Wiadomości" TVP - jako narzędzie medialne do umacniania władzy PiS - stanęły w piątek (5 maja) przed podwójnym wyzwaniem. Sobotni Marsz Wolności może stać się spektakularnym głosem oburzenia na rządy Kaczyńskiego i poparcia dla opozycji. Zwłaszcza, że wyniki sondaży - po kompromitacji PiS na szczycie 9 marca w Brukseli - pokazują spadek notowań PiS i gwałtowny wzrost notowań PO.
Oto te wyniki:
Wszystkie cytowane badania zostały zrobione metodą telefoniczną w renomowanych sondażowniach i wszystkie dały ten sam wynik: statystyczny remis (z lekkim wskazaniem na PiS).
Realne poparcie obu partii było w nich liczone także wśród osób, które zadeklarowały, że będą głosować, ale ostatecznie nie zdecydowały się na żadną z partii. Taki sposób liczenia wyników zaniżał poparcie wszystkim partiom, a największym nawet o 3-4 pkt proc., bo niezdecydowanych bywa i kilkanaście procent, jakby stanowili dodatkową partię, która "odbiera głosy" pozostałym.
Jak analizowaliśmy w OKO.press, seria remisów PiS-PO nie oznacza jeszcze, że zaczął się trend spadkowy partii rządzącej, natomiast dowodzi ogromnego skoku PO (choć suma poparcia PO i .N nie zwiększyła się). Tak czy inaczej, dla władzy takie sondaże wyglądają fatalnie. I dla "Wiadomości" też.
Wiadomości wyświetliły wykres słupkowy, w którym PiS miało 44,9 proc., PO - 24,7 proc. (a dalej: Kukiz 15 - 11 proc., Nowoczesna 6,6 proc., SLD - 4,8 proc., PSL - 4 proc., Razem - 1,7 proc. i Wolność - 1,2 proc.).
Głos z offu komentował, że tak niskie poparcie PO to wynik niekonsekwencji Platformy w kwestiach programowych, którą dostrzegają wyborcy. Dowodem na te wady był brak odpowiedzi na cztery pytania, które PiS zadało PO w piątek: czy są za podwyższeniem wieku emerytalnego, czy ograniczą program "Rodzina 500 plus", czy zamierzają zlikwidować IPN i CBA oraz czy zgodzą się na przyjęcie imigrantów.
Nawiasem mówiąc, mimowolnie PiS oraz "Wiadomości" potraktowały PO jak zwycięzcę następnych wyborów.
Głos z offu wyjaśnił, że wykres przedstawia "badania ankietowe CBOS, GFK Polonia i Kantar Polska", w których policzono poparcie wyłącznie wśród osób zdecydowanych na to, na jaką partię głosować.
To osobliwa praktyka, by podawać łącznie wyniki trzech różnych sondażowni, bez podania dat i innych charakterystyk samych badań. Nie wiadomo nawet, czy na wykresie są średnie wyniki trzech badań.
OKO.press stara się odtworzyć to, czego "Wiadomości" nie podały. W grę wchodzą zapewne dwa sondaże:
W pierwszym osób niezdecydowanych było aż 15 proc., w drugim 10 proc. To oznacza - po przeliczeniu poparcia dla PiS i PO wśród osób wyłącznie zdecydowanych na kogo głosować - korektę wyników:
Poparcie dla obu partii rośnie, bo maleje baza, względem której jest obliczane.
"Wiadomości" powołują się na trzeci sondaż GFK Polonia, ale - uwaga - nie jest on publicznie dostępny.
Natomiast Jarosław Kaczyński od pewnego czasu wspomina o badaniach zamawianych w tej sondażowni. 6 lutego OKO.press rozmawiało z Maciejem Siejewiczem z GFK Polonia. Nie chciał podać wyników swoich sondaży. Powiedział, że badania zamawia Kancelaria Premiera i tylko ona mogłaby zdecydować o ich publikacji.
Mając średnią trzech badań (bo zakładamy, że to była jednak średnia) i wyniki dwóch z nich, możemy odtworzyć trzeci pomiar wykonany przez GFK Polonia.
Gdyby "Wiadomości TVP" były normalnym, niezależnym medium, należałoby zadać pytanie, w jaki sposób uzyskały wyniki sondażu zamawianego przez rząd, do których opinia publiczna nie ma dostępu. A jeżeli już je mają, to dlaczego nie podają ich tak jak należy, ale ukryte w średniej trzech badań.
Można powiedzieć, że "Wiadomości" mogą sobie wybierać dowolne sondaże do analizy poparcia partyjnego, ale tak nie jest. Dobór wyników badań ankietowych (bezpośrednich) i całkowite pominięcie telefonicznych, zdradza zamiar, by przedstawić poparcie dla PiS jako wyższe, a dla PO jako niższe niż w wyjątkowo ostatnio licznych sondażach telefonicznych; przy czym partia rządząca zyskuje "na ankieterze" ok. 10 punktów procentowych, a główna siła opozycyjna traci ok. 5 punktów procentowych.
Tak duże są różnice nawet wtedy, gdy sondaże robi ta sama firma. W zakończonym 11 kwietnia 2017 badaniu Kantar Public zmierzył 38 proc. dla PiS i 19 proc. dla PO. W sondażu z 12 kwietnia 2017 ten sam Kantar Public uzyskał natomiast: 28 proc. dla PiS i 27 proc. dla PO.
Tajemnica kryje się w metodzie badawczej: 28 do 27 proc. uzyskano w badaniu telefonicznym, 38 do 19 proc. w badaniu bezpośrednim, tzw. face to face , czyli twarzą w twarz, w mieszkaniu respondenta/tki.
Różnica między sondażami telefonicznymi a bezpośrednimi są zawsze takie same: face to face z ankieterem daje znacznie wyższe poparcie dla PiS niż telefon.
W poprzednich dekadach metoda bezpośrednia faworyzowała rządzące SLD, a potem PO.
Można przypuszczać, że bezpośrednia rozmowa we własnym domu będzie dawać bardziej trafny pomiar postaw politycznych niż szybki telefon, bo osoba badana ma czas do namysłu, może zobaczyć listę partii do wyboru. A jednak jest odwrotnie.
Jak wynika z analiz socjologów SWPS (Maksymiliana Bieleckiego, Mikołaja Cześnika i Michała Wenzla), sondaże telefoniczne przed wyborami prezydenckimi 2015 dawały lepsze prognozy niż metoda bezpośrednia. Podobnie było w wyborach prezydenckich 2010. Po wyborach 2010 komisja naukowców pod przewodnictwem prof. Henryka Domańskiego stwierdziła oficjalnie, że sondaże telefoniczne trafniej odtwarzają preferencje Polaków.
Na trzy dni przed wyborami 2015 TNS Polska robił badanie metodą telefoniczną i bezpośrednią. W pierwszej niemal trafił (prognozował dla PiS 37,8 proc. a dla PO 24,1 proc.), w drugiej znacząco się pomylił (32,5 proc. i 26,3 proc.). W wyborach było: 37,58 i 24,09 proc.
Dlaczego metoda badania ma takie znaczenie? Ankieter, który odwiedza badanego/ną w domu jest postrzegany jako element "systemu". Jacyś „oni” chcą poznać moje poglądy - myśli (słusznie) osoba badana. Może przy tym (niesłusznie) mieć wątpliwości, czy zapisywane na laptopie odpowiedzi rzeczywiście pozostaną anonimowe, zwłaszcza, że wcześniej dostał pocztą tzw. kartę zapowiedzi (żeby był w domu). "Jakby co, mają mnie w ręku..." - może pomyśleć.
Jednocześnie osoba badana wie, co dziś mówi rządzący PiS o swych przeciwnikach czy krytykach: że "gorszy sort", "gestapo" itp.
To wszystko może budzić lęk, a lęk uruchamia zachowanie konformistyczne, niekoniecznie uświadomione.
Zwłaszcza, że postawy polityczne są u wielu osób płynne (pisałem o tym m.in. w Newsweeku, podobne są analizy Michała Zielińskiego z Instytutu Obywatelskiego).
W przypadku PiS jest jeszcze drugi, trywialny powód. Mimo wysiłków sondażowni, próba domowa może być skrzywiona, bo łatwiej zastać w domu osoby mniej aktywne zawodowo, starsze, mieszkańców wsi.
To sprawia, że w próbie face to face nadreprezentowany może być tzw. elektorat ludowy, który - jak wiadomo z analiz choćby OKO.press - w znacznie większym stopniu niż pozostali badani - popiera PiS.
A wracając do "Wiadomości" TVP: Platforma Obywatelska faktycznie nie mówi jasno, jak chce urządzić Polskę - o ile wygra wybory. Sondaż OKO.press potwierdza, że wyborcy PO rzadziej niż innych partii twierdzą, że "moja partia ma jasny, konkretny program" (tylko 44 proc. wskazań, najmniej wśród wszystkich elektoratów), jeszcze mniej (33 proc.) ludzi Platformy uznało, że partia ma silnych liderów, gorzej wypadło tylko SLD. Za to elektorat PiS święcie wierzy w program (71 proc. wskazań) i w siłę swoich liderów (44 proc.).
Wygląda na to, że "Wiadomości" akurat z programem PO mają rację. Coś innego sprawia, że partia Schetyny remisuje dziś z PiS, który wprowadza w kraju zmianę za zmianą i utwierdza swój elektorat w przekonaniu, że co by nie zrobił, to jest to "dobra zmiana".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze